Bez Ciebie tak pusto
i oczom i ustom,
Śmiech schował się w
kącie i śni.
Wieczory się dłużą,
bo czasu zbyt dużo,
Nikt bliski nie puka
do drzwi.
Tak wiele jest
złego, szarego, groźnego,
Że smutno i płakać
się chce.
Mijają soboty,
pamiętaj więc o tym,
Że komuś bez Ciebie
tak źle..
Głupim nazywa się
człowieka, który mając bliźnich odrzuca ich.
Robi to dlatego, bo
myśli, że kasa jest najważniejsza,
A ona okazuje się
jego największym wrogiem- samotnością.
Na targu serc, w
koszu jedno pozostało,
Brudne, podrapane,
gdzieś porozdzierane,
I choć było za
darmo- nikt go nie przygarnął,
A ono szlochało:
Pokochaj mnie, proszę.
..Bali się spojrzeć
Jej w oczy
bali się, że ujrzą w
nich smutek
bali się, że znajdą
tam żal do nich...
po prostu bali się,
że zrozumie,
jak ją skrzywdzili
:( ....Pokój Jej duszy*
Czas potrafi nie
jeden obraz w życiu namalować,
To co było ważne
wczoraj – dziś jest mało istotne.
Czas przeszły –
malowany był pięknymi kolorami,
Odeszłaś bez
pożegnania lecz ja pozostałam na ziemi.
Pytasz mnie , czy
mam jeszcze siłę walczyć?,
Patrząc w odbicie
lustrzane dostaję dziwnej energii.
Czas nie uleczył
mych ran, on tylko je uśpił,
Pozostała Twoja
cząstka, o którą dbam ,
Idziemy razem w
słońcu i w deszczu,
Chwilami zmęczeni
czy dobrą drogę wybraliśmy? – Kiedyś Ci o tym opowiem…
Modlitwa za wszystkich w potrzebie..
Miłosierny Ojcze!
Proszę Cię za
wszystkich przygnębionych, wątpiących, zrozpaczonych i nieporadnych w życiu.
Za wszystkich w
grzechach uwikłanych, którzy z ich ciężarem nie dają sobie rady,
Za tych , co w złe ręce popadli i cierpią prześladowanie
Za rozłączonych z
rodzinami i przyjaciółmi , których tęsknota
gryzie .
Za starych
,chorych, opuszczonych i za tych , o
których nikt nie pamięta.
Zlituj się , nad
wszystkimi ludźmi potrzebującymi Twojej pomocy,
Wybaw ich z biedy i
chroń przed rozpaczą.
W swych ciężkich
życiowych zmaganiach niech znajdą moc i
ukojenie.
Poślij im ludzi ,
którzy przy nich staną, a nas uczyń gotowymi dźwigać ich ciężary.
Dziękuję Ci-żeś
przyszedł szukać i zbawiać błądzących i ginących.
Że jesteś dziś i
zawsze z nami, Dziękuję Ci , Panie ! Amen.
Byśmy siali miłość
tam, gdzie panuje nienawiść,
Wybaczenie tam,
gdzie panuje krzywda,
Jedność tam, gdzie
panuje zwątpienie,
Nadzieję tam, gdzie
panuje rozpacz,
Światło tam, gdzie
panuje mrok,
Radość tam, gdzie
panuje smutek.
Gdy będziemy
współdziałać w prowadzeniu innych drogami dobra i pokoju, to:
dając – otrzymujemy
wybaczając zyskujemy
, a umierając – rodzimy się do życia wiecznego.
Serce ich zasnęło.
Już się nie obudzi.
Dusze opuściły
ludzi.
Wzleciały do góry,
wysoko ponad chmury.
Ujrzały złotą bramę
.
Przekroczyli próg.
Nowe życie
rozpoczęli, brama za nimi się zamknęła.
Nigdy w przeszłość
nie wrócą, bo pierwszego życia nikt im nie przywróci.
Żyjesz droga duszo,
chodzisz po tym świecie
Lecz pomyśl
troszeczkę, zastanów się przecie:
Nad Twoim
zbawieniem, nad losem przyszłości,
Czy Bóg prawdziwie w
sercu Twoim gości?
Zbadaj swoje mowy,
popatrz na Twe życie
Nie ujrzysz w nim
Boga, lecz grzechów obficie!
I brudzą Twe ciało,
Twą dusze kalają,
Drogę do żywota
Tobie zamykają!
Popatrz jak wygląda
codziennie Twa droga,
Nie ma na niej
życia, zbawienia ni Boga.
Z Twej mowy to
widać, jaki stan Twej duszy,
Gdy mowa plugawa, co
język się ruszy.
Na widok tych rzeczy
aż serce się zraża,
Jak człowiek
codziennie w swych grzechach się tarza
I co dzień tak żyjąc
nie czyni pokuty,
Jest to stan
przewrotny, zepsuty!
Cóż więc pozostaje
dla Ciebie człowiecze?
Wnet zginie Twa
młodość, życie Twe uciecze!
Przyjdzie czas, gdy
na sąd staniesz w grzechach rzędzie,
Czy nie czas, dziś
myśleć co tam z Tobą będzie?
Za wszystkie uczynki
będziesz miał zapłatę,
Gdyż serca masz
brudne i plugawa szatę
Jeżeli dziś nie
zadrżysz nas sobą z rozpaczą,
Dowiesz się , co
grzechy Twe znaczą.
Dla dobra Twojego
daje Ci przestrogę
Abyś się nawrócił i
zmienił swoją drogę
Czy nie wiesz, że
Jezus jest życia przykładem?
Czemuż Ty nie
idziesz Jego śladem?
Nie myśl, że
kierujesz losem swego życia,
Na Ciebie
nieszczęście czatuje z ukrycia!
Nie wiesz kiedy
przyjdzie, gdzie Ciebie zaskoczy,
Nagła śmierć
nieszczęścia, co zamknie Twe oczy.
Nie czas dziś
człowieku plugawić swe ciało
Bo przecież to nigdy
nic dało,
Lecz się opamiętaj,
pókiś żywy i zdrowy,
Bo w grobie
zbawienia szukać nie ma mowy!
Nie mogą Cię zbawić
Twoje grzeczne czyny
Bo wszyscy
zgrzeszyli, nikt nie jest bez winy!
Tylko z łaski Bożej,
grzech jest odpuszczony,
Wierz w Niego, a będziesz zbawiony.
Zbliż się do Jezusa
z wiarą w pokorze,
Tylko imię „Jezus”
Ciebie zbawić może.
Nie wzywaj więc
innych, tylko tego Pana,
On Ciebie wyzwoli z
niewoli szatana.
Do Niego przyjdź, a
nie do obrazu!
On Ciebie słyszy,
obraz ani razu,
Próżna jest nadzieja
w malowanej glinie,
Wierz w żywego Boga!
On jest Bóg jedynie!
Obraz przecie nigdy
nie da Ci pomocy,
Martwy jest i
głuchy, ślepy w dzień i w nocy,
Modlisz się do tego
co zbawić nie może,
Odrzuciłeś
przeto przykazanie Boże!
Nie próżno za Ciebie
święta krew przelana!
Jeżeli za pieniądze
szukasz u kapłana,
Zbawienie dla siebie
i dla swego domu,
Takiej służby Jezus
nie zalecił nikomu!
Na próżno pieniądze
na zbawienie dajesz,
Jeżeli byłeś
grzesznym i grzesznym zostaniesz!
Płacąc, nie zdobyłeś
aż dotąd zbawienia,
Pieniądz przecież
nigdy grzechów nie odmienia!
Nie ufaj w
człowieka, który sam jest w błędzie,
W grzechach swoich
żyjąc i Ciebie on zwiedzie.
Jeżeli się swojego
grzechu nie pozbywa,
Jakże Ci pomoże, gdy
go będziesz wzywał?
Ktokolwiek nad swoim
grzechem nie ma mocy,
Jakże grzesznikowi
udzieli pomocy?
Do Jezusa raczej
idź! On wiecznie żyje
Przecież on
kapłanem, z grzechów Cię obmyje!
Tylko Jezus dany nam
za pośrednika,
Aby się przyczyniał
w niebie za grzesznika.
Do Jezusa przychodź
wiernie ze swej strony,
I wzywaj go z wiarą,
a będziesz zbawiony!
Możesz być zbawiony,
chociaż byś żył w nędzy,
Bogu nie potrzeba
Twych marnych pieniędzy,
Jezus zmarł na
krzyżu, teraz żyje w niebie,
Swoja krwią zapłacił
za mnie i za Ciebie.
Już zapłacił! Więc
płacić nie trzeba!
Żaden za pieniądze
nie pójdzie do nieba!
Za zbawienie nie daj
nikomu pieniędzy,
Lecz żyj
sprawiedliwie - idź, i nie grzesz więcej!
...Nad grobem
pewnego pana
ni dzieci ,ni wdowa
po nim zapłakana,
ni przyjaciele nie
bywają już.
Lecz jakaś
nieznajoma postać
nie może się z tym
grobem rozstać
od zórz porannych do
wieczornych zórz.
Czemu tak płacze ,
łka dlaczego?
Kim był ten obcy dla
zmarłego?
Któż na pytanie to
odpowie, któż...
Aż nagle z worka
wyszło szydło- wiatr targnął płaszczem, odkrył skrzydło.
Ach, to po zmarłym
płacze Anioł Stróż.
W odwiecznych
księgach i rocznikach
nie notowano
nieboszczyka,
po którym by tak
płakał Anioł Stróż,
po którym czuwałby
przy grobie
i ciągle we łzach i
w żałobie- już mu bez niego istnieć ani rusz.
Nawet odrzucił nowy
przydział- czegoś takiego
Bóg nie widział,
więc go ogarnia na Anioła gniew.
Stróż Anioł Boga się
nie boi- nad przyjaciela grobem stoi,
choć na niebiosach
Stwórca marszczy brew.
Nad grobem jasna
twarz Anioła,
a czarne chmury
dookoła,
zza chmur wygląda
gniewna Pana twarz.
Z odkrytą głową
Anioł boso- rozpaczy po człowieku posąg-
wciąż przy mogile
jego pełni straż.
I póty w żalu trwa
serdecznym,
aż ulitował się
Przedwieczny
i z czoła Jego
gniewu obłok znikł.
I nieśmiertelność mu
odbiera, i pada Anioł, i umiera...
Pytasz, co w moim
życiu z wszystkich rzeczy główną,
Powiem ci: śmierć i
miłość-obydwie zarówno.
Jednej oczu się
czarnych, drugiej-modrych boję.
Te dwie są me
miłości i dwie śmierci moje.
Przez niebo
rozgwieżdżone, wpośród nocy czarnej,
Te one pędzą wicher
międzyplanetarny,
Ten wicher, co dął w
ziemię, aż ludzkość wydała,
Na wieczny smutek
duszy, wieczną rozkosz ciała.
Na żarnach dni się
miele, dno życia się wierci,
By prawdy się
najgłębszej dokopać istnienia-
I jedno wiemy tylko.
I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od
miłości, a miłość od śmierci.
I skąd przyjacielu,
przyszedłeś i dokąd idziesz w tęsknocie?
Po co urągasz światu
Burzą słów, których nie mógłby dociec?
Prawda jest zawsze w
środku,
Jak cel, w który
nigdy nie trafisz
Światu na imię jest
pieniądz,
Żądza, ambicja i
mafia.
Tęsknota za wielkim
nieznanym
W sercach tak gorzko
się łamie-
Daj serce ludziom w
ofierze,
Bo chleb zamieni się
w kamień.
Idziesz i nie wiesz
dokąd,
Bo złudnych bogactw
nie pragniesz,
Bo wiesz, że są jak
ognik
Błądzący nocą po
bagnie.
Płomienia w dłonie
nie schwytasz,
A w bagnie się
pewnie pogrążysz-
Ogromna bezbrzeżna
tęsknota
I tak nie przestanie
Ci ciążyć…
Więc idź przed
siebie pogodny
I ducha niebu
polecaj;
I mów modlitwę
wędrowców,
Która otuchę
roznieca:
Skąd idę – nie wiem,
Lecz wiem, że idę-
Działam, jak muszę,
Jak mówi serce.
Co będzie zobaczę,
Gdy Bogu zdam sprawę
Z mojej tęsknoty
Za Wielką Niewiadomą
ziemi i nieba.
Chcę tulić Cię w
deszczu strugach co lśnią niewinnie jak Twe łzy.
Nie straszna mi już
nienawiści burza póki serce oszalałe przy Tobie drży.
Chcę w oczach Twych
widzieć słońce, ponowny wschód nadziei i wiary.
Chcę cieszyć się z
Tobą zła końcem, bo miłość i szczęście to największe dary.
Szła sobie pomalutku
tęskonota; samiuteńka, samotna, milcząca,
patrzyła w jakiś
punkt przed sobą, mgliście, bezgłośnie płacząca.
Szła sobie powolutku
blada, zmęczona, cierpiąca.
Serce cicho pytała;
gdzie znajdzie odrobinęradości, miłości,słońca?
Szła sobie bez
przerwy, bijąc się z myślami bez końca,
Gdy nagłym uczucia
zderzeniem zakwitła jak wierzba płacząca
Kochała, obdarzyła
sercem, ufała.
Nieśmiała,niewinnie
drżąca, jak kręcąca się w oku radość lśniąca.
Równie nagle została
sama, młoda, naiwna, błądząca.
Smutkiem i bólem
konająca..
Już nie idzie
...doszła...mieszka teraz w niebie .
Ronił anioł krople
gorące, na kwiatów pąki pachnące,
skrzydłami szarymi
od zmęczenia i chłodu wygnany ze swego rodu.
Twarz smutkiem
przywołała miłości słodkie wspomnienie,
patrzy w dal tęsknym
wzrokiem ,ktoś zabrał mu marzenie.
Dłonią tylko przez
chwilę ,zdążył dotknąć jej twarzy
zostawił słodkie
motyle, na jej kruchego życia straży.
Płacze anioł
bezgłośnie, łzy cichutko wylewa,
zwierza się sośnie,
co królową nad wszystkie drzewa.
Przygarbił się
biedaczek,od tej całej żałości,
bo czyż nie jest
najgorszym nieszczęściem,
nie czuć przy sobie
prawdziwej miłości?...
W wielobarwnym
świecie uczuciowych kalek, cierpienia łamią struny skrzypiec, skrzydlate
potwory obojętności, czyste uczucia chowają w mroku, wyjdź ku światłu dnia i
zagraj bym mogła znów tańczyć z aniołami
Zawitaj do mnie
biały aniele, złóż w moje noce myśli spokojne, sny nieprzerwane,marzenia
prześmiewcze. Złóż w moje ręce czyny wytrwałe, działanie gorące, prace
nieskończone. Złóż w moje usta słowa milczące, milczenie ukryte, niewidzialne
rymy, bym mogła tańczyć z aniołami na pomoście wiary
Na wzgórku przy
strumieniu, anioł usiadł w cieniu, z bukietem wrzosów w dłoni, świat cały mi
przesłonił, otworzył jasne oczy, oświetlił myśli w nocy, nauczył czytać
wiersze, pisane z serca ,z duszy, aby się każdy wzruszył, pisane twoją ręką, by
serce moje drżało i ciebie podziwiało.
Przeglądał się anioł
w stawie, ujrzał w wodzie swą urodę. Chciał zapomnieć choć na chwilę, że
niebieskim jest posłańcem, chciał ukochać złote pola, czystą wodę pić ze
źródła, boso biegać po murawie, zdobić włosy polnym kwieciem. I zatańczył z
wiatrem szumnie i zapomniał, że nie może tak wirować nad polami, że go woła
chór anielski i prowadzą go obłoki ponad ziemią tam, gdzie rajskie śpią ogrody.
Samotne łzy, to
ciężkie łzy. Każdy to wie, wiem ja i wiesz Ty. Tym razem sama nie byłam, obok
siebie Anioła zobaczyłam. Ona, która uchyla mi zawsze nieba, samej cierpieć
nikomu nie da, by smutek złagodzić wielki część na siebie bierze mojej męki.
Łzy jej po policzku spływały, a we mnie zmartwienia topniały... Kropla drąży
skałę, łza Anioła serce całe, pozbawia udręki i uwalnia od wszelkiej męki.
Sięgając myślami w
głąb duszy mojej, Starałem się przyjrzeć psychice swojej. Ujrzałem wtedy
patrząc na siebie, Jak me pragnienia pływały po niebie. Skurczony stan ducha we
mnie górował, W nie do spełnienia marzeniach się chował. Przybity, przyziemny,
jak by zgaszony, Czułem się jakiś mocno skurczony. Popadłem wtedy w stan
przygnębienia, Gdyż z marzeń zostały tylko pragnienia. Jak byłem w harmonii z
życiem, Czułem się wówczas bardziej rozszerzony. Pragnąłem by wiecznie to
uczucie trwało, I się zdziwiłem, to się spełniało! Zatem dlaczego w tym
pierwszym stanie, Nie chciało się spełnić moje błaganie? Przyziemne i
materialne chciejstwa to były, Dlatego w świadomości się nie spełniły.
Świadomość przy materii siedzi sobie nisko, Dlatego na materię nie wpłynie to
zjawisko. A skąd się wzięła ta inna potrzeba? Czy chcemy sięgać bez końca, do
nieba? Potrzeba spokoju, szczęścia i radości, Harmonia życia niech w duszy
zagości. Takiej motywacji w życiu nam potrzeba, Gdyż nic innego szczęścia nam
nie da. Ciągle nam będzie czegoś brakowało, Życie jest krótkie, a nam zawsze
mało! Dotknięty przez niedosyt, czy nienasycenie, Materii nie zmienię poprzez
polecenie. Włączam więc w umyśle świadomość dostatku, I ze szczęścia pływam jak
na jakimś statku.
|