Pewien człowiek. Zwyczajny. Jak każdy. Nie wyróżniający się z
tłumu wyglądem, siłą, ani intelektem. Szary, standardowy obywatel. Ten
człowiek... znalazł kiedyś perłę.
Było to o tyle dziwne zjawisko, że nie był wcale poławiaczem, a znalazł
ją, przesiewając dłonią w zamyśleniu złocisty piasek nadmorskiej plaży.
Należałoby raczej powiedzieć, że to perła znalazła tego człowieka, a
właściwie wybrała go sobie na tego, któremu pozwoliła się odnaleźć i w
którego ręce się oddała. Dlaczego to zrobiła? Jaki był powód, że akurat
tego wybrała? Nie możemy tego wiedzieć, bo czy ktoś rozumie perły?
Możemy jednak stwierdzic jedno: perły bardzo rzadko zmieniają wybór
(chyba, że trafią na poławiacza, bo wtedy nie mają wyboru). Ta perła
wybrała swojego znalazcę i nie był on poławiaczem, istniało więc duże
prawdopodobieństwo, że będzie mogła cieszyć go swym pięknem bardzo
długo. Zalśniła delikatnie w słońcu, jakby na próbę, żeby sprawdzić,
jakie wywiera wrażenie.
Człowiek był nią zachwycony. Nigdy nie przypuszczał, że będzie posiadał
taki piękny klejnot. Jej opalizująca delikatnie powierzchnia nie
przypominała niczego, co widział do tej pory. Jakiś człowiek przechodził
nieopodal i zakrzyknął "dzień dobry". Znalazca nie odpowiedział, tylko
obrzucił intruza wrogim spojrzeniem. "Na pewno chce mi odebrać moją
perłę". Pomyślał, po czym zamknął w dłoni swój klejnot.
Od tej pory żył w ciągłym strachu, że straci to, co tak nieoczekiwanym
zrządzeniem losu uzyskał. Czujnie obserwował wszystkich wokoło i kipiał w
nim gniew, gdy tylko ktoś spojrzał na jego perłę. Nie chciał dopuścić
do tego, by miała jakąkolwiek okazje wybrania sobie innego właściciela.
Zajęty odpędzaniem intruzów przestał zwracać uwagę na jej piękno.
Nie zauważył, że stopniowo zaczęła tracić swój blask. Nadal jednak
trwała przy nim w nadziei, że wzbudzi w nim zachwyt choć raz jeszcze. Bo
perły, jak zapewne wiecie czerpią energię życiową z podziwu, jakim są
darzone przez tych, którzy ich piękno potrafią docenić. Nieszczęsna
perła, strzeżona dzień i noc przed wzrokiem ciekawskich, a i przez swego
znalazcę już niedoceniana, straciła swój blask. Jej powierzchnia
zrobiła się matowa, potem ściemniała, aż zaczęły powstawać na niej rysy i
pęknięcia.
Wtedy perła z dużym smutkiem i bólem podjęła decyzję, że odejdzie od
swego znalazcy. Nie odeszła jednak dlatego, że przestał o nią dbać, lecz
dlatego, że nie potrafiła już wzbudzić w nim zachwytu. Bo perła nigdy
nie obarczy winą swego znalazcy. One bardzo rzadko zmieniają wybór. Tego
dnia perła zagubiła się tak samo nagle i niespodziewanie, jak kiedyś
się znalazła. Po paru godzinach była już z powrotem w słonych głębinach
oceanu, gdzie miała szansę odzyskać chociaż część dawnego blasku.
Tymczasem człowiek dopiero teraz zrozumiał swój błąd. Bo dopiero po
stracie potrafimy docenić szczęście, które było naszym udziałem.
Rozpaczał on długo po zniknięciu perły i choć codziennie chodził nad
brzeg morza przesiewać dłonią piasek, to już nigdy jej nie zobaczył. A
perły bardzo rzadko zmieniają wybór. Jednej rzeczy, którą zrozumiał
uczył od tamtej pory wszystkich swych synów i wnuków, by nie popełnili
oni już nigdy tego błędu.
Pamiętaj, gdy odnajdziesz perłę, nie martw się, że inni na nią patrzą.
To Ty ją znalazłeś a perły bardzo rzadko zmieniają wybór.
Dbaj o nią, a ona odwdzięczy ci się swoim blaskiem.
Innych zaś podziw dla niej, niech będzie dla ciebie powodem do dumy,
której nie zapomnij okazać. Perła, która wie, że jesteś z niej dumny będzie swym blaskiem przyćmiewała brylanty...
Autor nieznany