Powieki upuszczam
na małą chwilę, już serce moje radością bije . Twarz najmilszą widzę przed
sobą i ze szczęścia wpadam w senność błogą. Twoje oczy srebrzyste błyszczą
uroczo, ja patrzę na nie i mi wzrok mroczą. Uśmiechem serdecznym topisz me
serce, a ono woła : „zostań! nie odchodź już nigdy więcej!” Cóż znaczy „nigdy
więcej” dla serca mego? Doznać rozkoszy spotkania anioła ukochanego...
Rozkoszą są słowa i spojrzeń kilka, a niebem by była uścisku chwilka . Czy
do raju tego się kiedyś dostanę? Plany boże we tej kwestii nie są mi
znane. Lecz jeśli kiedyś mnie ujmiesz w ramiona, padnę ze szczęścia
zemdlona. … Otwieram oczy i już Cię nie ma Cała radość serca i duszy
umiera Chcę widzieć Cię zawsze i mieć
przy sobie Lecz czymże jest „chcę” jeżeli nie mogę?
Był zwykły normalny
dzień i noc taka sama Jak zawsze obie zwyczajne Lecz niebo ogarnął niezwykły
cień Był on coraz bardziej czarny. Wichura się nagle zerwała I błyskiem
się niebo rozdarło Żalu wielkiego się fala wylała I życie zamarło. I ziemia
się też rozstąpiła Zabierając Ciebie głęboko Z otchłani się lawa smutku
wylała Tryskając łzami wysoko. Lecz to było za mało Powietrze trucizną
się stało Już tego nie da się przeżyć! Życie chaosem się stała odwiecznym Nie
sposób w nim znaleźć radość. Lecz kiedyś gdy wieki przeminą A los swe zmieni
oblicze Znów dom będzie zieloną doliną Na której powstanie szczęśliwe
życie. I wszystko się zacznie od nowa Lecz my tego nie zobaczymy Ktoś
inny to będzie budował No chyba że się zmienimy. Zaczniemy się cenić i
chronić Ratujmy się dopóki jest czas Bo sami się już nie obronimy.
Nie tak łatwo, gdy
niebo straszy popiołem a wrony kraczą, złorzeczą. Gdy goni cię dół za dołem,
kłopoty strasznie kaleczą. Nie tak łatwo, gdy nie wiesz jak żyć, bez słowa
dobrego co rano, tylko z nimi mogłeś mieć i być, lecz ci tego nie dano.
Nie tak łatwo, gdy przeciwnikiem twym wiatrak, a bronić musisz się sam.
Zawarty z sercem traktat zamyka tak wiele bram. Lecz ja wygram tę walkę,
złe noce odejdą, dając początek nowemu. Ubiorę czerwoną sukienkę, dam
nadzieję życiu nowemu.
Nie patrzcie w
górę- niebo tak smutno płacze. Nie patrzcie na czarne chmury-nie
wdychajcie gęstego powietrza. Spoglądajcie w dół-tutaj jest czarna
melancholia. Nie zatykajcie uszu, choć ten płacz tak bardzo nieznośny i
zaraźliwy. Dostrzeżcie łzy, ten ból jest okropny. Nie patrzcie w górę-oni tam
już bezpieczni, w niebie sobie siedzą-są skończonym tematem.. To załamana
żona i matka nad grobem smutną sprawą, poważniejszym dylematem..
Więcej do mnie nie
zadzwonisz i już nigdy nie zapytasz: ,,Się ma, co u ciebie?'' Teraz będą
słuchać Twego głosu w niebie.. Żal za serce chwyta, łza jak wosk napływa.. Kto
powiedział pierwszy że tak przecież bywa ? Prosto dziś się z Wami żegnam, jak
można najprościej lecz tych łez nie przegnam- to mój znak miłości. Żegnam Was,
chociaż się wcale żegnać nie chcę.. Wiedzcie, że w moim sercu zawsze będziecie
mieli miejsce..
Wokół mnie zapadł
zmrok, szukam Twojej pomocy. Wpadam w czeluść głęboką, w czarne objęcia nocy.
Myśli kłębią się w głowie, jedna za drugą, tak szybko biegną i mijają się w
locie, że nadążyć za nimi nie mogę. Wyjdź mi naprzeciw, podaj swą ciepłą dłoń !
Tak jak ja kiedyś podałam Ci swoją. Wzywam Twojej pomocy, lecz wołam
nadaremnie. Ty mi już nie pomożesz, Odszedłeś daleko ode mnie. Nie ma Cię już i
nie będzie, na próżno wzywam Cię. Mój drogi przyjacielu, już nie usłyszysz
mnie. Odszedłeś w podróż daleką, tam na rozstaje dróg ,w podróż z której
niestety, nie ma powrotu już. Na próżno wołam Twe imię, Ty nie odpowiesz mi
już. W sercu mym zostawiłeś, Tak wielki, nieutulony ból. Została pustka po
Tobie i cisza tak uszy raniąca. Lecz także iskierka nadziei, że los kiedyś nas
znów połączy.
....Pewnego dnia Bóg
rozejrzał się po swoim ogrodzie i zobaczył puste miejsce. Spojrzał z nieba na
ziemię i zobaczył Was. Objął swoimi ramionami i wyszeptał: Zapraszam Was do
siebie, chodźcie odpocząć,...chociaż wcale nie byliście się zmęczeni....Jego ogród
musi być piękny, bo wybiera tylko to co najlepsze...Złamał nasze serca,
zabierając naszych bliskich do siebie....Tęsknimy, płaczemy, nie możemy
zapomnieć wspólnie spędzonych chwil...Gdyby nasza miłość mogła Was ocalić,
nigdy byście od nas nie odeszli ....
Mówił mi Anioł, że
nie ma po co żyć. Tłumaczył, że nie ma tu nic, że stracił radość i piękne sny.
Nie miał siły, by opanować swe łzy... Żaden dzień nie cieszył go, nie uśmiechał
się, wciąż ocierał łzy...Myślał; "jestem sam, może jestem zły?" Był
jak mgła, niewidzialny, tajemniczy, jak kruchy kwiat, delikatny jak cichy
wiatr, samotny, jak ocean bez dna, nieszczęśliwy... Mówił, że to nie świat o
którym śni, nic go nie cieszy, że pragnie wrócić tam, gdzie się rodzą dusze
człowiecze, bo tam zostawił przyjaźń i miłość ponad śmierć...Więc idź zagubiona
różo...Szukaj swego szczęścia , ja wiem, że odnajdziesz je i odzyskasz utracone
sny, nie jesteś tam sama, są z Tobą inne Anioły w niebie. ...
[...] I nagle słowa
o jutrze rozwiał wiatr, życie nam pokazało, że wszystko jest jak domek z kart.
Ktoś nagle przerwał życia nić, jak to mogło się stać, powiedz mi-jak?... Białe
żagle po niebie płyną, gdzieś w dal, widzę Ciebie pośród niebiańskich barw...
Nie wiem ,co teraz ważne jest, ale żyj,żyj,żyj...Obudź się, otwórz oczy swe,
nie zostawiaj samej mnie... nie!... Dokąd odeszłaś, gdzie teraz jesteś ?Powiedz
gdzie?... Jak przez życie bez Ciebie iść, jak związać tą przerwaną nić?... Nic
już nie będzie takie jak dawniej było, smutek i żal kołysze mnie nocą i
dniem... I choć wiem ,choć czuję ,że jesteś obok ale w innej postaci, że zawsze
za mną kroczysz, żeby Cię zobaczyć muszę zamknąć oczy?!...
Zamykam w sobie ból,
ukrywam wciąż tęsknotę. Wiem, że już nie wrócisz tu lecz nawet nie chcę myśleć
o tym...cierpię i tęsknię! Jedno większe od drugiego. W nieznośnym świecie się
gubię, nie mogę wydostać się z niego...A przecież pragnę tak mało; uśmiechu
Twego, radości...Lecz cóż, bez cienia wzajemności... I choć złoszczę się na
siebie prawda jednak taka jest, że ja nie mogę żyć tu bez Ciebie, a Ty wolisz
być w niebie.
Tyle spraw
niezałatwionych, nieodkrytych dróg. Tyle marzeń niespełnionych, ciągle pytam
gdzie był Bóg? Czemu swoją boską mocą nie pochylił koron drzew, czemu boskim
swym oddechem nie odgonił gęstych mgieł? Gdzie mamy złożyć zażalenie, gdzie
skargę swoją wnieść, gdzie zmartwiałe złożyć serce, kiedy już zabrakło łez?
(...) W oddali
spadająca gwiazda przywołuje w ludzkich myślach nadzieję i niespełnione
marzenia. Na drodze jeden kamień leży samotny, pogrążony w ciszy jak ja, a na
nim – uparcie wyryta lista niezałatwionych spraw...
Tęsknię za tobą jak
liść za delikatną gałązką spadając samotnie. Tęsknię za tobą jak gruda ziemi
za lazurem nieba, jak ścięty kwiat za wolnością rozkosznego ogrodu. Za
każdym razem gdy witam moje dzień dobry szumią tamte fale naszego ostatniego
lata i piasek dotyka stóp. Za wyrazem oczu tęsknie, a świtem zbudzone domy
szepcą moją tęsknotę niebu, horyzont wzmacnia echo moich kroków ,idę na
przekór losowi, idę tam, gdzie noc zamyka nas w sobie... idę, bo za tobą
tęsknię
Jest noc...na niebie
miliony gwiazd, a ja wpatruję się w przestrzeń za oknem, pustą, a zarazem
tajemniczą...Spoglądam w przeszłość i widzę Twoją twarz wpatrująca się w
nas. Otwieram oczy i znowu widzę szary świat. Sprzeciwiam się, krzyczę, że
świat to farsa, to tylko złudzenie, że każda chwila nic nie
znaczy...Zamykam oczy i próbuję przypomnieć sobie Ciebie, Twój głos...
Widzę Twoje oczy lecz (ach) jakie to wszystko zamazane...Otwieram oczy i
ronię łzę nad Twoim grobem otulonym kołderką złotych liści...
|