Bajki na dobranoc dla dorosłych...Waligórskiego.
*Przyszedł gość do doktora, biada na swe zdrowie.
- Jakaś mi żaba - mówi - wyrosła na głowie.
- Umówmy się - odrzekło to zwierzę niegłupie -
Nie ja jemu na głowie, lecz on mnie na d....
*Latał sobie z radarem pewien gacek młody
I po drodze omijał przeróżne przeszkody,
Lecz właśnie gdy się cieszył, że je tak omija,
Wpadłszy na jedną z przeszkód rozbił sobie ryja.
*Złapał raz wróbel glizdę, glizda przerażona
A on ją zaczął dziobać dziobem od ogona.
Dziobie ją, dziobie, dziobie, podziobał ją trochę,
A wtem glizda powiada: - Stary, mów mi Zocha!
*Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:
- Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!
*Kiedyś pijany zając włóczył się po rżysku,
A spotkawszy niedźwiedzia, naprał go po pysku.
Niedźwiedź wpadłszy do domu wrzasnął: - Leokadio!
Coś się chyba zmieniło, włącz no prędko radio!
*Płakał niedźwiedź przed lisem, pijąc wraz z nim wódę:
- Ty wiesz, mam czworo dzieci, ale wszystkie rude...
- Ha! - krzyknął lis obłudnie, ukrywszy twarz w dłoniach -
Mój syn także jest rudy, ktoś nas robi w konia!
*Prosiła glizda słonia raz w nietrzeźwym stanie:
- Strasznie mnie plecy swędzą, podrap mnie kochanie.
Słoń podrapał i ryknął śmiechem jak armata:
- Stara, co się wygłupiasz, coś taka plaskata?
*Złapał niedźwiedź świstaka idąc raz pod górkę,
A pragnąc na nim świstać, chciał mu dmuchać w dziurkę.
Świstak chodu, lecz zanim schował się do chaty,
Pisnął: - Mógłbyś przynajmniej chamie przynieść kwiaty!
*Kiedyś baca krótkowidz z owieczki korzystał,
Dziwiąc się, że mu ona nie beczy, lecz śwista.
Dopiero na kolegium mu wytłumaczono
Że wyryćkał świstaka, co był po ochroną.
*Udzielał raz wywiadu kotek, że jest zdrowy,
Wtem uszki mu opadły, oczki wyszły z głowy,
Pękł mu brzuch, ogon, płuca i głosowa struna,
Wreszcie zdębiał, ocipiał, zesrał się i umarł. Amen.
Bajka -dostatek, sukces, miłość
Pewna kobieta podlewała rośliny w swoim ogrodzie, kiedy zobaczyła trzech staruszków, z wypisanymi na twarzy latami doświadczeń, którzy stali naprzeciw jej ogrodu.
Ona nie znała ich, więc powiedziała:
- Nie wydaje mi się, abym was znała, ale musicie być głodni. Wejdźcie, proszę, do domu i zjedzcie coś.
Oni odpowiedzieli:
- Nie ma w domu męża?
- Nie, odpoczywa, nie ma go w domu.
- W takim razie nie możemy wejść - odpowiedzieli.
Przed zmierzchem, kiedy mąż wrócił do domu, kobieta opowiedziała mu to, co się zdarzyło.
- A więc, skoro wróciłem, zatem poproś ich teraz, aby weszli.
Kobieta wyszła, aby zaprosić trzech mężczyzn do domu.
- Nie możemy wejść wszyscy do domu - wyjaśnili staruszkowie.
- Dlaczego? - chciała się dowiedzieć kobieta.
Jeden z mężczyzn wskazał na pierwszego ze swoich przyjaciół i wyjaśnił:
- On ma na imię "Dostatek".
Następnie wskazał drugiego:
- On ma na imię "Sukces", a ja mam na imię "Miłość". Teraz wróć i zdecyduj razem z Twoim mężem, którego z nas zaprosicie do waszego domu.
Kobieta weszła do domu i opowiedziała swojemu mężowi wszystko, co powiedzieli jej trzej mężczyźni. Ten się ucieszył:
- Jak pięknie!! Zaprosimy Dostatek, aby wszedł i wypełnił nasz dom!!!
Jego żona nie zgadzała się i spytała:
- Mój drogi, dlaczego nie mielibyśmy zaprosić Sukcesu?
Ich córka słuchała tej rozmowy i weszła im w słowo:
- Nie byłoby lepiej, gdybyśmy pozwolili wejść Miłości? W ten sposób nasza rodzina byłaby pełna miłości.
- Posłuchajmy rady naszej córki, powiedział mąż do żony. Pójdź i zaproś Miłość, niech będzie naszym gościem.
Żona wyszła i spytała:
- Który z Was to Miłość? Niech wejdzie, proszę i będzie naszym gościem.
Miłość usiadła na wózku i ruszyła w kierunku domu. Także dwaj pozostali podnieśli się i ruszyli za nią. Trochę zdziwiona kobieta pyta Dostatek i Sukces:
- Zaprosiłam tylko Miłość, dlaczego idziecie także wy?
Oni odpowiedzieli razem:
- Jeżeli zaprosiłabyś Dostatek lub Sukces, pozostali dwaj zostaliby na zewnątrz, ale zaprosiłaś Miłość, a tam gdzie idzie ona, idziemy i my.
Tam, gdzie jest Miłość, jest też Dostatek i Sukces.
Legenda o Syrence Warszawskiej
Skąd przybyła do przyszłej stolicy Polski,
dlaczego za swój dom obrała brzeg Wisły, w pobliżu którego później wyrosło wielkie miasto – Warszawa?
Czy opuściła swoje oceaniczne królestwo sama, czy z siostrą?
Tego do końca się nie dowiemy – legenda głosi, że Warszawska Syrenka nie była jedynaczką, wraz z siostrą wychowywała się w Oceanie Atlantyckim, na dnie oceanu, zapewne, istniało przed wiekami podwodne królestwo, piękne siostry żyły w bogactwie i przepychu, a morskie zwierzęta podlegały władzy ich morskich rodziców, kiedyś, zapewne również i one stałyby się królowymi Atlantyku, a że były bardzo ciekawe innych podmorskich i ziemskich królestw, o których musiały słyszeć w opowieściach rusałek i innych morskich stworzeń, postanowiły udać się w daleką drogę.
Obie dziewczyny były niezwykle piękne,
tak uroczych kobiet próżno było szukać na całym świecie, nie były to jednak zwyczajne dziewczęta, a syreny, pół-kobiety, pół-ryby. Obdarzone nieziemską urodą, olśniewały przecudnymi twarzami, włosami, szyjami i ramionami, dolna część ich ciała przypominała o tym, że są to morskie stworzenia – syreny miały rybie ogony pokryte wielobarwnymi i połyskującymi łuskami.
Siostry wybrały się w morską podróż, przypłynęły na wody Bałtyku, morze tutejsze wydało im się szczególnie piękne, bawiły się między skałami, wypływały na ląd, obserwowały bijące o brzegi morskie fale, a nade wszystko – śpiewały głosami tak pięknymi, że nawet ptaki przerywały swoje serenady, aby w skupieniu słuchać przedziwnych, ni to morskich, ni to leśnych, ni to wiatrem pisanych syrenich pieśni, przepełnionych niepewnością, tęsknotą, za tym co jest, a czego pojąć nie można, za miłością, pięknem, radością i smutkiem…
Jednej z sióstr spodobały się okoliczne wyspy, przypadły jej do gustu tak bardzo, że postanowiła właśnie tu zostać na stałe – dziś Syrenka jest dumą Kopenhagi.
Druga z sióstr dopłynęła do Gdańska, a potem, słuchając swego serca, które podpowiadało jej, aby płynęła dalej, ruszyła wodami Wisły na południe, płynąc mijała wioski i małe miasteczka, brzegi pokryte głębokimi, ciemnozielonymi, niemal czarnymi lasami, które wyśpiewywały w wietrze swoje tajemnicze pieśni, wreszcie odnalazła miejsce, które wydało się jej szczególnie bliskie, obrała sobie mieszkanie wśród wysokich brzegów rzeki, a gdy tylko wieczór nastał, z radością wyśpiewywała swoje niezwykłe pieśni. Głos Syreny niósł się po pobliskich łąkach i lasach…
Pewnego wieczoru Syrenka, jak zwykle przypłynęła do brzegu i wpatrzona w światło księżyca połyskujące wśród wiślanych wód, snujące się srebrzystą poświatą wśród trzepoczących na wietrze liści drzew i oświetlające polną drogę, wydobyła z siebie głos tak piękny, jak to, co wokół siebie widziała.
Wychowana w oceanicznej toni, nie widziała, że świat również nad wodą może być tak piękny, że dniem światło słońca może namalować przed jej zdumionymi oczami tak piękne, pełne kolorów obrazy, a nocą księżyc wśród cieni i świetlnych błysków wydobywa z mroku kształty, których w dzień próżno byłoby szukać… Zapatrzona w te nocne dziwy, zapomniała Syrenka o tym, że godziny biegną,
...........nie zauważyła też, że zza pobliskich drzew obserwują ją czyjeś zaciekawione i nieco onieśmielone oczy.
Wiedziony pogłoskami, według których nad brzegiem wiślanym zamieszkać miała panna niezwykła, pół-człowiek, pół-ryba, śpiewająca tak cudownie, że ludzie jej słuchający zapadać mieli w melancholijne, przepełnione marzeniami, niemal senne odrętwienie, przybył do zagubionej wśród leśnych ostępów wioski rybackiej bogaty kupiec.
Nie miał wobec Syrenki dobrych zamiarów,
a ta, ufna, kochająca świat, przepełniona muzyką wód, ziemi, wiatru i lasów, zanurzona w swym śpiewie, nie spodziewała się, że ktoś może czyhać na jej wolność.
Niczego nieświadoma, pewnej nocy, jak zwykle, podpłynęła do brzegu i zaczęła cicho śpiewać, nagle coś opadło jej na twarz i ramiona, skrępowało, przerażona dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, to kupiec pod osłoną nocy postanowił uskutecznić swój chytry plan – z zaskoczenia, jak dziki leśny zwierz, zaatakował, na Syrenkę opadła w oka mgnieniu mocna siatka, skrępowała ją, a kupiec porwał dziewczynę i uwięził w pobliskiej szopie. Nic sobie nie robił z jej płaczu, zawodzenia i próśb, by ją puścił – sprytny handlarz uznał, że Syrenka przynieść mu może fortunę, gdy będzie ją pokazywał na jarmarkach – niezwykłej urody, morską pannę, śpiewającą tak pięknie, że słuchając jej pieśni, nawet ptaki milkną…
Kupiec .......zostawił Syrenkę w szopie i postanowił wrócić po nią, gdy tylko noc minie. Zostawiona w nieznanym miejscu, skrępowana, przerażona, przepełniona bólem i rozpaczą, uczuciami, których wcześniej w życiu swoim nie znała, zaczęła śpiewać tak głębokim głosem, tak przejmująco, że zbudziła rybaków – mieszkańców niedalekiej wsi. Wstali więc i przypomniawszy sobie o pięknej pannie, ni człowieku, ni rybie, której głos słyszeli już nieraz, ale ze strachu i nieśmiałości, nigdy nie zbliżyli się do niej, teraz przerażeni tym, co słyszą, wzruszeni, postanowili odważyć się i podążyć w ciemnościach za unoszącym się wśród łąk i lasów głosem.
Nie minęło wiele czasu, gdy odnaleźli starą szopę, z której dochodził głos Syrenki. Rybacy uwolnili dziewczynę i pomogli jej dostać się do wody. Syrenka na pożegnanie zaśpiewała im najpiękniejszą pieśń, jaką kiedykolwiek dane im było słyszeć, obiecała też, że odtąd zawsze będzie bronić ich wioski, a pokolenia całe, wspominając ją, nie zapomną o tym czym jest wolność i dobro.
Tak też się stało, mała wioska dała początek wielkiemu i pięknemu miastu – Warszawie.
Mieszkańcy polskiej stolicy nie zapominają o swojej morskiej patronce – do dziś Warszawska Syrenka z mieczem wzniesionym do góry i tarczą w drugiej dłoni, broni swego miasta, a mieszkańcom przypomina o tym, by, jak ich dalecy przodkowie, nie zapominali, że prawdziwą siłę daje wolność i wrażliwe serce.
.....KONIEC....
Dziadek z babcią
Dziadek z babcią drzewo rżną.
Aż stękają, aż się gną,
ale za to kiedy zima
przyjdzie sroga i mróz trzyma,
dziadek drwa do pieca wrzuci,
babcia rzewnie coś zanuci
i przy ogniu się ogrzeją,
gorzałką smutki rozwieją.
Dziadek ciągnie, babcia pcha,
a robota w rękach gra.
Kochanieńko? -Co serdeńko?
Czy pamiętasz, jak w zalotach
stawałem u twego płota
roześmiany i rumiany?
O, pamiętam mój kochany.
Czy pamiętasz mnie, jak zwinnie
wspinałam się po drabinie,
by zrywać w sadzie czereśnie?
Oj, to chyba było we śnie.
Dziś mnie prosił sąsiad Iwo,
bym z nim poszedł wypić piwo.
Z portmonetki sumka spora
zniknęła mi jak kamfora.
Gdzie jest duszko moja renta?
-Wiesz, kochany, nie pamiętam.
Żaba
Pewna żaba
Była słaba
Więc przychodzi do doktora
I powiada, że jest chora.
Doktor włożył okulary,
Bo już był cokolwiek stary,
Potem ją dokładnie zbadał,
No, i wreszcie tak powiada:
"Pani zanadto się poci,
Niech pani unika wilgoci,
Niech pani się czasem nie kąpie,
Niech pani nie siada przy pompie,
Niech pani deszczu unika,
Niech pani nie pływa w strumykach,
Niech pani wody nie pija,
Niech pani kałuże omija,
Niech pani nie myje sie z rana,
Niech pani, pani kochana,
Na siebie chucha i dmucha,
Bo pani musi być sucha!"
Wraca żaba od doktora,
Myśli sobie: "Jestem chora,
A doktora chora słucha,
Mam być sucha - będę sucha!"
Leczyła się żaba, leczyła,
Suszyła się długo, suszyła,
Aż wyschła tak, że po troszku
Została z niej garstka proszku.
A doktor drapie się w ucho:
"Nie uszło jej to na sucho!"
Jan Brzechwa
Bajka o Miłości
Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
- Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie - odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Niestety nie mogę cię wziąźć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
- To był Czas - odpowiedziała Wiedza.
- Czas? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość - odrzekła Wiedza.
CZAS TO NIE TYLKO PRZEMIJANIE ALE TAKŻE NADZIEJA.......
''Czas - wieczysty kronikarz, nie znający snu.
Szybko mijają dni.
Poniedziałek, wtorek środa...
Styczeń, luty, marzec...
Wiosna, lato, jesień...zima.......
Czas - niestrudzony biegacz, wygrywający ze wszystkimi.
Minuta, dwie, trzy...cztery........
Godzina, doba...
Dzień, miesiąc, rok...dwa.trzy
Czas - jedyny zwycięży''
|