Anioł przebudzenia
Jakie to szczęście
obudzić się
i zobaczyć Anioła
wysłannika Boga
świadka Jego
obecności
/Ks. Jan Twardowski/
Stróż?
Bóg posłał anioła,
żeby mnie pilnował
z wiecznym piórem
pod skrzydłem i w zielonej czapce
a ja go wziąłem za
chłopca do posług
by parzył mi herbatę
i przynosił kapcie
Z anielską
cierpliwością zabrał się do pracy
strzegł, chronił,
bronił i na zimne dmuchał
a ja, dumny z
siebie, nie myślałem wcale
że to nie on mnie, a
ja jego powinienem słuchać…
/Ks. Tomasz
Opaliński/
Anioł marzyciel
Anioł codziennie
marzył,
Chciał poczuć wiatr
na twarzy,
A przed oczami
strach…
Przez chwile wolnym
być,
Docenić ludzi świat,
Odpłynąć w
dół…zostawić list…
Ktoś tak mocno ranił
go…aż do krwi,
Coraz bliżej było
dno,
Na cztery spusty
zamknął drzwi…
Zostawił list…
By odpłynąć w dół.
Odszukał dach
Wysoki tak…
Dotykać chciał
chmur,
Z oddali widzieć
klatki mur…Jedwabny szal owinął sny
Przez chwile wolnym
był…
Nie zatrzymany
łagodnie spadł
Upadłym Aniołem się
stał.
Na twarzy swej
poczuł wiatr,
I strach ciało gnał…
Anioł codziennie
marzył,
I pragnienie się
ziściło.
Teraz jest już na
wieki nieprzytomny,
Lecz przez chwile
był wolny…
Czasem Anioły…
Czasem anioły nie są
pokryte światłem
Czasem anioły nie
maja wcale racji
Czasem anioły nie
maja nawet skrzydeł
Ale nic nie może
równać się z miłością która przynoszą
Mój Mały Anioł nie
jest wcale wysoki
Mój mały anioł nie
powiedział mi nawet słowa
Ale nie ma nic
podobnego do dźwięku jaki słyszę
Kiedy mój Mały Anioł
krząta się gdzieś w pobliżu
Kiedy mój Mały Anioł
jest obok mnie
Czuje ze mogę latać…
i opuszczam ziemie
Wszystko co słyszę
to bijące skrzydła
Płacz dzieci… ale
nic poza tym
Mój Mały Anioł
pomaga cały dzień
Ale gdy jest w mych
ramionach nie ma żadnej siły
Na nic jego
delikatne wołanie i złote włosy
Nie może czynić
cudów ale nic to..
Mój Mały Anioł nie
umie chodzić i mówić
Ale czas szybko
upływa…
Mój Mały Anioł nie
będzie mały już wkrótce
Ale na pewno nigdy
nie zginie.
Jesteś aniołem
Anioły są ludźmi
niosącymi światło.
Tam, gdzie są, robi
się jasno i przejrzyście.
Anioły są ludźmi,
którym dano w raju
rodzaj pierwotnej
radości.
Anioły pomagają
stanąć na nogi ludziom załamanym
i w niewidzialny
sposób utrzymują równowagę świata.
Czujesz w nich
trochę tajemnicę
niezgłębionej
dobroci, która pragnie cię objąć.
W ludziach tych
czuję, jak przychodzi do mnie Bóg
ze swoją czułością i
rozważną troskliwością.
Masz problem.
Utknąłeś w nim.
I gdzieś ktoś za
pomocą niewidzialnej anteny
otrzymuje sugestię,
coś w rodzaju nakazu,
by do ciebie przyjść
i ci pomóc,
pchnąć cię naprzód
lub cię pocieszyć.
„Jesteś aniołem”-
mówisz do mężczyzny czy kobiety.
Odetchnąłeś, znów
widzisz światło, minęła udręka.
Ale anioły nie
zjawiają się na zawołanie czy za opłatą.
Najczęściej
przychodzą zupełnie nieoczekiwanie, wskazują drogę,
rozwiązują problem i
znikają, nie czekając na podziękowania.
Są jeszcze na
świecie anioły, ale jest ich za mało.
Dlatego panuje
jeszcze tyle ciemności i niedoli.
Bóg szuka aniołów
pośród współczesnych ludzi.
Ale wielu już go nie
dostrzega, już nie słucha.
Ich antena już nie
odbiera i już nie nadaje.
Chodź, jesteś
aniołem, a w twoim otoczeniu
jest dosyć ludzi,
dla których możesz być aniołem.
/Phil Bosmans/
Dwa anioły
Dwa anioły spotkały
się w locie,
Ponad ziemia, wśród
błękitnych mórz
Jeden płynął w
purpurze i zlocie
Miał wejrzenie jakby
rannych zórz,
Drugi w czarnych
aksamitach tonął,
Łez brylantem
świecił jego wzrok -
A na głowie wieniec
z gwiazd mu płonął
I rozjaśniał
nieskończony mrok
„Wracam z ziemi –
rzeki pierwszy z aniołów -
Gdziem w ogrodzie
życia kwiaty siał,
Rozdmuchiwał
płomienie z popiołów
I przyśpieszał nowy
rozkwit ciał
Tam widziałem, w
ciemnej nieszczęść nocy,
Dwóch seic czystych
krwawy z losem bój,
Dwojga istot gorzki
ból sierocy,
Ich samotny, ciężki
życia znój
Więc zbliżyłem dwie
niedole z sobą
I miłości owiałem je
tchem
A z dwóch smutków
nad dawną żałoba
Szczęście rajskim
wykwitnęło snem!”
Ja – rzekł drugi w
gwiaździstej kolonie -
Wracam także z owych
ziemskich pól,
Gdzie na chorych
sercach kładłem dłonie…
I na zawsze koiłem
ich hol.
Tam spotkałem,
pomiędzy innymi,
Jedną dusze
szlachetna, bez plam -
i kochałem tego syna
ziemi,
Co pięknością
dorównywał nam.
Lecz dojrzałem, że w
żywota męce
Zaczął oliwiąc się…
rdzy dostrzegłem ślad,
i strwożony,
wyciągnąłem ręce,
By, padając, nie
poplamił szat.
I miłością
prowadzony czystą,
Jak najciszej
zbliżyłem się doń…
Zarzuciłem zasłonę
gwiaździstą…
I na sercu położyłem
dłoń.
W mych objęciach on
teraz bezpieczny,
Bo już władzy nie ma
nad nim czas -
I zostanie w swej
piękności wiecznej,
Nie dotknięty żadna,
z ziemskich skaz”.
/Asnyk Adam /