Opowieść o służbie zdrowia....
Jak badałem własny
materiał genetyczny w publicznej służbie zdrowia
Dziewczyna chciała
wiedzieć, czy w ogóle będę mógł być ojcem, a ja teraz
czuję się nieswojo,
może nawet trochę MI wstyd, na szczęście kolejka do
Recepcji nie jest
długa, przede mną tylko dwie osoby, poza tym mam
nadzieję, że takie
badania przeprowadza się dyskretnie. Chociaż Mina MI
Nieco rzednie, gdy
recepcjonistka pyta o dokładny adres pacjentkę, która
Stoi przede mną.
- Bobrza dwa przez
jeden, czy przez dwa? Bo mam TU niewyraźnie.
- Przez jeden.
- Telefon sześć,
pięć, sześć, cztery, dwa, zero, zero, jeden?
- Tak.
- Czy jak wynik
będzie pozytywny, to możemy zadzwonić z rana?
- Nie, rano będę w
pracy, wolałabym Po południu.
- To może zostawić
wiadomość komuś z rodziny, żeby przekazał.
- Nie wolałabym nie,
poza tym jutro rano w domu nikogo nie będzie.
No nieźle, myślę
sobie, pełen zakres informacji dla włamywacza. Nie
dość, że dokładny
adres, to jeszcze cynk, że mieszkanie do rana będzie
Puste.
Teraz ja
- Pan do kogo?
- Ja mam
ubezpieczenie w Signal Iduna. Miałem się zgłosić na czternastą.
- Adres?
- Parkowa 12.
- Pana pesel?
Do pewnego czasu źle
znoszę takie bezpośrednie pytania o swój wiek.
Zwłaszcza, że za mną
staje w kolejce młoda dziewczyna I miło się
uśmiecha. Piszę swój
pesel na kartce I podaję przez okienko.
- A ta pierwsza
cyfra to 68 czy 66? Bo niewyraźnie pan napisał...
- Liczba.
- Co, liczba?
- Liczba. Nie cyfra,
tylko liczba.
- Cyfra to nie jest
tylko, proszę pana, taki kanał telewizyjny, a ja
Pytam pana o rok
urodzenia.
- ...ściedziesiąt
osiem - syczę przez zęby.
- I pan do kogo?
- Do pani doktor
Klepaczyńskiej.
- Na badanie spermy?
W kolejce za mną już
trzy osoby. Doszła pani w fioletowym kapelusiku z
kilkunastoletnią
córeczką. Oczywiście natychmiast przestały rozmawiać I
patrzą się na mnie.
- Tak.
- Chwileczkę, muszę
zadzwonić do ubezpieczyciela I sprawdzić, czy panu
Na kartę
przysługuje, czy za dopłatą - sięga Po telefon I powoli wykręca
Numer, a ja czuję,
że koszulę mam już mokrą do potu.
- Halo, halo! -
krzyczy w słuchawkę, jakby wołała przez okno. - Tu mam
Pacjenta, nazywa się
Piotr Yours I przyszedł na badanie spermy, czy to
odpłatnie ma być,
czy jest ubezpieczony?
Mam wrażenie, że
słychać tę cholerną babę w całej przychodni. W każdym
Razie na pewno
słychać ją Po gabinet stomatologiczny, Bo cała kolejka
Podnosi głowy jak na
komendę I patrzy się na mnie z zainteresowaniem,
Siedem par oczu na
jednym rzędzie krzeseł, zupełnie jak siedmiogłowy
Smok, a ja się czuję
jak dziewica wystawiona mu na pożarcie.
- Ma ubezpieczenie,
tak? A konkretnie?
-...
- Ach, tak. Dobrze,
to zrobimy kompleksową analizę nasienia. I przy
Okazji na bakterie,
tak? Beztlenowce?
- Nie, nie trzeba -
wtrącam czerwony ze wstydu.
- Ale ma pan w
pakiecie, można przy okazji na bakterie zrobić - surowym
głosem upomina mnie
recepcjonistka. - To robimy te beztlenowce, tak?
- Może same tlenowce
wystarczą - negocjuję słabym głosem.
Stojąca za mną
dziewczyna słucha tej wymiany zdań z powagą, więc próbuję
To jakoś obrócić w
żart.
- Wie pani, jak
słyszę o beztlenowcach to się empatycznie duszę.
Ale ona nadal jest
poważna, a ja się czuję jak kretyn. W dodatku kretyn
roznoszący bakterie
drogą płciową.
Recepcjonistka
postanawia doprowadzić mnie do samobójstwa. Bierze jakąś
instrukcję obsługi I
czyta: "Ze względu na to, że intensywne życie
płciowe lub
samogwałty (masturbacje) mogą prowadzić do okresowego
obniżenia ilości
dojrzałych plemników w nasieniu, zaleca się
wstrzemięźliwość
płciową na 3-5 dni przed badaniem. Jeśli w dniu badania
Jest pobierana krew
w celu wykonania innych badań, nasienie należy
Zawsze oddać Po
pobraniu krwi".
- Czy ubezpieczyciel
uprzedzał pana o wstrzemięźliwości? - pyta, a w jej
głosie słyszę
prawdziwe zainteresowanie pacjentem.
- Tak...
W przychodni cisza.
Nie ma ani jednej osoby, która by na mnie nie
patrzyła. We wzroku
stojącej za mną dziewczyny dostrzegam litość. Matka
Nastolatki udaje
obojętność, jej córka obgryza paznokcie I dostaje
wypieków na twarzy.
- Czy będzie pan też
badać dzisiaj krew? - dopytuje recepcjonistka,
łypiąc na mnie spod
okularów o szkłach grubych jak denka słoików.
- Nie, nie trzeba -
szepczę, przekonany, że właśnie wydałem ostatnie
Tchnienie.
Ale nie doceniam
naszej służby zdrowia. Oprawca w białym kitlu poprawia
Okulary i czyta
dalej:
"Wytrysk
niezbędnego do badania nasienia uzyskuje się poprzez samogwałt
(ręczne drażnienie
zewnętrznych narządów płciowych, w wyniku którego
dochodzi do
wytrysku). Należy uprzednio starannie umyć prącie wodą z
mydłem. Nasienie
(ejakulat) do badania musi pochodzić z jednego wytrysku
- (pierwszego!) po
okresie 3-5 dniowej wstrzemięźliwości płciowej.
Oddaje się go
bezpośrednio przed badaniem do czystego, suchego i
jałowego szklanego
naczynia (otrzymanego z laboratorium, gdzie
wykonywana jest
analiza nasienia). Naczynie, przed uzyskaniem nasienia,
powinno być ogrzane
do temperatury ciała człowieka, tj. 36,6°C (np. w
dłoniach). Ważne
jest, aby do naczynia pobrać całą objętość nasienia i
natychmiast
dostarczyć do laboratorium. W sytuacjach wyjątkowych
dopuszcza się
możliwość uzyskania nasienia po odbyciu z partnerką
stosunku płciowego
przerywanego. Nie zaleca się pobierania nasienia z
prezerwatywy ze
względu na substancje chemiczne działające
plemnikobójczo. W
przypadku spornego ojcostwa nasienie oddawane jest w
laboratorium pod
kontrolą lekarza biegłego sądowego."
Cisza jest już taka,
że aż boję się oddychać. Boję się, że jak będę
oddychał, to wszyscy
usłyszą moje pospieszne tętno, pewnie już teraz
słychać jak wali w
moich skroniach i echem odbija się od ścian korytarzy.
Matka nastolatki
patrzy na mnie z chęcią mordu w oczach. Nastolatka z
wyrzutem, zupełnie
jakbym to jej się wypierał.
- Czy wyniki będą
stanowić dowód w sprawie o ustalenie ojcostwa? - pyta
lodowatym głosem
recepcjonistka, a ja już czuję, jak ława przysięgłych
pod gabinetem
stomatologa wydaje wyrok skazujący.
- Nie, proszę panią
- niemal już łkam do recepcjonistki, pewien, że
właśnie popełniłem
błąd, bo przecież powinienem do niej mówić "wysoki
sądzie". - To
nie są badania o ustalenie ojcostwa, tylko o to, czy w
ogóle mogę być
ojcem, lekarz mówił, że chodzi tylko o zbadanie
żywotności
plemników.
Słyszę jak wielkie
kamienie winy z łoskotem wypadają na podłogę z rąk
gotowej do
ukamienowania mnie kolejki. A więc może jakoś to przeżyję!
- To dobrze -
recepcjonistka wydaje wyrok w zawieszeniu. - Bo inaczej
trzeba byłoby
umawiać biegłego, a tak zrobi sobie pan to intymnie w
pokoju numer
dwadzieścia pięć.
Intymnie, to bardzo
trafne słowo. Skoro na całym piętrze nie ma ani
jednej osoby, które
by nie wiedziała, jak się nazywam, ile mam lat,
gdzie mieszkam.
Skoro na całym piętrze nie ma ani jednej osoby, która by
nie wiedziała, że
zaraz udam się do pokoju dwadzieścia pięć i wyposażony
w jałowe naczynie
oddam się aktowi masturbacji, oczywiście po uprzednim
ogrzaniu jałowego
naczynia w dłoniach.
Ze wzrokiem wbitym w
podłogę idę do laboratorium, czując na swoich
plecach wzrok
kilkunastu par oczu i wiem, że gdy zamykam za sobą drzwi,
oczy wyobraźni tych
kilkunastu osób nadal są przy mnie, obserwują mnie,
każdy mój ruch, bo
przecież jakie to dziwne i niespotykane, gdy w
zwykłej kolejce do
lekarza trafi się nagle pacjent, który przyszedł tu
po to, żeby
wytrzepać sobie konia. Ciekawe, jak mu to pójdzie? Czy tak
od razu będzie miał
erekcję? Czy może raczej wyciągnie z kieszeni jakieś
pisemko porno? Tak,
on chyba rzeczywiście miał ze sobą jakąś gazetę i to
chyba nie była
"Rzeczpospolita". A jak mu się nie uda? To wróci z
partnerką? I będą
tam, jak głosił instruktaż z recepcji, robić to, co aż
wstyd powiedzieć
przy dzieciach? O rety, ale jakże to tak? Tylu tu ludzi
za drzwiami, jedni
chorzy, drudzy już tylko do kontroli, jedni z grypą,
inni do leczenia
zębów, tamten pan w rogu z zaćmą, a tamta pani z rwą
kulszową, każdy z
jakimś cierpieniem refundowanym przez Narodowy Fundusz
Zdrowia, zaś tylko
jeden człowiek, tylko ja, jestem tu po to, żeby za
publiczne pieniądze
zrobić sobie ręką dobrze, a jak się nie uda, to
wrócę tu z partnerką
i tuż obok gabinetu dentystycznego będziemy odbywać
stosunek przerywany.
Ale czy to tak
wypada? I czy w ogóle można? To przecież wyraźnie
sprzeczne z nauką
kościoła katolickiego. Nie tylko masturbacja jest
religijnie
zabroniona, wytrysk poza partnerkę chyba jeszcze bardziej.
Grzech, grzech w
miejscu publicznym, w społecznym ośrodku zdrowia, a
przecież nad
recepcją krzyż wisi.
I jakże ja mam teraz
wyjść z tego pokoju dwadzieścia pięć, jak to
miejsce opuścić bez
wyrzutów sumienia, wstydu i niepokoju, jak przejść
między rzędami
krzeseł z kroczem na wysokości udręczonych moim grzechem
oczu?
Naciskam klamkę
delikatnie i bardzo powoli, trwa to chyba kilkanaście
sekund, bo mam
nadzieję, że się wymknę niepostrzeżenie, jak będę się
ruszał wolno, to
nikt mnie nie dostrzeże, więc otwieram drzwi najciszej
jak mogę i krok po
kroku skradam się w kierunku wyjścia, gdy nagle
słyszę za sobą
goniący mnie z recepcji okrzyk.
- Nie zgasił pan za
sobą światła!
Tego już dość. Widzę
przed sobą drzwi z napisem "Kierownik przychodni".
Wpadam bez pukania i
siedzącej za biurkiem kobiecie skarżę się niemal do
bezdechu na tę całą
publiczną torturę, kobieta kiwa głową ze
zrozumieniem, po
czym bierze mnie pod rękę i prowadzi do recepcji.
- Pani Irenko -
zwraca się łagodnym głosem - tyle razy prosiłam panią,
żeby dyskretnie
pacjentów załatwiać.
- A wie pani doktor,
co? - unosi się recepcjonistka. - Wie pani, co ten
pan zrobił w pokoju
dwadzieścia pięć? Ten pan za sobą światła nie zgasił!