Panie, Ty uczysz nas
wybaczać i każesz kochać nawet wroga ,więc proszę powiedz mi dlaczego nikt mnie
nie kocha, oprócz Boga? Uczysz nie troszczyć się o jutro i jak te ptaki wolnym
być , więc błagam Cię, powiedz mi dlaczego sam nie pozwalasz mi tak żyć? Panie,
Ty każesz wierzyć w Ciebie ,nie wzywać nadaremnie, nie wzywam, bo mi nie
odpowiesz Boże, czy Ty nie wierzysz we mnie? Jesteś miłością nieskończoną i
jesteś wszędzie, gdy Cię wołam ,więc
gdzie jest ta miłość, powiedz Panie ,bo strasznie mało jej dokoła!
List z nieba...
Kochani...Nie
oczekujemy wiele,bo może godni pamięci nie jesteśmy wcale ? Jedynie swój
uśmiech nam obiecajcie...Nam wystarczy świadomość,że myślicie o nas
czasami...Wystarczą nam takie wspomnienia,Wasza twarz z błyszczącymi oczami i
tylko czasem zapalona na naszym grobie świeczka ...Chcemy pozostać w pamięci
chwil wspólnie przeżytych radośnie,byście mieli co wspominać jesienią, zimą, na
wiosnę,by Wasze buzie się uśmiechały...
Nie zapewniaj nas o
pamięci,aż po życia swego kres,bo tak naprawdę inaczej jest.. My wciąż chcemy
być z Wami i w Waszych sercach ..Wierzyć w ostatni ziemski sen...kiedy byliśmy
szczęśliwi,nie budził nas smutny, deszczowy dzień..Nie obiecuj tego,czego nie
możesz nam dzisiaj dać,ani objąć swych ramion wspomnieniem..Tylko ten,co w
uczuciach jest szczery,w niewielkim kawałku swej dłoni,potrafi schować
pamięci płonący płomyk,będzie go
szanował,chronił i cenił..Nie obiecuj słońca i nieba,ani pięknych ogrodów ,bo
tu,gdzie teraz jesteśmy, słowik nie śpiewa zapomnianych melodii..Nie obiecuj
nikomu zbyt wiele i słów swoich nie puszczaj na
wiatr..Kochaj,wspominaj,pamiętaj- tyle tyle na ile Cię stać-nie obiecuj
tego,czego nie możesz nam dzisiaj już dać...
Co noc łzy są w
moich oczach, co dzień smutek dręczy mnie, choć mi w koło mówią,że życie piękne jest, mi tu bez
Was bardzo źle. Sił już nie mam drogą życia iść i już nie chcę nic...Czy Wy wiecie jak mi strasznie ciężko żyć ?!
Ja,człowiek mały
chcę Cię zapytać Boże... Jak właściwie jest
po tamtej stronie ? Gdzie jest ludzka granica bycia? Czy serce w
piersi bije, czy tylko się wierci? Czy można żyć leżąc w grobie? Kto na te
wszystkie pytanie odpowie? Czego właściwie człowiek szuka tu,na tym
ziemskim padole skoro inne,lepsze życie istnieje? Dlaczego większość ludzi
jest tutaj smutnych, wciąż w życiowym dole? Gdzie więc jest szczęście, gdzie
radość, gdzie raj ? Czy kiedykolwiek
odzyskamy utacone dziecko, matkę,ojca ,siostrę, brata,czy sie z nimi jeszcze
kiedyś spotkamy ? Cisza, cisza... Ni grom z jasnego nieba... Boże!
Istniejesz ? Nic nie mówisz,nawet zapału do
pytań nie studzisz...Wiara?! Wszystko na nią zwalamy lecz w co tak na
prawdę wierzyć?.
Odeszłaś chociaż nie
chciałaś,bardzo życie kochałaś i wciąż na Twoje wspomnienie, tak trudno ukoić
cierpienie. Byłaś taka radosna, Twe życie
jakby wiosna... Jak umysł ma pojąć ten czas, że Ciebie już nie ma wśród
nas ? Już nie możesz z nami być , nie dane Ci było dłużej tu żyć. Radości
niewiele doznałaś, jedynym pocieszeniem,że krótko cierpiałaś,ale ta pustka co w
nas została, wciąż będzie trwała i trwała, bo ukoić bólu nie może... Dlaczego
odeszła...Boże? Dlaczego nam Ją zabrałeś? Dlaczego pożegnać się nie dałeś?
Kochała Cię ,była przy Tobie, teraz już w ciemnym jest grobie . Dlaczego odejść
musiała i tylko pamięć została ? Nic serca ukoić nie może ,czyż była potrzebna
Ci Boże...?
Nasz świat smutkiem
owiany. Noc deszczem skrapia sny. Zdjęcia łzami zalane,w myśli wciąż jesteście
Wy. Niebo szarością słońce okrywa. Żal ciągle nie daje oddychać , mocno z
piersi serce wyrywa. Dlaczego tak jest?
Przecież kochać,być razem- to sens życia.. Trwać,pamiętać, wspominać,tęsknić –
to z Wami być,życiem się cieszyć...Czas dni nam odlicza,za lat ...dziesiąt
spotkamy się znów...
Czasem myślę sobie
tak...A gdyby zamknąć oczy, odlecieć
stąd, zobaczyć z góry piękne widoki, znaleźć szczęśliwy, niebieski ląd?
Przeszłość by została, tutaj na dole, marzenia nie będą śnić, bo ja odejść na
zawsze wolę, niż nieszczęśliwą na ziemi być... Niech mi wybaczy Bóg to moje
grzeszenie ,niech pomoże zwalczyć mój strach. Niech się dopełni jego
życzenie,niech moja księga życia będzie otwarta ,niech tylko dopomoże, byśmy
się spotkali choćby już tylko we snach.
Wciąż miliony myśli
mnie odwiedza szukając sensu istnienia. Połowa z nich uśmiercić chce odległe,
piękne wspomnienia. Cisza bolesna uwalnia strach,przerażona dusza na baczność
staje. Głębokie rany w snach, niepewność jutra
zostaje. Gdybym tak mógł, odgadnąć dni,zobaczyć co za plecami czycha,na
spokój wreszcie swój zamienić krzyk, przywitać się z marzeniami. Reżyser życia,
nasz własny los, ma swoje tajemnice nim zada cios ,pokaże oblicze. Historia
swoje zadanie ma,film nasz ogląda z boku ,a kiedy się skończy opowieść
ta,uniesie nas wśród obłoków.
Horyzont słońce dni
moich chowa. Jak życie chowa me sny. Jak mam budować, mój świat od nowa ? Gdy
noc wyciska łzy? Myśli w marzeniu wciąż trwają. Zmrok szybko dogania mnie. One
się Tobie, ciągle oddają. Deszcz łez znaczy oblicze me. Za horyzontem, marzenia
są. Noc czarna maluje świat. Wyrzyna rany, tęsknotą moją. Mówi jak Ciebie mi
brak. W oddali cicho,żal trwa. Ostatkiem sił, podniosę się. Kiedy popłynie
ostatnia łza. Za horyzontem odnajdę Cię.
Boże,powiedz mi
dlaczego doświadczasz mnie tak? Dajesz maleńkiej radości łyk,by za chwilę
zgasić goryczą me sny?...Dlaczego nie pozwalasz radosną być? Wciąż zadajesz
sercu rany i nie ważne dla Ciebie są prośby, by było dobrze? Powiedz mi
dlaczego moje życie splamione jest łzami ? Spójrz na to moimi oczami i powiedz
mi...za co jestem tak karana ?...Proszę, daj mi swojej miłości znak i
spraw-niech zabliźni się w mym sercu wciąż krwawiąca rana...
W życia trudzie
odbija się mój ból i grzech. Czasami błądzę,na rozdrożu staję i nie wiem
gdzie postawić nogę ,którą wybrać z dróg-Ty Panie tą właściwą wskaż. Wybacz mi,że przychodzę do Ciebie i
naręcza trosk swych kładę u Twych stóp, prosząc o łyk nadziei na lepszy życia
los. Nie pomyśl ,że się uskarżam,przecież wiem,że takich jak ja masz wielu
co krzyż swój niosą ,ale czasami tak mocno moje serce bólem łka,że tylko
modlitwa jest ukojeniem ...
Powracasz do mnie
marzeniem sennym jak parną letnią nocą, rozmytym zapachem piwonii,
ogrodami co olejkiem różanym się pocą, niosąc woń do mych okien,upajając
mnie do świtu. Powracasz delikatnym zefirem , kroplą deszczu spadającą
na twarz, łoskotem burzowej chmury lub nawałnicy, chłostą smagającą
wspomnieniem bezlitośnie raz po raz. Powracasz do mnie zwiewnym snem ,
przetykanym zapachem kwiatów i trelem słowika podczas którego przeżywam
i po raz ostatni smakuję chwile wspólne i delikatnie je dotykam. W
rozmyślaniu cichym dzielę je na frazy, oplatam w kokon słów
wypowiadanych,a potem ?Umieram z tęsknoty - to znów za myślami drepczę
zgarbiona w żalu.. i pukam ponownie do bram wspomnień, by otworzyć je
kluczem słów szeptanych najciszej.
Znów smutek
rozgościł się w moim sercu. Smutek monotonny,wciąż ten sam, wciąż tak bolesny,
zabijający zalążki wiary. Gdzie nie spojrzę,wszędzie widzę Was,Wasze
oczy,uśmiech. Jak to mogło się stać -sama nie wiem... jutro będziesz przed Bogiem stać.... Nie umiem bólu ubrać w
słowa i pękniętego serca ukryć w dłoniach... Nie umiem łez zamieniać w perły,by
pusty dzban szczęściem napełnić...Pomóż mi się podnieść!
Każdy Ma Takie
Chwile
|