5
"Czy przesiałeś
przez trzy sita?"
Do mądrego Sokratesa
przybiegł ktoś wzburzony i rzekł: "Posłuchaj Sokratesie, tego, co ci muszę
powiedzieć jako twój przyjaciel..." "Stój, zaczekaj - przerwał
mędrzec. - Czyś przesiał to, co mi chcesz powiedzieć przez trzy sita?" "Jakie
to sita?" - zapytał przybyły ze zdziwieniem. "Tak, drogi przyjacielu,
przez trzy sita! Zobaczymy, czy to, co mi zamierzasz oznajmić, przejdzie przez
te trzy sita. Pierwszym sitem jest prawda. Czy sprawdziłeś, czy to, co chcesz
mi opowiedzieć, jest prawdą?" "Nie, tego nie sprawdziłem, ja tylko
słyszałem i..." "A więc tak. W takim razie może sprawdziłeś to sitem
dobroci? Skoro nie wiadomo, czy to prawda, może jest to przynajmniej
dobre?" Rozmówca stwierdził, ociągając się: "Nie mogę powiedzieć, aby
to było dobre, przeciwnie".
"Hm, hm! -
przerwał mu mędrzec. - Skoro tak, to zastosujemy trzecie sito: czy uważasz za
konieczne opowiadać mi o czymś, co ciebie samego tak podnieca?" "Nie,
nie uważam tego za konieczne..." "W takim razie - uśmiechnął się
mędrzec - skoro to, co chcesz mi opowiedzieć, nie jest ani prawdziwe, ani
dobre, ani konieczne, zapomnij o tym i nie obciążaj samego siebie ani mnie
takimi rzeczami." Ilu nieprawdziwymi, niedobrymi i niepotrzebnymi sprawami
obciążamy siebie, a nieraz tez innych..."
(Autor nieznany)
Czy ktoś słucha?
Każdego roku Jones
spędzał dwa tygodnie, podróżując po Indiach od miasta do miasta i zbierając
fundusze na swoją misję. Planował każdego dnia wygłosić trzy odczyty dla
zamożnych obywateli, aby uzyskać ich wsparcie finansowe. Do jednej grupy
zwracał się w porze śniadania, do drugiej podczas lunchu, a do trzeciej podczas
obiadu. Następnego dnia powtarzał swoje apele do trzech grup w innym mieście.
Pewnego wieczoru, po
trzeciej prezentacji, pośpieszył na lotnisko, gdzie zarezerwował miejsce na
ostatni lot tego dnia do miejsca przeznaczenia na dzień następny. Gdy stał w
kolejce, ogłoszono, że jego lot ma nadsprzedaż i poproszono pasażerów, żeby
zrezygnowali z miejsc w zamian za bezpłatny bilet powrotny do miasta, które
wybiorą.
Gdy przedstawiciel
skończył swoją zapowiedź, Jonesowi wydało się, że słyszy, jak Pan szepcze do
niego: "Wyjdź z kolejki". Zawahał się. Jeśli nie poleci tym
samolotem. To straci co najmniej dwa ze spotkań zaplanowanych na następny dzień
- i pieniądze, które spodziewał się tam zebrać. Czekał nadal.
Kiedy już prawie
miał kupować bilet, znowu poczuł, że Bóg nalega, by zrezygnował i wyszedł z
kolejki. Ponownie się zawahał, niepewny czy mówi do niego Bóg, czy tylko jego
wyobraźnia. Lecz kiedy od przedstawiciela linii lotniczych dzieliła go już
tylko jedna osoba, jeszcze raz usłyszał głos Boga i tym razem nie miał już
wątpliwości: "WYJDŹ Z KOLEJKI". Jones posłuchał i ktoś inny zajął
jego miejsce.
Tamten samolot
rozbił się i wszyscy pasażerowie zginęli. Na wieść o tym, że Jones nie wsiadł
do samolotu, chociaż tak było zaplanowane, dziennikarze pospieszyli, by
przeprowadzić z nim wywiad. Kiedy wyjaśnił im, dlaczego nie było go na
pokładzie fatalnego samolotu, byli rozdrażnieni.
- Chce pan nam
powiedzieć, że był pan jedyną osobą, którą Bóg kocha wystarczająco, by ją
ostrzec? - zapytali, nie dowierzając.
- Och nie! - szybko
odpowiedział Jones. - Wcale tak nie myślę! Wiem, że każdego z tych ludzi na
pokładzie Bóg kocha CO NAJMNIEJ tak bardzo jak mnie. Lecz ja byłem jedynym,
który go słuchał.
(Nancy L. Dorner )
Po modlitwie za
wszystkich znajomych, krewnych I swoje ulubione zwierzątko dziewczynka dodała:
- I, drogi Boże,
dbaj też o siebie. Jeśli Tobie coś się stanie, to wszyscy zginiemy!
Spojrzenie na niebo
W moim programie
telewizyjnym "Klub 700" przeprowadzałem wywiad z dr Richardem E.
Ebym, znanym kalifornijskim położnikiem i ginekologiem. Doktor Eby opowiadał,
że w 1972 roku spadł z balkonu drugiego piętra i doznał urazu pęknięcia
czaszki. Powiedział mi, iż umarł (na minuty czy godziny tego nie wie), lecz
cudownie powrócił do życia. Gdy przeprowadzałem z nim wywiad, był zupełnie
zdrowy. Podczas tego doświadczenia - relacjonował dr Elby - jego dusza opuściła
ciało i najwyraźniej poszła do nieba lub raju. Stwierdził, że było to, jak
należało się spodziewać, cudownie piękne miejsce. W pewnym momencie napotkał
pole kwiatów, których piękno całkowicie go urzekło. Pomyślał: "Czy nie
byłoby cudownie, gdybym miał bukiet tych kwiatów i mógł je wąchać?"
Wystarczyło, że się pochylił, a już ujrzał je w swoich rękach.
W innym miejscu
pomyślał, jak dobrze byłoby iść do odległej doliny, i nagle tam się znalazł.
Jako naukowiec
oczywiście dokładnie przeanalizował te doświadczenia i stwierdził, że w niebie
najmniejsza myśl powoduje działanie. Jak powiedział psalmista: "Raduj się
w Panu, a On spełni pragnienia twego serca. Powierz Panu swoją drogę i zaufaj
Mu: On sam będzie działał" (Ps. 37, 4-5).
Podczas swojego
krótkiego pobytu w niebie dr Elby radował się w Panu, spełniając Jego doskonałą
wolę, a tęsknoty jego serca były natychmiast zaspokajane. Nie musiał wyrażać
ich słowami. Na ziemi niezbędne jest tłumaczenie, lecz nie w królestwie
ostatecznym. Pewnego dnia nie będziemy potrzebowali telefonów, transportu
publicznego lub komputerów; prędkość myśli przekroczy prędkość światła. Teraz
jednak potrzebujemy słowa mówionego.
(Pat Robertson)
Róża
Niemiecki poeta
Reiner Maria Rilke mieszkał przez pewien czas w Paryżu. Aby dojść na
uniwersytet, codziennie przechodził w towarzystwie swej francuskiej
przyjaciółki bardzo ruchliwą ulicą. Na rogu tej ulicy mijali żebraczkę,
proszącą przechodniów o jałmużnę. Kobieta zawsze siedziała w tym samym miejscu,
nieruchomo jak posąg, z wyciągniętą ręką i oczami wbitymi w ziemię. Rilke nigdy
jej nic nie dawał, podczas gdy jego przyjaciółka czasem rzucała jakąś monetę.
Pewnego dnia zdziwiona młoda Francuzka zapytała poetę:
- Dlaczego nigdy nic
nie dajesz tej biedaczce?
- Powinniśmy
podarować coś jej sercu, a nie jej dłoniom - odparł.
Następnego dnia
Rilke przyniósł przepiękną, zaledwie rozkwitłą różę, włożył ją w ręce żebraczki
i chciał pospiesznie odejść. Wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego: żebraczka
podniosła oczy, popatrzyła na poetę, podniosła się z ziemi, ujęła jego dłoń i ucałowała
ją. Potem odeszła, przyciskając do piersi różę.
Przez cały tydzień
nikt jej nie widział. Lecz po ośmiu dniach znowu powróciła na swoje miejsce.
Cicha i nieruchoma jak zwykle.
- Ciekawa jestem, z
czego żyła przez te wszystkie dni? - spytała młoda przyjaciółka poety.
- Żyła różą - odparł
Rilke.
Kiedy zaczyna się
dzień
Pewien filozof pytał
swoich uczniów:
- Powiedzcie mi, w
jaki sposób można rozpoznać godzinę, w której kończy się noc i rozpoczyna
dzień?
Jeden z jego uczniów
odpowiedział:
- Jest to godzina, w
której z daleka można odróżnić owcę od pana.
Nauczyciel mądrości
nie był zadowolony z tej odpowiedzi.
Inny uczeń
twierdził:
- Kiedy z daleka
potrafimy odróżnić dąb od sosny, wtedy dnieje, wtedy zaczyna się dzień.
Ale i z tej
odpowiedzi filozof nie był zadowolony.
Wreszcie ktoś
niecierpliwy poprosił:
- Powiedz nam,
mistrzu...
Nastała chwila
ciszy, chwila wyczekiwania.
- Dopiero gdy
popatrzysz w twarz jakiegoś człowieka i zobaczysz w tej twarzy twojego brata,
lub twoją siostrę, wtedy zaczyna się dzień w tobie. Jak długo w drugim
człowieku nie widzisz swego bliźniego, tak długo panuje w tobie noc - mówił
nauczyciel mądrości.
Niespodzianka dla
swoich
Znanego francuskiego
pisarza F. Mauriaca (1885 - 1970) zagadnął kiedyś ironicznie pewien
dziennikarz:
- Panie Mauriac,
szanuję pana jako człowieka wykształconego i mądrego. Stoi pan mocno w świecie.
Ale jednego nie mogę zrozumieć: tego, że pan jest katolikiem. Jak może pan
wierzyć w życie po śmierci? Jak pan sobie to wyobraża? Jak ma ono - pańskim
zdaniem - wyglądać?
Laureat literackiej
nagrody Nobla (1952) odpowiedział zaskakująco:
- Ja sobie w ogóle
niczego nie wyobrażam. Zostawiam tę sprawę Panu Bogu i nie mieszam się w to,
jaką niespodziankę chce On zgotować dla swoich.
Kiedy codziennie
wstajesz z łóżka i patrzysz na te same ściany nie
widzisz nic
nadzwyczajnego. Po prostu wstajesz i idziesz do kuchni zrobić
sobie jak zawsze ten
sam posiłek. Wszystko ciągle jest takie same, wręcz
identyczne. Idziesz
do sklepu bez uśmiechu na twarzy. Stajesz w kolejce i
niecierpliwisz się
że tylu ludzi przed Tobą, a przecież tak bardzo Ci się
śpieszy. Masz
jeszcze 15 minut do autobusu. Wszystko Cię denerwuje począwszy
od porannego
ścielenia łóżka, po oglądanie ciągle tych samych reklam.
A teraz wyobraź
sobie jak czuje się osoba która od wielu, wielu lat nie może
chodzić. Pomyśl ile
dałaby ta osoba by przejść się do sklepu i stanąć w tej
kolejce która tak
bardzo Tobie się dłuży. Pomyśl jak wiele dałaby osoba
niewidoma by
zobaczyć jedną z tych reklam których tak bardzo nienawidzisz.
Jak myślisz - co by
zrobiła osoba bezrobotna która właśnie od kilku dni
chodzi do pracy na
Twoim miejscu? Jęczała że znowu idzie do pracy?
Narzekałaby że nie
chce jej się śpieszyć na autobus? Nie. Taki człowiek
dałby wszystko by tą
pracę utrzymać.
A ktoś kto ma
niedowład rąk czy tak jak Ty wstawałby z niechęcią gdyby miał
zdrowe ręce? Czy tak
jak Ty klął by i wzywał wszystkich świętych dlatego bo
nie chce mu się
zrobić śniadania i pościelić łóżka? NIE!
Kiedy następnym
razem będziesz wykonywać te same czynności pomyśl o tych
którzy właśnie teraz
robią coś w z ogromnym trudem, marząc że jutro będzie
im lżej.
Monika
5^ do góry ^
|