Czasem są chwile, gdy problem jest w każdym kroku Pięści ściskasz z frustracji Bezsilne łzy ci płyną z oczu Są takie momenty, gdy ufa się już tylko Bogu A wszystko czego chce się, to jakiś na szczęście sposób Gdy z kolejnych łez atak przychodzi złości O ścianę niszczysz pięści, miotasz się w bezsilności Wpada się w problem jak w bagno, w wir nicości A świat twych zasad prostych już runął Jak domek z kart Boże proszę byś problem usunął Bym lepsze świat zobaczył jutro rano się budząc Uspokojenie, pomóż znaleźć to, co w sercu drzemie Co siedzi we mnie, proszę cię o to Pomóż usunąć mi z duszy kłopot Panie proszę! Każdy z nas ma te chwile Gdy się do ciebie modli Boże Razem z przyjaciółmi, pomóż W odwadze przed następnym krokiem pomóż I daj schronienie jak w rodzinnym domu I cicho cię proszę chroń przed ścieżką ciemną Nawet najtwardsi mają chwile, kiedy potrzebują klęknąć
Często mam takie chwile jak w najgorszym horrorze Myślę Boże, czy jeszcze coś gorszego stać się może Może ty mi pomożesz, gdy świat mój nagle legnie w gruzach Powiedz, czy mi się uda znaleźć spokój w życia trudach? Wiem, to kolejna próba, których dużo było w sumie Chociaż wiem, co robić, jednej rzeczy nie rozumiem Czemu w ludzi tłumie jest tyle krzywdy? Czemu tego tyle? Przecież życie to miał być przywilej, a tutaj takie chwile: Znowu czujesz ostrze na gardle Niewyraźna przyszłość widziana w krzywym zwierciadle Jak statek ma porwane żagle stoi w miejscu Ja tak samo Ale wiem ze mogę wygrać partię z góry przegraną Bo gdy obudzę się rano Będę miał siłę by walczyć By ruszyć z miejsca Na pewno to mi wystarczy (to mi wystarczy, na pewno to mi wystarczy).
Każdy ma chwile, że by to wszystko jeb**ł I patrzy w lustro jak łzy mu ciekną Ale go nie razi światło To razi świat, co Upokarza, uczucia zamraża Takie sytuacje stwarza Że masz wszystkiego dosyć Ile można od życia w serce przyjmować ciosy? Gdy najlepszy przyjaciel mówi do ciebie-posyp Pomożesz mu, to zaśmiecisz swoją duszę Co dzień się uczę Fałszywki gdzie się nie ruszę A trwać muszę W prawach ulicy, co nie są łatwe Dzisiaj przyjaciel, jutro jego imię dla mnie martwe A dobry chłopak, wczoraj miał matkę, a dziś jej nie ma To dla ciebie *****-chłopaku się nie łam Wiem, że jest ciężko, wiem, że ona jest tylko jedna I wiem, że każdy ma chwile, że się po cichy żegna Ale trzeba je przetrwać Na środku scena, a nawet w rogu Czekając na lepsze chwile, powierzając się Bogu
Boże uchowaj mnie, o tak niewiele cię dzisiaj proszę I uwolnij od bagażu, który na plecach noszę Z życia dużo już wyniosłem, więc przestań mnie doświadczać Nie chcę tak do końca walki z problemami staczać Grzechów było wiele, dobrze wiem, nie jestem święty Jak każdy napotykam na życiowe zakręty Miewam czasem chwile, gdy czuję się za bardzo pewny I takie w których mój rozdział wydaje się zamknięty Egzystencja bez puenty, może mi się to należy? Za to, że zbłądziłem i przestałem kiedyś w ciebie wierzyć Teraz kilka pacierzy, mam nadzieję, że wysłuchasz Liczę na to, bo właśnie strach do mych drzwi puka To normalna skrucha, gdy ma się chwile słabości Pamiętasz jak dążyłem kiedyś do doskonałości? Pewny swojej mądrości, nie widzący swoich wad Teraz na usługach tego, który stworzył świat .
Każdy ma takie chwile, że w duszy deszcz pada Jedyne co, chciałoby się teraz płakać Nowy sens nadać, spokój oddechem Przyspieszone serca bicie, życie na krechę Tyle chwil w których myślałem, że to koniec Smutna twarz w dłoniach gdzieś ukryta Te same myśli, ale inny sens wynika Kolejny dzień, ten sam wpis do pamiętnika Przeszłość miga jak migawka flesza Chce czuć smak życia na swoich ustach Kolejna kartka, ale ona jest już pusta Te same dni, tak ja rekurencje w lustrach Te same sny, chociaż każdy z nich jest inny Znów spływają tak jak strugi deszczu z rynny Chcę dopiąć swego, choć czar już dawno prysnął Nie wiem jak ty, ale ja tu gram o wszystko Może to wkurzać, kiedy patrzą ci na ręce Niech sobie patrzą, dla nich lepiej już nie będzie Każdy ma chwile, że się po cichu modli I prosi Boga o to, aby się nie upodlić .
Nie ma ideałów na tym świecie Nikt nie żyje po raz drugi Każdy stara się iść prosto, ale czasem drogę gubi Szukając wsparcia, błądzi po życiowych stokach Przemyślenia chłopaczyny, który dorósł w blokach Chyba każdy ma chwile, że czasami wątpi I zastanawia się, czy zawsze dobrze postąpił Boże daj mi siłę, powiedz mi co mam robić Jak walczyć z tymi, co w najgorszych chwilach chcą mnie dobić Z tymi, co chcą szkodzić, z nimi nie pisane jest się godzić Bo to szlam tego świata, tu chodzi właśnie o to By być wokół tych, co są cenniejsi niż złoto Boże zastanawiam się ile mój czas będzie płynął A gdybym zginął, to opiekuj się moją rodziną Człowiek stwarza pozory, boi się, że życie przegra Bo każdy ma chwile, że się po cichu żegna …
Droga...
Odjeżdżały pociągi do nieba, a on siedział na stacji zamglonej. Chyba wiedział, że musi wsiąść do wagonu, że tak trzeba, bez walizek, bo co mu tam po nich ? Cały bagaż miał w duszy ukryty, a ta dusza, wiadomo, rzecz lekka, ale zmieści tęsknoty, choć niewielka jak motyl- w niej tkwi całe życie człowieka...Jakoś trudno mu było się rozstać, a już był parę razy na schodkach, bał się jechać w nieznane, choć mówili, że z Panem będąc w niebie na pewno się spotka...Jeszcze chciał tyle w swym życiu zrobić, bo fachowcem był niekiepskim...Papierosa zapalił i przed sobą się żalił, zapatrzony na Express Niebieski...Miał dzieci, żonę, dom, a przed nim drzewa...Paru kumpli wypije, że kolega nie żyje i to wszystko już chyba niestety... I odjechał, widziałam łzę w oku, dłoń przytulił do szyby nieśmiało, a ja w dłoni małą kartkę trzymałam ,Tato, kocham Cię i nie zapomnę''-tylko tyle mi po nim zostało...
Cisza wygrana hejnałem , zza pleców słońce uśmiechem ostatnim... Tak kończy się życie człowieka niegdyś tak oczekiwane, najcenniejsze ? Gdzieś w biel róży oczy wpatrzone; "Niech Cię prowadzi od dziś dobry Bóg"... Słowa ostatnie unoszą się żalem do niebiańskich dróg... Zaciska serce ból niemocy, łez pamięci nie będzie już końca. Tylko dlaczego w tak ponury dzień złożono prochy z promieniami słońca?
Gdy ranek budzi się do życia ulatują senne marzenia, te które były kiedyś realne - odchodzą... Trzymam je kurczowo, by zostały, proszę, krzyczę lecz to nic nie daje, świt je przepędza w krainę ciemności.. Może wrócą następnym razem ? Dzień się ciągnie...minuty stają się latami, do zmroku sporo czasu, a ja chcę tylko spojrzeć na Was, nim znowu zmrok nastanie. Wiem jak ciężko, kiedy słychać tylko echo, które w uszach się odbija, słyszę głos, lecz dotknąć Was nie mogę, gdyż...to odbicie cienia. Nie potrafię zrozumieć i pojąć czemu zasłużyliśmy jedynie na tęsknotę? Łzy po policzkach spływają...turlając się jak drogocenne perły ....Są cenne...gdyż bólem okupione?
Serce nie sługa w kajdany nie da się zakuć ... Gdzie jesteście? Jak jest tam dokąd odeszliście ? Tak tęsknię i tak bardzo mi was brakuje. Zdradźcie tajemnicę, czy w progi Boga weszliście? Czy jest tam tak, jak Bóg obiecuje? Czy jest dobrze , czy szczęście tam gości? Czy o nas pamiętacie, czy czuwacie nad nami? Wiecie, czasami mnie to złości, bo Bóg zabrał was tak szybko, a powinniście być z nami! Są chwile kiedy czuję waszą obecność, szczególnie w bardzo trudnych chwilach.. Wy żyjąc tu na ziemi uwierzyliście w wieczność, a czy w niej żyje się tak samo? Modlę się codziennie za was kochani, czy to wam potrzebne? Czy pomaga?.. Jakże trudne jest dla mnie to rozstanie, czy Bóg za dużo od nas nie wymaga? Wiem , że zbyt wiele zadaję pytań, że wątpliwości nie będą rozwiane.. Znaleźliście tam na pewno piękną, miłą przystań, a nam zostaną w pamięci wasze oczy kochane. Służycie mi za Stróża Anioła.bo płaczę za wami, a z łez strumyk po policzku płynie...
Smutek w sercu się rozgościł , w myślach i sercu rozpanoszył się. Nie ma śladu po radości, którą wygnał gdzieś... Cisza za mego domu progiem wczoraj była sprzymierzeńcem, dzisiaj tylko wrogiem, a ja jej kolejnym jeńcem... Pustka złowroga, nieprzejednana, przed nią strach mnie nęka. Boję się być pokonana, przed nią najbardziej się lękam... Złość i bezradność rzadko kiedy pomoże,gdy w sercu zamieszka może być tylko gorzej i z nią walka ciężka... Marzenia wielkie i te małe, które wciąż do celu mnie wiodą, te zwykłe i te wspaniałe one mi w życiu pomogą... Życie skarbem nazwane, nie tylko pięknem wypełnione. Smutkiem,czasem szczęściem tkane, bywa nieraz z pięknej miłości zrodzone... A w tym wszystkim ja... Cieszę się, że mam siłę żyć,a niekiedy nawet się usmiechać. Dziwię się,że pomimo tylu krzyży na swej drodze,nie zwariowałam i ciągle trwam.Dzięki Ci wielkie Aniele,wiem że mi pomagasz.
To rzecz doprawdy niesłychana, żeby na taki pomysł zwykły robaczek wpadł: Zapragnął naraz ujrzeć siódme niebo, zapragnon stworzył sobie bóstwo na obraz i na podobieństwo swe. Nie drżała ziemia, w niebie znak nie gorzał, Tylko się lekko rozstąpiła mgła, kiedy ją wreszcie dnia szóstego stworzył i ujrzał, jak w paletku lichym szła. Czym prędzej, nie czekając na nic więcej, do domu swego zaniósł ją przez próg, miłością ogrzał zimne ręce i pantofelki stare zdjął jej z nóg. A cienie ich zawisły ponad progiem. Na dalszą drogę już nie miały sił. Tak piękne i tak smutne jakby bogiem, jakby człowiekiem każdy z cieni był.
Jak motyl drżący nad lampy płomieniem, Duch mój uderza w skrzydła i ulata, Gdzie wiekuistość bezsennym spojrzeniem W ciemnościach czuwa nad nędzami świata... I przez rozbitych słońc lotną mgławicę, Co się wskroś nieba rzuca mleczną drogą, Chciałby przeniknąć bytu tajemnicę, Jak ci, co wierzyć chcą, ale nie mogą! O Panie! przebacz mi! Tyś Bóg, Tyś wielki! Z błysków masz szatę, a z gromów koronę, A stopy Twoje na słońcu są wsparte! Łzy ludzkie, cóż są? - Ach! rosy kropelki, A przecież wszystkie masz je policzone... Co?... policzone? - co? - i nie otarte?
Wszystko, co piękne, niszczy duch zatraty... Ach, więdną kwiaty,ach, więdną kwiaty cicho i powoli... Rdzą śmierć powleka ich biel i szkarłaty, dlatego tylko,że przyszła ich kolej... Nie zawiniły nic...Przesłodkie wonie niosły każdemu, jak wino, w kielichu- i nawet skargi nie znają przy zgonie-i mrą po cichu...
Położę różę na Twoim grobie na znak ,że pamiętam o Tobie. Postoję jakiś czas tu,poczekam aż obudzisz się z wiecznego snu.Może zdarzy się ten cud i zobaczę na żywo Ciebie znów? Dookoła wieje wiatr, wydaje mi się, że to jakiś znak, ale to chyba poruszył się tylko róży kwiat. Mogę tak długo stać,ale wiem,że zbędne jest to moje czekanie, bo Ty już nigdy z grobu nie wstaniesz. Nie zapomnę Cię,zawsze będziesz w pamięci mej.Na dowód daję Ci znak;palę światełka i kładę na Twym grobie czerwonej róży kwiat.
Kiedy już noc nadchodzi i idę zmęczona do łóżka- zasnąć nie mogę.Przychodzisz jak dobra wróżka,nie dajesz zapomnieć o sobie.Chodzisz koło mnie i stoisz, i czegoś bardzo się boisz,tak-to przecież jest prawda! Wiedziałaś,że tak się stanie,nic nie mówiłaś-byłaś z tym sama?..To było bardzo samotne konanie i stąd w moim sercu dziś wielka rana...Czuję to zimno co wskroś mnie przeszyło,że właśnie ,,tak i tam" zmarłaś, to jest to,co mnie dobiło,z tego powodu zasnąć nie mogę...Widzę Cię zawsze w blasku księżyca,machasz mi ręką na pożegnanie, po czym odchodzisz jak topielica,szepcząc do ucha-dobranoc kochani!Zamykam wtedy oczy zmęczone,ciężkie jak ołów i mokre od łez ,a moje ciało tak bardzo skulone woła do Ciebie-Kochamy Cię też..
Gdzie jesteś powiedz mi? Odeszłaś daleko hen sama lecz w sercu zostałaś mym. Ja ciągle tęsknię do Ciebie, w pamięci ciągle mi tkwisz. Czy się spotkamy -nie wiem... Nie wiem,kiedy się wypełnią me dni. Ale gdy czas mój nadejdzie wyruszyć drogą w nieznane, pragnę spotkać tam Ciebie, z Tobą na zawsze zostanę. Chyba, że Bóg mnie odrzuci, nakaże odejść mi precz... Wtedy dusza się moja zasmuci, w żałości będę w dal szedł ...
Już nigdy do mnie nie zadzwonisz i nigdy nie zapytasz: ,,Co u ciebie słychać ?''. Teraz Aniołowie będą słuchać Twego głosu w niebie.Żal za serce chwyta,łza jak wosk napływa,kto powiedział pierwszy,że tak przecież bywa ?Prosto dziś się żegnam,jak można najprościej-lecz swych łez nie przegnam-to mój znak smutku i żałoby.Żegnam Ciebie Ewciu i Twojego Tatę,choć się wcale żegnać nie chcę.Wiedzcie, że w moim sercu zawsze będziecie mieli miejsce.
nikt ważny
Dziś,pałac płynący po niebie mi się śnił,piękny jak z marzeń był,cudownym,jasnym światłem lśnił.Podziwiałam jego diamentowe ściany,dach z najczystszego złota,dziedziniec srebrem wykładany... i nagle na lot nim przyszła mi ochota...Wołałam, lecz mój głos nie doleciał do niego,był zbyt wysoko,oddalony o całe życia drogi ... Nie czekajcie na progu,nie dojdę,nie zaniosą nogi...Zbyt daleko teraz Wasz dom,mogę jedynie patrzeć jak lśni ustrojony złotymi gwiazdami nocą ,a w dzień blaskiem słońca płonie...Dojść tam nie mogę,nie mam mocy,jeszcze nie czas...
Żal gardło ściska,łzy z oczu płyną..dlaczego tak nagle rozstać się trzeba nam było?...Serce się z piersi wyrywa i tylko krzyk jest mu ulgą w cierpieniu,smutek powraca z tęsknotą...wspomnieniem o Waszym istnieniu...Dusza już prawie nieżywa,ciało się wlecze za cieniem...Jak to możliwe?...Wczoraj z nami byliście,a dzisiaj ...Was już nie ma?!
Odeszłaś w cieplutką noc czerwcową,zamykając serce i drzwi za sobą,bez pożegnania,bez słowa,po prostu zasnęłaś,nie budząc nikogo...Odeszłaś cichutko,jakbyś nagle książkę zamknęła,nie chcąc losem jej bohatera smucić. Z Tobą odeszły plany, marzenia,wspólne spacery,niedokończone sprawy,rozmowy...Dziś wiem,że trzeba się spieszyć kochać ludzi,bo nikt nie zna dnia,ani godziny i żałuję,że myślałam tylko o sobie,żyłam chwilą,nie myśląc o jutrze-pewnie nie ja jedna....
Jak słowika śpiew,jak pustynny deszcz były słowa Twe.Kiedy byłam smutna tuliły mnie,broniły przed złem.Myślałam,że tak już pozostanie w przyjaźni tej naszej...Nie potrafię Cię zapomnieć,jesteś obecna w smutku i radości,w każdej chwili,która na co dzień mnie otacza... Wciąż pamiętam jak mówiłaś,że taka przyjaźń rzadko się trafia ... Już ponad rok jak nie ma Cię,niewdzięczny los zmienił życia bieg...Odkąd odeszłaś,trudno mi zacząć każdy dzień,budzę się i zasypiam z myślą o Tobie ,każdą sekundę wspólnie spędzoną trzymam w pamięci mej. Chcę wierzyć,że nadal jesteś ,że mogę o każdej porze do Ciebie zadzwonić,że to tylko zły sen,że nic złego nie stało się...Nie potrafię zapomnieć ,jesteś w sercu moim...Mówiłaś,że zawsze...do końca świata...Pamiętam ... Ty też?
Gdy lato przeminie,opadną liście, jesienno -ponura nadejdzie pora. Kiedy poranek przywita dzień mgliście, schowam doły do dużego wora. Bosymi stopami zacznę dzień ponury, otulę się szalem z marzeń utkanym. Rozwiać kolejne nade mną chmury, by nie czuć się już więcej samym. Dzień jak każdy milczeniem zakończę, by szczędzić pożegnań kolejnych. Nim ten list Tobie dokończę, pokaże Ci morze uczuć mych szczerych. Brzemię mi życia dźwigać przystało, z dnia na dzień jest coraz cięższe. Garstka marzeń – to mi zostało, jak dobrze poszukam to może coś jeszcze. W duszy głęboko pragnienia ukryte, kurzem zaszły już zapomniane. Leczyć przyszło mi serce przebite, wymazać swoje uczucie skryte. Za oknem noc hebanowym płaszczem, okryła losy smutnych ludzi na ziemi. Niebo zapłacze razem z nimi deszczem, uwolnić ich z mroków czarnych przestrzeni. Rozmową rozdarłem cisze koło mnie, Dzieląc się tym co głęboko mam skryte. Mówić o tym co boli przy Tobie swobodnie, o tym co już za nami osobno przeżyte. Smutek na twarzy uśmiechem zastąpię, na myśl o tym wszystkim co mogło łączyć nas. Później próg rozpaczy przestąpię, bo tak bardzo boli ten przeszły czas. Tańcząc na linie uczyć mych sprzecznych, chce pokazać Ci choć trochę mój świat. Obnażyć serce pełne blizn wiecznych, niektóre z nich są tu już czasu szmat. Recepta na szczęście, niby to mało, oczyścić duszę, umysł i serce. Tych co odeszli pożegnać zostało, nie cierpieć już więcej. Jak to zrobić by się udało, nie czuć wyrzutów i w gardle łez. By ciepłe wspomnienie w sercu zostało i kwitło w duszy jak w maju bez? Siedząc samotnie dusza ma pękła, Rozbijając się na części tak wiele. Jedna już puka do bramy piekła, druga znalazła dom obok Ciebie,w niebie. Uwije sobie tam domek niewielki, tak by być przy Tobie każdego dnia. Nawadniać Cię co dzień radością kropelki, byś czuła się dobrze, jak przy Tobie ja. Zacieśnić więź co między nami się rodziła, by przetrwała każdej próby czas,by się ciepłem po ciele rozchodziła i była siłą dla obojga Nas. Kończyć już muszę ten list powoli, by zbyt wiele nie powiedzieć naraz. Niech coś zostanie na resztę niedoli, rozmów godzinnych nadjedzie czas.
Przystań na chwilę w natłoku zdarzeń, spójrz w niebo – Ona tam jest. Niech nam ten Anioł rozświetla drogę wraz z tysiącami srebrzystych gwiazd. Korzystaj z chwili,gdy czas po temu, bo nic dwa razy nie zdarzy się, a co przyniesie nam dzień kolejny, to tylko Pan Bóg jedyny wie. Żyj więc jak gdyby nie było jutra, nieś ludziom uśmiech i dobre sny, podawaj rękę tym,co upadli i ocieraj wszystkie cierpienia łzy. Bądź zawsze sobą, walcz o marzenia, bo każdy człowiek jest tego wart, i zapamiętaj,że szczera miłość i przyjaźń, to najpiękniejszy na świecie skarb, zdarza się rzadko,a jeśli już,to tylko raz.