Życiowe refleksje
"Gdyby nuta powiedziała: jedna nuta nie czyni muzyki
...nie było by symfonii
Gdyby słowo powiedziało: jedno słowo nie tworzy stronicy
...nie było by książki
Gdyby cegła powiedziała: jedna cegła nie czyni muru
...nie było by domu
Gdyby kropla powiedziała: jedna kropla wody nie może utworzyć rzeki
...nie było by oceanu
Gdyby ziarno zboża powiedziało: jedno ziarno nie może obsiać pola
...nie było by żniwa
Gdyby człowiek powiedział: jeden gest miłości nie ocali ludzkości
...nie byłoby nigdy na ziemi sprawiedliwości i pokoju, godności i szczęścia".
Michel Quoist
Zwolnij swoje tempo.
Czy widziałeś już
kiedyś dzieci bawiące się na karuzeli lub słuchające deszczu? Skaczące po dachu?
Tropiłeś radośnie fruwającego motyla albo obserwowałeś zachód słońca?
Powinieneś się zatrzymać.
Nie tańcz za szybko, bo życie jest zbyt krótkie, muzyka nie trwa wiecznie.
Czy jesteś zabiegany całymi dniami, wiecznie zajęty?
Jeśli zadajesz pytanie "Co słychać?", czy masz chwilę żeby usłyszeć odpowiedź?
A gdy wyciągasz się w łóżku po całym dniu, czy myślisz o 1.000 różnych rzeczach, które plączą ci
się po głowie?
Powinieneś zwolnić tempo.
Czy mowiłeś już do swojego dziecka "zrobimy to jutro" i przekładałeś to na pojutrze?
Czy straciłeś już kontakt z przyjacielem, pozwoliłeś umrzeć przyjaźni, bo nigdy nie miałeś czasu żeby zadzwonić i spytać jak leci?
Byłoby lepiej gdybyś zwolnił tempo, nie tańcz zbyt szybko, bo pewnego dnia muzyka ucichnie, życie jest takie krótkie.
Gdy biegasz gdzieś tak szybko żeby gdzieś zdążyć, tracisz połowę przyjemności bycia tam dokąd biegniesz.
Gdy zawracasz sobie głowę i zbyt się codziennie przejmujesz, to tak jakbyś wyrzucał prezent którego nawet nie otworzyłeś.
Życie to nie wyścig, powinieneś zwolnić tempo, znajdź chwilę na wysłuchanie muzyki zanim się skończy piosenka.
autor nieznany
Anioły śniegu
... To była moja pierwsza w życiu burza śniegowa. Chociaż widziałam śnieg podczas rzadkich wizyt w tych górach, nigdy przedtem nie widziałam jak pada. A padał jak noc długa. W końcu wszyscy zasnęliśmy. Spałam niezbyt mocno z powodu gwałtownych porywów wiatru, które trochę mnie niepokoiły.
Rano uświadomiliśmy sobie powagę naszej sytuacji. Chata była położona powyżej terenu regularnie oczyszczanego przez pługi śnieżne. Na naszym odizolowanym odcinku drogi
padający gęsto śnieg pokrył wszystkie samochody i jezdnię białą kołdrą, piękną, lecz lodowatą.
Nawet my nowicjusze, wiedzieliśmy, że niemożliwe jest oczyszczenie drogi. Mężczyźni przekopali ścieżkę do samochodów i omietli je, lecz byliśmy beznadziejnie daleko, odcięci
od drogi. Lękliwie spoglądaliśmy po sobie. A co, jeśli ...? Mieliśmy dość żywności na jeszcze jeden posiłek, lecz nie więcej. Myśl o tym, że moglibyśmy zostać zasypani przez śnieg, przeraziła nas.
Byłam jedyną chrześcijanką w naszej grupie. Dlatego zaczęłam się cicho modlić o Bożą opiekę i o to, by przysłał pług do naszego obozu. Biorąc pod uwagę odosobnienie, spełnienie mojej modlitewnej prośby byłoby naprawdę zdumiewające, lecz nie ustawałam aż do chwili, gdy poczułam spokój, który może dać tylko Bóg.
Pozostali niepokoili się coraz bardziej i zerkali nerwowo na zachmurzone niebo i nieprzejezdną drogę. Śnieg wciąż padał równomiernie i cicho. Zajęliśmy się oczyszczaniem i pakowaniem rzeczy do odśnieżonych samochodów, którymi mieliśmy nadzieję zjechać w dół. Jakiś czas potem usłyszeliśmy cudowny dźwięk, który wesoło przebijał się w ciszy padającego śniegu. Ciężki pług wtaczał się, sapiąc, na nasze wzgórze.
Kierowca powiedział do nas:
- Nigdy wcześniej nie wjeżdżałem tak wysoko, lecz ciągle słyszałem, jak coś w głowie mówi mi: "Jedź dzisiaj na szczyt". No i jestem.
Słowo "anioł" oznacza "zwiastun wysłany, by spełnić wolę Boga".
Nigdy nie widziałam anioła, lecz czułam, że kierowca, który przybył do nas na polecenie Boże, jest naszym osobistym śnieżnym aniołem. To Ojciec Niebieski,
który widzi wszystko i odpowiada na wszystkie potrzeby z cierpliwością i wielką troską.
Kiedy liderki naszego obozu pakowały artykuły kuchenne, jedna z nich zagadnęła mnie:
- Zastanawia mnie, co sprawiło, że kierowca pojechał tak daleko? Uśmiechnęłam się tylko i powiedziałam:
- Modliłam się o to.
Linda Claire Scott
Liczy się każdy talent
Miała prostą, gładka, niebieską sukienkę, ciemne buty i blond włosy upięte w kok. Kiedy wsiadała do autobusu, od razu ją sobie przypomniałem. Nie byłem w tych stronach od ośmiu lat, ale wciąż pamiętałem jej nieśmiałość. Rozmowa w cztery oczy była dla niej prawdziwą udręką.
Kiedy mijała mnie przechodząc do tyłu autobusu, ona również mnie rozpoznała. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Zastanawiałem się, dokąd jedzie.
Piętnaście kilometrów dalej moja ciekawość została zaspokojona. Wychodząc z autobusu na następnym przystanku, na każdym wolnym siedzeniu zostawiła złożoną kartkę.
Wziąłem jedną z nich i przeczytałem krótki tekst o zbawczej misji Chrystusa i o tym, w jaki sposób możemy mieć w niej udział.
Pomyślałem: "A więc w ten sposób daje świadectwo wiary w Zbawiciela. Zna radość codziennej wędrówki z Chrystusem, ale nieśmiałość nie pozwala jej na osobisty kontakt z
ludźmi. Ma jednak tak głęboką wiarę, że używa innych talentów, jakimi obdarzył ją Bóg, aby dzielić się miłością Chrystusa z innymi".
Wiedziałem, że wracając do domu, znowu będzie rozkładać ulotki, modląc się do Ducha Św., aby oświecił tych, którzy je przeczytają.
Dick Hagerman
Czego nauczyłam się od gazeli
To był wymarzony dzień na pobyt w zoo, szczególnie w uroczym towarzystwie mojego pięcioletniego wnuka. Podczas spaceru weszliśmy na wzgórze, skąd patrzyliśmy w dół na
przyjemny, porośnięty trawą park. Mieszkało tam stado gazeli. Ich pełne gracji piękno doskonale komponowało się z atmosferą spokoju tego miejsca. Lecz nagle w
kępie krzewów zauważyliśmy zamieszanie. Jedno z delikatnych stworzeń pasło się nieopodal nich i nie zauważyło, że w pogoni za pożywieniem wsunęło łeb pod
gałęzie. Kiedy gazela chciała się wyprostować , jej rogi zahaczyły o nie. Walczyła, skakała, szarpała się i kluczyła z jednej strony na drugą. Lecz z każdą chwilą jej rogi coraz bardziej się wplątywały. Jak bardzo chcielibyśmy
jej pomóc! Szepnęłam:
- Gdybyśmy tylko mogli powiedzieć jej: "Zniż głowę mocno do ziemi i wycofaj się delikatnie", znowu byłaby wolna.
Ostatecznie gazela uwolniła się gwałtownym szarpnięciem, lecz w jej rogach pozostała ogromna kępa gałęzi. Wydawała się mówić: "Ten żenujący incydent w rzeczywistości się
nie wydarzył. To była po prostu wasza wyobraźnia". Lecz wielka korona liści jakoś nie dodawała jej powagi.
Nasz szczęśliwy dzień skończył się zbyt szybko. We wspomnieniach tamtych chwil opowiadanie o gazeli było naszym ulubionym. Dla mnie miało szczególne znaczenie, gdy zdałam
sobie sprawę, że podpowiada mi, jak w najlepszy sposób rozwiązać dokuczliwy problem mojego życia.
Pozostawałam z pewną osobą w dość trudnym związku, lecz nie chciałam go zrywać. Najpierw chciałam
wygarnąć całą prawdę i powiedzieć swoje zdanie. Lecz to by tylko pogorszyło sprawy. Gdy gazela walczyła, wyrwała część krzewu. Wygrała bitwę, lecz
pozostawiła bliznę. Nie chciałam postępować w ten sam sposób. Zamiast tego skłoniłam głowę, modląc się, a potem delikatnie się wycofałam.
Od tamtego czasu minęły lata. Bóg odpowiedział, wzbogacając nas oboje. Most, który mógł ulec zniszczeniu za sprawą ostatniego słowa, obecnie się umacnia. Jestem zadowolona,
ze schyliłam głowę i wycofałam się delikatnie.
Ruthie Lindal Swain