Porwano gdzieś moje
sny drżące jak motyle, Skrępowano kajdanami radości nikłe chwile. Wyhaftowano
smutki na białej chusteczce, Żelazną łzą przeszyte - choć tak bardzo nie chcę.
Strwożone serce zamarło zranione ostrzem milczenia, Za ścianą ciszy nie dosłyszało
dźwięku ukojenia. To Wieczna Pieśń bez słów, która i kamień poruszy. I nadzieja
co ma skrzydła - przysiadła w duszy.
Jeszcze będziemy
razem To pewne jak dwa razy dwa jeszcze będziemy razem tak myślę każdego dnia
Jeszcze będziemy razem Od zawsze o tym wiem A mimo to nie raz płaczę I nieraz
na jawie śnię Jeszcze będziemy razem I wtedy otworzą się oczy I gdy będziemy
już razem To tamten mnie świat zauroczy Jeszcze będziemy razem Ta wiara trwać
mi pozwala Bo przecież będziemy znów razem ta pewność smutek oddala.
Bolą mnie wciąż
wspomnienia nie wiem ,co mam Wam powiedzieć, tyle emocji żal,smutek,rozpacz mym
sercem targa od nowa. Żal jak sztylet mą duszę rozcina, jak mam go
przerwać,ukoić męki, gdy tyle wątpliwości i brak odpowiedzi, gdy tyle pytań
wciąż mnie dręczy. Czy dobrą córką i siostrą byłam? Wiem,czasem mieliście ze
mną problemy, ale Ty Tato zawsze mi powtarzałeś, że nie chciałbyś nic we mnie
zmienić. Ty Siostro- także kochałaś mnie bardzo, choć tak mało okazywałaś mi
tej miłości, czasem dawałam Ci mocno popalić,ale nie potrafiłaś się długo
złościć. Tak wiele Wam dałam powodów do smutku, było też radości tak wiele, gdy
czasem było mi ciężko, pomagaliście jako rodzina i przyjaciele. Wiele mnie Tato
nauczyłeś,np.- żebym sama sobie w życiu radziła, nauczyłeś mnie szacunku do
ludzi i tego bym nikogo nie krzywdziła. Jak teraz mam podziękować za to, kiedy
tak wcześnie mnie opuściliście, tyle jeszcze chciałam Wam obojgu powiedzieć,
czasem myślę,że Bóg się pomylił. Zabrał mi Was tak nagle i wcześnie nie pytał się
nas czy może, często zadaję mu to pytanie- dlaczego to zrobiłeś nam Boże? Byłam
znów na Waszym grobie, pozostał smutek- innego wyboru dusza nie miała, co mam
zrobić,aby w końcu tęsknota sercem tak nie targała?
Tak przezroczyste
jak krople rosy W chwilach słabości się pojawiają Cieniutką strużką po mym
policzku Z kącików oczu wolno spływają W każdej ich kropli smutek zamknięty To
nimi krzyczy zbolała dusza Skąd mają w sobie tak wielką siłę Która najtwardsze
skały porusza? I choć ich piękno porównać można Do najpiękniejszych pereł na
świecie Nie noś nigdy z nich naszyjnika.
– Zaczekaj
Panie,jeszcze nie pora, mam parę słów do przekazania...Przy łóżku rodzina stała
skupiona,pod powieką ostatnia łza pożegnania.Gdy cała przeszłość w minucie
odtworzyła,na jej ustach uśmiech zagościł.– Piękne jest życie- cicho
westchnęła, gdy zaznasz w nim wiele miłości. Ja ją dostałam w różnej
postaci,więc nie ma tutaj na łzy miejsca,kto ją otrzymał, oddając nic nie
traci,a jego życie to kraina szczęścia...Wyrzućmy z serc przykre wspomnienia,
naszych dusz nie zaśmiecajmy,miłość i dobroć życie odmienia, więc całe życie o
nie dbajmy...Złożona na poduszce głowa,z wolna w stronę okna się odwróciła..–
Idę do ciebie Panie, już jestem gotowa,z uśmiechem na ustach życie skończyła...
Na zbiegu dnia i gwiezdnej nocy,szczęśliwa zawisła w przestworzach,znowu jej
świat stał się uroczy,na sobie ma suknię białą- w ulubionym kolorze...
Moje oczy w fazie
REM, owładnięte moim snem, zapamiętam i już wiem, nie myliłam się... Po co
budzić się za wcześnie, chcę pomarzyć jeszcze we śnie, z Aniołami śpiewać
pieśni, ciągle śpiewać z nimi chcę... Jedna noc, dwa Anioły, trzy marzenia,
cztery sny,w każdym z nich jest ktoś znajomy jak wspomnienia z deja vu. Niech
ta chwila wiecznie trwa, cieszą się Anioły dwa, z nimi także ja-znowu sen
ogarnia mnie... Głowę wsunę więc pod koc, niech nie kończy się ta noc, czuję
wciąż Aniołów moc w mym kolejnym śnie... Jedna noc, dwa Anioły, trzy marzenia,
cztery sny, w każdym z nich ktoś znajomy-jak wspomnienia z deja vu.
Nie jestem jeszcze
gotowy, aby do Nieba iść W … Anielskich butach siedmiomilowych Jeszcze nie
dziś, jeszcze nie dziś Muszę dokupić sznurowadła By para butów z nóg mi nie
spadła Zanim w mym życiu coś się odmieni Na próbę pochodzę po Ziemi Muszę
dokupić filcowe wkładki Aby odcisków nie mieć przypadkiem Pożyczę buty na dwa
lata By powędrować dookoła świata Nie jestem jeszcze gotowy, aby do Nieba iść W
… Anielskich butach siedmiomilowych Jeszcze nie dziś, jeszcze nie dziś Muszę
dokupić ciepłe skarpety Gdy się pogoda zmieni, niestety Wyruszę latem, gdy
sroga zima To każda stopa mrozy przetrzyma I zastanowię się, co będzie potem
Pomaszeruję w tę i z powrotem Później do Nieba mogę wyruszyć Kiedy mi lekko
będzie na duszy.
Nie wiem,czy za
moment nie usnę cicho, czy za moment nie wezmą mnie.. Czy pójdę stąd – donikąd
? Czy tam, gdzie dusza chce ? Czy domem będzie Niebo ? Czy otchłań złego snu ?
Czy śpieszyć się już trzeba ? Czy chwilę zostać tu ? … Może … Za moment to się
stanie-tego nie wiem- me ciało, jak w niepamięć zapadnie w twardy sen … Czy
będę miał świadomość ? Czy będzie mnie już brak ? Czy usnę nieruchomo ? Czy
wzniosę się jak ptak ? Nie wiem...
Piękno nie jedno ma
imię,wiele ma twarzy,różne oblicza. ponoć wszędzie je można znaleźć i wszędzie
je można odczytać.Lecz ten kto szuka piękna na siłę,nawet drobiny nie znajdzie
go wcale,bo piękno ,to piękno ukryte i trzeba go szukać wytrwale.Ja piękno owo
znalazłem,ukryte w pewnej osobie,szukałem tego piękna wytrwale znajdując go w
Tobie.
Jaki testament mam
zostawić – Panie, gdy stanę przed obliczem Twoim ? Wyrwany ze snu, na Twoje
wezwanie będę szedł do Ciebie z pewnym niepokojem Jakie myśli zapisać na
maleńkiej kartce, którą na Ziemi pozostawić trzeba ? Gdy ciało umiera w
ostatecznej walce, a dusza już musi wędrować do Nieba. Czy nie za szybko mnie
wzywasz – Panie ? Czemu właśnie ja, i pytam: Dlaczego ? Pewnie urządziłeś już
moje mieszkanie, bym nie uważał się wciąż za bezdomnego. Pozostaw mnie przy
życiu, chociażby na chwilę- błagam Cię Panie! W tak ważnym momencie uczyń
jeszcze – proszę – tą ziemską idyllę, może coś zapiszę w swoim testamencie ...
Jestem smutny,bo to
wszystko co mnie otacza jest takie wyraźne,że szkli się i kształtem swym -
płacze. I myśli są takie inne,których w zasadzie nie miewam, a które tak są
wyraźne,że je spisuję i śpiewam. I mgła pełzająca po szybie i drżące płatki
świętojańskiego chleba i pantofle, co stoją w kącie i w oknie skrawek nieba. I
prosto przez okno,pełzną samochody po szosie i wszystko zamienia się w smutek
jak w micie o królu Midasie. Kiedy jestem smutny,wszystko się zatrzymuje na
drodze i zatrzymane myśli i mucha na podłodze,i tylko czas jeden, tylko czas
jest dla mnie okrutny,bo w miejscu się nie zatrzymuje,kiedy jestem smutny. I
gdy powracam do życia,to wita mnie ono jak trutnia i mówi - Twój czas już
przeminął-w tym czasie, gdy byłeś smutny.
Nie myślę o
pieniądzach, nie zależy mi na szacunku, nie pragnę przyjemności. Czego więc
oczekuję? Praca, piękno i te godziny spokoju, podczas których jak przestraszone
dziecko staram się pojąć znaczenie świata-to jedyne rzeczywistości, wobec
których znika wszelki mój niepokój. Wtedy często oślepia mnie nieoczekiwane
światło. Oto, dlaczego mam nadzieję.
PIETER VAN DER MEER
!!!
Wiele trzeba mocy,
by umieć żyć, wiedząc, jak bardzo życie i niesprawiedliwość są ze sobą
złączone." Friedrich
Chciałabym znowu być
z Wami,reszta nie ma znaczenia, oddałabym za to życie- bez zastanowienia! Daję
Wam me serce ,a z nim miłość bez granic, będę zawsze Was pamiętać i nie zmienię
zdania,to uczucie we mnie płonie,nigdy nie przestanie...Na zawsze w moim sercu
tylko Wy kochani!!
Kiedy mnie smutek
otoczy i myśli nadchodzą okrutne, widzę oczy Twoje,tak piękne, dobre lecz
smutne. I widzę Twą postać anielską ze skrzydłami ,a w dłoni Maryi różaniec
biały...Chcę być z Wami ,niech Wasza opieka mnie broni...Nie pozwólcie mi
błąkać się poprzez wichry, burze i tęsknić dłużej ,niech me serce w Twoje
ramiona się rzuci, dusza uwikłana,upadnie na kolana,by rzewnie
zapłakać...Smutek mnie otacza,myśli nadchodzą okrutne ,gdy widzę ,oczy Twoje
piękne, dobre lecz smutne ...
Będę jasnym
światełkiem, które mrok przenika, By pozapalać gwiazdy – gasnące w twej duszy.
Rozbudzę w tobie wiarę, byś mogła być pewna, Że jest w tobie ODWAGA, której nic
nie skruszy. Będę twym drogowskazem, kiedy na rozstajach… Przystaniesz… By
pomyśleć: Którą wybrać drogę? I jak ten „dobry duszek” – wskażę ci – właściwą…
Po cichu… Bezszelestnie… Bo tylko – tak – mogę. Będę twoją nadzieją… W smutny
czas zwątpienia, Gdy rezygnacja weźmie górę – nad pragnieniem… Będę koił twą
duszę – słów słodkich – balsamem, Gdy życie cię obarczy – kolejnym –
cierpieniem. Będę przyjaznym wiatrem, by twe łzy – osuszyć… Będę dobrym
humorem, by uśmiech – przywołać, Będę wiernym kompanem, gdy czas w drogę
ruszać, Będę – w każdej potrzebie… Wystarczy – zawołać. Będę ciągle tuż obok…
Jak twój cień… Jak anioł… Byś czuła, że nie jesteś – sama – na tym świecie… Bo
jest ktoś… Komu serce – wiecznie – nakazuje, By podać dłoń pomocną… A kto zacz?
Już wiecie.
Spod powieki,co
nabrzmiała od łez żrących moje oczy, spływa wody kropla mała,po mej twarzy,nim
zeskoczy. Płynie sobie wolno,strugą jakby chciała liczyć tętno, zaraz za nią
widać drugą,potem trzecią i następną. Żalu mego w tobie jest odbicie,łzo ty
moja,kroplo smutku, Ty przez całe moje życie,płyniesz sobie pomalutku. Nagą
prawdę w tobie widać,mego życia całą treść,chociaż raz więc zechciej dać się
przez radości urok zwieść.Niechaj zaznam tego szczęścia,co mnie wciąż omijać
śmiało,może znajdę szczęście, które zawsze ze mną by zostało.
Dlaczego my żyjemy
obok siebie choć na jednym łez padole, wciąż bardziej obcy sobie, w tej trudnej
życia szkole? Wciąż więcej dziwnych rzeczy dzieli nas, nie łączy, z upływem
czasu nie wiem,jak to się wszystko skończy. Dlaczego dotąd bliscy,znajomi przyjaciele,nie
chcą się trzymać razem,choć jest ich tak niewiele. Dlaczego przyjaźń, która
miała trwać nieprzerwanie, roztapia się tak szybko,że nic z niej nie zostaje?
Dlaczego radość, która była nam kiedyś bliska, dziś w smutek się zamienia i z
oczu łzy wyciska? Dlaczego – pytam jeszcze,wciąż siebie unikamy,czy już do
powiedzenia nic sobie dziś nie mamy?Dlaczego i dlaczego? Dręczy mnie to pytanie
nim na nie odpowiemy,to człowiek sam zostanie...Sam pośród tłumu ludzi,sam w
smutku i w potrzebie,nikt nam nie poda ręki,wszak każdy patrzy w siebie...To
przykre, lecz prawdziwe,że tak jest, choć nie musi,gdy czasem o tym myślę,coś
mnie za gardło dusi. Czy można mieć nadzieję,że to się kiedyś zmieni? Ja
wątpię, lecz los może,znów kiedyś to odmieni...
Boże,co złego
uczyniłam,że tak niszczysz moje życie?Czy choć myślą Ci się sprzeciwiłam,czy
zwątpiłam, że jesteś tam, na niebios szczycie? Nie zwątpiłam, choć ciosy na
mnie spadały,nie wnosiłam sprzeciwu, przeciw Twojej woli,mimo,że na niebie mego
życia gwiazdy zbladły i nadzieja przygasła, że aż serce boli.Nie wyrzekłam się
Ciebie, mimo prób tak wielu,na które mnie wystawiasz, gardząc ma niedolą i
cierpieniem,choć częściej na pogrzebach bywam -niż weselach.Czy ta ciernista
droga jest mym przeznaczeniem? Wiem...Mój los jest w Twojej mocy i od niej
zależy,Ty jeden wiesz, co w życiu jeszcze mi pisane,czy uśmiech na mej twarzy
-lecz któż w to uwierzy,czy lica moje łzami zostaną zalane.Lecz przecież łez
tych tyle już w życiu wylałam,że wielka rzeka smutku mogła z nich popłynąć,
Boże mój – ja, co wiernie wciąż przy Tobie stałam,błagam cię, ze złym losem
zechciej mnie ominąć. Jak zawsze, tak i teraz nie żądam zbyt wiele,zniosłam już
tyle krzywdy, że więcej nie zdołam,jej ślady mam w swej duszy,oraz na ciele...Dziś
z podniesionym czołem tak do Ciebie wołam;Boże mój, który zawsze byłeś mi
nadzieją,moja miłość do Ciebie nigdy nie przeminie,niech aniołowie iskrę
szczęścia we mnie wleją,ja rozniecę z niej ogień szczęścia w mej rodzinie...
Nie mamy w życiu
dróg gotowych, Którymi moglibyśmy kroczyć, Nie musząc się obawiać tego, By w
złym kierunku z nich nie zboczyć. Któż by nie pragnął iść przez życie, Drogą
usłaną tylko różami I wierzyć w szczęście już o świcie, Mając nad głową nieba
aksamit. Kto by nie pragnął być tak kochanym, Jak tylko można o tym śnić, Bo
miłość goi wszystkie rany, Każdy kochanym chce więc być. A kto by wzgardził,
gdyby fortuna Do rąk się sama pchała nam, Wszystko co błyszczy niby łuna, Każdy
by mieć chciał tylko sam. A przecież życie niesie i troski, Czasem i smutek też
nam dokucza, Człowiek jest tylko stworzeniem boskim, No a do szczęścia nie mamy
klucza. Równo rozdziela nam los swe dary, Z pokoleń w nowe pokolenie, Więc choć
nam będą grać fanfary, To przyjdzie także i cierpienie. Bo tak od wieków nam
pisane, Ze przejść przez życie twardo trzeba I poznać to co niepoznane, Aż
kiedyś dosięgniemy nieba. Świat tajemnice w sobie kryje I ich odkrycie chce nam
zadać, Ale za krótko człowiek żyje, Żeby je wykryć, żeby zbadać. Wszystkich
wszak czeka bez wyjątku, Zejście ze świata na „tor mleczny”, Do miejsca w
ciemnym gdzieś zakątku, Gdzie czeka się na Sąd Ostateczny.
Anioły są miłością
zesłaną z nieba. Anioły są takie piękne ciche… nietknięte… kiedy jesteś mały
otaczają Cię ze wszystkich stron. Nie można bez nich żyć nawet, gdy w nie nie
wierzysz, one są przy Tobie zawsze jak wiatr… Pewnego dnia, wszystko się
zmienia i nawet nie wiesz kiedy najważniejszy Anioł prowadzi Cię ku niebu … To
istota, która zawsze jest przy Tobie gdy śpisz, otacza Cię swoimi skrzydłami
pełnymi miłości i troskliwości, ociera ukradkiem łzę, gdy o niej zapomnisz. Nie
pozwala Cię skrzywdzić, chce pokazać Ci świat, chociaż Ty tak strasznie się
przed tym bronisz, pragnie Twojego szczęścia. To Twój Anioł… To miłość…to nasze
kochane Dzieci Nasze Anioły...
Aniołowie nasi.. Ich
głos jest jak strumień leśny Delikatnie śpiewa pieśni Które tylko w głębi ciszy
Serce, a nie ucho słyszy Dotyk dłoni- powiew wiatru Delikatnie muska ramię Aby
przebyć bez upadku Drogę, co przed nami stanie Za dnia wciąż przy naszym boku W
nocy siedzą u wezgłowia Niestrudzeni, niewidoczni Liczą wypaplane słowa
Wypaplane, wykrzyczane Te bolesne i te słodkie Przebierają jak mak z grochem
Prosząc Boga tysiąckrotnie By ich podopiecznych błędy W wielkim swoim
zmiłowaniu Złożył w niepamięci czasu Jak my głowę na posłaniu A gdy w słońcu
świat się budzi Aby pędzić poprzez życie Oni kroczą znów do ludzi Rozwijając
skrzydła skrycie Agnieszka
Trudno jest zasnąć,
w oczach mam łzy, wspominam wspólnie spędzone dni. Kiedyś było pięknie tak,
stworzyliśmy własny raj, wszystko było jak ze snów...Aż nadszedł dzień,
telefonu głuchy dźwięk, głos nieznany, kilka słów, w sercu ostry ból,
pożegnania gorzki smak...Wszystko nagle, niespodziewanie tak.. Nie ma
chwili,ani nocy, bym nie śniła, nie myślała o tym.. Nie wiem ,czym ugasić ten
bólu płomień.. Minął znów kolejny dzień, nie spotkamy się,w beznadziei trudno
żyć...Chodzę jak cień ,odkąd nie ma Was i nie wiem jak,jak dalej żyć,kiedy brak
już sił? Gdzie, gdzie jesteście, co mamy zrobić, powiedzcie mi.. Dajcie szansę
nam, niech znowu wróci ten piękny czas.. Przy nas czuwajcie, pomóżcie żyć,my
nie mamy już prawie nic.Nie dla nas ciepły wiatr nad morzem i w górach słońce ,
więc proszę przy nas bądźcie...Dajcie, dajcie nam szansę, niech znowu wrócą
spokojne, piękne dni,niech nasze serce przestanie ze strachu i tęsknoty
drżeć...
Nie mam już siły i
nie mam serca, aby przyjmować od życia kolejne ciosy.. Chcę zamknąć oczy, po
prostu zasnąć, zapomnieć o wszystkim-gdy minie koszmar-wtedy je otworzyć.
Uciszyć serce, oddech uspokoić, przywrócić marzenia ,zapomnieć co duszę boli,
żeby nie musieć kolejnej nocy uciszać łkania i smutku koić. Żeby nie myśleć co
mogłam zrobić, co mogło życie moje odmienić, chcę tylko ciszy, nie płakać po
nocach, nie żyć w beznadziei...
..Po co tyle świec
nade mną, tyle kwiatów, tyle twarzy? Ciału memu nic już złego się nie zdarzy.
Wszyscy stoją, a ja jedna tylko leżę - Żal nieszczery, a umierać trzeba
szczerze. Leżę właśnie, zapatrzona w kwiatów liście, Uroczyście - wiekuiście -
osobiście. Śmierć, co ścichła, znów zaczyna w głowie szumieć, Lecz rozumiem, że
nie trzeba nic rozumieć... Tak mi ciężko zaznajamiać się z mogiłą, Tak się nie
chce być kimś innym, niż się było!
Jest jedna droga w
życiu człowieka, usłana kirem, rzeźbiona łzami, na końcu której Bóg jeden czeka
ze świecą i ogarkami. W życiu błądzimy po setkach dróg jawnie i po kryjomu,
tylko ta jedna ostatnią zwana prowadzi wprost do domu. Po drogowskazach, które za
życia znaczone są dobrą chwilą, niosą nas szklane źrenic odbicia we własny
życia epilog. Na dźwiękach wspomnień w kropelkach żalu, w myślach przyjaciół
,rodziny, idziesz w nieznane ,aż twoją duszę uniosą na niebios wyżyny. Jest
jedna droga miara życia, która twe imię uświęci, mierzona łzami cichym
wspomnieniem i napisem ku pamięci.
Pozostały łzy żalu i
smutek, Gorycz i niemoc zrozumienia, że jesteśmy tu z krótką wizytą, poddani
prawom istnienia.
A więc naprawdę już
odeszłaś? Zniknęłaś, z moich radosnych dni? Twe każde słowo we mnie mieszka,
Wciąż jeszcze w uszach moich brzmi. I jak wędrowiec wzrok o świcie Na próżno w
przestwór nieba śle, Skowronka ujrzeć chcąc w błękicie, Co z dzwonną pieśnią nad
nim mknie: Tak ja lękliwe oczy wznoszę Na pola, łąki, borów gąszcz I każdą
pieśnią moją proszę: Wróć ,na Twój śmiech i głos ja czekam wciąż!
I zawsze będę Ciebie
Kochać Tak bardzo, bardzo ponad życie I będę wciąż za Tobą tęsknić i będę
płakać za Tobą skrycie
Tam w niebie...
Życzę Ci słońca i deszczu, na przemian, żeby się nie nudzić, kiedy Ci słońca
będzie za wiele, to deszcz Cię może ostudzić. Życzę Ci fantazji, ozdób Twe
niebo skrzypcami, zatańcz ze szczęścia i marząc rozmawiaj z kwiatami. Życzę Ci
zdrowia, miej zdrową duszę, bo kiedy dusza jest chora, to serce przeżywa
katusze. Życzę Ci kolorów, czarownych barw wesołej tęczy, barw letnich,
pachnących ogrodów, czegóż można chcieć więcej? Życzę Ci miłości bożej, takiej
normalnej głębokiej i szczerej, ona Ci spełni te wszystkie życzenia i tego Ci
życzę Aniele.
Śniegu płatku
maleńki, niesiony wiatrem, moich myśli i uczuć posłańcu... Nieś rodzinie radość
w czasie niełatwym... Zawiruj z wiatrem w szalonym tańcu... Uśmiech przyjaźni
rozsiej wokoło... Swymi barwami nieś ukojenie... Muśnięciem w sercu spokój
wywołaj... W radość zamieniaj ból i cierpienie... Wietrze, płatkowi temu,bądź
przewodnikiem i nieś go wszędzie,gdzie są pragnienia... Niech miłość wzbudza
swoim dotykiem i spełnia ludzkie marzenia...
znajoma
Gdybym była krawcem
czasu,to po nocach skrycie, szyłabym dla smutnych ludzi nowe piękne życie.
Piękne jak spod igły i trwałe tak,że miłość nie zniszczyłaby się nigdy. Z
jednej tkaniny wszyscy jesteśmy,co się wyciera i strzępi przez lata,lecz jeśli
tego chcemy- te wszystkie dziury miłością da się załatać. Na chłody dałabym
ludziom podszewkę z nadziei, w rękawach po uśmiechu, gdyby ktoś się rozkleił...
Jest noc bez gwiazd
i księżyca, i dzień pochmurny bez słońca. Jest przestrzeń pusta daleka, i droga
kręta bez końca..... Jest dzień co deszczem płacze, noc długa nieprzespana.
Chwila znaczona cierpieniem, droga kamieniem usłana.... Jest dzień piękny jak wiosna,
niebo utkane gwiazdami. Miłość szczęśliwie spełniona, i radość skropiona
łzami.... A wszystko to razem wzięte, w księdze losu wpisane. Tam w górze na
niebiosach, od wieków zaplanowane....
Losie umacniaj jej
wiarę w dobro Duszy daj większą siłę Niechaj wiara w lepsze jutro Smutki
zamienia w chwile szczęśliwe. Niech nas nadzieja nie opuszcza Za wszystkie
troski chcemy niewiele Koło fortuny niech się zakręci Fałszywe plewy nareszcie
zmiele. Podnieś to życie okryte trudem Daj mu owoce od lat zasłużone Proszę o
zdrowie, o szczęście dla niej Pochylam głowę wraz z pokłonem. Daj dla nas obu
lepsze jutro Zabierz zmartwienia, by znów być żywym Nie po to rodzi się
przecież człowiek By całe życie być nieszczęśliwym.
Czas przybliża nas
do siebie
Tam, gdzie teraz
mieszkacie, skarg nie zanoszę, nie smućcie się w niebie- proszę. Ja tylko
światełka zapalę, kwiatami grób Wasz pokryję, pamiętać będę zawsze, dopóki
żyję! Wiem, że we mnie wierzyłeś Tato, Ewa swoją radością się ze mną
dzieliła...Teraz ,gdy Wasza postać jest mgiełką owiana, niech znicze palą się
dla Was-od rana, do rana. Wasze postacie tulę serdecznie w ramionach, są w mych
snach co noc wyśnione. Z życiowej mądrości daliście mi prawie wszystko, więc
przed Waszym grobem głowę pochylam nisko. Rozmyślam nad dostojną wiecznością,
bo pamięć o Was, mą wielką miłością. Zapalam znicze i myślę sobie...Jak krótkie
i nic nie warte jest ludzkie życie! Pragniemy wiele, wciąż czegoś mamy za mało
i nagle wszystko trzeba zostawić, choć nie wiele nam się udało... Zawsze nad
Waszym grobem stoję skupiona, w rozmowie z Wami zatopiona...
Gdzie wędrują
umarli, kiedy świeca ich gaśnie? Czy szczęśliwsi są od nas, gdy powieka im
zaśnie? Czasem odwiedzają nas we śnie, to przyjaźni, to wrodzy, chcą pocieszyć,
utulić, chociaż ciałem ubodzy... Lecz nie powiedzą prawdy, czy istnieje coś
dalej, czy inne życie, czy niebyt, choć wiedzą to doskonale... Za tą czarną
zasłoną nie zobaczysz żyjących, choć pełne wspomnień masz serce istot cię
kochających... Tylko w snach czasem spotkasz tych, którzy z tobą tu byli i żal
nadal szarpie ci serce, pragniesz, by znowu żyli... Oni żyją w naszej pamięci,
ona co dnia ich wskrzesza, a czarna zasłona czeka, zabierze każdego
człowieka...
Boże nasz drogi,
przestań ciągle nam rzucać kłody pod nogi, pozwól iść po prostej drodze, a nie
skakać przez życie na jednej nodze...Czasem się budzę i sił mi brak, czuję się
jak zużyty wrak...Czy nie uważasz, że za wiele złego, zrzucasz na plecy człowieka
jednego? Bądź sprawiedliwy i dziel równomiernie, wtedy każde brzemię przyjmiemy
dzielnie! Gdzie sprawiedliwości szukać mamy, kiedy wciąż w żalu, bólu i
tęsknocie trwamy? Ogromna bezsilność dopadła dziś mnie... No powiedz proszę,
gdzie jesteś, kiedy robimy coś dobrego? Czyżbyś nie widział tego? Powiedz, gdy
coś robimy nie tak, daj wskazówkę, pokaż jak... Usłysz proszę nasze wołanie i
pomóż nam...Panie, nie czekaj na nasze konanie...
Silniejsza od nas
jest wola nieba, więc przegrywamy-chyba tak trzeba...Widocznie Ciebie tam
potrzebowali i krótki żywot na ziemi dali. Dostałaś ważną misję do spełnienia
,a dla nas zostały tylko wspomnienia...ale jak wypełnić pustkę, którą po sobie
zostawiłaś? Od kiedy odeszłaś, w bólu wciąż trwamy, ale dziękujemy za to, że
byłaś z nami...Kiedyś nadejdzie chwila ta, że znowu przyjdzie spotkać się nam
,a gdy będziemy do Ciebie szli...Ty nam otwórz do nieba drzwi .
Życie kończy się -
miłość nie. Wiem ,że mnie szukacie.... Znajdziecie mnie w swoim sercu, ponieważ
tam jest moje miejsce. Żyję w Was dalej.
Często łzy połykać
nam trzeba, bywa, że częściej niż kawałek chleba. Ale dopóki łzy w oczach
swoich mamy- to wiele jeszcze w życiu przetrzymamy... Łzy, wiele bólu
wyprowadzić mogą, i żalu, i trwogi zwykłą sobie drogą. Choć może nawet blasku
ujmą oczom - gdy doświadczenia ciągle z nami kroczą. Nadmiaru bólu czy radości,
nie możesz zamknąć w serca swojego - komorze. W zamknięciu radość i ból -
zgorzknieje, więc płaczmy, niech się to z nas wyleje! Lecz, jeśli łzy
zatrzymasz w sobie, mogą kamieniem stać się w tobie... Lepiej, niech oczom
twoim będą rosą - i nadmiar ciężarów, z twego wnętrza wyniosą!
Aniołki nasze...
Wasz głos jak strumień leśny, delikatnie śpiewa pieśni, które tylko w głębi
ciszy serce nasze, a nie ucho słyszy... Dotyk dłoni- powiew wiatru, delikatnie
muska nasze ramię, aby przebyć bez upadku każdą drogę, co przed nami stanie. Za
dnia wciąż przy naszym boku, w nocy zaś u wezgłowia, niestrudzeni, niewidoczni,
przy nas ciągle trwacie i liczycie wypaplane słowa. Wypaplane, wykrzyczane, te
bolesne i te słodkie, przebieracie jak mak z grochem, prosząc Boga
tysiąckrotnie... By nasze-Waszych podopiecznych błędy , w wielkim swoim
zmiłowaniu, złożył w niepamięci czasu , jak my głowę na posłaniu. A gdy w
słońcu świat się budzi, aby pędzić poprzez życie, Wy kroczycie znowu przy nas,
rozwijając skrzydła skrycie.
|