"Położyłem dłonie na Jej chłodnych w dotyku ramionach, a nasze twarze zbliżyły się do siebie. Byłem do tego stopnia niepewny, że spodziewałem się najgorszego. Mogła na przykład odsunąć się i uderzyć mnie otwartą dłonią w policzek, nic takiego jednak nie nastąpiło. Za to poczułem Jej usta, miały smak szminki i soli. Objąłem ją i pocałowałem, tym razem śmielej, stykając się koniuszkami języków. Wtedy wydała z siebie westchnienie, które było sygnałem dokonującej się w Niej przemiany. Czułem, że ktoś nas obserwuje, ale zetknięcie wijących się, śliskich, wilgotnych języków w połączeniu z dziwnym odgłosem, jaki wymknął się z Jej ust, kazały mi to zignorować. Ten odgłos zdawał się we mnie wnikać, przeszywać na wskroś. Moje ciało otworzyło się i mogłem je opuścić, całując Ją bez skrępowania. Jej westchnienie stawało się zachłanne, przez co też stawałem się zachłanny. Pchnąłem Ją mocno w róg półek, między książki. Nie odrywając ust, ciągnęła mnie za ubranie, próbowała bezskutecznie rozpiąć koszulę i pasek. Obijaliśmy się o regały, trącając książki, a pocałunki zmieniły się w kąsanie. Ugryzła mnie w policzek, co nie do końca mi się spodobało. Odsunąłem się, by po chwili znowu podejść bliżej i wtedy ugryzła mnie silniej, tym razem w dolną wargę. Pocałowałem Ją w szyję, odchylając głowę do tyłu podczas, kiedy Ona złapała mnie za włosy i pociągnęła ku swoim piersiom."
Franciszek Kacyniak
|