„Asceta”
Z miłości dla cię, Boskiej dobroci samej, siedząc w popiele, na twojej szacie
Gorliwie szukam plamy, skazy na dziele.
Dla żądz poczętych łaskawą twą wszechmocą mam potępienie;
Wśród sokiem wzdętych, dojrzałych twych owoców trawię kamienie.
I wśród gałązek twej wiosny rozkwieconej , co wszystko brata,
Mam obowiązek być niezadowolony z całego świata.
kwiaty
„Prawda”
Klęczący u zapartej labiryntu bramy
Tłum, podnosząc las ramion, wołał z wielkim płaczem:
„O, zjaw się, prawdo! Wieki już ciebie czekamy!
Życie u stóp twych kładziem z łez naszych haraczem.
Przyjdź i przynieś pociechę, ulgę i nadzieję!
Ciebie jedynie sercem pragniemy żebraczem!”
I oto nagle pękły spiżowe wierzeje
I w progi naga postać stanęła surowa
I rzekła: „Kto mnie woła i z tęsknot chorzeje?
Jam jest prawda, co w mroku najgłębszym się chowa.
Niechaj odwieczna wasza modlitwa się ziści.
Jam jest, która zagadki nić z przęśli swej snowa.
Kto mnie wybierze, będzie jako drzewo z liści
Obdarte i przez śpiewne opuszczone ptactwo,
Próżen marnego zysku i błahej korzyści.
Kto pójdzie za mną, rzuci piękność i bogactwo,
Zaszczyty, cześć, ozdoby, stroje, pełne skrzynie
I obmierznie mu rozkosz i sława, i władztwo.
O, pójdźcie, co mnie, prawdę, kochacie jedynie,
Nie pragnący nic nadto, bym była wam panią!
Wstąpcie w mą bez korzystną, przeczystą świątynię!”
I odeszła w mrok… Ale nikt nie poszedł za nią.
„Cień”
Stchórzyłem!… Moja wina… Szedłem – bo szły tłumy…
Dzisiaj wstyd mi wzrok przybił ku ziemi przeklętej…
On poszedł sam – przeczysty, wyniosły i święty.
Ja idę ze schylonym czołem… bo bez dumy…
W noce przewlekłe, których blask lampy nie skraca,
Gdy deszcz po zmokłych liściach płacz skarg swoich wiesza,
Czuje pustkę swej drogi… Szedłem, bo szła rzesza…
Najsmutniejsze ze wspomnień niech nigdy nie wraca…
„Wędrówka wesołego pielgrzyma”
I przeto idę w miasto skryte we mgle,
Pośród ogrodów wiecznej, złotej wiosny…
Ide ku niemu przez mroki i dżdże,
A krok mój lekki i śpiew mój radosny…
Że mi na oczach sen mój złoty lśni,
Przeto pieśń moja nie jęczy w żałobie…
Każdy sam siebie jeno śni,
Przezywa swoją własną baśń w sobie…
„O miłości wroga”
Tyś mnie spotwarzył, bracie, tyś proch mi cisnął w oczy –
Jam twarz swą w źródle umył, w tobie się dusza mroczy.
Tyś mnie zasmucił, bracie, tyś płaszcz mi zdarł na mrozie –
Jam piękną nagość swą ujrzał, twa dusza marznie w grozie.
Tyś mnie przestraszył, bracie, twa dłoń mi spichrze pali –
Ja, żebrząc, pokory się uczę, twa dusza na głód się żali.
Tyś mnie ukrzywdził, bracie, tyś zranił moją miłą –
Jam ja pokochał bardziej, twej duszy krwi ubyło.
Tyś cios mi zadał w duszę, co miłość swą ci dała –
Jam bólem się oczyścił, a dusza twa skonała.
Klęknijmy razem, bracie… Mogiła się otwarła –
Módlmy się za twą duszę, co nieszczęśliwie zmarła…
dusze_drzew
„Jesteś śpiewem w mojej duszy”
Jaka słodka cisza z niebios spływa!
Jaki świat jest prosty w świetle Twojem,
Panie, jak koi i ośmiela!
Z wielką ufnością i spokojem
Serce me w Tobie odpoczywa
Jako dłoń w dłoni przyjaciela.
Kto szuka Cię, już znalazł Ciebie;
Już Cie ma, komu Ciebie trzeba;
Kto tęskni w niebo Twe, jest w niebie;
Kto głodny go, je z Twego chleba.
Nie widzą Ciebie moje oczy,
Nie słyszą Ciebie moje uszy:
A jesteś światłem w mej pomroczy,
A jesteś śpiewem w mojej duszy!
las we mgle
„Skąpiec”
Wstrzymuję zegar. Niech nie chodzi,
Gdy mnie samego nie ma w domu.
Kto czas podgląda mój, jest złodziej,
Nie dam okradać się nikomu.
Lustro swe prześcieradłem kryję,
Kiedy wychodzę – by nie padło
Cichcem odbicie w nie niczyje,
Bo darmo niszczy mi zwierciadło.
Sam nic czuć nie chcę, nie dam bratu
Ni źdźbła miłości, ni litości.
Konając będę klął, że światu
Zostawić musze nagie kości.
jezioro drzewa
„ Sonet o wolności”
Wolności, kto mnie twego nauczył imienia,
Rozerwał me okowy i dał sercu skrzydła,
Których swobody żadne nie spętają sidła,
Albowiem gwiazdy widzieć mogę i z więzienia.
Ręce wyciągam w niebo ku szczytom sklepienia,
Jako drzewo konary. Myśli, sny, mamidła
Nawiedzają me czoło, nie znając wędzidła,
Jak gałęzie nawiedza ptak i wiatru tchnienia.
Chociaż do ziemi wiąże mnie korzeni tysiąc,
Tęsknotą swą umiałem się orłom zaprzysiąc!
Włosy me pełne marzeń, jak gwiazd noc pogodna!
Serce me pełne wspomnień i pełne nadziei
Leci z szumem swobodnym drzew w uroczej kniei
I wolny jestem, wolny jak brzoza nadwodna!