Sobota, 2024-12-21, 5:19 PM                    
Jesteś zalogowany jako Gość | Grupa "Goście"Witaj Gość | RS
Smak chwil

Spadła kartka z kalendarza, mija kolejny dzień bez Ciebie. Ostatnie słońca promienie chylą się ku zachodowi,za chwilę ustąpią miejsce nocy… Wtulam się w koc i wracam do tego co było jeszcze wczoraj… Chcę tam znaleźć Ciebie, usłyszeć Twój głos,spojrzeć Ci w oczy,poczuć radość i ciepło w sercu swoim… Pustka… wspomnienia rozmywają się jak ogród w porannej mgle,już nie słyszę słów Twoich, już nie słyszę śpiewu,pozostał tylko krzyk… Przez sen wołam Twoje imię, a echo odpowiada: wróć, wróć, wróć… Słowa giną wśród zimnych ścian, pozostaje tęsknota, której nie da się niczym zapełnić…

 

Tyle dni czekam...Obeschła już łza na policzku, jak kropla wody w spragnionej ziemi.Ustąpił smutek co uśmiech zabrał,pozostały marzenia zastygłe w bezruchu...I jeszcze tylko wierzę,że...Kiedyś wrócicie tu... i ożyją płatki róż zwiędłe od długiego czekania i niebo znowu będzie miało kolor błękitu,a stary zegar cofnie swój czas i jak w bajce przeżyjemy wszystko jeszcze raz... Kiedy wrócicie,będziemy spełniać marzenia,a nasze oczy znowu będą się śmiały,nasz dom wypełni muzyka ciepłych słów...Kiedyś wrócicie... Ja wiem...nie, to serce moje wie... Dlatego czeka w uśpieniu...

 

Tak nam źle odkąd Was nie ma , coraz smutniej jest w domu ,nachodzą nas wspomnienia.. Tak nam źle, gdy Was brak ,coraz gorzej  nam żyć, bo  nasze serca pragną z Wami być. Bez Was, inny smak ma wszystko,a tęsknota niszczy nas...Cóż pozostało,kiedy pęka serce?jak łez swoich  się wstydzić ,gdy w uszach dudni pytanie ; Boże,dlaczego Ich dusze jak ptaki wzleciały do nieba?

 

Nie proś mnie o uśmiech,bo nie jestem szczęśliwa, szczęście mnie nie lubi i siebie przede mną ukrywa... Nie pytaj mnie o jutro,bo jutro jeszcze przede mną, czas ucieka mi przez palce,nie wiem czy jutro będzie jeszcze ze mną...Nawet nie wiem czy ja będę,może dziś zdradzę samą siebie,lecz wiedz,że wszystko co robię, z dnia na dzień,z każdym tchnieniem,robię to dla Taty i dla Ciebie...Nie proś mnie o uśmiech,bo nie jestem szczęśliwa...

 

Z wyżyn nieboskłonu,ze śpiewnych rejestrów galaktyk, ze splendoru boskiego światła, patrzą na nas gwiazdy. Każdy człowiek ma jedną,przypisaną sobie. Ale jak mamy rozpoznać te Wasze? Jak znaleźć...w tym mrowiu złocistym, na czarnym jak nasz los tle? Niektóre mrugają do nas. Widocznie chcą rozweselić,albo pocieszyć. A może dać znać,że wszystko jest u Was w porządku? Czasami jakaś spada,w chwilową pomrokę nocy i wtedy mówimy,że ktoś z ludzi odchodzi, a ona przybywa,by rozjaśnić naszą smutną drogę .

 

Czy to możliwe, że opuściłaś ten świat? Przecież zawsze tu byłaś, wśród nas! Cierpiałaś i płakałaś z nami, nigdy nie zostawiałaś nas samych. Teraz tak po prostu odeszłaś? Odpłynęłaś na morzu łez? Udałaś się w nieznane krainy, gdzie nie sięga ludzki wzrok? Nie,ty nie odeszłaś ,jesteś tu ; nadal żyjesz w naszych sercach, we wspomnieniach, żywa pamięć trwa wśród nas... Ty również nie zapomniałaś, z góry patrzysz na świat cały, swym uśmiechem nas otaczasz.Błogosławionych Świąt.

 

Bywa tak... Czasem trudno iść przez życie, trudno zrobić nawet krok, niebezpieczeństw wszędzie mnóstwo, wokół ciemność,w oczach strach. Nie ma kto prowadzić nas... Stoisz w miejscu zasmucona, nie wiesz ,gdzie masz dalej iść. Wtem pojawia się znienacka- Jezus Chrystus -Dobry Pan, jak drogowskaz,jak najlepszy życia znak. Mocno łapie nas za rękę, pokazuje drogę ...tam... Czuwa byśmy więcej nie błądzili i przez życie nas prowadzi...

 

Pamiętasz?Plotłyśmy wianuszki z fiołków i z stokrotek, zmyślanki sklecane babską fantazją, wygrzebane z marzeń naszą wyobraźnią bajko-baśniową idyllą chichotek. Patrzyłyśmy w wodę, wypadł ci z rąk wianek. Zatrzymać go chciałaś swoją bosą stopą, lecz wzburzony potok śmiercionośną falą dławił twego światła, płonący kaganek. Wyszłyśmy z topieli, jakim cudem nie wiem. Prawie zdążyłyśmy te wspomnienia osuszyć, gdy lód się załamał pod twymi stopami. Odeszłaś na zawsze wśród śpiewu requiem, by ułuda świata nie uwiodła duszy białej jak stokrotki pachnącej fiołkami.

 

Jezu Zmartwychwstały... A kiedy mnie grzeszną już przemielesz na swego czasu żarnach - pozwól mi osiąść pyłem, na Twoich Stóp świętych zmarszczkach. I powiedz mi tylko jedno, bo po prostu nie wiem - czy stanę się najcichszą ciszą,pyłem marnym? - czy jak te dwa Aniołki; Franciszek z Ewą- najśpiewniejszym śpiewem?

Aldona Cichowicz

Śmierć kirem koło zatoczyła,,myślę to koniec,ale kiedyś przyjdzie chwila,która splecie nasze dłonie. Słyszysz?Do ucha Ci szepczę... Niebo tak płakało, kiedy ONA zapukała... Teraz słońce wyjrzało..Widzisz? Przecież dusza ma oczy...to początek Twojej nowej,szczęśliwej drogi.

 

Pociecha jest balsamem na głęboką ranę. Jest oazą w bezkresnej pustyni. Pociecha jest jak łagodząca dłoń na twojej skroni. Pociecha jest niczym bliska, przyjazna twarz. To obecność kogoś, kto rozumie twoje łzy, przysłuchuje się twojemu utrudzonemu sercu, w smutku i nieszczęściu pozostaje przy tobie i pomaga dojrzeć parę gwiazd. — Phil Bosmans Pani Marylko pragnę Pani PODZIĘKOWAĆ za piękne wpisy , za zapalone znicze, za modlitwę na stronie mojego syna. Z całego serca bardzo Pani dziękuję. Życzę wszystkiego co dobre i piękne, życzę zdrowia.

 

Panie mój , tak bardzo mnie umiłowałeś ??? Ramionami Krzyż dźwigałeś , a Twój błękit Oczu ... przyciągał mnie do Ciebie i mówił mi o Niebie ... , o pięknie ludzkiej Miłości tu na ziemi ... , której tak bardzo wszyscy pragniemy ! Połóż mnie na Swojej Dłoni , jak małe ziarenko ...; ucałuj ..., z brudu oczyść ... , włóż do gleby urodzajnej ... niech zakiełkuje i Ciebie na wieki Miłuje !

Gdy radość zagaśnie i smutek przygniata. Gdy ktoś rani mnie lub mojego brata. Zawsze chcę uciekać, chcę uniknąć tego, Nie chcę przyjmować mojego krzyża trudnego. TY jednak cierpisz zamiast całego świata; Umierasz, choć mógłbyś żyć jeszcze długie lata. Daj mi też taką siłę, bym umierać umiał, Choć nie zawsze wszystko będę rozumiał. Daj mi też taką moc, bym przyjmował rany, Choć będę pobity, opluty i sponiewierany. Przemień moje życie, umysł, serce duszę, Bym znosił dla Ciebie ziemskie katusze. Miłość moja do Ciebie nigdy nie ustanie, A bym spotkał Cię kiedyś w niebie, o Panie, Uczyń serce moje według serca Twego, Upodobnij moje serce do Twojego-przebitego.

Spokojnych Świąt Wielkiej Nocy

.

 

Święta...a my sami,już Was nie ma z nami.. To tak ,jakby świat w ogóle nie było.. Tylko pustka nas otaczająca, boleść nieprzemijająca, myśli rozbiegane, szukające wspomnień... Gdzie jesteście,tęsknimy za Wami! Jakiś stukot na schodach, to Wy ? Nie,to tylko drzwi skrzypnęły w oddali i znów cisza, i znów serce coraz mocniej wali, wyrywa się z piersi,jakby krzyknąć chciało- wracajcie! Chcemy poczuć ciepło,Wasz uśmiech radosny, niczym powiew wiosny... Ale wy w oddali,a my tu w swojej samotności , obdarci jak kora z poranionej sosny. Czekamy chwili kiedy znowu Was zobaczymy, kiedy na Wasz widok z radości zapłaczemy...

 

Miłość jest drogą, jedyną w życiu Choć krętą często, w swoim odkryciu Bystra, zawiła jak rwąca rzeka Lecz każdy pragnie, każdy jej czeka Boga jest darem dla całej ludzkości W drugim człowieku odkryciu miłości Spojrzeniem w oczy, bliskiej ci osoby W poranku radosnym, po spędzonej nocy Czułości dotyku, w okrzyku duszy W powiewie wiatru, co oddech poruszy Każdym krzykiem dziecka budzącym do życia W uścisku matki Co tuli swe dziecię Miłości skarb największy na świecie W każdym kroku stawianym na ziemi Wsparciem ojca pomagającym się zmienić W każdym darze, którym chcesz się dzielić Tym całkiem małym i tym bardzo wielkim W uścisku przyjaźni , co w chwili zwątpienia Pomoże przebudzić się z zapomnienia Przytulić w bólu Otrzeć z łez oczy Uśmiechem radość wokół roztoczyć. W pocałunku niewinnym, warg swych muśnięciu W pragnieniu serca i jego wzięciu W drżeniu ciała wielkiej namiętności Swego pożądania okrzyku radości W starości małżonków Co przez całe życie Byli dla siebie miłości odkryciem I wznosząc pomarszczoną powiekę Patrzą w swym zakochaniu Jak pierwszy raz ujrzeli siebie Miłość piękna, niezwyciężona W artystów marzeniach niedościgniona Miłość spełniona Miłość jedyna Jak najpiękniejsza wśród kwiatów dziewczyna Lecz kto ją dostrzeganie ? Kto zrozumie? Kto na swej drodze pokochać umie? Miłość jedyna....

 

Drogo ludzi udręczonych,smutnych, szara, niepozorna, niezrozumiała przez wielu, trwająca często w ludzkim cierpieniu, które, na drodze wywraca choroba lub bliskiego strata. Bóg na tej drodze radość ci przywróci, tylko mu zaufaj, kiedy się wywrócisz. Idź nią jak po sznurku,bo to droga biegnąca tylko w jednym kierunku... Na uboczu, bliżej końca, wśród ludzi smutnych, w promykach słońca, każdy zapomina, co to jest miłość , w pogoni za sukcesem swojej wielkości, zapominając o Bożej do świata miłości. Dążąc do swych celów, często po trupach, potrącają maleńkich,pragną tylko z drogi ich wyrzucać i depczą jak krople deszczu na które nikt nie zważa, wręcz nimi gardzi, bo w życiu przeszkadza... Lecz ty trwaj przy drodze swojej , w największej do ludzi miłości, jak ziarnko piasku, choć niepozorne na szczycie góry jest umieszczone I jak anioł Michał maleńki z końca, stał się dla Boga największy obrońca, i w swej maleńkości pokonał smoka mordercę ludzkości. Tak ty trwaj na drodze w swej maleńkości obranej, by stać się wielkim w miłości Bożej.

 

Dziś pierwsza Wielkanoc bez ciebie... święta, a ja siedzę sam, wpatrzony w puste miejsce, gdzie twój uśmiech siedział radosny jak promień słońca na niebie błyszczący, gdzie twoje oczy blaskiem biły, gdzie mogłem przytulić cię w każdej chwili... Teraz puste miejsce... Już tyle dni bez twego obrazu, tyle chwil nie ujrzałem cię ani razu... Zegar cyka, odlicza sekundy, coraz wolniej to robi okrutny! Nie ma wcale litości,wcześniej nie czekał, nie myślał o twojej do życia miłości! A teraz puste miejsce,jak wyschnięte morze... I tylko myśl w głowie się kłębi, Czy kiedy jeszcze cię ujrzę? Czy drzwi mi otworzysz?

Ty wiesz kto

Płomyczek małej świecy rozjaśnia mrok, wsłuchuję się w ciszę - chcę usłyszeć Wasz krok... Dla Was zapalamy dziś światło Wielkanocne, by Waszą drogę rozświetlał blask, życie bez Was już nie to samo, chcemy byście doznali Chrystusowych łask. Chcemy wiedzieć gdzie jesteście, czy Waszej wędrówki już kres? Czy tam jest tak samo, czy macie swój dom,są święta, szczeka pies? Jesteśmy myślami z Wami i chociaż wśród ścian smutni i sami więź wciąż czujemy i Wasz dotyk dłoni na sobie mamy...

Wielkanoc

 

Waszych dłoni mi brakuje , głosu , który mną kieruje, oczu co widzą więcej niż moje… i serca , które bije za dwoje. Brak mi ręki , która drogę mi wskaże, ramienia, które chroni i głosu który słowem ukaże… Wy więcej widzicie tam z góry, wiecie jaki dziś świat ponury... Podajcie mi proszę dłoń swoją i pokażcie,którą iść drogą ….

 

Droga, wierzba sadzona wśród zielonej łąki, Na której pierwsze jaskry żółcieją i mlecze. Pośród wierzb po kamieniach wąska struga ciecze, A pod niebem wysoko śpiewają skowronki. Wśród tej łąki wilgotnej od porannej rosy, Droga, którą szli ludzie ze śpiewką, Idzie sobie Pan Jezus, wpółnagi i bosy Z wielkanocną w przebitej dłoni chorągiewką. Naprzeciw idzie kobieta. Ma kosy złociste, Łowicka jej spódniczka i piękna zapaska. Poznała Zbawiciela z świętego obrazka, Upadła na kolana i krzyknęła: "Chryste!". Bije głową o ziemię z serdeczną rozpaczą, A Chrystus się pochyla nad klęczącym ciałem I rzeknie: "Powiedz ludziom, niech więcej nie płaczą, Dwa dni leżałem w grobie. I dziś zmartwychwstałem,Wszystkim umarłym będzie to dane".

 

Święta już blisko czas zmartwychwstania , króla nad królem naszego Pana. Każdy więc składa sobie życzenia, tu na ziemi i tam w niebie, by się spełniły wszystkie marzenia. Nam zdrówka na pewno by się przydało, i szóstkę w totka trafić się chciało. A ze już wiosna mówią bliziutko, dojść do miłości ukrytą furtką. I znaleźć drogę choćby na skróty , na progu domu zdjąć ciężkie buty. Drzewo zasadzić blisko jabłoni, niech szarość życia od nas odgoni. Wziąć na kolana dziecię rodzone, przez miłość dwojga uczuć stworzone . Życzenia z marzeń też się zdarzają , gdy oba serca wciąż się kochają. Może mam życzeń wiele dla siebie, czy zrozumiałe będą tam w niebie? Przecież na święta każdy coś chciałby, …ale od siebie nie wiem czy dałby …

 

Spowiedź wielkanocna

Na me oczy zmęczone od nocy nieprzespanych, Na oczy krwią nabiegłe i ogniem palące Mrok za oknem położy swe dłonie kojące, Wśród filarów wyniosłych z granitu ciosanych. Przyjmie mnie chłodna cisza i cień wnęk kamiennych, Światła podobne kwiatom zsuną się z witraży, Błądzić będę w milczeniu sama wśród ołtarzy Nagle chcąc się odnaleźć w zaciszu tajemnym. Aż upadnę znużona pod którymś filarem, Nie wiedząc, czy mam klęknąć, czy lec ciężkim ciałem I zasnąć już niebaczna, że w sercu omdlałym, Zatraciłam niezłomną, wielką moją wiarę. Cisza schyli się ku mnie i pełna litości Dźwignie mnie w swych ramionach i rozbudzi szeptem. Przez powieki ospałe, na poły przymknięte Ujrzę siebie w łachmanach i kurzu szarości. I naraz lęk mnie zdejmie nad własnym mym ciałem Tak wyda mi się nędzne i takie zniszczone: Czyż to moje te stopy sine, poranione? Czy moje są to ręce czarne i obrzmiałe? Wzniosę te ręce w górę i napotkam słońce, Płynące nad mą głową strumieniem szerokim, Złotą smugą płynące kędyś z górnych okien... Wzniosę ręce i wstanę w światło ciepłem drżące. Gdzieś od stropu opadną miękko ciche tony, Jak łzy, których zabrakło chorym moim oczom. Aż pieśń w górze rozegra się bólem i mocą, Iść w niej będę jak nędzarz głodny i spragniony. Ktoś będzie na mnie czekać. W złotych pyłów rojach, Jak w mgle, nie dojrzę twarzy – to nieważne wcale. Ktoś na mnie będzie czekał, sam, w konfesjonale: Ktoś mi obcy? Czy brat mój? Czy może myśl moja... Spowiadam Ci się, Boże, z mych i cudzych grzechów, Bo wszystko mamy wspólne, i dusze i ciała, I ta dola okrutna tak nas tu związała, Że pierś mą trud przygniata wspólnego oddechu. Spowiadam Ci się, Boże, co masz zstąpić we mnie, Ciało me, strzęp człowieczy zamienić w człowieka. Ran mych, ani kalectwa nie będę oblekać, Musisz zstąpić aż do dna, w cierpień moich ciemnię. Chciałeś ze mnie uczynić olbrzyma – mocarza, Chciałeś by od ciężaru okrzepła mi siła, Ale ja w twardej próbie padłam, nie zdzierżyłam. Boję się, że śmierć rychła mej duszy zagraża. Chciałeś bólem mi rozpiąć orle mocne skrzydła, Łzą dać czystość źródlaną, obmyć nimi serce, Lecz ja tylko myślałam o mej poniewierce, Jak ptak wątły, szarpiący się darmo w swych sidłach. Zaplątana w sieć nieszczęść, pozrywałam węzła, Po których piąć się mogłam wyżej, ciągle wyżej. Spadłam na dno bezwolna i w nędzy poniżeń, W słabości i lichocie mej własnej ugrzęzłam. Stałam się jak płaz brzydki, pełzający nisko, Pełen jadu i małych kłujących zazdrości. Zazdrościłam wciąż chleba... I tego żeś gościł Jeszcze w sercach niektórych, zabrawszy mi wszystko. Czasem kradłam. A czasem wydawałam siostry Oprawcom, by w mych oczach aż do krwi je bili. Gdy los-szatan swą łaską ku mnie się nachylił, Ja biłam w szale władzy, pośród przekleństw ostrych. Cień podłości tak bardzo twarz moją oszpecił, Że ci co podłość mieli za swoje narzędzie, Czynili jej honory, ufając, że będzie Moją śmiercią, od której nic mnie nie uleczy. Ja zaś, jak handlarz-bankrut handlowałam wszystkim, Byle zdobyć choć jeszcze łaskawości gorsze, Niepomna, że gdy uśmiech służalczy roznoszę, To, co zań mi dano, nie było już zyskiem. Stałam się bardzo sprytna, bardzo zapobiegliwa, Znałam wszystkie sposoby, torujące drogi. A próżność we mnie rosła, jak aktor ubogi. Sukcesem w tanim cyrku czułam się szczęśliwa. Byłam tchórzem. Gdy innym przyjść miałam z pomocą, Łgałam sobie, w roztropność pozując milczenie. Uczyłam się w mym sercu zabijać wzruszenie, Byle mi snu twardego nie skłóciło nocą. I wyschło we mnie serce, zimne miałam usta, I myślałam, że starczy własnej ciężkiej doli, Żebym była prawdziwa w tej męczeńskiej roli, W trudnej roli dramatu, lalka śmieszna, pusta. Byłam jak cymbał brzmiący, patetyczna zgłoska: Wołałam, że tu cierpię za nich, za miliony, Lecz pośród sióstr mych biednych, głodnych i spragnionych Zapomniałam, że to jest i Ludzkość i Polska. Był we mnie jeden ogień i dałam mu gorzeć: Żar strasznej nienawiści wobec mych tyranów, Nim – duszy mej szlachetnej siła nieskalaną Zamieniłam w zwierzęcy instynkt małych stworzeń. Boże! Czyś za to kazał żyć mi w takim wstydzie, Na przekór nienawiści rozbudziwszy zmysły? Żyłam w długiej ascezie, aż więzy jej prysły, Chciałam dotyku ręki, której nienawidzę... Dzień każdy był jak czara śmiertelnej goryczy, Piłam ją bez oporu w leniwym nałogu, Drżąc ze wstrętu, kochałam się w brudnym barłogu, Nie pragnąc już niczego, nie tęskniąc za niczym. A ileś Ty był we mnie, jeśli Ciebie miałam, To wiary mej niezłomnej nie umiałam dzielić I patrzyłam jak inni w swej nędzy ginęli, Moja wina, żem była za słaba, za mała. Wstanę. A ktoś mi poda suknie nowe, czyste, Albo ja sama wezmę i zrzucę łachmany. Rzucę je precz ze wszami i brudem zebranym I będę już iść w odrzwia, słonecznie świetliste. W progu ktoś mnie pożegna znakiem Rozgrzeszenia, Krzyżem – znakiem Miłości i męki odbytej. Organy będą jeszcze modlić się pod szczytem Swą pieśnią wielkanocną, pieśnią Odrodzenia. Za progiem będzie wiosna: świeża zieleń trawy, I pierwsze drobne kwiaty białe i różowe I niebo wyzłocone, rozjaśnione,kwietniowe Liście, z pąków wychodzące w słońcu bez obawy. Stanę tam w zachwyceniu, żem przecie dojrzała Wszystko, co dotąd było zakryte mgła ciemną. I uwierzę, że oto Cud stał się i ze mną I krzyknę memu słońcu, żem zmartwychpowstała.

 

Ból,żal,rozpacz,tęsknota- matowe mają oczy. Łzy wszystkie już wypłakane,słowa goryczą cedzone i wszystko już powiedziane... Nie da się ich zmyć w kąpieli,przylgnęły jak druga skóra, ciało umyte do czysta,twarz pozostaje ponura.. Szczelnie zamknęły mnie w sobie,nie ma od nich ucieczki, w zaklętym kręgu cierpienia,dogasła nadziei świeczka. Nie wiem ,gdzie szukać pociechy,bo w sobie nic nie znajduję, tęsknię więc cierpię ,choć nie chcę tak czuć i cierpieć.

 

Kiedy zasypiamy, Wy nie śpicie wcale - pilnujecie czujnie, czy równo oddychamy, czy serce jak zegar będzie biło dalej i czy noc dokoła jest dobra i cicha... Pilnujecie skarbu życia, co jest w nas jak płomyk - by śmierć go nie zdmuchnęła-jak Was- nagle, po kryjomu... Żeby spać spokojnie mogły nasze domy - czuwają z Wami Anioły, nieznane nikomu. I choć gasną latarnie i lampki czujników - nie gasną Wasze oczy, Stróże i Strażniki! Tyle już złego mogło nam się zdarzyć, lecz nas ominęło - DZIĘKI WASZEJ STRAŻY! Tutaj w domu, na ulicy - czuwajcie wciąż i strzeżcie nas, NASI ANIOŁOWIE STRÓŻE!

 

Jeszcze nie,nie tym razem,ale za którymś wreszcie będę mogła objąć więcej niż powietrze, będę mogła dotknąć, a nie tylko marzyć, ogrzać się przy cieple i nie sparzyć. Jeszcze długo muszę modlić się o te cuda i wiary nie tracić,bo kiedyś mi się uda. Utonę w waszych ramionach głęboko, bezpiecznie, będę kochać, będę kochaną na dłużej niż wiecznie! Tymczasem do wspomnień wracam, zatracam się w przeszłość, wiem ,że to niedorzeczne, gdy nie widać nawet cienia i pozostaje tylko przytulić wspomnienia. Chciało przytulić się więcej... Lecz nic już nie ma...

 

Oni, odwołani wcześniej,wprowadzą nas w żywot wieczny... I tylko w Tobie Panie nadzieja,że się kiedyś spotkamy, że pozwolisz znów córce przytulić się do mamy. I tylko nadzieja, że jej córcia jest szczęśliwa, że tańczy, żartuje, że złote jabłka zrywa. I tylko w Tobie Panie nadzieja, więc modlę się żałośnie, że kiedy przyjdzie moja pora ...Ewa wyjdzie po swoją mamę, Franio po żonę-radośnie.

 

Powiedz mi...Jak wstrzymać łzę, co z oczu płynie, a krtań przedziwna słabość dusi, kiedy mówimy o kimś, kto odejść od nas musi? Jak wstrzymać myśl, co nie zaginie, słowem wyrazić pamięć jasną, kiedy mówimy o kimś, komu już światło cicho zgasło? Wierzymy jednak bólem zdjęci, że Bóg Ich przyjmie w swoich włościach, ugoszczą także wszyscy święci, widząc miłych sercu gości. Cieszą się w niebiosach zacnym gronem, tam równo wszystkich chcą doceniać, choć życie śmiercią zakończone, to nie oznacza zapomnienia. Jak wstrzymać łzę, co z oczu płynie, jak wstrzymać myśl, co gardło dusi, kiedy mówimy o kimś, kto odejść od nas musi...

 

Ta maleńka chwila jak oka mgnienie, zabrała wszystko nic nam nie zostało, zabrała ze sobą radość... jak by wszystkiego jej było mało. To wieczność będzie jej główną siłą, ona to życiu nadzieję daje- chwila zadumy nad Waszą mogiłą- nad tym co mija i co zostaje. My wspominamy Wasze uczynki i twarze- Wy,modlitwę szeptaną przyjmijcie w darze. Kochani, których już nie mamy- pamięć Wam się należy- jasny płomień znicza w podzięce zapalamy i bukiet kwiatów, co na grobie leży.

 

Czuję się jak ptak w klatce, który pragnie wolności. Moje serce,dusza, rwie się gdzieś w niebiosy. Tęsknota,smutek, z oczu łzy wyciska, droga do Ciebie nie jest bliska. Myśli,wspomnienia, zadają ból,cierpienie. Jak dalej żyć? Gdy Ciebie obok mnie już nie ma? Przytul,pomóż ukoić cierpienie, niech serce moje poczuje bliskość Ciebie...

 

Nienawidzę siebie w czarnej sukience, twarzy wykrzywionej ze łzami w oczach, bezradnie stojąc nad Waszym grobem, na kwiaty patrzę trzymane w dłoniach. Pociechy szukam w naszych wspomnieniach, wspólne zabawy, chodzenie do szkoły, ogniska nad rzeką przy gitar dźwiękach, śmiech zaraźliwy i zawsze wesoły. Powoli kruszy się dom rodzinny, fundament już dawno skazę zostawił, nagle runęły rozdziały życia, została kartka z wielkim napisem urodził/a się - zmarł/a...Zostali w naszych sercach ....Życie jest takie kruche....

 

Antoine de Saint-Exupery "Gwiaz­dy są piękne, po­nieważ na jed­nej z nich is­tnieje kwiat, które­go nie wi­dać." Dla mnie te gwaiz­dy są jak życie i ludzie których w nim spo­tyka­my. Gdzieś cze­ka na nas brat­nia dusza i to spra­wia, że życie może być do wytrzymania...

 

Kap, kap pierwsza łza Leci z oka już jakiś czas Kap, kap druga łza A w niej ukryty jest mój żal Kap, kap trzecia łza Że nie mogę Ciebie zobaczyć ja Dużo jest tych łez Nie da ich zliczyć się Cała mokra twarz od płaczu jest Łza za łzą po policzkach płynie Gdy powstanie rzeka To znajdę się w samotnej krainie Jak wyrazić mam jak jest mi Ciebie brak? Pomoże mi w tym płacz Bo każda łza to łza tęsknoty za Tobą jest Kap, kap kolejna łza I tak w tęsknocie ciągle trwam Przemyję oczy, wytrę je Ale tylko wtedy gdy będziesz blisko mnie

| Główna |
| Rejestracja |
| Wejdź |
Menu witryny
Formularz logowania
Wyszukiwanie
Kalendarz
«  Grudzień 2024  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031
Archiwum wpisów
Mini-czat
Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek
  • Statystyki

    Ogółem online: 4
    Gości: 4
    Użytkowników: 0
    Copyright MyCorp
    © 2024