Srebrne firanki utkane mrozem, malują na szybie zarys Twej twarzy, odeszłaś cicho z blaskiem księżyca, to nie musiało się jeszcze zdarzyć. Ból zabrał ślady Twego istnienia, gdzie mi Cię szukać ,gdy serce boli, tęsknota smaga biczem rozpaczy, czas ran zadanych nie chce zagoić? Bez Ciebie pustka wszędzie dokoła, sąsiad radośnie piosenkę śpiewa, kawa na stole na Ciebie czeka, a Tobie było tak śpieszno do nieba?
Minutą zadumy uczcijmy chwile, tych co odeszli i nie powrócą. Zapalmy świeczki na ich mogile, niech nasze serca w skupieniu nucą pieśni tworzone goryczą i żalem. Zdejmijmy czapki i chylmy czoła dla tych co żywot już pożegnali, choć dla nas żywych to myśl niewesoła, oni do Boga duszą się rwali, bo tam ból się kończy i stygnie cierpienie. Pomyśl dziś o tym płaczący człowieku, ty, co w swym zdrowiu jesteś bojowy, że śmierć nie pojęła granicy wieku więc na odejście i ty bądź gotowy- otwórz swe serce dla Boga.
Czy leżysz w tej ziemi płytko pochowany , czy też leżysz w niej głęboko , żywot twój wszakże został zachowany do czasu , gdy świat się znajdzie pod nową Epoką... Lecz nim ten świata fundament się zawali , nie raz zadrży ta ziemia biedna... gdyż z dróg Bożych zeszli wielcy i mali - i dotąd , nie chcą się ze swym Stwórcą pojednać . Gorzko swych zmarłych opłakują rodziny... lecz grób się łzami - nie wzrusza... A płaczący , nie szukają przyczyny - dlaczego umrzeć musiała - biedna , ludzka dusza..? Opłakałam ciebie bracie , opłakałam , lecz cieszę się chociaż z tego - że o Boskim Planie ci opowiedziałam ... o zmartwychwstaniu.., i nadzieji życia wiecznego . I widzę dziś jeszcze iskrę w oczach twoich , tą nadzieją - zapaloną - ból twój chciałam nią ukoić - i duszę twoją smutną , zbolałą , zagubioną... Czy leżysz w tej ziemi płytko pochowany , czy też leżysz w niej - głęboko - wkrótce do życia zostaniesz wezwany , przez Stwórcę swego , co mieszka w niebie , wysoko... I przypomnisz sobie o naszej rozmowie , o tych Obietnicach Bożych... o kluczu , ukrytym w Przenajświętszym Słowie - którym Bóg obiecał wszystkie groby otworzyć . I wynijdą zmarli , gdzie by kol wiek byli , a wśród nich bracie - będziesz ty..! Na wieki ludzie będą odtąd żyli , w naprawionym świecie , gdzie nie będzie cierpień , ni łzy . A gdy zmartwychwstały lud ujrzy znów siebie , i ta cała ziemia biedna - wzniesie swoje serce do Boga w niebie - i spokornieje.., i zechce się z Bogiem pojednać..! Bowiem żywych , nie umarłych Bogiem , jest nasz Bóg , z tejże przyczyny umarł Pan... by krwią Jego - Adam grzech swój umyć mógl- a potomstwo jego , uzyskało - doskonały stan... A rządzić światem całym będzie Stwórca Bóg, i wybrani święci Boga... Aby odtąd człowiek w pokoju żyć mógł , aby nikt nie błądził - na Królestwa tego drogach . Gorzko swych zmarłych opłakują rodziny... witać - też będą ich łzami... Lecz nie będzie odtąd śmierci - przyczyny - gdyż wszyscy będziemy z Bogiem - a Bóg - będzie z nami..!
...Zastygła w pozie zadumania,nad grobem Matuś pochylona, w promieniach zniczy pamięć swoich dzieci czule pieści, rozpamiętując ich imiona...Nie nacieszyła oczu,ani serca swego i nie zobaczy jak wyrosły,bo przecież tak prędko stąd odeszły,zaledwie w pączkach wczesnej wiosny...Zranione serce cicho szlocha,modlitwą koi ból cierpienia lecz nie będzie kłócić się ze Stwórcą,pokornie niosąc krzyże przeznaczenia...Bo tylko miłość Matki znieść tak wiele może,nie zmoże jej nawet zła godzina!Ona Bogu wierzy,choć tak trudno z Jego wolą się pogodzić,że choć tu na ziemi coś się kończy,po drugiej stronie,coś pięknego się zaczyna...
„Nie opłakujcie mnie, jestem błogosławiony w Bogu i modlę się za Wami. Będę Was kochał z nieba tak, jak kochałem Was na ziemi.”
Niech miłość ta, która wśród nas żyła, nigdy nie umrze i będzie wciąż żywa.
Mam wielką prośbę Boże do Ciebie...Zabierz już te wszystkie nieszczęścia i schowaj głęboko gdzieś w niebie.Zapakuj je w chmurę,zwiąż jasnym promieniem i nigdy już nie zsyłaj ich na nas, bo ja nie wiem,czy jestem na tyle silna ,by dłużej to dźwigać.Najlepiej by było,mój Ty Przyjacielu,gdybyś o nich na zawsze zapomniał.Pochylił się nad nami jak dobry ojciec i nasze dobo wspomniał.Nie chłostaj życiem jak brzozową witką,lecz otul jaśniutką i mięciutką nitką.Prowadź tak,byśmy się nie męczyli,byśmy swych serc i nóg nigdy nie ranili,prowadź do końca,drogą dobrą i szczęśliwą,by nas kiedyś opłakano łzą ciepłą i tkliwą.
Przestało bić Najdroższe z Serc, Tak kochające życie i ludzi, Żadna Cię krzywda nie dotknie już , I żadna łza Cię nie obudzi.
Gdybyś był teraz przy mnie usłyszałbyś płacz mojej duszy.tęsknoty, szept
niepewności. Gdybyś był teraz przy mnie nie płakałabym za Tobą
Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie.
Kto żyje w sercu tych, którzy pozostają, nie umiera.
Ktoś znowu zapytał mnie,czy odnalazłam Cię...To Bóg stworzył ten plan,że odpowiedź ja dobrze znam.Być może ktoś ode mnie wie lepiej,lecz pojęcia nie ma nikt,co ja powiem Ci dziś,chociaż mój niepokój winny jest,czy jedynym dla mnie staniesz się...tego nie wie chyba nikt,więc zaufam Ci...Spośród wszystkich aniołów wybieram Cię i bez trudu w całym tłumie dostrzegam, że,ten którego szukam przecież jest tuż obok mnie,a ja szukałam go w niebie...
Gdybyście tu byli ....choć na chwilę... Mam Wam do powiedzenia tyle....
Gdybyście choć na chwilę byli blisko... Proste by było życie Proste by było
wszystko. Gdybyście wiedzieli jak ciężko żyć marzeniami Lecz ja wciąż czekam na
dzień, kiedy się spotkamy.
Wiara jest miłością do tego, co niewidoczne, ufnością w to co niemożliwe i nieprawdopodobne Życzę Ci Kochana dużo zdrówka, i abyś jak najszybciej wróciła do nas
Anioł Stróż zamyślony. Taki nieśmiały i zagubiony. Szeleści cicho skrzydłami, tuż za Twoimi plecami. I porozmawiałby chętnie, Rady podsunąłby skrzętnie.... Gdybyś tak umiał czasami , spojrzeć nie tylko oczami, dostrzegłbyś swojego Anioła, który z miłością Cię woła.
Dwa anioły spotkały się w locie, ponad ziemią, wśród błękitnych mórz.. Jeden płynął w purpurze i złocie, miał wejrzenie jakby rannych zórz.. Drugi w czarnych aksamitach tonął, łez brylantem świecił jego wzrok - a na głowie wieniec z gwiazd mu płonął i rozjaśniał nieskończony mrok.. -Wracam z ziemi - rzekł pierwszy z aniołów - gdziem w ogrodzie życia kwiaty siał, rozdmuchiwałem płomienie z popiołów i przyśpieszałem nowy rozkwit ciał.. Tam widziałem, w ciemnej nieszczęść nocy, dwóch serc czystych krwawy z losem bój, dwojga istot gorzki ból sierocy, ich samotny, ciężki życia znój.. Więc zbliżyłem te dwie niedole z sobą i miłości owiałem je tchem, a z dwóch smutków nad dawną żałobą, szczęście rajskim wykwitnęło snem!.. Ja - rzekł drugi w gwiaździstej koronie - wracam także z owych ziemskich pól, gdzie na chorych sercach kładłem swe dłonie i na zawsze koiłem ich ból.. Tam spotkałem pomiędzy innymi, jedną duszę szlachetną, bez plam - i kochałem tego syna ziemi, co pięknością dorównywał nam.. Lecz w jego żywota męce... rdzy dostrzegłem ślad, i strwożony, wyciągnąłem ręce, by padając, nie poplamił szat.. I miłością prowadzony czystą, jak najciszej zbliżyłem się doń, zarzuciłem zasłonę gwiaździstą i na jego sercu położyłem dłoń.. W mych objęciach on teraz bezpieczny, bo już władzy nie ma nad nim czas - i zostanie już na zawsze w swej piękności wiecznej, nie dotknięty żadną, z ziemskich skaz...
Śmierć, to słowo, które bolesny cios zadaje kończy się życie kończy się świat... tylko pustka tylko żal w duszy zostaje a w sercu wieczny ślad. Teraz drogami Boga Ojca kroczysz na polanach boskich biegasz na nasze zło przymykasz oczy smutno nam, ze Cię z nami nie ma. My z nadzieją w sercach czekamy, że kiedyś na pewno się spotkamy... Nadzieja spotkania łagodzi ból rozstania.
Kiedy nie ma Ciebie, Smutno płynie czas. Nie ma gwiazd na niebie, Nawet księżyc zgasł, Ciągle pada deszcz, Wolniej krąży ziemia, Płaczą gałęzie drzew. Kiedy Ciebie nie ma, Smutek pada cieniem Na pola i lasy. Kiedy nie ma Ciebie, Nie ma Twoich słów, Tylko są marzenia. Kiedy ujrzę Cię znów?
Każda tęsknota spowodowana rozłąką z ukochaną osobą jest bardzo bolesna. Ale zupełnie inaczej odczuwana jest ona, kiedy wiemy, że z ukochaną osobą możemy spotkać się już tylko w marzeniach i wspomnieniach
Nigdy więcej nie spotkamy się,to był już ostatni raz, lecz na zawsze obiecuję Wam,pozostanie w moim sercu ślad... To co dobre , wszystkie chwile, słowa zachowam w sercu gdzieś na dnie,by odnaleźć w nich sens. Wierzę też, że czas uleczy smutek mój i żal... Niech każdy wspomni Was,tych, co odeszli już tam. Nigdy więcej nie spotkamy się,świecy płomień zgasł czyjaś droga kończy się, czyjaś zaś początek ma... Odtąd jedno dobrze wiem, kochać trzeba już od dziś, jutro późno może być, bo życie to jest krótki film. Wciąż po twarzy spływa łza,czas krok po kroku zmienia nas, dusza jednak wieczną jest,jej nie zniszczy nawet śmierć...
Nie wiem, czy Ty nawet potrafisz policzyć, ile jest dróg, dróżek, ulic i uliczek? A każda gdzieś prowadzi, a gdzie - tego nie wiem… Może Ty mi zdradzisz sekret znany w niebie: Którą drogą me serce może powędrować, żeby nie zbłądzić, nie szukać od nowa drogi do nieba prostej tak jak promyk? - Drogowskazów trzeba dla serc zagubionych! I mnie potrzeba świateł i znaków zakazu, by serce jak gapę zatrzymać od razu, gdy chce pójść drogą krzywą, fałszywą i ciemną, gdy w grzech jak w przepaść chce wpaść razem ze mną. Bądź wtedy jak pilot, jak przewodnik Boży, by serce trafiło do Tego, kto mnie stworzył - do Boga, który każe Ci ze mną wędrować. Do Niego mnie w przyszłości doprowadź!
Kiedy zasypiam, to Ty nie śpisz wcale - pilnujesz czujnie, czy równo oddycham, czy serce jak zegar będzie biło dalej i czy noc dokoła jest dobra i cicha… Pilnujesz skarbu życia, co jest we mnie jak płomyk - by śmierć go nie zdmuchnęła nagle, po kryjomu… Żeby spać spokojnie mogły nasze domy - czuwają z Tobą Anioły, nieznane nikomu. I choć gasną latarnie i lampki czujników - nie gasną Twoje oczy, Stróżu i Strażniku! Tyle już złego mogło mi się zdarzyć, lecz mnie ominęło - DZIĘKI TWOJEJ STRAŻY! Tutaj w domu, na ulicy, boisku, podwórzu - czuwaj wciąż i strzeż mnie, MÓJ ANIELE STRÓŻU!
Wiem, że tu jesteś… ale tak cicho, jakby Cię wcale tu nie było. Lecz ja wciąż czuję - w domu, w lesie, w mieście - jakby koło mnie serce czyjeś biło… Czuję także wpatrzone we mnie Twoje oczy - uważne i troskliwe - nawet w środku nocy. Wiem też, że na skrzydłach ze światła, pobiec możesz wszędzie i w mój sen wejść łatwo. i zobaczyć co się w moim sercu dzieje… Dobrze, że tu jesteś w dni zwykłe i w niedziele - ukryty w powietrzu - mój dobry Aniele!
Kochana Mama, wiem że Cię smucę.... Mijają lata... lecz ja już nie wrócę. Nie czekaj mamo... Dorosłe dzieci z domu odchodzą... Nie mogę mamo zawsze być z Tobą. Dużo w swym życiu podróżowałem, przepiękne miejsca na świecie widziałem. Nie płacz już mamo....Tu gdzie przybyłem już pozostanę... znalazłem miejsce swe ukochane. Jestem szczęśliwy... tu odpoczywam. każdy się cieszy , kto tu przybywa. Nie płacz więc mamo...Zyj swoim życiem. Dbaj o siebie...wspominaj mnie dobrze.. uśmiechaj się. Zapomnij o tym co było złe.. Czas szybko mija kochana mamo... wybierzesz się kiedyś w podróż nieznaną. Będę na Ciebie czekał cierpliwie. Zobaczysz krainę, gdzie już zostanę, pokażę Ci swoje piękne mieszkanie. Gdy do mnie przybędziesz też już nie wrócisz- Więc myślę mamuś , że już się nie smucisz.
I wciąż na Twoje wspomnienie,tak trudno ukoić cierpienie... Była taka radosna,jej życie było jak wiosna. Jak więc umysł ma pojąć ten czas,że jej już nie ma wśród nas?Ta pustka co w nas została,wciąż będzie trwała i trwała, ukoić bólu nie może...Dlaczego odeszła...mój Boże? Dlaczego odejść musiała i tylko pamięć została,nic serca ukoić nie może,bo czy była potrzebna Ci Boże...?
Jej oczy błyszczały niczym księżyc w pełni, lecz nie był to blask szczęścia - raczej udręki... Smutek bardzo dawno wyrył blizny na jej sercu trwało to lat naprawdę wiele ... Nikt nie zwracał na to uwagi,że jej oczy przepełnione są łzami...Każdego dnia budząc się rano zadawała sobie to samo pytanie:,,Dlaczego tak musi się w życiu układać?...Och,gdybym potrafiła latać,uciekłabym na zawsze z tego ponurego świata,zapomnieliby wkrótce, że niegdyś istniałam ,nikt by nie pamiętał moich uśmiechów, nikt by nie zapłakał,że mnie nie ma,nikt by nie uwierzył w to, że zniknęłam''.Tak sobie myśląc od lat już kilku,Jej serce nie wytrzymało tego wysiłku...Była, istniała, odeszła na zawsze ...
Taki smutek ,taka cisza do serca,do domu się wkradły... Ta cisza jest zbyt cicha…tęsknota ogarnęła wszystko dokoła. Wszystko chcą sobą omotać.Wyjść z tego chyba nie zdołam... Magią tajemną obłoki płyną,zabrały ze sobą marzenia… Rozpływają się wśród gwiazd,nie wracają w chwili zwątpienia. A może są już niepotrzebne i w głębi kosmosu giną, może tak zapisany jest los,z iskierką nadziei przeminą? Ciszą dzwoni pustka wokół i każde słowo w ciszę się zmienia. Droga prowadzi donikąd i nawet wątpliwe są przemyślenia...........
Smutne są złote gwiazdy i księżyc na niebie i ktoś, kto wspomina Ewo Ciebie Noc czarna wisi nad naszymi głowami, ktoś czeka i tęskni za Wami. Zły czas wkradł się w życie znów, chwycił się tych paru słów, znów umysł boleśnie rani, zapomnienia nie ma granic. Od ziemi, aż do gwiazd, wędruje smutny czas, niepomny na cierpienia rozwiał wszystkie marzenia. A słońce pokryte chmurami kolory losu mami odcieniami, szarość z czernią miesza, żalem życie zalewa. Gwiazdy rozsiane po niebie, księżyc zapatrzony w siebie, dzień z nocą już się miesza... No cóż,bez liści martwe są drzewa, wokół bez Ciebie wszystko umiera. Sny,pragnienia, budzą się w mroku... słychać czyjeś słowa i westchnienia... może spełnią się nasze marzenia i ujrzymy Was żywych,radosnych? ...
przechodzień
Zeszli z nieba Aniołowie i objęli Was swoimi skrzydłami, poprowadzili przez ostatnią drogę, ku chmurom błękitnym, w bieli... I zapadła noc cicha, gwiazdy zalśniły na niebie, w nich Was będą widzieli ci,co znali,co kochali Ciebie. I w ciszy zebrali się przyjaciele w milczeniu trwali zadumani… nad życiem … istnieniem… umieraniem i przemijaniem… Dni nadal swoim rytmem popłyną, chociaż, każdy już będzie bez Was innym. Światełkiem jasnym pamięć zabłyśnie,a Wy jesteście już szczęśliwi, tam w niebie.
Bywają w życiu chwile, których ból daje się zmierzyć dopiero po jego przeżyciu, i wówczas dziwi nas, iż zdołaliśmy go znieść...Maria Kallergi.
Jak tu cicho, jak pusto. Wszystko zamarło dokoła. Nurt rzeki zatrzymał się w swoim rwącym biegu Słowa zamarły niewypowiedziane na ustach Nawet wiatr ustał i przestał w liściach szeleścić. Noc. Znów niebo spowite ciężkimi chmurami. Księżyca blask przygasł wraz z gwiazdami Ciemne chmury snują się po czarnym niebie Przysłaniając gwiezdną drogę do ciebie. Jak dotrzeć do myśli twoich tak skrytych Jak przekonać cię o prawdzie mych słów Spóźniony zegar już dawno godzin nie liczy Tyle dokoła splątanych ze sobą jest dróg. Pianino zakurzone, opuszczone, w salonie stoi Na nim bukiet herbacianych, zwiędniętych róż Na klawiszach nie spoczną twoje lekkie dłonie Melodia nie popłynie spod palców twych znów. Aniele, zagraj mi sonatę księżycową Zagraj mi walce Straussa, preludium Bacha Ty wiesz, że wszystko dla ciebie zrobię Nic więcej nie chcę, tylko do mnie wracaj. W blasku świec zasiądziemy razem do pianina I na cztery ręce wykonamy małą sonatinę I razem, siedząc obok, jak za dawnych lat Ogarnie nas piękno muzyki, zaczarowany świat.
Rana jeszcze nie zagojona,
nawet nie zdążyła się dobrze zabliźnić,
teraz znów krwawi..
Tak to czuję..
Gdy płynie wolna melodia,
nastrojowa piosenka,
myśli o Niej same przychodzą..
I choć one bolą, lubię je mieć,
bo kocham, gdy Ona jest przy mnie,
a wtedy czuję to najwyraźniej..
Stara się mnie pocieszyć,
lecz już nie może przytulić,
dotknąć..
Czasem wydaje mi się, że czuję Jej dotyk,
ale nigdy do końca nie wiem, czy to na pewno Ona..
Serce w takich chwilach może człowieka oszukać..
Kiedy się bardzo tęskni i bardzo się czegoś chce,
świadomość ludzka płata figle..
Przyjmuję to jednak za Jej dotyk,
bo jeśli to nie Ona, to kto..?
Dotyk Anioła..