Na policzku
zagubiona, taka smutna, szara łza... Mokra, przerażona, tyle żalu w sobie
ma.... Taka mała spod rzęs krat, nie prosiła się do bycia... Ktoś ją zmusił
przyjść na świat i odlicza czas jej życia... Spłynęła jedną krótką chwilą,
chcąc trwać całe wieki... Porzucona i niczyja, nawet nie chcą jej powieki...
Taka mała ,opuszczona, pośród morza łez... Swym żywotem zawiedziona, bo
jak życie, rychły jest jej kres... Ktoś
już przeklął ją w rozpaczy, zanim życie rozpoczęła... Jej istnienie nic nie
znaczy...Taka mała... Znów spłynęła mi spod rzęs ,chociaż wcale nie chcę jej...
Siedzę i
myślę...Czym w tym wielkim wszechświecie jest przyjaźń najczystsza? Chcę
wiedzieć, bo przecież wśród uczuć rozległej i ciemnej dolinie, tylko z
przyjaźni blask jasny nawet po śmierci płynie. Gdy błądzę w odmęcie i mroku
istnienia, aż do nieba mnie wiedzie głos mego wiernego przyjaciela. Choć czasem
jest cichy, bo sił mu brakuje, to jednak jest zawsze, gdy go potrzebuję.
Powiedz mi czyś Ty też w jasnym niebie miała przyjaciół gdyś była w potrzebie?
Czyś Ty ich teraz tu zesłała na ziemi równiny, by rozjaśniali mi mroku godziny?
Bo nie wiem ,czym jest ta przyjaźń najczystsza choć coś rozumiem... Jedna
myśl wciąż na pastwiska mej głowy
ucieka, jest skarbem, za który cenimy nawet po śmierci człowieka!
Spieszmy się...
Być razem - gdy
chwile radosne, być razem gdy chwile złe, gdy komuś smutno nigdy nie powiedzieć
"nie". Pomóc, gdy pomocy ktoś oczekuje, doradzić - gdy decyzji brak,
unieść czasem ciężar wspólnie i w potrzebie zawsze mówić "tak".
Rozumieć - co w sercu kryje się ,
zawsze mieć wyciągniętą dłoń pomocną -póki jeszcze nie za późno i
jesteśmy razem...
Mam nadzieję, że
wiesz, jak mi Ciebie brakuje, co czuję, gdy pada deszcz, a łzy stają się czymś
więcej... Dziś byłam u Ciebie, czułam Twój dotyk, słyszałam Twój głos i
patrząc w ziemię, umierałam z tęsknoty. Dlaczego taki okrutny jest los?
Wiem, że jesteś gdzieś tam, ale to jest za mało…
Ona tęskni
najmocniej...
Matka...Dała Ci
więcej niż tylko życie i serce; Spokojne dni, sen piękny w nocy, Dała
tęsknotę, swoje czułe ręce, Cudne marzenia i spojrzenia w oczy. Wciąż
odpychała od Ciebie niepokój, Byś mogła spokojnie iść dobrą drogą, Żeby nie
padał deszcz z tych obłoków, Które czasami i grad zrzucić mogą. Dała Ci
spokój, ciszę, pragnienia, Radość odbitą w każdej tafli lustra, Dała też
czułość i mocne wrażenia, Byś zawsze wracała w rodzinne progi, Byś mogła
spełniać swoje marzenia. A kiedyś wracała zmęczona podróżą, Już czekał na
Ciebie fotel z mięciutką poduszką byś mogła usiąść przy herbatce z dziką
różą. Wiedziała, co lubiłaś, była jakby wróżką...
Jakże tęczowy staje
się świat…Był taki wiersz… Szepnę tylko jego fragment...Gdy rano otwieram swe
oczy szukam tęczy na niebie i trzymam w swym sercu-dla Ciebie... Bo co mogę Ci
dać? Często w głowie kołacze się to pytanie... Jak pamięć Ci okazać? Przecież
tego nie odda żadne zdanie... Bóg zdecydował, że dryfujesz w błękicie
namiętności... Czuję, jakbym uczestniczył w procesie tej niebiańskiej miłości
lecz mogę jedynie malować myślami tą drogę i w nadziei żyć, kochać
Cię,wspominać,pamiętać... Najmocniej jak tylko mogę.
W mym sercu głęboko
wyryte Twe imię, nie pozwala zapomnieć choćby na chwilę, tego co łączyło nas
przez lata. Słonecznych dni i takich z burzami, muśniętych wiatrem i zmrożonych
lodem lecz jednak razem, bez względu na pogodę. Miałyśmy pewne plany, tajemnice,
marzenia i cele, choć byłyśmy dla siebie jak burza z piorunem, jak słońce z
deszczem lub jak noc z błękitnym niebem- boskim przeznaczeniem Czym więc
zawiniłaś, pytam się wciąż losu, że zamiast spełnienia - obdarzył cię oceanem
chaosu, co począć, by przywrócić minione chwile, by poczuć Twą obecność znów
przy mnie?
Jakich barw
potrzeba, aby radość namalować? Czy tylko błękit nieba wystarczyłoby
naszkicować? A gdyby coś od serca, na czerwono; niechaj oczy płoną szczęściem
odurzone? Wiem. Miłość muszę namalować, aby radość nam dawała... Boże, ale jak
ją kolorować skoro czarnych barw paleta cała ?!
Zamknęłaś oczy. Czy
kiedyś je ujrzę? Przepraszam. Zapomniałam ich kolor.. Zabrały Cię niebieskie
anioły z tej twardej, czarnej ziemi. tam będzie Ci lepiej, poczujesz blisko
promyk słońca.. Anioły. Niech mają Cię w opiece. Daj znak ,powiedz, czy dobrze
Ci tam ? Tu pamięć o Tobie nie zaniknie, chociaż pozostał kawałek grobu jedynie, ale to nieważne ,bo
jesteś gdzieś głęboko, w głębi duszy, czuję Cię jak zapach wiosennej róży, choć
patrzysz z góry i chowasz się między chmury... Twoje życie dobiegło tu końca…
Ja.. mam szansę jeszcze je wykorzystać... Może znowu się kiedyś spotkamy. Do
zobaczenia ..
Czy słyszysz te
dzwony? Biją jakby na trwogę.. Tak, to jakiś człowiek teraz wita się z Bogiem.
Jego ziemskie trwanie dobiegło końca... Nie zobaczy na niebie księżyca i
słońca. Czy słyszysz te dzwony? Płacz ich biegnie z oddali ,smutkiem wiatru
nadzieję chce w sercach nam spalić... Aniołowie niosą jakąś duszę do raju, a na
ziemskim padole serca z żalu się ściskają.... Boże... Czy słyszysz te dzwony,
tam na górze u siebie? Jak niosą lament ludzi stworzonych przez Ciebie? Za
wcześnie wziąłeś te dusze do nieba,
jednak z wolą Twoją pogodzić się nam trzeba... Milkną dzwony powoli, wiatr
rozwiewa chmury, a gdzieś tam we Wszechświecie, nam nieznanym, może ponurym, błąka się dusza ludzka czekając
zbawienia, zabrałeś jej duszę, ciało w ziemi leży, została po nim smuga
cienia....
Gdzie teraz jesteś?
Ja tęsknię za Tobą lecz cóż te słowa uczynić mogą? Tęsknię z każdym dniem,
każda chwila jest smutna Brakuje nam bardzo Cię -tylko tyle wiem- samotność
jest taka trudna. Staram się nie płakać lecz żal mi życie zatruwa, radość
miałaś nam dać, a łza spokój zabiera. Czuję pustkę, głowa mi pęka czy powiesz
wreszcie mi, że dobrze Ci Tam, bym mogła spokojnie spać?
List z nieba..
Jeśli kiedyś umrę w
Twoim sercu, przyjdź choć na mój grób , wśród trawy pachnącej. Tam, w brzozowym
gaiku, przy łące, gdzie rosną złociste kaczeńce, rozkołysze się trawa na
wietrze przypomnieniem dalekim, zamglonym... I ten rytm, melodią niesiony,
ciepłym, letnim niesiony powietrzem... I szum kwiatów złoconych upałem w dal
popłynie przez ciszę wylękłą... Tam kaczeńcom marzenia swe dałam, gdy w mym
sercu Twe serce też pękło.
Byłaś krótkim
okrzykiem urwanym w pół słowa, falą na tafli morza biegnącą samotnie póki mrok
jej nie wchłonie - i jak purpurowa gwiazda słońca o zmierzchu zgasłaś
bezpowrotnie. To wiatr gałęzie trąca, gdy Cię szukam w lesie. Pustka wokół
zdradziecka, księżycem srebrzona i echo tylko cicho Twoje imię niesie, co w
oddali gdzieś kona. I tylko gwiazdy w rzece błyszczą jak igliwie, gdy wpatruję
się w wody otchłań tajemniczą, jakby w kulę magiczną, modlę się żarliwie, by
móc Cię znów zobaczyć, błysk oczu uchwycić. A potem nagle - patrzę - stoisz
przy mym boku, jak rusałka baśniowa, w kwiatach chowasz szyję i księżyc blask
swój sączy na twarzy Twej spokój. Uśmiechasz się nieśmiało, patrzysz - a więc
żyjesz. Wołam Cię, wiatr liść trącił, cisza odpowiada. Choć stoisz przy mnie
blisko, nie słyszysz ni słowa, a gwiazd nad Twoją głową kłębi się gromada i
szepczą: podejdź bliżej, nie będziesz żałować. Dotykam Cię - nie czujesz -
stoisz wciąż w bezruchu tak, jakbym chwycił czasu chwilę frenetyczną - patrzysz
tak uważnie - czyli jednak słuchasz. Może czekasz, aż drzewa pieśń swą śpiewać
zaczną? Tak daleko Twe myśli, zmysły upragnione, chociaż świtu nadejście
słychać w grze jakiegoś ptaka, obraz Twój mętnieje; już przez mgieł zasłonę
widzę Cię...lecz zaraz rozwiewasz się i
znikasz...
Siedząc przy
filiżance kawy wspominam dawne swe wzruszenia, gdy każde słowo miało w sobie
perliste dźwięki zapomnienia. Drżące nadzieje więc chwytałem, chcąc się nasycić
śpiewnym brzmieniem, w kolorze Twoich oczu znaleźć zapomnienie. Minuty trwały
wtedy wieczność, z sekund sączyłem radość życia. Wspominam czas ten teraz
skrycie i żal mi, że minął, że to już przeszłość.......
Czasami się zabawiam
puszczaniem baniek kolorowych, srebrzystych, czerwonych, błękitnych - baniek z
mydła- zwanych wspomnieniem; choć kruche i lekkie - fenomen oczywisty. Inni
zbierają, na ten przykład: znaczki i inne graty antyczne lub psa na spacer prowadzą,
a ja najbardziej lubię kolorowe wspomnienia, schodzące z mej rurki słomianej.
Takie maleńkie światy, rafy koralowe, w świetle lśniące anioły- słońcu
promienie zabrane, a niebu gwiazdy. Każda bańka ma w sobie uśmiech i spojrzenie
pewnej dziewczyny - imienia nie wspomnę; i aż dziwne, że mieści tyle w sobie;
wspomnienie Twego kształtu, oczy,przepastne,ogromne... Wszystkie w powietrzu
lecą,migocą wesoło, rozsiewają blask złoty,radosną nadzieję i pod sufitem się
gonią,tańczą w koło, aż prysną i spadną
na ziemię... Puszczam więc swoje bańki - to niewinne przecież,jak gdyby ich nie
było prawie,a ja staram się przekonać,że tu,na tym świecie nie ma milszego
wspomnienia
Gdybyś zdjęła woalu
zasłonę, by mą twarz całkiem z bliska zobaczyć, to ujrzałabyś oczy zgaszone, a
w nich nic oprócz gorzkiej rozpaczy. Gdybyś chciała mnie kiedyś zapytać, Jaka
jestem naprawdę-sama w sobie- lepiej najpierw w mych oczach wyczytaj, że i tak
się nie dowiesz... Bo czyż mam Ci naprawdę powiedzieć, Że mój świat kiedyś był
bajką wyśnioną, aż do tej nocy czarnej stworzonej bezwiednie, przeżywaną
tragedią na nowo? Gdybyś zdjęła woalu zasłonę, by mą twarz z bliska zobaczyć,
ujrzałabyś oczy zgaszone, a w nich nic oprócz rozpaczy!... Ale możesz też
trafić w tę chwilę, kiedy rozpacz udaje się zdławić; wtedy w duszy się
kłębi,faluje ból,gniew i okrutna nienawiść... To dlatego tak wszystko oceniam,
bezlitośnie i tak bardzo skrajnie, że mi życie zabrało całą radość istnienia,
że zabrało mi z sobą mą bajkę... Ale tego się nigdy nie dowiesz, bo wciąż będę
symbolem uśmiechu. Na pytanie Twe nie odpowiem, żadnych wyznań też nie oczekuj.
Nie pytaj mnie o
miłość,ni życie, gdzie się zaczyna,gdzie kończy; wiele już się zdarzyło,
uczucie,istnienie - obraz mamiący. Przychodzi,odchodzi,znika, i tylko żal
ogarnia; jak wróżba z babci sennika, że to był sen,że nie prawda. Wiec gdy ktoś
"Kocham ,jestem i będę" Ci powie, Nie wierz mu - bo i po co? Jak
wiatr poruszy sitowiem, zaszemrze,odleci nocą. Ucieknie w przestrzeń odległą, a
w sercu smutek zawita; będzie Ci ciężko - dlatego... Lepiej o miłość,istnienie-
nie pytaj.
Wymyślę dla Ciebie
kwiat, jego płatki będą jak krew czerwone, i w krople rosy ubiorę, jak w łzy
moje- czyste i duże. Spójrz na niego kiedyś w zadumie i wspomnij choć przez
chwilę, że chciałam mieć serce twarde,by mnie życie już więcej nie kopało-
chciałam - ale nie umiem.
Zachowam po Tobie
najmniejsze wspomnienie; głębokie spojrzenie,śmiejące się oczy i szalonych
pomysłów szał gorący...Będziesz mym cichym ustroniem,a gdy czasem żal w sercu
zagości,Twemu zdjęciu tęsknotę wypowiem... A gdy przyjdziesz do mnie sennym
marzeniem, wtedy ubiorę Twoje ciało anielskie najczystszym rubinem,szmaragdem,
słowa w brylanty i usta w korale zamienię.
Dlaczego?
Niespokojny życia
oceanie! Rzadko łagodny,swą olbrzymią mocą miażdżysz i kruszysz spokojne
przystanie, wciąż rodzisz pytanie niepotrzebne:dlaczego,po co? Na falach swych
niesiesz zamkniętą skorupę, ciśniesz na nią masą myśli nieustannych, gdzie od
lat wiedziona nieszczęsną ułudą chciałam zaciszne zbudować mieszkanie. Ogarnął
je jednak Twój bezkresny żywioł, w porywistych wirach już ścianki dygoc,;
patrząc na moją dolę wraz z Tobą powtarzam to
pytanie:dlaczego, po co?
Zrzuć Anielskie
szaty dziewczyno,nie kryj się przed nami.Spójrz-ile smutku dokoła-jasnymi
oczami! I śmiej się perliście-wesoła,radosna. Żyj wciąż pełnią życia, czerp z
niego garściami. Pamiętaj,że dla nas żyjesz,że na stałe masz swe miejsce w
sercach naszych i w pamięci !!
Spotkałam
człowieka,jak siedział smutny,zgarbiony, na omszałym kamieniu,wśród zieleni
lasu, pośród życia zmarszczek, oczy przygaszone patrzyły nie widząc nic w
okół,szklane,bez wyrazu. A jego srebrne kosmyki włosów pomieszane z potem,
ogarniał lekki wiatr wiejący znad rzeki- nie dotarł do uszu i wrócił z
powrotem, by pieścić swoim tchnieniem bezmiar wód daleki. Starzec zaś siedział
zeschnięty do kości, myślami swymi błądząc w nieruchomej pustce. Potem
wstał,zarzucił na plecy samotność i troski i poszedł za swym przeznaczeniem po
zielonej dróżce.
Przyszłaś do mnie w
śnie ...lekko jak duch,jak urocze zjawisko,z niespodziewaną radością w tym
ponurym świecie. Wniosłaś radość,miłość Anioła - podeszłaś tak blisko, iż bałam
się,że jak puch z wiatrem zaraz ulecisz- Tam, gdzie teraz Twe królestwo roześmianych
marzeń i naiwnych przekonań wieku dziecięcego; gdzie niewinnie Ciebie
zabrano... Myśl znowu w przyszłość beztrosko i śmiało wybiegła... Zwabiona
niepokojem rozstania,czerpiąca entuzjazm spotkania,przyniosłaś mi ze sobą coś z
wiosny oddechu i spokój,co smutne wspomnienia odgania...
Ktoś mi kiedyś
powiedział,że wiara,miłość i tęsknota to całkiem niepotrzebne rozterki ,że ten
życia rozdział trzeba zamknąć - jak starą rzecz - do kuferka... Że bezsensowne
jest wyczekiwanie,trzeba zapomnieć;to koniec!...Że i tak bezwzględny
czas,nieczułą przestrzenią wszystko omota i wszystkich oddali w niepamięć;
zabierze niepokój,znikną wspomnień cienie... A ja nie chcę zrozumieć!Ja mam
nadzieję! i chociaż wciąż padam,to się podnoszę i dalej idę- z wiarą w
sercu...za swym przeznaczeniem...
Spieszmy się kochać
ludzi....
Niesie mnie moja
tęsknota jak koń mój wierny, przez ścieżki, wykroty i jary,a przede mną
krajobraz bolesny... Bezlistnych drzew smutne sztandary.... Tam stoją, w tej
głuchej ciszy jedynie krzyże- jak dzidy rozrzucane niedbale. Cisza... tam tylko
się słyszy jęk,płacz i szlochanie, jak strumyk, co pluszcze po skale.
Jak bardzo mi Was
brak,o tym wiesz Ty,każde ździebełko i
kwiat.Cały świat wie o tym i słońce co świeci w dzień i długi drzewa cień, i
rzeki wiecznie płynące,i wiatry w górach szumiące, i morza nocny szum
fal...Patrzę za Wami hen, w dal, krzyczę bezgłośnie do nieba, a Was wciąż nie
ma i nie ma...
Podróże to moje
przeznaczenie-magiczne bywa ich wyobrażenie,że pewnego dnia odtworzę
naszej przyjaźni wspaniałe dni,tam,gdzie o słońcu nie trzeba śnić. Znów
poczuję oleandrów woń,kiedy stanę w ogrodzie doń i zaznam radości i będę
szczęśliwa,jakkolwiek to znaczy - opuszczę obecną przyjaciółkę - TĘSKNOTĘ,
niech mi to wybaczy!
Ona jedna..
Pozostawiona samej
sobie, w pustce codzienności wciąż patrzy gdzieś w dal, ze łzami w oczach myśli o swej przeszłości...O dniach
radosnych,gdy czerpała z życia całymi garściami,o tych chwilach szczęścia,gdy
żyła marzeniami,o tych dniach smutnych,gdy ból duszę rozdzierał,o tych chwilach
rozpaczy i mrokach,gdy strach w oczy spozierał...Teraz siedzi cichutko,otacza
się wspomnieniami i błądzi po omacku w przyszłości myślami... Co życie jeszcze
przyniesie?Czy kiedyś szczęściem się zachłyśnie? Czy spotka radość i w cieple jej rozbłyśnie? Czy będzie
potrafiła znieść dalsze losu przeciwności? Gdy smutek przesłoni słońce,czy
przyjmie to bez złości? Dziś podnosi się z kolan,pierwsze kroki stawiając i
marzy sobie skrycie w pamięci smutną przeszłość mając...
Są takie
chwile,które chcemy pamiętać mówiąc wszem,że do końca życia. Niestety,każde
wspomnienia blakną...aż znikną.. Ale ja chcę zatrzymać nasze wspólne
chwile,każde Wasze słowo,gest,spojrzenie..Zatrzymać,by nie uciekły,by w sercu
na zawsze zostały,by w chwilach smutku ciepłem mnie swoim grzały.Chcę pieścić
je czule myślami,przytulać,w ramionach kołysać,byście byli wciąż z nami, byśmy
mogli sobą zawsze się zachwycać...
Nikt nie mówił nam ,
że będzie dobrze lecz zbyt wiele nadziei Bóg dał. Życie płynie jak rzeka, nigdy
nie jest tak jak bym np. tego chciał... Serce starzeje się czekając na Ciebie,
chociaż młodości płomyk jeszcze się w nim tli ... "Proste drogi" są
jednak kręte i zbyt wiele jest zamkniętych drzwi. .. Idąc chwiejnym
krokiem z samotnością pod rękę gdzieś w
dal, nie mam celu liczę tylko kroki- po prostu z ciekawości ile los ich jeszcze
mi dał... Świat wiruje swym błędnym kołem, raz jest dobrze, a potem znów źle ,
coraz mniej jest życia tajemnic, im więcej wiem, tym mniej już się chcę... Nie
zostawię po sobie niczego- parę wspomnień i kilka łez,bo nic nie znaczy życie
człowieka, gdy nie żyje tylko po prostu jest... Więc kiedy odejdę-
żegnajcie,nie smućcie się , Ci których znałem i nie myślcie o mnie źle... Najważniejsze jest w naszym
istnieniu byśmy żyli w zgodzie i miłości ,a później mogli iść tam, gdzie każdy
z nas chce...
Róże czerwone
na grobie Twoim dzisiaj znowu złożę i
łkając szepnę,by nikt nie słyszał.."wciąż tęsknię i myślę o
Tobie"..Przechodzę przez cmentarną bramę, a każde przejście otwiera w moim sercu ranę.. tak
wygląda teraz z Tobą spotkanie.. I kiedy
tak sobie idę alejką już liśćmi złotymi zasypaną,a w ręku trzymam maleńki
znicz- twarz mam całą zapłakaną....Nie wiedziałam,że Cię stracę..stoję nad
Twoją mogiłą,zapalam światełko - wciąż płaczę... Do kogo mam mieć żal?Do kogoś
przecież mieć go trzeba... W końcu byłaś,a teraz?...Teraz Cię nie ma.... Ciebie
nie ma,a ja nie jestem już sobą, Ty umarłaś i część mnie umarła razem z Tobą...
Cicha noc już budzi
blady świt, cicha noc ,nastały samotne chłodne dni. Boże mój, nie pozwól
cierpieć już!Tak na świecie źle bez drogich dusz... Cicha noc i duszę pustka
rwie, cicha noc zatarła ślady Twe.. Boże mój, już brak mi w oczach łez, każdy
grzech wybaczyć chciej....
|