List Anioła..Już odeszłam od Was moi mili,chcę abyście mnie pamiętali i nadal mnie kochali,swe szczęście odszukali,ogromu miłości zaznali..Choć mnie przysypali ziemią,miłości nie pogrzebią,miłość zostawiam z Wami-abyście się kochali..Ja w ciemności ruszam lecz zostaje tutaj moja dusza,w myślach Waszych tu zostanę i kochać Was nie przestanę.Moje życie ziemskie już dobiegło końca,przede mną teraz droga lśniąca,droga ta powrotu nie ma-jest to droga zapomnienia..idę do mojego Ojca..
W zapomnianym pamiętniku moje wspomnienia odżywają,chociaż białe kartki w żółte się zmieniają zostawiły ślad na wieki ,choć minął już czas odległy i daleki ,tylko łezka po policzku spływa..smutna i nieszczęśliwa.Zamykam notatki z dawnych lat,chcę różowy widzieć świat.To co było niech się zostanie snem,chcę uśmiechem witać nowy dzień.
Zmęczona burz szaleństwem, jak statek pijany,już niczego nie pragnę, tylko spokoju i ciszy i kogoś, kto zrozumie mój żal nienazwany,kto bezsłowną tęsknotę usłyszy;Kogoś, kto jasną duszą życie przywróci,ażebym odpoczęła po udręce,kto rozszalałe serce i oczy uspokoi,kładąc na nich swoje miłosierne ręce.
Idę po szczęście swoje.Po ciszę.Do kogo?Którędy?Ach, jak ślepiec!Zwyczajnie - przed siebie.I wiem, że zawsze trafię, którąkolwiek pójdę drogą,bo wszystkie prowadzą do Ciebie..
Smutne myśli krążą tuż nad moją głową, opędzam się od nich,żyć mi nie pomogą. Wyciągają swe macki,oplątując w sieć, próbuję im umknąć-niełatwa to rzecz. Serce smutne,puste jest jak mydlana bańka, ciemność mnie otacza ponurego ranka. Za oknem pochmurno,deszcz łzami rosi, wiatr pochyla drzewa-trudno mi to znosić. Żal dokucza,pustka dookoła, rana w sercu, nadaremnie wołam. Czas rozsnuwa nici, wiją się jak pnącza, mija dzień kolejny,jak życie bez słońca. Gdyby los się cofnął,zaczął pleść od nowa, rzuciłabym do kąta fochy i złe słowa,ale wszystko już przepadło,zostały;samotności nisza, smutek,świdrująca cisza.Przepraszam..
Lato , czemu żeś Ty znowu takie smutne tego roku,skąd te płacze,skąd te szarfy co tak straszą czernią wszystko w okół?I dlaczego piękne kwiaty,kwitną nie na klombach,nie w ogrodach,a na grobach?..To kolejna jesień,zima,które zamiast białych dzwonków,wieniec nam żałobny przyniosły..
Pośród radości istnienia ,miałam wiele marzeń do spełnienia ..Jak odnaleźć w labiryncie drogę; słów i modlitw,czemu ja nie mogę iść ścieżką prostą i łagodną ?Potykam się,upadam,podnoszę ,jakoś ten ból znoszę ,porażki cierpienia i osamotnienia ,ale jak iść dalej,gdy wiara się chwieje ,gdy nie ma szans na nadzieję ?Wcale się nie skarżę moi kochani ,tylko miałam inne plany ,które ktoś wykreślił z mego życiorysu nie zostawiając przy tym podpisu..
Poprowadź mnie za rękę Aniele w ciszy i spokoju jak w kościele ,gdzie droga nie będzie tak kręta ,gdzie bólu i cierpienia się nie pamięta ..Poprowadź mnie na niebianskie łąki ,bym nie odczuła tak bardzo rozłąki i nie zostawiaj w samotności ,nie pozbawiaj odrobiny radości ..Pokaż jak żyć ,gdy nie ma sił ,chcę byś zawsze przy mnie był i nie złość się za moje słabości ..niech w mym sercu radość zagości..
Każdy Twój wyrok przyjmę twardy,przed mocą Twoją się ukorzę,ale chroń nas od pogardy,przed nienawiścią strzeż nas- Boże, wszak Tyś jest niezmierzone dobro,którego nie wyrażą słowa więc nas od nienawiści obroń i od pogardy nas zachowaj..Co postanowisz, niech się ziści ,niechaj się wola Twoja stanie,ale zbaw nas i ocal Panie...
Cóż masz,co nie jest darem Boga?Wędrowcem jesteś i kres bedzie mieć twoja droga.Wszystko tu zostawisz,nawet kości swoje,bo nadzy się rodzimy,lecz nagość skrywamy.Zakazany owoc uparcie zrywamy,dążąc po trupach do pieniędzy i władzy,własne sumienia przez lata zagłuszamy,trwa wyścig szczurów,w biegu każdego dotkliwie kąsamy,kto w porę nie zdoła użyć swych pazurów..Odruchy serca bezczelnie wyśmiewamy,bo jak inaczej, skoro cynizm dziś w modzie?Wciąż bardziej głodni maluczkich pożeramy,chcąc być na czele w nikczemnym korowodzie.Aaa.. czy coś posiadasz, co nie jest darem Boga?Czym więc się chełpisz głupcze,że to wyłącznie twoje?Pielgrzymem jesteś i kres ma twoja droga,wszystko zostawisz, nawet kości swoje i nagi staniesz przed Majestatem Boga,bez maski, która w twarz ci wrosła..Któż ci będzie wówczas Adwokatem?Czy Jego Wola będzie ci radosna?Co pozostaje? ..Dokonać wyboru:Czy podążać dalej szczurzym szlakiem zguby?Albo nawróceniem dziś z serca ugoru wyrwać chwasty pychy i podjąć trud próby?Co posiadasz,co nie jest Jego darem?Czym więc się chełpisz, że to wyłącznie twoje?Ogarnij się, Jego miłosnym bezmiarem,wszystko oddaj, zwłaszcza serce swoje..
Do Was Anioły... Bądźcie teraz z nami,proszę ,łzami poranną ziemię zroszę ,bo nic się nie układa ,wszystko na nasze barki spada .Ten strach przed każdym dniem ,dlaczego nie jest tylko snem ,dlaczego dopada,nie puszcza ,trzyma,nie opuszcza ?Dodajcie nam otuchy,proszę ..Ja z Wami jakoś to wszystko zniosę ,z Wami jest łatwiej śnić ,chce się nawet żyć !Podajcie mi rękę kochani ,wytrzymam tę noc do rana ,a kiedy otworzę oczy ,może znów świat mnie zauroczy ?Dodajcie nam swoich sił ,dbajcie o to, by zawsze ktoś przy nas był...
Wspieraj mnie w każdej życia chwili,osłaniaj tarczą Twojego Imienia,bym się pod jarzmem rozpaczy nie schyliła,abym nie upadła niżej swego cienia.Spłyń żywym światłem na ludzkie jałowce,co schną w jałowym nieprawości borze.Nie daj nam-ślepym-zbłądzić na manowce,lecz wskaż nam drogę do bram Twoich, Boże.
Ojcze,do Ciebie wznoszę,z mego serca płynącą,z duszy i myśli gorącą wnoszę;taką prostą,małą,bez słów i skarg całą,zawartą w śpiewie ptaków i w zapachu dzikich kwiatów,zawartą w orła locie,piękną jak pumy kocię,czystą jak śnieg,doskonałą,jak kozicy bieg..Daję Ci mego echa głos,życia wielki trzos,tylko usłysz to ciche wołanie,duszy mej kołatanie.Jestem bryłką ziemi,którą wiatr w pył zmienił.Unieś,ten pył z ziemi dna,otwórz okna,otwórz drzwi,wskaż szczęśliwą drogę mi...
Minęło lato,nadeszła zima..Zapalmy znicz,który ogrzeje nasze serca ciepłym płomieniem z myślą,że i my będziemy kiedyś tylko wspomnieniem..Każdy dzień nową żegna mnie stratą i resztę łez mych wypija,skończyła się jesień,nadeszła zima ,pajęcza zerwała się przędza.Serce chwil jasnych w locie nie wstrzyma,zostanie smutek i żal..I zima minie i świat na nowo przybierze postać wiośnianą lecz to mnie z żalu nie wybudzi ,bo umarli z grobu nie wstaną..
Zanim kilka minut minie mroczna wena na mnie spłynie. Pieśń już rośnie w mojej duszy może coś w umyśle ruszy ?Jam też cierpiała wiele razy ,są też we mnie skazy ,lecz cierpimy po to także ,by docenić szczęście wszakże .Smutek to fundament kruchy ,niszczą go losu wybuchy .Zamiast więc na nim coś budować ,szczęściem lepiej się radować ?Cieszmy się więc z rzeczy małych ,potem z większych, bardziej trwałych ,tylko wtedy nasze życie przeżyjemy należycie...
Pieśń już prawie jest gotowa i choć trudno tak rymować ,zaraz wszyscy ją ujrzycie ,mam nadzieję - docenicie ,bo by radość móc docenić ,światło.. w ciemność musisz zmienić ,poczuć w sercu mroku szpony.. no i w duszę sopel wbić zmrożony ..Oto efekt Wam przedstawiam i z pytaniem tym zostawiam: Czy nie tak jest, że w swym smutku ranimy wszystkich pomalutku?
Jak mam zaufać i komu? Gdzie brat, a gdzie mój wróg, po której stronie prawda, gdzie sumienia próg? Do Ciebie biegnę Panie, pędzę z całych sił, Ty znasz cierpienie ludzi, bos sam w nim zył...Proszę, spraw jakiś mały cud, pozbaw nas czasami ostrych słów, ode złego zbaw, wiarę daj, jak o własne dzieci, o nas dbaj, bo błędy nas kosztują wiele łez, jak przelotny deszcz mijają smutno dni, aTy przecież znasz myśli duszy mej,gdy cierpienie kradnie sny..Wiesz, że nie ma siensu zła pamiętać, które czyni wróg, zeszłoroczny śnieg nie zmieni nic,wczoraj nie zastąpi dziś...Pomóż mi...Wybaczyć nie umiałam-nie znalazłam sił, przeprosić nie umiałam-bo nie znałam słów...Teraz stoję sama na rozstaju dróg, świadoma błędów proszę znów; Spraw boże jakiś mały cud, bo błędy mnie kosztują wiele łez, smutno mijaja dni, cierpienie kradnie spokojne sny. Pozbaw mnie czasmi ostrych słów, ode złego zbaw, daj wiarę i o mnie jak o własne dziecko dbaj. Wiem,nie ma sensu zła pamiętać, które czyni wróg, bo zeszłoroczny śnieg nie zmieni nic,a wczorajszego dnia nie zastąpoi dziś...
Nie chcę by kiedyś moja starość była smutna, podobna do choroby duszy,
gdzie towarzyszką samotność okrutna wszystkie uczucia potrafi zagłuszyć.
Nie chcę być w szponach obojętności ,pragnę uniesienia stale przeżywać.
W pełnej palecie kolorów radości,podniosłych uczuć przed nikim nie skrywać.
Marzę, by co dzień móc do kogoś mówić i słyszeć tylko ciepłe słowa
przy tym w ogóle sie nie trudzić,ot - taka zwykła, serdeczna rozmowa.
Wiem jednak, że będzie, jak będzie,bo nic nie zmieni naszego przeznaczenia.
Ale najbardziej
pragnę, aby wszędzie słyszeć "dzień dobry", a nie "do
widzenia".
Nauczę Cię wędrować w sny,te malowane pastelami,rozwieję zabłąkane mgły,pójdziemy snów drogami.Nauczę Cię znajdować w snach beztroski błękit nieba,pokonywać życia strach i kochać zapach chleba.Nauczę Cię wędrować w sny,jak w ciche ścieżki lasu,blaskiem gwiazd i księżyca lśnić,strzec sennych marzeń czasu. Nauczę Cię być dobrym snem dla siebie i dla ludzi,cieszyć się kolejnym dniem szczęśliwą znów budzić się,słyszeć ptaków śpiew..tylko wróć!
Namaluję Ci dom Twoich marzeń, z serca dodam czerwieni troszeczkę ,wyczaruję
cudowny nastrój ,uczuć ocean tam wleję.Namaluję Ci dom szczęśliwy,
słoneczny,abyś doznała w nim miłości,poznała spokój własnego serca i duszy..
Boś właśnie w takim chciała żyć świecie...Ty, spojrzysz wzruszona , uśmiechając
się do mnie serdecznie.
Znów me myśli opadają, w ciszy słowa układają. Myśli,słowa,dziwne frazy- słowa, myśli -to obrazy. Moja dłoń,jak malarza ręka, chwila z chwilą jest jak męka. Klawiatura w mojej dłoni i tak świata nie ochroni. I zła także nie wymaże, ale może coś przekaże. Przekaz krótki jak akt łaski nie w tym świecie tu bez łaski. Jej tu nie ma i nie będzie, mówisz .. jest tu wszędzie? Tam gdzie litość i nadzieja, miłość schody Ci otwiera? W którą stronę i kierunek, może kompas – podarunek? Ciesz się tym ,co teraz masz, nie bądź jak ten głaz,bo bezwzględny jest tu czas. On nas rodzi i zabija, a gdy przyjdzie taka chwila, że już nic Ci nie zostanie, jakie zadasz se pytanie? Być człowiekiem wielka sztuka, nasze życie to nauka. Myślisz, dumasz, kombinujesz,ż ycie w rymy wciąż ujmujesz lecz przychodzi taki dzień ;kończy się na ziemi sen i Twe oko się otwiera.. gdzie jest miłość i nadzieja? Smutkiem człowiek ogarnięty ,czasem w dołek też wepchnięty ,ale jeśli serce ma, to nie straszny jest mu czas.
Tym,którzy żyją obok
mnie lecz mijam ich nie widząc nawet twarzy oraz tym,których widzieć nie zawsze
chcę-niech im się darzy...Tym,co tak bardzo pragną wszystko mieć ,nic nie dając
w zamian i na piediestale stać za wszelką
cenę,a ja jestem dla nich tylko pyłem,dla których istnieć,to tylko mieć i
dobrze żyć nawet kosztem innych-niech im się dobrze żyje...Tym utrudzonym
pielgrzymką dnia smutnego,pogrążonym w samotności oraz biedzie,idącym drogą
wciąż pod wiatr-niech im się lepiej wiedzie...Tym,którzy byli kiedyś ze mną
lecz odeszli bez zwykłego do widzenia,jednak w mych myślach drepczą wciąż-życzę
powodzenia...Za tych,co skryli sie w krainie cichej i spokojnej- światełko oraz
modlitwę szczerą ślę- po tęczy barwnych wspomnień...A tym co trwają blisko
mnie,nawet wtedy kiedy ich nie potrzebuję-niech im sie darzy,nich im się dobrze
i szczęsliwie żyje,niech Bóg ma ich w swej opiece...
Nie naśladuj innych i bądź zawsze sobą, za wzór sobie nie stawiaj nikogo.Choć Ci mówią zawsze,jak masz żyć,co robić,najpierw przemyśl dobrze, zanim krok swój zrobisz,bo są tacy co Cię wcale nie wspierają, tylko swoją wolę chętnie narzucają.Nie udawaj innych,miej swój wizerunek,a wzbudzisz w niejednym ogromny szacunek. Nie liczy się bowiem piękno zewnętrzne ,lecz co dusza skrywa.To co na wierzchu często mylne bywa.Bądź więc zawsze sobą, lepszym być nie pragnij,znajdziesz wtedy w koło wielu ludzi Ci przyjaznych.Patrz sercem,by widzieć więcej ,by zamiast kształtu dłoni zobaczyć pełne ciepła ręce.
.. Człowiek chamstwem jest szargany, jest niszczony, zabijany, wokół ciebie zazdrość,,karabiny, a pod nimi słowne miny. Człowiek z domu wyjść nie może, w ludzkich ustach zawsze noże ,czy Bóg komuś tu pomoże? Wciąż nienawiść,obojętność się tu szerzy, jeden wstaje,drugi leży- to zaleta czy też wada? Małe dzieci zapłakane, gdzieś tam mąż swoją żonę bije, czy ten świat naprawdę gnije? Zastanawiam się czasami, tocząc wojnę tak z myślami:c zy na świecie jest tak wszędzie, czy tak zawsze tutaj będzie? Gdybym wtedy o tym wiedział, gdybym poczuł,bym powiedział; mamo,tato nie chcę żyć, nie chcę w takim świecie być! Lecz daremne me myślenie, żyję tutaj,tu starzeję, a co po tym może być, czy mam w takim świecie żyć, gdzie zabija siostra brata, na staruszkę gówniarz mówi k**a, szmata, Ojca, Matki nie szanuje, a gdy miłość swą wyznajesz, to z portfelem się rozstajesz.. bo tu miłość i szacunek się kupuje.. ,,pan" bogaty?- reszta ..k**y, szmaty,ch**e! ..Gdyś uczciwy,szczery,ale biedny, bez mieszkania; mają Cię za głupka albo drania. Jesteś dobry- jesteś zły- zasługujesz na pogardę i na łzy,bo ten jest ,,panem losu Twego"..komu lepiej,bo ma szmal !On więc będzie miał zaszczyty, a Ty będziesz w d… bity, no bo już tak przecież bywa, że bez wody pływa ryba i bez wody ryba skacze, szczęściarzami się bogacze.. Dalej lecą przemyślenia, ale nie mam już natchnienia, zatem siądę se spokojnie i zapomnę o tej wojnie.. Wojnie ..z mymi tu myślami, tak pustymi jaki ten świat ,w którym żyję już od lat..
Pragnę powiedzieć moim bliskim wiele słów ciepłych,gdyż marzę,aby one nam wszystkim odwlekły dni pełne smutku i pustki wielkiej..
Ale nie powiem- na przekór wszelkiej zmienności myśli,słów i nastrojów,bo szukam upragnionego spokoju;bez kłótni ,oszczerstw i zawiści..
Pragnę powiedzieć wiele słów miłych,aby wyrazić w nich z całej siły; kocham Was i tęsknię, wciąż koło mnie jest smutno i pusto.
Jednak nie powiem - na przekór gustom,nie chcę za bardzo uczuć wylewać,bo znowu zaczną wymyślać bzdury,obwiniać mnie ,snuć domysły,ziewać..
Pragnę usiąść przy Was blisko,by poukładać w naszym życiu wszystko, lecz nie przysiądę się jednak wcale..
I nie myślcie sobie,że się żalę,zamiast rozsądnie wkoło popatrzeć,waśnie i przeszłość zatrzeć..
Cóż..właśnie przestałam pragnąć cokolwiek,także nie lecą już łzy spod moich powiek
z nadmiaru smutków i
samotności wśród licznej ,, rodziny",już nie mam chęci na siłę zapraszać
Was w gości, tworzyć sztuczne klimaty;na chwilę, na dzień, na rok.
Boże,patrzysz na Tą,która przed Tobą teraz stoi;Słaba,grzeszna i znużona o łaskę Twoją prosi,,Panie,osądź życie moje,czasem błądziłam i nie zawsze żyłam jak trzeba,teraz drżę,czy przyjmiesz mnie do nieba"..Wołam!Miej litość nad swym dzieckiem,które zesłałeś tu na ziemię,by mogła sławić imię Twoje i dźwigać swego losu brzemię,niech chociaż w słowach tej modlitwy ślad jakiś po Niej pozostanie..Przyjmij Ją do siebie,Ona nie chciała zawieść Ciebie Panie...
Rozmyśleń źródło uderza w niebo fontanną marzeń i celów,gdy każdy krok, prostą ścieżką ku niebu i raj na wyciągnięcie ręki się zdaje.Odrzuć nienawiść niech precz idzie,zostaw ją gdzieś za bramą.Zabierz czyste serce i jasną myśl,niech zawsze towarzyszy ci w drodze przez życie pełne niespodzianek.Czy dobrych?Zależy jak popatrzysz na nie:przez szkiełko optymizmu,czy mgłę niepokoju...
Chcę życie z Tobą przeżyć, Tobie je oddać, jak od Ciebie wzięłam,chcę, abyś rozpalił we mnie łaski zorze,daj piąć się ciągle wyżej, choć z mozołem.Błagam Cię,byś zawsze był ze mną,lecz nie koło mnie, ale we mnie,był mi światłością w nocy ;Błagam Cię, Panie, i wiem - nienadaremnie!
Panie..Uderz w serca nasze,niech twarda ich powłoka skruszona losem Ewy rozpadnie się od spodu.Wzbudź wrażliwość ducha,gorliwością wiary rozpal ociężałe serca nasze. Dokąd będzie kamieniało,czyżby całe już stwardniało?Panie ,czy pozwolisz wyrwać z piersi wiary naszej już ostatek,byśmy jak ten opuszczony statek dryfowali po morzu niewiary?Na cóż naszych bliźnich ofiary,na cóż naszych ojców trudy,na cóż Twych kapłanów poświęcenie,gdy od Ciebie doznajemy wzgardy wyrokiem, może sprawiedliwym lecz zbyt twardym i bezwzględnym?
Ostatnie
Pożegnanie...Zasnęła cicho i nic jej nie zbudzi,ani żal brata,płacz siostry,ani
matki łkanie,ani gwar obcych a ciekawych ludzi co przyszli na Jej Ostatnie Pożegnanie..Już dosięgnąć Jej żadna
krzywda nie jest w stanie,na zawsze swoje zamknęła powieki-spokojna, blada,
smutna -teraz Anioł ją poślubił na wieki.. Jakby w jasny posąg
zamieniona, z zaziemskich widzeń jasnością olśniona..Ostatni uśmiech na jej twarzy,a obok niego dziwne
zamyślenie,jeszcze się nad jej kształtem
waży zbiegłego życia rozwiane marzenie, choć ją wieczność ubrała w
milczenie..Piła zaledwie woń kwiatów wiosenną,teraz już wolna od rozczarowań i
doznanych wrażeń,rzuciła czarę pod urnę kamienną i w sferę duchów wzlatuje
promienna z rozbitego dzbana:wielkiego zawodu i niespełnionych
marzeń...Ukołysana pieśnią tajemną,ani się grobu ciemności nie lęka,ani nie
tęskni za życia goryczą ,tylko wieczni
swą pamięć snem spokojnym,rozmiłowana w nieśmiertelnym pięknie.To
mistrzostwo śmierci i śmierci potęga -białego kwiatu utrwaliły białość- bo co
życie w biegu niszczy i rozprzęga:śmierć obleka w harmonijną całość i
nieskalaną daje doskonałość ..W wiecznej niepogodzie i w wiecznym niepokoju Jej
kształty padły w życia boju lecz to, co boskie, na fali błękitu -wróci panować
nad zmiennością bytu..
Leć duszo!!...Gdyś ze skurczonym od żalu obliczem ,z niewysłowionej szalała tęsknoty, kropla po kropli, żrący jad zgryzoty sączono w Ciebie, siekając szyderstw biczem. Kamień by drgnął, szatan - już tenże człowiek - swej by ofiary zaprzestał dręczenia-tylko nie oni-dla Ciebie nigdy nie było wytchnienia -od ócz otwarcia do zamknięcia powiek.
Leć duszo! - Nie Tobie ginąć w tym ścieku- jak robak deptany!Ty teraz masz błękity,słońca, oceany i Boga nad sobą!Leć!Tam teraz są Twoje światy! Tam Twe królestwo, na tej wyżynie!Leć, leć wyswobodzona! Otrząśnij błoto z poplamionych skrzydeł! Bez łzami ociekłych wędzideł rwij się na błękit z pękniętego bona!
Byłaś jak orzeł,monarszy ptak burzy,z szarpanych kwiatów okuty łańcuchem; Ocknij się! Poczuj, żeś królewskim duchem!Że Ci bić w niebo, a nie umierać w łez kałuży!
Nikt! Nikt, nie widział Twej rozpaczy,jak się łza Twa toczy,jak się rozpaczliwie tłukłaś o swe więzy, w jakie ohydne zepchnięto Cię zgręzy i jak Ci pluto w oczy! Nikim Cię zrobiono,niepotrzebną nikomu,zrobili Cię tą,co się wyrzuca jak łachman na śmieci... A przecież byłaś jak rozsiany kwietnik, jak pieśń co śpiewa, i gwiazda co świeci...Założyłaś w końcu maskę obojętności, milczałaś,choć serce Ci rozrywało..