Gdy odchodziłaś była
ciepła, czerwcowa noc,w powietrzu unosił się zapach kwitnącego bzu.Ktoś później
powiedział mi tak prosto-,,odeszła"-zamarłam -łzy spadały mi jak groch.
Odeszłaś, do innej,lepszej krainy, ja zostałam sama i czuję się jak ciernisty
krzak ...Ty nigdy nie wrócisz,a w mym sercu już na zawsze zostanie
kawałek,ostrego, pełnego goryczy szkła.Nie przyjdzie już chwila radości, na
stałe zagościł szarpiący serce smutek i żal. Dlaczego tak Bóg postanowił-nikt
nie zna odpowiedzi.
...Purpurowe
róże...ich zapach naturalny, delikatny, ich długie łodygi jak szyja
łabędzia...To były kwiaty Twoich marzeń,zawsze je kochałaś,zawsze w wazonie je
mieć chciałaś, lecz niestety, rzadko je dostawałaś...Przyjmij je więc jako
symbol mojej pamięci...Składam je dziś na Twym grobie...
Gdy odchodzi od nas
bliski Ktoś, dusza płacze łzami, gaśnie słońce, dłonie rozłączone, wszystko
pachnie wspomnieniami, myśli pędzą wciąż do Niego, jak szalone. Aniołowie
wszystkie gwiazdy nagle gaszą ,a wśród ciemności nie ma nic, snów brakuje ,nie
ma pragnień... Bólu serca żadna siła nie przysłoni, świat swe barwy traci, los
odbiera całe niebo, więdną kwiaty...
Myśli w głowie całe
mnóstwo, a faktycznie całkiem pusto, bo tęsknota wzięła mnie w ramiona i
rozrywa serce moje!?Mała łezka słonej wody, płynie po policzku znów! Ciągle
wracam myślami w minione, piękne lata, a naprawdę jestem tu. Jeszcze jedna
kropla spłynie, a ucieknę do ciebie razem z nią.. Już na ustach mam Twe imię..
ona znów swobodnie płynie. .Jest bezkarna i złośliwa, dobra dla niej każda
chwila-jak długo to wytrzymam? Cieszy się boleścią, stratą, smutną pieśnią,
wciąż wyrywa się ta mała, chociaż wie, że jest niechciana, jest cierpieniem,
jest nieszczęściem, nikt jej nie chce! Cóż więc zrobić, gdy tak płynie? Ale..
cóż jest winna, biedna ona, że znów jestem na nią chora, że wciąż płynie i już
piecze, bo ja myślę już o lecie.. Idzie czerwiec i rok minie jak już nie ma
Ciebie, znów się pewnie mi nawinie-wanna łez! Jeden sposób na to jest... Musisz
do mnie przyjść we śnie, opowiedzieć jak tam jest!
Kimże jestem bez
Ciebie Wciąż pytam siebie bez skutku Bez Ciebie jestem jedynie Małą kropelką
smutku Słoną łzą samotności Co po policzku spływa I oceanem tęsknoty Która Twe
imię wciąż wzywa.
Od świtu aż po
zmierzch, od zmierzchu aż po świt, wciąż przy mnie jest, wciąż we mnie tkwi.
Czasem skulona śpi jak szarobury kot, a nieraz krzyczy tak, że aż wibruje głos
- moja tęsknota. Z nią trudno żyć, bez niej także źle, moja tęsknota jest
światełkiem w życia mgle. Unosi mnie tam do Was, do gwiazd, przypina skrzydła
dwa, mogę z nią iść pod wiatr, szybować poprzez chmury i czas. Moja tęsknota
wyciska z oczu łzy i burzy serca rytm, wszystko na dalszy spycha plan, lub każe
z sobą iść. Maluje dziwny świat, rozpala marzeń stos i choć sprawia wielki ból,
niech płonie we mnie wciąż, bo moja tęsknota pozwala mi być sercem bliżej Was.
Błękit nieba słońcem
oświetlony Odbija niebieskie promienie tworząc barwę niebiańską Tam kłęby chmur
znalazły schronienie i ludzkie marzenia co w nich błądzą . Błękit wód słońcem
oświetlonych wznosi się falą wysoką Rodzi niespokojną barwę tajemnicy z której
wzięliśmy początek Pragnąc ją poznać wchodzimy w głębiny i samych siebie .
Błękit sukienki oświetlonej słońcem pasuje do oczu podkreślonych kreską I
włosów uczesanych wiatrem I emocji wznieconych błękitem I marzeń zanurzonych w
niebie I zatopionej w wodach tajemnic .
Jesteś teraz tak
daleko ode mnie,aż w niebie... Rozmyślam o dalszej naszej przyjaźni. Czy
patrzysz na mnie, na ziemię ? Czy widzisz ten sam księżyc i gwiazdy? Pragnę
byśmy siedziały teraz przy sobie uczucia kłębią się we mnie. Próbuję je pojąć i
stłumić, lecz czynię to nadaremnie. Moja tęsknota jest tak wielka, jak wielkie
są do raju wrota i tak ogromna jak wszechświat. Dręczy mnie też jedno pytanie i
ciągła niepewność dokucza, czy myślisz tam o mnie i podzielasz moje odczucia?
Czasami mi się wydaje, że jestem Ci obojętna, że myślisz „Ach, ona znowu jest
taka natrętna.” Może Ci już na przyjaźni naszej nie zależy? Nie chcę w to
wierzyć. Może tylko boisz się okazywać anielskie uczucia, sądzisz, ze to
niebezpieczne, bo może przynieść większe cierpienia? Przełam się, proszę!
Wyciągnij do mnie swe skrzydła Wiem, to jest trudne i naprawdę nad tym boleję
lecz czekam, że to nastąpi, ciągle mam taką nadzieję. Chcę rozumieć Twoje
problemy, poznać Twe smutki, radości, bo przecież wiesz,że gdy się je komuś
powierzy jest o wiele prościej. Pragnę byśmy nadal były blisko siebie, bo tylko
Ty wysłuchać mnie umiesz, chcę przed Tobą otworzyć swe serce, wiem, że naprawdę
mnie rozumiesz i dlatego tak tęsknię za Tobą. Bez Ciebie widzę czarno prawie
wszystko, wzdycham, męczę się i czekam. Proszę, bądź Aniele zawsze przy mnie
blisko!
Tęsknota jest jak
gorzka pigułka, której przełknąć się nie da, do jej smaku przykrego
przyzwyczaić się nie da. Czym jest sukces,czym pieniądz, czym wielka wygrana,
gdy ze łzą zasypiasz i smutna budzisz się rano? Nic cię nie cieszy, nostalgia w
duszę się wkrada, łzy ocierasz w ukryciu, wszak płakać wciąż nie wypada.
Powiesz; mam rodzinę,przyjaciół, z nimi jest mi weselej. Tak ,lecz chwil tak
spędzonych, jest teraz bardzo niewiele. Bo choć radość przynoszą i chwile
zapomnienia, to smutek jak bumerang powraca, nie dając chwili wytchnienia.
Myślisz ciągle, dlaczego los jest tak strasznie okrutny i dlaczego nasz żywot
musi być taki smutny?
Słyszysz ....? To
ból, co słonym spada deszczem. Ból tęsknoty.... Co już było, a co zdarzyć się
może jeszcze ? Nie ma Was ! A ja ciągle oczekuję tych powrotów, śmiechu
radosnego, błysku w oku, i poranków, kiedy nic nie trzeba było robić, tylko
siąść przy kawie i radośnie pogaworzyć..
Dni szaro mijają nam
bez Ciebie, dzień za dniem wciąż taki sam, co dzień kłócę się z mym życiem, nie
po drodze ciągle nam. W wyobraźni wciąż maluję pejzaż radosnych, wspólnych dni,
tysiącami barw nadziei, jeszcze w sercu iskra tli. Próbowałam z Twym odejściem
się pogodzić, resztki żalu zetrzeć w pył, ale Bóg jest moim świadkiem, nie
potrafię, nie mam sił!
Tak wiele chcę Wam
powiedzieć,ale jak? Po prostu drży mi głos i słów w gardle brak. Nikt mnie nie
rozumie tak jak Wy... Posłuchajcie co powiem Wam... Nie trzeba słów,inaczej
dziś do mnie mówcie; ot, mały gest,a ja już wiem co to jest. Uśmiech duszy –
aha , uścisk serca raz czy dwa. Gdy dacie mi taki znak,to dużo, bo to będzie
znaczyć ,że czuwacie... Dlatego nie,nie trzeba słów Tym szyfrem anielskim do
mnie mówcie...
Nadejdzie dzień, gdy
znikną cienie, wówczas nastanie tylko radość, upojenie. św. Tereska od
Dzieciątka Jezus
Proszę Was, stańcie
obok mnie, podajcie mi swoją dłoń, użyczcie swego ramienia, bym mogła wesprzeć
się, gdyż brakuje mi sił, by dalej iść.. Proszę Was, wiem, że prosiłam już tyle
razy, byście użyczyli mi swej siły,bo ja słabnę, i sił mi już brak, wiem, że
męczę Was.. Proszę ...Nie zostawiajcie mnie dziś. bo potrzebuję Was,bym mogła
dalej iść...
Aniołku, mój
Opiekunie ,cichy strażniku mojej duszy, może żadne dobro mnie nie ominie lecz
poprosić Ciebie muszę. Strzeż mnie na każdym kroku, wspieraj i ubogacaj,
niechaj w każdym dniu roku,sprzyja mi praca. Weź mnie na zawsze pod skrzydła i
otul piórami swymi, chcę odtąd być szczęśliwa z moimi najbliższymi. Spraw,
Aniele Stróżu, osobisty strażniku, by w mojej rodzinie nie było nigdy burzy,
cierpienia, bólu, krzyku... Bym była zanurzona cała w boskim źródełku , nawet
kiedy się znajdę w mętliku i zgiełku. I, żebym poradziła sobie z codziennym
trudem życia i łez bym nie roniła-zsyłaj łaski obficie. Dziękować będę z pokorą
za łaski darowane i życie nie będzie zmorą, wszystko będzie kochane. Dziękuję,
Aniołku, dziękuję, do grona Twych podopiecznych dzisiaj się zapisuję. Więc -
mój własny bodyguardzie, dzięki Twemu wstawiennictwu od dziś - wszelkim
strachem gardzę !!!
Drżące mam jeszcze
dłonie, serce się w bólu kołysze, cisza się pustką przepala, nie widzę nic i
nie słyszę. łzy na policzku zastygły, niepewność skuta w kajdany, dusza goreje
smutkiem, trwoga jak strach ołowiany. Czas biegnie i myśli biegną, droga powrotna
daleka, błądzę wciąż po omacku, coś każe cierpliwie czekać...
.
Czy wiecie co czujemy,gdy usta się śmieją a
pod pokrywą radości sączy się ból?... Noce bezsenne mijają, świty nowe dnieją i
grać trzeba jedną ze szczęśliwych ról? Tylko w wirze pracy szukamy zapomnienia,
które niespodziewanie znależliście w zaświatach Wy... Lecz to namiastka, bo
gorycz zwątpienia przynoszą wciąż nowe godziny i dni. Nie dzwonicie,nie pukacie
do drzwi- okrutne, bolesne to chwile! A my w uporze swym czekamy,wierzymy i
trwamy, choć miesiące i lata mijają jak barwne motyle, znikają w
przeszłości,ale cóż robić mamy, gdy za gardło gorycz chwyta we śnie, a
szloch serce boleśnie rani?.. Dlaczego
wasze życie minęło tak wcześnie? My musimy żyć -na kaprys losu zdani. Patrzcie!
Tyle zmieniło się wraz z Waszym odejściem! Żaden cud nie wróci nam pięknie
spędzonych dni ...Ale gdy tęsknota przerwie potok życia czysty, radości
spotkania nie wyrwie już nam nikt!
Czasem kaprys losu
gwiazdki w niebie znaczy, choć ulotne ale jakże sercu bliskie. Urok ich
srebrzysty, a człek gestem władczym chciałby je zagarnąć do spichlerza
wszystkie. Czasem motyl szczęścia siada na mej dłoni i ze skrzydeł znaki
strzepuje magiczne. A ja ich okruszki zbieram na czas głodny jako antidotum na
troski zbyt liczne. Wiem, że jest w tych chwilach siła niezbadana, która kruszy
niemoc z marmurowej grani. Gdy skostniało zło, gdy łzy leję od rana
przypomnieniem szczęścia leczę smutki, rany.
Czasem nas życie
wiedzie na zbocze i ani myśli zejść na doliny, tylko się w górę pnie gdzie
obłoczek niebieskiej myśli kreśli nurt inny. Nie ma pojęcia, że tam na dole
wiatr wciąż rozwiewa słów idealizm, który osiada na „łez padole” popiołem
marzeń w kolorze szarym. A tam na górze krater krwią płonie, bo się emocje
spalają w tyglu, gdy człowieczeństwo wije w kokonie tezę wolności w niby
zasięgu. Myśli idee pod niebo wznoszą, aż po granice chmur, w zaślepienie, że
mogą duszę wyzwolić, prosząc Boga, by ulżył, skrócił cierpienie. Zatrzymał
obrót koła fortuny, byś naprzemiennie nie igrał z celem, że może końce z
siedmiu barw łuny kiedyś się złączą jak dwie niedziele?
Błądzę sama po tym
świecie, jak po nocy ciemnej, chyba nic już drogi mojej nie rozjaśni. A cały
mój zapał i trudy daremne, bo gdy widzę mały płomyk – cyt, on zaraz gaśnie. I
za każdym razem, to co mnie spotyka, prawdą mi się zdaje, prawdą – bo chcę
wierzyć. Więc idę za sercem z twarzą lunatyka, znaleźć Was i to uczucie, co się
go nie zmierzy.
Namaluję dla Ciebie
białą łódkę, popłyniemy nią daleko, pożegnamy się ze smutkiem... I będziemy
podziwiali te niebiańskie krajobrazy i będziemy się cieszyli, że jesteśmy znowu
wszyscy razem... Białym puchem nas otuli mgła, co gościem jest nad ranem, łąki
piękno nas zachwyci kolorowym swym dywanem... Słońce promykami nas ogrzeje,
ptak zaśpiewa nam piosenkę... Pobiegniemy dalej razem, z wiatrem porwiesz nas
do góry, pofruniemy tak szczęśliwi, odpoczniemy z brzegu chmury...
Noszę twe serce z
sobą,noszę je w moim sercu,nigdy się z nim nie rozstaję,gdzie idę ty idziesz ze
mną;cokolwiek robię samotnie jest twoim dziełem i nie znam lęku przed losem,nie
pragnę piękniejszych światów, ty jesteś tym co księżyc od dawien dawna znaczył,
tobą jest co słońce kiedykolwiek zaśpiewa. Oto jest tajemnica której nie dzielę
z nikim,co zwie się życiem; i rośnie wyżej niż dusza zapragnie , cud co gwiazdy
prowadzi po udzielnych orbitach-noszę twe serce z sobą -noszę je w moim sercu.
Boże...daj nam wiarę
że to ma sens... Że nie trzeba żałować bliskich.. że gdziekolwiek są dobrze IM
jest. Że są z nami choć w innej postaci.. że odeszli po to by żyć.. i tym razem
będą żyć Wiecznie..
mama Marcina
Panuszewskiego
Ciągle mieszka we
mnie smutek, wiesz... Choć czasem zasypia w kącie serca. Myślę z nadzieją, że
pójdzie sobie precz, lub zrobię mu zdjęcie i przykleję je do lustra - niech sam
sobie w oczy spojrzy. Nie będzie więcej mi nastręczał ponurych myśli, słonych łez,
bezsennych nocy w samotności. Ale on znów w duszę sączy szept -dziś w moich
oczach znowu gości.
.
...Jeśli ktoś wam
powie, że nas już nie ma, to nie słuchajcie, bo to jest ściema. To, że serce
wasze mocniej bije, to znaczy,że jesteśmy z wami,że tata i ja wciąż żyję. Jeśli
was boli, to mówcie do nas, nie odwracajcie się od wspomnień. My was kochamy w każdym
czasie, Więc otrzyj łezki Mamo i siostro-głuptasie. Byłam szczęśliwa, byłam –
jestem, nic się nie kończy jednym gestem, nie zostaliście przecież sami, więc
się uśmiechajcie, Tata i ja jesteśmy z Wami.
List od Twojego
Aniola...
Kochani...
Powinniście być tu z Nami,ale już się nie spotkamy! Nie wrócicie tu na
ziemię,bo mieszkacie teraz w Niebie. Zostaniecie tam na wieki,a my będziemy
nosić w sercach żal...Bądźcie szczęśliwi tam,niech Aniołki na skrzydełkach
noszą Was.
Nie warto samotnie
na spacer chodzić z tęsknotą, choć rozumie nas świetnie,dzieli czas pospołu.
Nieraz bywa przekleństwem,to znowu radością, siedząc po drugiej stronie
kuchennego stołu. Niech pomoże czasami skupić się nad światem i po głowie
pogłaszcze za cieniem żaluzji. Niech latarką rozbłyśnie pod ciemności
płaszczem, kiedy bardzo potrzebne światełko iluzji. Kiedy w drogę ruszamy,w
którąkolwiek stronę, niech zostanie za drzwiami i cierpliwie czeka. Mimo
wszystkich jej zalet,na przedzie z wiernością, czasem warto odszukać drugiego
człowieka ,iść z nim na spacer i porozmawiać.
Ściegiem ozdobnym
zszywam minuty, czasem dorzucam wiatrowe granie, jakieś ćwierćnuty, jakieś
półnuty, moszczę Aniołom wygodne spanie. Ze złotych myśli - krągłe cekiny, z
babiego lata - przędze najcieńsze, kryształy rosy - aż z połoniny i szmery
trawy, te najtajniejsze. A wszystko po to, by odpoczęły, na tych efektach
mojego szycia, by swą opieką znów nas objęły, wiodąc bezpiecznie po ścieżkach
życia. A wszystko po to, by odpoczęły, (pracują przecież całkiem społecznie) by
swą opieką znów nas objęły, wiodąc po ścieżkach życia bezpiecznie.
Czas zabiera nam
wszystko jak swoje, choć nie orze, nie sieje, zostawiając na rżysku złotokłosą
nadzieję. Tyle jeszcze w nas słońca, tyle prawd do odkrycia że najsmutniej
deszcz płacze, tracąc chęci do życia. Czas nie słucha, nie patrzy, tylko daje
jak leci- do teatru groteski- lub do szczęścia bilecik. Tyle jeszcze przed
nami, chociaż z tyłu zostało niemało- wciąż idziemy pod górę- nawet ci,co mają
na głowach już biało.
Nocne niebo śpiewa
aniołami. Tylko w nocy możesz je usłyszeć, gdy do rytmu złotymi gwiazdami
pobrzękuje przerywając ciszę. Możesz dotknąć niemal każdej nuty, na rozpiętej
między ziemią ,a księżycem pięciolinii, sennych marzeń i batuty koncertmistrza
letniej nocy i zachwyceń. Tylko w nocy, na przełęczy snu i jawy otuleni miękkim
nocy aksamitem, usłyszycie granie na źdźbłach trawy, choć zabrakło dyrygenta
nad pulpitem.
Jedną łzą zapłakało
dziś morze , białą falą poniosło pieśń w dal, a w niej nuty nostalgią znaczone,
słowa tęskne jak smutek i żal. I zadrżały bezmiary przestrzeni, w które wzniósł
się anielski śpiew, serce w piersi z wysiłkiem wśród cieni, tłoczy w górę rozognioną
krew. Ech, ty życie co gasisz marzenia, przyspiesz proszę spokoju powolny krok,
niech się skończą nareszcie cierpienia, noc jasna ogarnie mrok. Niech wiatr
rozproszy szczęście wokół, niech zakwitnie gdzieś na płatkach róż, a zmęczone
serce odzyska swój spokój, niech przez życie prowadzi dobry anioł stróż. Bo nic
mi po was ulotne miraże, gdy dusza udręczona szepce ostatni sen, a pamięć spina
swoje bagaże, pustym echem nucąc rzewny tren... Może wtedy na mogile pewnie
symbolicznej, ten kto kochał by odcisnął swą dłoń, i łzą barwy czystej,
krystalicznej, zrosiłby w myślach nieobecną skroń. A gdy morze zapłacze
wzburzone, echo pieśni popłynie do gwiazd, stare wierzby umilkną zmęczone,
smutna cisza ogarnie ten świat. Ale nikt nie zliczy już kwiatów na łące, mgły
otulą zapomniany grób, który ukrył serce kochające, pogrążając je w otchłani
snów..
" Jeśli kochasz
pamiętasz każdy gest każdy szept. Jeśli kochasz chowasz w sercu skarb, którego
nikt Ci nie skradnie...
Chociaż wiosna do
nas idzie, drzewa zielenią niebawem zaszumią, a ogród będzie pełen róż i
czerwieni, to bez Ciebie lato i kwiaty smutne będą. Bo ukryły między płatki łzy
perłowe, gdy w tęsknocie skądś wyrwało się szlochanie. A nam trudno
wypowiedzieć jakieś słowo, gdyż w nadziei pozostaje wciąż pytaniem. Zamiast
ptaków Twoje życie uleciało, gdzieś w przestworza ponad chmury uskrzydlone.
Twoje serce tu na ziemi bić przestało, oczy bliskich pozostają załzawione. Lecz
nadzieja jak iskierka tli się żywa, że w błękitach tam gdzie spokój trwa i
cisza, że w błękitach jesteś wreszcie już szczęśliwa, a mi smutno jest to
pisać.
Smutno mi bez
ciebie. Tak pospolite słowa, ale wielkie ich znaczenie. Smutno mi bez ciebie...
i za tobą tęsknię. Mogłabym to ująć w inny, lepszy sposób. Nie wiem tylko po
co. Tak pusto tu bez ciebie... Masa wspomnień kolorowych mnie przytłacza. Co za
strata... Kiedyś było lepiej, tak zabawnie jest się razem cieszyć deszczem
,wypić kawę i udawać,że żyjemy w innym,lepszym świecie... Mieszać realizm z
fantazją, śmiać się z głupot... Mam dość czekania w czarnej ciszy. Krzyczę,
wróć...Ty mnie nie słyszysz. Każdy dźwięk budzi nadzieje, każda chwila
wskrzesza wiarę, dłoń ma w geście przywołania... Zakrywam oczy, aby ukryć łez
tysiące. Błądzę we wspomnieniach,choć mijają dni,miesiące... Błądzę, wiem,ale z
Tobą błądzić chcę,śmiać się i wygłupiać...Losu dowcip?
Gdy ciebie tu nie
ma...Łka cisza na parapecie przesiąknięta wonią nicości. Szarość i smutek
tryumfują na złość dziś robiąc miłości. Czekolada goryczą smakuje, co kiedyś
słodka aż nadto. I niebo ku ziemi się chyli, barwę straciwszy bławatną. Dzień z
nocą zmieszany bezczelnie, choć świta już półmrok daleki. Powieki zamknę me we
śnie - świat bez ciebie kalekim.
Stoję
nad Twym grobem, odwracam wzrok od szyb płaczących - w ciemności grzmot jak
krzyk, jak zew... dwie świece płoną w porywach drżących, w mej głowie szumi
żałobny śpiew. Szare kamienie milczą i mokną, cmentarna furta skrzypi na
wietrze. rozbity, słaby otwieram okno... Płonę, umieram – Bóg wie co jeszcze! W snach powracają stare
obrazy... To poszarpane strzępki tych dni, kiedy łamaliśmy dziecięce prawa,
zakazy na przekór wszystkim – dwie wolne iskry... Wychodzę w mrok – deszcz
siecze oczy – mijam ulice, domy i drzwi. Czy dziś utonę w tej czarnej nocy? Czy
może serce dziś pęknie mi? Staję przed bramą, przede mną cmentarz: Las krzyży,
imion, modlitw i skarg... W mej dłoni kwiat – milczący brewiarz – czerwone
płatki – dotyk Twych warg... Ruszam przed siebie między kamienie... Sarkofag,
krypta, kapliczka, krzyż... Na końcu drogi czeka wspomnienie: deszcz, chłód i
krzyki, Ty cała drżysz... Staję nad grudą rozmokłej ziemi. Szary krucyfiks, Twe
imię, znicz... Powoli klękam i kładę różę, Potem odchodzę – nie mówiąc nic...
Moja wiara jest jak
chleb powszedni, Ten, o który proszę co dzień Pana. Moja wiara taka trudna,
taka piękna. Moja wiara w jego dobroć niezachwiana. Moja wiara, w której czasem
ciężko wytrwać. Moja wiara, co ma takie wymagania, Żeby kochać umieć i wybaczać.
Moja wiara, która koi ból rozstania. Halina Surmacz.
o
Gdy Twoje serce
bólem przepełnione jest i żalem, gdy wnętrze pełne jest krzyku rozpaczy, gdy
krztusisz się łzami, których płyną fale za kimś, kogo już nie zobaczysz.. Ty
pytasz się o to, czemu tak się stało, i znikąd, znikąd nie masz odpowiedzi...
Choćby twe serce uspokoić się starało, nie pozwoli na to - cierń - co w umyśle
siedzi..! Są świata lekarze, oni uleczyć mogą ciało, lecz, gdy w twym ciele
duch chory zostanie - nie zaznasz spokoju, twe serce będzie wracało do miejsca
smutku, gdzie ból - i załamanie..! Gdy cierpisz codziennie - bo krwawi wciąż
rana, i gdy nieznośne stają się twe męki, udaj się czym prędzej do Pana,
Lekarza każdej ludzkiej udręki..! Powiedz wszystko Jemu, jak ci ciężko, jak
trudno z tym żyć. On słucha płaczących, pomaga - temu - kto przez Niego
leczonym chce być. Kto Nu zaufa , kto się karmi jego radom, ten oprze się
burzom i przeciwnym wiatrom. Przed jego wzrokiem On przyszłość lepszą otworzy,
gdyż jest najlepszym, Cudownym Psychiatrą..! On ci odpowie na pytania cię
dręczące, twój ból uśmierzą odpowiedzi Jego... Olejkiem miłości rany się
jątrzące, opatrzy i uciszy ból serca twojego. Spokój i pokrzepienie są w Słowie
Jego, i miłosierdzie dla wszystkich cierpiących. I nikt nie może obiecać ci
tego - co sprawić może - Pan nasz miłujący..! Przed tobą nie jedna otwarta jest
droga, i wiele dzisiaj od ciebie zależy... Na której z wielu dróg - stanie
twoja noga - i czy będziesz umiała w swą przyszłość uwierzyć..? Choć cierń w
sercu długo cię będzie uwierał, i nie raz jeszcze potoczą się twe łzy - uwierz,
w przyszłości nikt nie będzie umierał, On to obiecał - więc uwierz i ty..!
Ręka Anioła okienko
uchyla, bo przez szyby zagląda już dzień. A za oknem, na drzewie ptak śpiewa -
bo on także obudził już się..! W taki ranek - pogodny, w sercu rodzi się -
radosna pieśń... Bo pogoda ma wpływ ten cudowny - że do nieba chce serce się
wznieść..! Uśmiechają się anielskie usteczka, do zielonych wokoło już drzew...
Uśmiechają się też - do słoneczka - a z serduszka wypływa ten śpiew. Śpiew ten
leci daleko, w przestworza, aż do nieba on chciałby się wznieść. Tam, gdzie
jest Stolica Boża - bo dla Stwórcy stworzona ta pieśń! Za ten ranek pachnący na
dworze, za zieleń - i za każdy kwiat... Podziękować Ci chcę - Panie Boże - żeś
tak pięknie zbudował ten świat! Za tę moc, którą dałeś - Naturze... za to
słonko, co dziś grzeje mnie. I za gwiazdy, co nocą lśnią w górze - także za to,
że miłujesz mnie..! Podziękować Ci chcę , za przyrody cudowny ten czar... Za tę
radość dla wszystkich stworzeń, za opiekę anielską i za życia cudowny ten
dar..! Zanieś mój Aniele tą piosnkę wysoko, ponad lasy i góry ją wznieś...
Zanuć ją także - obłokom - niech usłyszą o Stwórcy tę pieśń!
..I tylko
wiatr,śpiewa wciąż te kilka nut i właśnie dziś,smutek mnie odnalazł znów. Jak
późny gość,o szyby dzwoni deszcz, z tamtych dni,przyniósł mi wspomnienia
zmierzch... Był taki ktoś,kogo nie ma już,kogo nie zastąpi nikt,był ktoś,kto
odszedł bez słów i nie wróci nigdy już... I tylko wiatr,śpiewa wciąż te kilka
smutnych nut i deszcz w me okna dzwoni znów. Nie ,Ty nie przyjdziesz tu i nie
zapukasz w me okno już, jedynie zmierzch,który rozłączył nas...
|