Sobota, 2024-12-21, 4:59 PM                    
Jesteś zalogowany jako Gość | Grupa "Goście"Witaj Gość | RS
Smak chwil

Przyjdź!W dzień, Gdy wszystko się rodzi, Gdy pełne ogrody i gaje Miłosnych drżeń — Przyjdź do mnie, upragniona!... W otwarte spłyń ramiona, Jak Anioł Zmartwychwstania, Co grobu straż rozgania, Trumienne wieko kruszy — Wyjście otwiera duszy! Przyjdź, abym powiedzieć mógł: — Jest Bóg! Jest wszechpotężna siła Na ziemi, jako w niebie, Najmędrsza, bo ciebie stworzyła. Najlepsza, bo dała mi ciebie! W lipcową noc Różano—jaśminową, Gdy wstrząsa ziemią—niemową Mistyczna moc — Przyjdź podobna ogniowi, Co mnie stli i odnowi! Obejmij mnie pożarem I daj, uścisków czarem, W mgnieniu, które świt płoszy, Przeżyć wieczność rozkoszy! Przyjdź! — aby dla dwojga nas Znikł Czas! Byśmy się w szału chwili Stopili i roztopili, Jak łza i uśmiech na dziecka licu, Jak para chmurek przy księżycu!... W jesienny zmrok, Gdy wicher, wyjąc, płacze, Uśpione wstają rozpacze, Łza mąci wzrok — Przyjdź, jak Anioł Pociechy, Słodkie siejąc uśmiechy! Żałobna mój dom , Skąd uszedł duch wesela, Niech tobą się rozświeci, Przyjdź! — a gdy zakryje toń Twą dłoń, Pierzchną czarne zastępy: Kruki, puchacze, sępy, Powróci zbiegły brat do braci, Piekło ofiarę jedną straci... W zimowy świt, Gdy w cmentarnym kurhanie Uciszy się już me łkanie I zębów zgrzyt — Przyjdź, — i na świeżym grobie, W czarnych oczu żałobie, Choć bez wdowiego stroju, Stań — posągiem Spokoju. Ty biała, cmentarz biały I ja — ze śnieżnej skały. Przyjdź — aby potwierdził grób Nasz ślub! A gdy w trumiennej czczości Lica mi błysną kochane — Ocknie się dusza od radości! Ach! od radości — ja zmartwychwstanę!

 

Czekam na ciebie. Czy ty wiesz, co to znaczy czekać, jak ja — nadaremnie? Nie ma gorszego smutku i większej rozpaczy, I męki, co jak płomień przepływa przeze mnie. Minuty i sekundy oczy moje liczą. Jest ich wiele. Godzina mija za godziną. A ja czekam i serce zatruwam goryczą. I łzy niepowstrzymanie po twarzy mi płyną. Już nie przyjdziesz, nie przyjdziesz?! Spełniłaś tę zbrodnię, Która mnie tak okrutnie przybliża do grobu. Obok snują się twarze, mijają przechodnie... Ciebie jednej nie widać! I nie ma sposobu. Zaraz, wyjdę, pobiegnę.... Może cię dopadnę Za węgłem, na ulicy i gniewem ogłuszę: I ręce ci wykręcę, ręce takie ładne, I będę wniebogłosy przeklinał twą duszę. Nikczemna! Znowu we mnie obudziłaś zwierzę, A ja tego żałuję i wstydzę się później. Już korzę się przed tobą, u stóp twoich leżę, A jeszcze się buntuję, złorzeczę i bluźnię......

?

Wspieraj, nas, Panie, w każdej życia chwili, osłaniaj tarczą Twojego Imienia, byśmy się pod jarzmem rozpaczy nie schylili, abyśmy nie upadli niżej swego cienia. Spłyń żywym wiałem na ludzkie jałowce, co schną w jałowym nieprawości borze. Nie daj nam —ślepym — zbłądzić na manowce, lecz wskaż nam drogę do bram Twoich, Boże.

 

Taki zwykły człowiek… Ma słuchać, rozumieć, Pomagać, pocieszać, Ma współczuć, rozgrzeszać, Przebaczać i kochać… Powinien mieć mądrość I zdrowie i siłę, Chcieć zawsze usłużyć Z uśmiechem, z pokorą, Mieć czas dla każdego… Nic nie brać dla siebie. Taka jego rola – tak on to rozumie. Być może też pragnie Zwykłego uczucia, Dobrej, ludzkiej dłoni, Słowa, czy spojrzenia… Może go przytulić – o zgrozo – do serca, Pogłaskać jak pieska, Czułość mu okazać nawet nic nie mówiąc, Oddechem dobroci, promykiem miłości Po prostu obdarzyć… Tego się nie dowiesz nie powie ci tego. Duma to, Nieśmiałość, Czy zwykła głupota ? a może tak wielka wiara w posłannictwo, co kocha i zbawia… nic za to nie bierze. A, gdy dasz coś z siebie, zadziwi się, wzruszy, może się rozpłacze, trochę się wystraszy prawie nie uwierzy… lecz wdzięczny zostanie. I znów będzie wierzył, że warto, że trzeba, że można, że dobrze, pięknie być człowiekiem !

 

Ja tak bardzo proszę i błagam Cię, Panie… Może nie mam prawa,lecz uparcie wierzę w Twoje dobre serce. Spełnij moją prośbę,nie prośbę – pragnienie. Wierzę, że wysłuchasz,że „to wszystko” zmienisz i przywrócisz zdrowie i spokój i radość. Przecież wszystko możesz,nawet cud uczynić… Na cud oczekuję, jak biblijny Naaman i wręcz nie dopuszczam, żebyś nie chciał sprawić… Nie gniewaj się, wybacz natarczywość. Czy to jest szaleństwo,czy ja bluźnię tym swoim błaganiem? Tak dużo jest w świecie wielkich, ważnych rzeczy, które trzeba zmienić, poprawić, uzdrowić, a ja Ciebie męczę taką „zwykłą” sprawą zwykłego człowieka z uporem natręta i z wiarą jak ogień. Wybacz, zrób coś ze mną, skarć, jeżeli trzeba, ale prośbę spełnij… Dotknij swoją łaską! Nie pozwól zaginąć,w Twoją miłość zwątpić. Ześlij ocalenie,przywróć mi uśmiech i radość.........

Są tacy ludzie jak Ty…

Z szacunkiem wysłuchają… A gdy jesteś smutna, Też z Tobą zapłaczą. Nie nazwą Cię głupią, Rękę Ci uścisną… A kiedy się wściekniesz, Nie słyszą – milczą. Kiedy nic nie mówisz, Ale serce krzyczy… Słyszą zrozumieją, Powiedzą dobre słowo. Kimkolwiek więc jesteś Możesz przyjść – wysłuchają… I łzę Ci obetrą – Nawet nie wiesz kiedy. Kiedy coś zgubiłaś, Pomogą Ci znaleźć.. A to, co pożyczyli, W terminie oddadzą. Twych uczuć, słabości Nie chcą wykorzystać… Wmówią Ci, żeś dobra, Choć czasem niemądra. Nie będą obliczać, Czy coś z Ciebie zyskają… Podzielą się z Tobą Swoim „ człowieczeństwem”. Mówisz –to nie nieprawda – Nie ma takich ludzi … A ja Ci powiadam: Szlachetni jeszcze istnieją… Chcę, żebyś uwierzyła W zwykłych, dobrych ludzi… A, gdy ich nie widzisz.. Dawaj przykład.....bo jesteś...... aniołem!!!

 

Jak to jest?... że kiedy wchodzisz w moje życie Adonai, spektakularnie - z aniołami lub zwyczajnie - po cichu, żebym nie umarł ze strachu, wszystko, dosłownie wszystko zaczyna się walić… A Ty mówisz: „Raduj się”… (Wybacz, ale nigdy nie widziałem tonącego z uśmiechem na wargach sinych od strachu). Nie, nie chodzi mi o to, byś mi te wszystkie moje spekulacje wyjaśniał po kolei, dla świętego spokoju… O jedno tylko proszę… Jak już musi dojść do zwiastowania i wszystko ma zamieniać się w ruinę, przegnaj mój strach wewnętrzny i myśli głupio mądre… Niech mi się to wszystko stanie, bylebym jak to dziewczę z Nazaretu umiał się ukryć w świetle Twojego wewnętrznego zwiastowania, zwyczajnie gotowy nawet na ukamienowanie…

 

Ty, który sosny kołyszesz i oczy otwierasz. bławatkom, napełń śmiertelną ciszę trzepotem skrzydeł i światłem. O miłość... O kroplę jedną z Twoich majowych deszczów dla traw, co od rdzy więdną i suchą wargą szeleszczą. Jest taka siła sosnowa, co obłok wiąże do ziemi i deszczom każe całować sęki sosnowych korzeni. Przywróć miłość do świata, pełnego strąconych skrzydeł, gdzie czołg na miedzy oplata powój anielstwa sidłem. Przywróć jedyne prawo, co świeci w liściu pod słońce I które w burzy jak światło początkiem jest i końcem. Gorycz, co truje rzeki, i noc ku śmierci pochyłą odmień — rzuć na powieki światło i łzy — daj miłość. Ty, który globy kołyszesz i ciepłym oddychasz latem, napełń śmiertelną ciszę skrzydłami, śpiewem i światłem...

 

Nie modlę się o chleb i masło, o cień topoli ponad głową. o dom zaciszny — miłą własność, o myśl przejrzystą, pieśń miarową. Nie modlę się o deszcz ni słońce, o żniwo, zdrowie, głośną sławę — o dni jak dziecko uśmiechnięte, jak matka -czułe i łaskawe. O to, byś grzechy Ich jak popiół rozwiał w niepamięć wichrem nagłym — i wstrzymał klęskę jako pięści, które na plecy me spadły. Nie modlę się o nic. Nie stawiam Ci także stosów i ołtarzy, nie zakupuję mszy błagalnych, ni feretronów i obrazów. Nie chwalę nawet wzniosłym hymnem, który by wielkość Twą wyśpiewał. Wybucham tylko tym zachwytem, który mi nagle pierś zalewa. To jest modlitwa ma. Ten zachwyt, co bez przyczyny jest i celu — i pierś rozdziera, w gardle dławi i pali ogniem w całym ciele. To jest modlitwa moja cała — o, nie prosząca, nie pochwalna — modlitwa moja nierozumna, modlitwa moja całopalna!

 

A tym, co śmierć już przekroczyli, Lecz jeszcze ściana ich od Ciebie dzieli, Bądź bramą, Boże, by w Tobie odżyli, Twym zmartwychwstaniem żywi i weseli! Wybaw ich z męki, oczyść ogniem grzech, Niechaj przy Tobie staną wyzwoleni - Ty, któryś Ojcem, uśmierz Sędzi gniew, Ty, któryś Zbawcą, ocal ich z płomieni! Niechaj opuszczą z Tobą ziemię mąk, Ty, któryś jest Miłością, ich wyprowadź - Podaj im pomoc Twych wszechmocnych Rąk I pozwól im z uśmiechem Cię miłować. Ty, który jesteś Słowo, który jesteś Bóg, Przyjmij ich w dom Swój wielki. Niechaj przejdą próg!

Nie rozumiem

Jak mam uśpić Cię moje serce, gdy cierpisz takie katusze? Czym zapełnić to miejsce co rozrywa mą duszę? Jak znaleźć mam odpowiedź; dlaczego właśnie Wy? Jak mogę to przekazać co chciałam Im powiedzieć? Jak wierzyć w wyższe plany, że lepiej jest Wam teraz? Jak zatrzymać swe łzy??Nie wiem,nie rozumiem więc powiedz mi-jak???

Joanna Nyk

Często innym powtarzamy;Nie ma jak rodzina. Przyjaciele też są ważni lecz nie bardzo chyba wiemy co mówimy...Sensu słów tych nie rozumiemy, nie cenimy ni rodziny,ni przyjaźni... Wciąż zamknięci,obojętni-nie rozmawiamy z matką,bratem czy sąsiadką...chociaż na wyciągniecie ręki;komputery,telefony-cuda techniki mamy... Później;możemy klikać,dzwonić,stukać, lecz nikogo nie ma w domu... A wystarczy łapać chwile, co tam słota,zawierucha;jak to miło,kiedy ktoś zadzwoni lub zapuka!... Trzeba się spotykać ,gadać, nawet nocą chcieć wysłuchać... Więc,gdy jeszcze nie jest późno, warto by podsycać taki ogień, żeby potem nie żałować, kiedy zdmuchnie świeczkę życia wiatru mały powiew... Bo wspomnienia nawet barwne, będą dobre lecz na starość, kiedy siły nie pozwolą i nie będzie chęci na nic,a po śmierci nie potrzeba nic nikomu i niczego,albo kiedy zostajemy sami i nie ma żyć dla kogo...Nie doceniamy ni rodziny,ni przyjaźni...

 

Z różańcem w ręku u boku Maryi zapraszam Jej Syna i Ciebie w mój dom. W tajemnic głębinach miłość odkrywam- nadziei promień na lepszy dzień... Powierzam swoje dzieci,ich drogi wzrastania, by ich nie wchłonął ten świat. O zdrowie,miłość i jedność rodziny modlę się dzisiaj; Matko,Ty Moja Jedyna-pokój ducha i radość nam daj... Z różańcem w ręku u boku Maryi zapraszam Jezusa i Ciebie Aniele Stróżu w mój dom... Dusza moja, co nie ma już siły- wznosi do Was smutny wzrok i wychudłą dłoń ... Powierzam swych bliskich,moje myśli zmieszane i serce ściśnięte przez ból, moja dusza jest Wam szczerze oddana- jeszcze nie zwietrzała sól. Ty ,coś piękniejsza od słońca ,od gwiazd jaśniejsza Maryjo,za sprawą Twojego Syna- daj mi zapłakać z radości dziś, i proszę spraw ;bym poznała swego serca pokój..Ach,zlitować się nade mną chciej,a Ty Aniele opiekę nad nami miej...

 

Jaki w naszych sercach taki smutek,co legł żałobną plamą i taki ból,co z nich wyżarł całą radość ... Są bardzo smutne oczy,co jeszcze niedawno się śmiały i lśniły nieba błękitem,bo przelotną łzę natychmiast rzęsa starła... Teraz szarą mgiełką są pokryte... Dalekie, puste,bo z Wami umarły...

 

Zmęczony świat popatrzył w oczy Twe, zanurzył się w bezmiarze gorzkich łez, i cicho modlitwą odpowiedział, "przygarnij mnie bo zagubiłem sens". Nie pierwszy raz dałas nadzieje, pocieszenie, jak błogi deszcz w bezdusznym skwarze dnia, nie pierwszy raz cierpliwe Twe milczenie, wołaniem jest, by w miłości trwać. Maryjo płacz, bym w Twoich łzach, odnalazł cząstkę mych codziennych spraw, ufając tak, powierzam się .a Ty w cierpieniu spraw ,by Bóg umacniał mnie. Gdy płomyk świec zdmuchuje wiatr, i karty ksiąg przewraca raz po raz, a z wieży ktoś hejnałem cicho płacze, "Maryjo trwaj,a dobro niech umacnia nas" Twe święte łzy i to,że bardzo jesteś bliska, gdy dzieci Twe w ciemności tracą wzrok, Twoje łzy niepokalanie czyste nawrócą świat, co szuka wyciągniętych rąk. Maryjo płacz, bym w Twoich łzach odnalazł cząstkę mych codziennych spraw, ufając tak, powierzam się, w cierpieniu spraw, by Bóg umacniał mnie.

 

Gdybym mogła:jeszcze raz zapukać do Twoich drzwi i stanąć przez Tobą, mając w oczach łzy, Gdybym mogła: jeszcze raz odsłonić przez Tobą swoje serce, byś poczuła jak bardzo cierpię... Bo widzisz ja Cię wołam, a Ty nie słyszysz już mnie, Przyłuż więc ucho do serca, i proszę wsłuchaj się... Ta melodia, to jego ból, ono płacze z tęsknoty do Ciebie... Gdybym mogła: jeszcze raz zupełnie prawdziwa być, i spędzić z Tobą kilka najszczerszych chwil... Gdybym mogła: przytulić się do Ciebie, i zatrzymać nasze tajemnice wszystkie... Bo widzisz ja wołam przyjaciółko Ciebie lecz Ty nie słyszysz,bo jesteś już w niebie...

 

 

,,Już idę do grobu smutnego, ciemnego,gdzie będę spoczywać aż do dnia sądnego. Gdzie możni królowie swe kości składają,książęta, panowie w proch się obracają. W tę podróż odchodzę, nie biorę nic z sobą,w postaci okrytej śmiertelną żałobą. Tylko cztery deski, licha biała szata,to cała wysługa mizernego świata. Już słońce i księżyc świecić mi przestaną,ciemność,samotność,żal przy mnie zostaną. Gdzie mądry Salomon podział się z mądrością, gdzie Krezus, Aswerus z swoją wspaniałością? Gdzie Samson tak silny, gdzie mężna Judyta,gdzie mocny Herkules? Niech się, kto chce, pyta! W jaskinię podziemną śmierć wszystkich ukryła,to samo dziś ze mną nędznie uczyniła. Już od was odchodzę i żegnam się z wami, Matko razem z rodzeństwami, Żegnam się z całą rodziną i przyjaciołami. Ja was tu oddaję Boskiej Opatrzności, a sama już odchodzę do strasznej wieczności. Żegnam się dziś z wami, wy zdrowi tu zostańcie i o duszy mojej nie zapominajcie; Łaskawym ludziom dziękuję stokrotnie, że na mój pogrzeb przybyli ochotnie. Niech wszystkim co o mnie ciągle pamiętają Bóg płaci zdrowiem i fortuną; Wspiera i nagradza niebieską koroną; Otrzyjcie łzy z oczu, ukójcie żałości; Życzcie mi pokoju w niebieskiej światłości.

 

W królestwie Twoim z Tobą królowanie, Nie oddalajże żadnego człowieka grzesznego-Stworzenia Swego. Zmiłuj się zmiłuj, Jezu Chryste Panie, Przez Twe najświętsze drogiej Krwi wylanie, Nie racz grzeszników oddalać od Siebie, Niech będą oni wszyscy razem z Tobą w niebie. A ci ,którzy już dni swoje skończyli I tak straszliwy termin odprawili, Niech mają pokój, pokój pożądany, Jezu nasz kochany.

 

Spójrz Boże mocny, który nie znasz kresu, Ty, który byłeś, i trwać będziesz zawsze, Przed Tobą stoję, jako pył znikomy, Nikły jak trawa, co więdnie na polu. Przed Twoim wzrokiem, nic mnie nie zasłoni, Ty mnie przenikasz, i znasz doskonale, Niech twoja miłość, weźmie mnie w obronę, Gdy oko w oko, z Twą światłością stanę. Choć mnie przygniata, grzechów moich brzemię, Okaż mi Panie, bezmiar Twojej łaski. Przez całą wieczność, śpiewać o niej będę, Gdy moje oczy, ujrzą Twoją jasność.

 

Na wieczny sen odeszli już, W zaświatów toń płyną przed Najwyższy Tron. Wezwał Ich tam ziemski przeznaczenia głos. A nam serca płaczą i drżą żalu łzą i rozpaczą, Bo odeszli w krainę skąd nie wrócą już... A serca nasze płaczą, żalem i rozpaczą... Ku Tobie Boże wznoszę Głos, Modlitwy naszej śpiewny ton. By najszczęśliwszy spotkał ich los, Niechaj dolecą przed Twój tron Ojcze który jesteś w niebie.

 

Już opuściłaś tę łez dolinę , droga przed Tobą, droga daleka , bo duch opuścił ziemską dziedzinę, innego życia wieczność go czeka ... I spokój błogi już ozdabia lica Twe, rozgłośny dzwonów dźwięk kołysze w grobie Cię. Niech wzleci z ziemi tej ku niebu dusza Twa do Pana , który Jej nagrodę wieczną da.

 

Zapada zmrok, już świat ukołysany, Znów jeden dzień odfrunął nam jak ptak. Panience swej piosenkę na dobranoc Zaśpiewać chcę w ostatnią chwilę dnia. I chociaż wnet ostatnie światła zgasną, Opieka Twa rozproszy nocy mrok. Uśpionym wsiom, ukołysanym miastom, Panienko, daj szczęśliwą, dobrą noc. I ludzkim snom błogosław dłonią jasną, I oddal od nich cień codziennych trosk. I tym, co znów nie będą mogli zasnąć, Panienko, daj szczęśliwą, dobrą noc. A komu noc czuwaniem jest niełatwym Na czas bezsenny siłę daj i moc. I tym, co dzisiaj zasną raz ostatni, Panienko, daj szczęśliwą, dobrą noc. Zasypia świat piosenką kołysany, odpłynął dzień, by jutro wrócić znów. Uśmiecha się do Ciebie na dobranoc, Piastunka najpiękniejszych snów.

 

Dziś ich dusze w ręce Twe powierzamy, nasz Stworzycielu i najlepszy Ojcze. Do domu niech wracają jak strudzony pielgrzym, a Ty z miłością przyjmij ich z powrotem. Stają przed Stwórcą i przed Bogiem, On ich z miłości wezwał do istnienia. Tchnął swego Ducha, stworzył na swój obraz, jak własne dzieci znał ich po imieniu. Wstyd ich ogarnia, że przed Tobą stają, tak niepodobni, Boże mój, do Ciebie. Nie karz ich za to zbyt surowym sądem, rozpoznaj Ojcze,w nich swoje dzieci. Tułaczka ich dobiegła kresu, dla oczu słońce ziemi zgasło. W Tobie Panie niech znajdą pokój wieczny, a Ty bądź dla nich nie gasnącym światłem.

 

Odeszłeś/łaś w świat nam nieznany, w nieznane życie nie ziemskie. W nieznana krainę świata, gdzie kwitnie życie królewskie. Już nadszedł dzień pożegnać cię, za jakiś czas spotkamy się. Gdzie Ty królujesz o Boże i tworzysz dla nas zagadkę, gdzie aniołowie i święci cieszą się życiem na prawdę. Wśród świętych twych zrób miejsce nam, zaprowadź nas do niebios bram. Wśród świętych twych, zrób miejsce nam, zaprowadź też kiedys nas do niebios bram.

 

Jezu błagamy Cię przez rany Twoje Przez krzyż bolesny i przez wszystkie znoje Pomnij o pomnij na swój ból serdeczny Daj tym duszom zmarłych odpoczynek wieczny. Przez nóg najświętszych srogie rany obie Te Dusze polecamy Tobie Udziel łaskawie o co Ciebie proszą Bądź Ty w niebiosach wieczną ich rozkoszą. Jezu Twe ręce gwoźdźmi przebodzone, Niech dadzą zmarłym wiernych sług koronę, Wprowadź ich Panie w rajskich zórz podwoje Błagamy o to przez rąk rany Twoje. Przez otworzone Boskie serce Twoje Z którego płyną miłosierdzia zdroje, I przez bolesne w mękach Twe konanie Daj duszom Franciszka i Ewy wieczne spoczywanie.

 

Oto jak szybko Pan Bóg zabiera nas z tego świata.. Znikły jak dzień, prędziutko moje młode lata.. Zbyt krótko żyłam, zbyt mało lat na tym świecie, poszłam do grobu- niemal w samym życia kwiecie.. Miałam ja być podporą rodzicom kochanym,ale oto oboje nas śmierć zabrała w wieku prawie młodocianym. Matka z oczu obfite łzy wciąż za nami leje i od żalu wielkiego na poły truchleje.. Mogłam choć ja ,oj mogłam dłużej jeszcze pożyć, by pociechy mogła ze mnie dożyć.. Lecz inaczej wyroki Boskie rozrządziły, by nie zginąć wśród świata;życie mi skróciły.. Matko moja,już się żegnam z wami, ze wszystkimi krewnymi, braćmi i siostrami.. Dziękuję wam za wszystko, coście mi czynili, Tobie Matko szczególnie-żeś mnie wychowała,o mnie dbała i żeś mnie żywiła latami.. Koleżanki,znajomi,sąsiedzi-z wami na zawsze się rozstaję i tę wam przy okazji naukę też daję: Wiedzcie, że do starości śmierć nie zawsze na ludzi czeka, ale i w młodym wieku zabiera człowieka.. Wam, którzy tu do mnie oraz do mego Taty przychodzicie i ostatnią chrześcijańską posługę czynicie-dziękuję serdecznie za to i proszę..Westchnijcie z głębi serca do Boga naszego, aby nas przyjąć raczył do królestwa swego..

 

| Główna |
| Rejestracja |
| Wejdź |
Menu witryny
Formularz logowania
Wyszukiwanie
Kalendarz
«  Grudzień 2024  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031
Archiwum wpisów
Mini-czat
Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek
  • Statystyki

    Ogółem online: 1
    Gości: 1
    Użytkowników: 0
    Copyright MyCorp
    © 2024