Gdzie jest dziewczyna z tej fotografii, patrząca ufnie w odległą przyszłość, ten wiatr we włosach co gnać potrafił, jakże ulotne – kruche to wszystko... Energia, która aż z niej kipiała, zawsze gdy tylko była wśród ludzi i czarująco śmiała się – śmiała więc śmieszka każdy zwykł na nią mówić... Ktoś inny pisał, że morska bryza przynosi z sobą powiew świeżości, czasem odpływa to znów przybliża lecz zawsze z dozą jakiejś dzikości... Błękitną wstęgą w bieli się ściele, pośród potyczek ważkich polemik, piórem maluje swe akwarele, powstając z prochów matki alchemii...
JEST COŚ, CO KAŻDY POWINIEN ZAPAMIĘTAĆ...Każdemu własny los jest pisany, od dnia narodzin po życia kres. Jednemu szczęście, drugiemu rany, widocznie jest w tym głębszy sens... Bóg scenariusze ma napisane, serial kręcony od wielu lat! Role dawno rozdane,a plan filmowy to wielki Świat! Ktoś gra w romansie główną rolę, ktoś statystuje tylko w nim, inny w horrorze ma swoją dolę, bo życie to film...
Są takie dni w roku,.
Są takie dni w roku, gdzie przy mogiłach dłużej stoimy, w kolorach kwiatów, przy blasku zniczy, biegnących minut nikt z nas nie liczy. Przejrzysta mgiełka nad mogiłą się snuje, mistyczny nastrój panuje, czujemy obecność u swego boku kochanych osób przybyłych z obłoków. Z odległych do nas przybywają światów, by pobyć z nami wśród światełek i kwiatów, by w ciche się nasze wsłuchać rozmowy, zatęsknić za życiem straconym tak młodym. Grobowa cisza panuje dokoła, nikt głośno nie mówi ,ani nie woła i nawet ptaków cichną krzyki, wpatrzonych w tańczące na grobie płomyki. Tu każdy poważny, skupiony, w swej księdze życia przewraca strony, radości i smutki przeżywa na nowo, w tęsknocie za utraconą osobą.. I choćby nam lat upłynęło tysiąc, wydaje się nam jak by to był dopiero miesiąc, w smutku, tęsknocie błądzą wspomnienia, daleko od śmierci i cierpienia.. Przeszłości cienie się snują, w powrotną drogę w zaświaty szykują, nasze światełko Im drogę oświeca, w gorących modlitwach Bogu poleca. Oprócz modlitwy Im więcej nie trzeba by mogli stanąć u progu Nieba..
Czuję coś w powietrzu drżącym, lecz to nie wiatr niebem porusza.. W milczący martwy świat w kroczyła zraniona dusza. Widzę blask na wodzie, lecz to nie słońce się odbija.. W pustce smutku gaśnie zraniona dusza niczyja . Słyszę dźwięk, wszystko przenika, lecz to nie krzyk,ale szept co wzrusza, zimnych kropli rosa poranna, gdy płacze ta smutna dusza. Na nieboskłonie, wśród mgieł, gdzie gwiazdy i chmury się rodzą, dusze krążą obok siebie, w głębokiej przestrzeni brodzą. Tak blisko, tak daleko.. błądzą. Lecąc, pod zbyt wielkim niebem, szukają tam siebie.
Z Tobą wznoszę się daleko sprawiasz, że nie jestem bezdusznym kaleką. Dzięki Twojej opiece dzień spokojnie mija,niech niezapomniana będzie każda wspólna chwila. Jesteś mi światłem w każdą noc smutną i ciemną , rozdzierasz we mnie pustkę niezmierną ,a myśli moje uciekają wciąż do Ciebie, Jesteś niezastąpionym lekarstwem w potrzebie ,a jeśli coś mi potrzeba to mówię Ci szczerze ,bo w Ciebie wierzę, i razem tak unosimy się nad światem tym lotem anielskim, uczuciem bogatym... W roztargnienia wichru oddajmy siebie jak dwa białe Anioły w Niebie i pomimo tej okrutnej burej tęsknoty jest we mnie źródło radości ,bo wiem, że opiekujesz się mną żywo i czuwasz,by mi nic nie było.
Siedzę i myślę jak ból załagodzić, bo cofa się ciągle do wspomnień z Tobą, jakby tu sobie życie osłodzić, kiedym chora, a tęsknota tą chorobą. Może ten wiersz mi pomoże, choć trochę zmniejszyć ten ból, który głęboko w sercu mym orze, jak kilka wystrzelonych do mnie, z broni palnej kul. Może ulgę przyniesie, może troski przegoni, może wszystko rozniesie, może płaczem ochroni. Wiem, że lubiłaś wiersze, że z życiem swym je kojarzyłaś, że Twa reakcja na te pierwsze, była czymś o czym marzyłaś. Może ,tam w niebie i ten wiersz przypomni Ci o mnie, o przyjaźni i uczuciach ze wspólnego bycia, i powiem Ci tylko już niezbyt skromnie, byłaś mi przyjaciółką życia.Spoczywaj w pokoju.
Człowiek się stara być dobry dla ludzi ,służyć pomocą, radą i bytem ,tyle się w życiu nieraz natrudzi ,by wszystko runęło w niwecz. Dwa słowa więcej niżeli potrzeba,krzyk, tony mokrych chusteczek,toż to na pewno nie droga do nieba- miłością trza władać, nie mieczem. Najgorzej jest dusić w sobie uczucia,ptaki tak piękne nie mogące latać .Świat myślisz jest na granicy zepsucia,a ludzie z balkonów poczną zaraz skakać. Co dzień się pytam Boga co w niebie-dlaczego pomóc mi trochę nie raczy? W lustrze codziennie widzę tylko siebie ,a chciałabym by było inaczej.Ludzi, co spojrzeć na nas nie chcą nawet- wychwalamy pod same niebiosa, na tych co nas adorują -zawsze patrzymy z ukosa. Dosyć mam tego ,że trzeba się starać, każą tak w końcu ludzkie ambicje,ale czemu to Stwórca raczej woli karać ... być może czeka mnie czyściec?Co dzień uciekam spod topora kata, goryczy leją się niezmierzone tony ,mam tylko trzydzieści dwa lata i czuję się już wypalona!
Wśród deszczu, który nie chce spaść. Niedaleko lasu, który stracił drzewa. Obok strumyka usychającego z pragnienia. Stoję na rozdrożu. I Sprawiam, że mój smutek porusza do płaczu niebo. I sprawiam, że drzewa złudnej nadziei rosną. I sprawiam, że strumyk wypełnia się moimi łzami. I już w nic nie wierzę...nie wierzę... Bo wiara mnie zabija... Ja już nie żyję... Ja umieram. Ostatnie uderzenie serca. Ostatnia łza. Ostatnia myśl: "Nie rób mi tego...wróć!"
Gdy myślę o tych, którzy byli przede mną, czuję się – jak na przyjęciu towarzyskim w chwili pustki – po odejściu gości honorowych. Gdy myślę o tych którzy przyjdą po mnie albo przeżyją mnie – czuję się, jak gdybym brał udział w przygotowaniach do uczty, w której radościach już nie będę uczestniczył... Dag Hammarskjöld
Dlaczego cierpienie mnie się uczepiło i przez całe życie mnie prowadzi? Czyżby mu ze mną dobrze było, że nie myśli o zdradzie? Mam już serdecznie tego dosyć, już dłużej nie wytrzymam- myślę sobie- zostawię wszystko i wyjadę daleko stąd,że tak powiem... Lecz ono niczym Anioł Stróż, nie odstępuje no i już... I tak rozmyślając kombinuję, że wiem jaka na to rada... Z pokorą znosić dany los,bo wszystko w rękach Pana...
Tęsknota owiewa mnie jak mgła, spowija swoim bezmiarem, gęstnieje, przyciska do ziemi, upadam pod jej ciężarem. Wypełnia mnie całą od środka, dociera w zakątki mej duszy, otula serce, bo pragnie krzyk rozpaczy zagłuszyć. Jakże wymowne jej brzmienie, bez słów w swojej prostocie wyjaśnia mi swoje istnienie i to,że zostaje po nas tylko cisza.
Będę Aniołem Twego snu.
Przysiądę na krawędzi łóżka, Gdy Twoje serce zaczyna śnić, Będę nocy pilnowała jak wróżka, Uplotę Ci z marzeń senną nić, W kucyk zepnę łzy tęsknoty, Chusteczką nocy smutki okryję, Różczką otworzę gwiezdne groty, Kołderkę wspomnień, snu nicią uszyję, Świecę miłości w oknie zapalę, Płomień Twe serce poprowadzi, Na wyśnioną marzeń halę, Gdzie skrzydło smutki gładzi. Dłonie anielskie położę Ci na skronie, Poczuję serca miarowe bicie, Oplotę sny w marzeń kokonie, Byś już zawsze uśmiechała się o świcie, Odejdę cichutko niezauważona, Księgę snu pozostawię otwartą, Wrócę, gdy Twą twarz znużoną, Noc okryje ciemnością rozpostartą.
Przebacz mym myślom, że wciąż cię szukają, że błądzą uparcie ścieżkami przeszłości, śladami wspomnień wciąż podążają, szukają moja przyjaciółko ciebie... Przebacz i sercu, że wciąż szybciej bije, gdy twoje imię gdzieś w tłumie słyszy, że się rozgląda szukając ciebie, że tęsknotą wciąż krzyczy. Przebacz marzeniom, że wciąż cię w nich widzę, jak za rękę mnie ciągniesz po górach... Przebacz, że piszę wierszem do ciebie, że jesteś miłym wspomnieniem, że dłoń moja spisuje na kartce marzenie...że kiedyś się znowu spotkamy.Przebacz...
Jesteś teraz Aniołem, ochraniasz bliskich z nieba i prosisz Pana Boga, kiedy pomóc im potrzeba. Troszczysz się o tych,którzy kochali Cię ,gdy żyłaś, już teraz Bogu służysz, a nam tu sercem sprzyjasz. To szczęście,że Cię znałam, że byłaś tu przez chwilę i przyjaźń Twoją miałam, znaczyłaś dla mnie tyle. Pomagasz mi w potrzebie, Twą przyjaźń do dziś czuję, dłoń kładziesz na ramieniu, że już Cię nie ma z nami- bardzo żałuję i pamiętam zawsze!
A kiedy przyjdzie nam się rozstać, nie zdążę łzy uronić, jedynie myśl ostatnia przyjdzie, że pewnie jest już po mnie. Zostawię ci to co najlepsze, co chyba cię nie znuży, kilka szpargałów, stary zeszyt co za pamiętnik służył. Złota ci nie dam ni brylantów, rozdałam lekką ręką, tylko mam wiersze, jak westchnienia, w nich utracone piękno. Zabiorę z sobą w przyszłą podróż zapewne też niewiele, trochę nadziei, mnóstwo strachu, pytanie, co się dzieje? Nie lubię myśleć o tej chwili, naprawdę nie wiem czemu, gdy wszystko straci swoją wartość, a ja się stopię z ziemią. Może to śmieszne, ciągle wierzę, że tam, po drugiej stronie, odszukasz mnie wśród tłumu duchów i nie zapomnisz o mnie.
Kolejny dzień zamyka bramy i słońce w głębi mórz się skryło. Oto czas przeszły dokonany ,to już historia, to już było. Niczego zmienić już nie mogę,lecz przez zakręty życia mego mogę wyruszyć w dalszą drogę z nadzieją nową i dlatego: Wierzę nadal w lepsze jutro ,z jego każdą obietnicą , z jego wielką tajemnicą co porwane myśli sklei, które bratem jest nadziei. Jutro ciekawi mnie ogromnie,jest szansą, która wszystko zmienia,dlatego w pamięci zapisuję co minęło i realizuję dalsze marzenia .Światełko zostawiam.
Cisza jest przystanią,zmęczonego słowa.Niech daje nam skupienie,przemyślenie,niech daje nam spokój.
Choć mnie nie widzisz,jestem przy tobie, w twoich myślach i wierszu,w pisanym słowie. W chmurach co płyną cicho po niebie, w jego błękicie,w słońcu promieni i kiedy blaskiem wszystko się mieni. Jestem śpiewem ptaków w konarach drzew, melodią wiatru w trzepocie mew. Jestem gdy tylko pomyślisz o mnie, i swym skrzydłem pozdrawiam Cię skromnie. Posyłam całusa z oddali, niechaj się spokój i radość w twym sercu rozpali.
Twój Anioł
Siedzę przy stole, wokoło rodzina. Smutek mnie stroi choć chwila wzniosła, jak toast unoszę do ust mą rozpacz. Mój szept spija cisza, choć ukryć pragnęłam to co mnie boli. Zaciskam pięści patrzę przed siebie, nie szukam gwiazd na niebie,czekam na Ciebie! I choć nie wrócisz,boś już przy innym stole. Na talerz wzrok zwracam i cicho się modlę…
Gdy jedna łza opada w dół To jeszcze nic, to jeden ból Żal, że jedno serce pękło znów Płacz, płacz Tak wiele waży łza Lżej, gdy się rozleje w rzekę łez Serdecznie płacz,płacz Osuszy rzekę czas Sól w kącikach ust wytrawi wiatr. Gdy tysiąc łez opada w dół Jak wielki deszcz z bezbronnych chmur To tysiąc serc przeszywa ból Ulice łez i miasta łez Wagony łez, pociągi łez Czy nigdy już nie skończą się. Są złote łzy z bogatych serc I srebrne łzy zamożnych sfer Spójrz, biedaków łzy to zwykłe szkło Pan uskładać chce naszyjnik z naszych łez Płacz to taka zwykła ludzka rzecz. A szczęścia łzy, gdzie one są Do jakich ust spływają wciąż Aj, jak smutny przez te łzy wygląda świat
Cicho... cii... nie mówcie nic,już nic nie chcę słyszeć. Chcę zapaść się w głęboki sen,chcę zapaść się w tą ciszę. Patrz,księżyc srebrem lśni i gwiazdy świecą jasno, Ty jesteś jedną z nich,tak pięknie na tle nieba lśnisz. Cii... chcę odpocząć chwilę i w tej ciszy zasnąć. Cicho... cii... nie mówcie nic,nie chcę już nic wiedzieć. Przecież wiem,co chcecie mi powiedzieć...Jesteście nadal z nami... Wiem,czuwacie z nieba...ale nam Was tu potrzeba! Cicho... cii... nie mówcie nic,ja już w nic nie uwierzę. Za oknem wszystko śpi,niech noc mnie w sen zabierze. Wciąż w myślach żal mi gra,brzmią jakieś tęskne tony. Lecz do serc Waszych nie dotrą,nie,marmurowa powłoka je teraz chroni. Cicho... ci... nie mówcie już nic,już nic nie chcę słyszeć. Chcę zasnąć i o Was śnić,niech noc mnie ukołysze.
Przytul mnie mój Aniele,otul mgłą ciszy,nie pozwól płakać, niech nikt już płaczu mego nie słyszy... Pozwól oczyścić mi swą duszę do dna, ze smutnych wspomnień,z całego zła... Przytul mnie,zatrzymaj zły czas,pozwól odetchnąć- wszak władzę masz. Pozwól nie myśleć i nie czuć nic,przez małą chwilę w tej ciszy tkwić..Przytul mnie i ode złego już zawsze strzeż...
Ulubieńcy Boga umierają młodo lecz później żyją wiecznie ....Oni są z nami niepokonani przez czas ,w każdym oddechu ,w życia pośpiechu ,są w nas i są z nami .Choć prawda jest taka ,że dla nich na zawsze stanęły słoneczne zegary, to ciągle są obok ,by w tym co robimy dodawać nam siły i wiary.
Gdzie jesteś?Szukam Cię wśród wiosennych kwiatów co zachwycają swym urokiem, zdobiących zboża kąkolów i maków biegnącym za Tobą mym wzrokiem. Szukam wśród fal błękitnych, uroczych gór wysokich co na moje wołanie ochrypły odpowiadając echem szerokim... Szukam Cię w mrocznej ciszy, wśród gwiazd na bezchmurnym niebie, niech me serce na chwilę głos Twój usłyszy ,niech się dowiem, gdzie jesteś,co słychać u Ciebie?
Są takie słowa, których się nie da powiedzieć, słowa, które nie odzwierciedlą potęgi uczucia, Są takie uczucia, którymi upić się można jak winem, Są takie chwilę, które chcemy zatrzymać, Zatrzymać na zawsze nie tylko na chwile, Nie jako wspomnienia ale jako rzeczywistość, Która będzie trwać jako wieczność.
Ta maleńka chwila jak oka mgnienie, zabrała wszystko nic nam nie zostało, zabrała ze sobą radość... jak by wszystkiego jej było mało. To wieczność będzie jej główną siłą, ona to życiu nadzieję daje- chwila zadumy nad Waszą mogiłą- nad tym co mija i co zostaje. My wspominamy Wasze uczynki i twarze- Wy,modlitwę szeptaną przyjmijcie w darze. Kochani, których już nie mamy- pamięć Wam się należy- jasny płomień znicza w podzięce zapalamy i bukiet kwiatów, co na grobie leży.
Ty,którego Dom znajduje się w słupie obłoków, z dala od cieni,w wiecznej Światłości zanurzony; jednym Swym Słowem, jednym swym gestem - w milczeniu zamykasz me usta tak, jak pieczęcią zamyka się listy i tylko łzą jasną spod przymkniętej powieki pozwalasz wypowiedzieć b ó l,który jest mojej duszy udręką, bo się nie godzi na rzeczywistość snutą niczym nić pajęcza, zawieszoną zdradziecko nad brzegami piekielnej otchłani podstępu....Gdzie jesteś...? Serce me pyta... I tylko moich oczu wymowne spojrzenie odbija się falą w Twoich źrenicach krzykiem,który zawisł w przepaściach mroku -Boże!Ja milczę lecz Ty nie milcz!Wiem, że tylko Ty możesz przerwać tę krzyżową martwotę,która niczym pieśń wstaje przed świtem i jak płaczące dziecko szuka pocieszenia...! W kojącym Słowie wylej się nań Duchem Twoim! Wstrząśnij sercem twardym pogrążonym w mroku! Wbij się niczym włócznią między pychy zbroję! Strzałą ognistą przebij lodu bryłę i zasłonę nocy rozedrzyj Słowem Twoim!Bo niesprawiedliwość bezkarnie jak oset się pleni w zakamarkach wytartych sloganów, kłamstw i zimnych gestów martwo zawieszonych w międzyludzkiej przestrzeni... Panie, do Ciebie wołam:Ty, któryś jest Miłością!Otwórz bramy Raju!Otwórz bramy Nieba!Przyjdź w powiewie wiatru! Przyjdź w okruszku Chleba!Daj mi Twego głosu słyszeć nutę jasną!Daj mi dzień , co nocą nigdy już nie zgaśnie! Tylko przyjdź, dłużej nie zwlekaj!...bo umiera serce biednego człowieka...Nagle nade mną...w ciszy błogiej jasne Światło wschodzi -Czyjeś piękne Oblicze czule się pochyla, Czyjaś Twarz miła i Głos... a w nim dziwna siła: Powstań, Przyjaciółko moja!Kim jesteś, o Panie...? Czy ja teraz śnię?Czy przedtem śniłam...?Czy ja - to ja... czy nie ja...Więc... będę żyła?
Nikt nie mówił , że będzie dobrze Lecz zbyt wiele nadziei Bóg dał. Życie płynie jak brudna rzeka Nigdy nie jest tak jak bym chciał. Serce starzeje się czekając na miłość Chociaż młodości płomyk jeszcze się tli. "Proste drogi" są jednak kręte I zbyt wiele jest zamkniętych drzwi. Idąc chwiejnym krokiem przez pustkę Z Samotnością pod rękę gdzieś w dal. Nie mam celu , liczę kroki po prostu Z ciekawości ile los ich mi dał. Świat wiruje swym błędnym kołem Raz jest dobrze, a potem znów źle. Coraz mniej jest życia tajemnic Im więcej wiem ,tym mniej już się chcę. Nie zostawię po sobie niczego Parę wspomnień i kilka łez. Bo nic nie znaczy życie człowieka Gdy nie żyje w szczęściu tylko po prostu jest. Żegnajcie ,ci których znałem i nie. I nie myślcie już o mnie źle Bo najważniejsze jest w każdego istnieniu By mógł iść tam gdzie chce...
Ta jedna łza, samotna łza,co po policzku płynie, smutna, tak jak ja i nosi Twoje imię. I jakiś ton, co w duszy łka, przycicha,lecz nie gaśnie, jakiejś gitary cichy płacz w oddali słyszę właśnie. Znowu mnie wzrusza cichy jej dźwięk, jak serca ton zgubiony, słuchałam wciąż chyba nie tam, bo nie przyszłaś z żadnej strony. I słucham znów dźwięku tych strun, gitary zawiedzionej, a może nie trzeba marzyć już, bo nie wrócisz do nas...
Życzenie Anioła
Stary zegar już przecieka, Nazbyt szybko płynie czas. Ujścia szuka życia rzeka, I opuścić przyjdzie Was. Lecz, gdy całkiem zegar stanie, Nie rozpaczy życzę sobie. Jedno krótkie pożegnanie. Może jedna mała łza przy grobie. Zaś na stypie przyjaciele, Wspomnień czar niech Was pocieszy. Tylko wódka niech się leje, Bo płacz żaden mnie nie wskrzesi! A gdy za rok się znów spotkajcie, Pod mym krzyżem kładąc kwiat. Swej pamięci dowód dajcie, Choć zapomniał szybko świat.
Przecież nie chcę od ciebie zbyt wiele, tylko osusz tą łzę co się skryła w cieniu rzęs i zastygła milczeniem. Spójrz, jak się drzewa zielenią,już odeszła zima, nasze ślady śnieg jutro odkryje i zasuszy kwietniowe powietrze… Ogrzej ręce zmarznięte niech poczuję przez chwilę, że znów przy mnie jesteś. Daj mi jeszcze chociaż jeden dzień radosny i już nie chcę od ciebie- nic więcej…
Zabierz mnie na spacer po niebie Pokaż mi gwiazdy spadające Bo gdy będę blisko Ciebie Będzie spadać ich tysiące Pokaż mi duży wóz i zorzę Pokaż jak wygląda z góry morze Pokaż mi wszystkie doliny i góry Pokaż mi mgłę i piękne chmury Zabierz mnie na spacer po niebie Pokaż dziś pełnię księżyca Bo gdy będę blisko Ciebie Ten romantyzm mnie zachwyca Pokaż mi też słońce Takie jasne i gorące Pokaż mi co chcesz, pokaż... Że mnie kochasz.
Jestem tego pewna w głębi duszy o tym wiem, że gdzieś na szczycie góry, wszyscy
razem spotkamy się. Mimo świata który, kocha i rani nas dzień w dzień, gdzieś
na szczycie góry, wszyscy razem spotkamy się… Panie
Jesteście mi teraz ogniem co strzela wysoko, nadzieją,którą darmo szuka mędrca oko, czasem, mierzonym serca biciem niecierpliwym, I westchnieniem żarliwym... Jesteście moją muzyką w siedmiu strunach śpiącą. I garścią śniegu,w którą wtulam twarz od łez płonącą, I nitką co się złoto w przędzy myśli przędzie, Tym wszystkim dla mnie jesteście,tym będziecie... Będziecie wiatrem wiosennym co wieje od rzeki, snem, co zmęczone zamyka powieki, świtem spokojnym, dni szarych pogodą, soli okruchem i chlebem i wodą. Będziecie wierszem i świerszczem w kominie, babim latem w jesieni i kolędą w zimie, bo tak nam sądzone,tam gdzie ja i Wy wszędzie- byliście,jesteście i będziecie..
Gdybym mogła...
zerwać jedną z gwiazd na niebie,
uchwycić jeden promyk słońca,
iskierkę z ogniska zachować w dłoni,
wiatru lekki powiew..
Zrobiłabym bukiet dla Was...
z gwiazdy, która czuwałaby nad Wami w nocy,
z promyka, co światłem dzień budzi,
z iskierki, co ciepło przynosi,
z wiatru, co chłodzi przyjemnie,
z serca - uczucia troszeczkę,
z łezki, z tęsknoty wylanej...
Zachowajcie ten bukiet...
Na dni pochmurne, noce zbyt ciemne,
na pory roku cztery, na lata długie.
A gdy ciężko Wam będzie - popatrzcie...
Na gwiazdę, na promyk słońca,
na jasną iskierkę, na łezkę przezroczystą..
Ogrzejcie się mojego serca uczuciem,
lekkim powiewu wiatru muśnięciem...
W gwiazdce, w promyku, w iskierce,
w łezce... Zawsze przy Was będę..