By światło życia w
człowieku istniało, I z duszy jego szczęście tryskało. Potrzebna jest miłość z
odwzajemnieniem, Gdyż w platonicznej jest tylko marzeniem. Obdarzaj miłością
codziennie tego, Od którego oczekujesz tego samego. Po tysiąckroć więcej w twym
sercu zagości, Otrzymanej niż danej, przez Ciebie miłości. Jeśli jej szukasz,
naucz się dawać. Bez tego nie można tylko żądać i chcieć coś dostawać.
Największe szczęście
to czyste sumienie Bo jego ludziom nikt zabrać nie może. Ono cenniejsze niż
drogie kamienie Jego nagrodą jest królestwo boże Na nic bogactwo, na nic
przepych złoty Gdy w sercu nie masz spokoju i cnoty.
Siedzę przy oknie
rozmyślając, dlaczego wciąż czuję pustkę, dlaczego wciąż czuję żal, nie umiem
pogodzić się z losem, dlaczego? Odpowiedzi szukam - nie tylko ja. Ten dylemat
ma istot wiele, każdy będzie go kiedyś miał, Może dziś Ty,a jutro on? Kiedy i
kto? Nikt tego nie wie.
Za oknami tak szaro,
buro, w sercu również nie inaczej, wkoło ciemne deszczu chmury, z niebem chyba
się popłaczę. Smutno w sercu i na duszy, chodzę senna jak w amoku, wiem
niekiedy tak być musi, że odchodzi czasem spokój. Życie często jest okrutne,
rzuca kłody nam pod nogi i przychodzą chwile smutne, tylko czemu Boże Drogi? W
okamgnieniu sieje trwogę, kradnie plany i marzenia, a ta nasza ziemska droga,
ciernista jest bez wątpienia.. Lecz ktoś czuwa za oknami, choć nie mówi- wiarą
wspiera, w każdym czasie razem z nami, to Bóg serce swe otwiera.. Daje ulgę
ukojenie i nadzieję nową wnosi, spełni prośby i życzenia, kiedy wierny sługa
prosi..
Pogrążyłam się w
zadumie. jakże szybko płynie czas, wiele osób to zrozumie, to dotyczy
wszystkich nas.. Przeminęły dni młodości, w oka mgnieniu tak się zdaje, czas
nie uznaje litości, i dobrych chwil nie oddaje.Za oknem drzewo się chyli nawet
ono się postarzało, tak sobie myślę w tej chwili.. coraz mniej tego życia
zostało.. Tej starej drogi już nie ma i domku na skraju małego wszystko wokół
się zmienia, a ja wciąż pytam dlaczego? Lecz niebo to samo na górze, te same
sny i marzenia, w myślach odbywam podróże, zaduma wyzwala wspomnienia..
Mrok czasem
przesłoni jasną stronę życia i już smutek goni,radość nie zachwyca.Jak woda i
ogień, tak się kręci droczy, przejmie cały dzień i nie da spać w nocy.
Przychodzi nie w czas, lubi się zasiedzieć, oczy toną we łzach, trudno coś
powiedzieć. Może mu się znuży, nadejdzie ukojenie, godzina się dłuży, to
wielkie cierpienie. Niech już on nie gości i odejdzie precz.... wciąż chcemy
radości a nie łez.
Za naszych młodych
lat Piękniejszym bywał świat, Jaśniejszy był wiosny dzień! Dziś nie ma takiej
wiosny, Nie ma rodziców ani dzieci radosnych Posępny i żałosny Pokrywa ziemię
cień. Za naszych młodych lat Wonny miłości kwiat Perłowym blaskiem lśnił - Dziś
blaski te i wonie Na próżno sercem gonię... Czarny je obłok skrył.
Nie wiadomo dlaczego
i na co i po co, Z okiem błędnie utkwionym w zaświatowej dali, Ducha wzbijam na
skrzydłach, jak na chwiejnej szali, I spadam w dół, wieczystą przemożny nocą W
lesie gwiazd, tych, co zgasły, i tych co migocą, Kopię skarby, lub szperam na
dnie morskiej fali. Sterałem życie w szrankach tych, co zwyciężali, I tych, co
legli w bojach nie wiadomo o co. W górskie schodzę wąwozy, zaglądam w szczeliny
Skał, przetrząsam jaskinie, i błądzę jałowo, I gubię się, i szukam jakiejś
okruszyny Tworzywa spod Twej kielni odprysłej, W dniu, gdyś stawiała
firmament...- by w gwiazdy na nowo Dźwigać gmach mego serca, co znowu pada w
ruiny!
Noc taka piękna!...
Z błękitów patrzy gwiazd plejada, Fala gwarzy i błyska ponad tonią ciemną, Las
śpi we mgle i przez sen cichą baśń powiada... Noc taka piękna!... Ach czemuż tu
nie jesteś ze mną?... Tam, w ogrodzie dwie lilie rosną, Woń rozkoszna z kielichów
pochylonych płynie... Tam, za rzeką, dwa głosy nucą pieśń miłosną, Tęskne echo
po wodnej ściele się równinie... Pieśń zamilkła... Cyt... Słyszę plusk płynącej
łodzi... Łódź przemknęła i znikła, w łódce -nikogo nie widzę... Od szpaleru woń
lilij rzewna mię dochodzi... Milczą brzegi, drżą gwiazdy, lśnią przejrzyste
zdroje. Fala błyska i gaśnie... Lekki wietrzyk wzdycha, Las się budzi, szmer
bieży w jego głąb tajemną... Wietrzyk ustał, szum zamilkł... Noc tak jasna,
cicha, Noc tak błoga... Ach czemuż tu nie jesteś ze mną?!...
Jeżeli zdołasz
zachować spokój, chociażby wszyscy go stracili, ciebie oskarżając; Jeżeli nadal
masz nadzieję, chociażby wszyscy o Tobie zwątpili, licząc się jednak z ich
zastrzeżeniem; Jeżeli umiesz czekać bez zmęczenia, jeżeli na obelgi nie
reagujesz obelgami, jeżeli nie odpłacasz na nienawiść nienawiścią, nie udając
jednakże mędrca i świętego; Jeżeli marząc - nie ulegasz marzeniom; Jeżeli
rozumując - rozumowania nie czynisz celem; Jeżeli umiesz przyjąć sukces i
porażkę, traktując jednakowo oba te złudzenia, Jeżeli ścierpisz wypaczenie
prawdy przez Ciebie głoszonej, kiedy krętacze czynią z niej zasadzkę, by
wydrwić naiwnych, albo zaakceptujesz ruinę tego, co było treścią twego życia,
kiedy pokornie zaczniesz odbudowę zużytymi już narzędziami; Jeśli potrafisz na
jednej szali położyć wszystkie twe sukcesy i potrafisz zaryzykować, stawiając
wszystko na jedną kartę, jeśli potrafisz przegrać i zacząć wszystko od
początku, bez słowa, nie żaląc się, że przegrałeś; Jeżeli umiesz zmusić serce,
nerwy, siły, by nie zawiodły, choćbyś od dawna czuł ich wyczerpanie, byleby
wytrwać, gdy poza wolą nic już nie mówi o wytrwaniu; Jeżeli umiesz rozmawiać z
nieuczciwymi, nie tracąc uczciwości lub spacerować z królem w sposób naturalny,
Jeżeli nie mogą Cię zranić nieprzyjaciele ani serdeczni przyjaciele; Jeżeli
cenisz wszystkich ludzi, nikogo nie przeceniając; Jeżeli potrafisz spożytkować
każdą minutę, nadając wartość każdej przemijającej chwili; Twoja jest ziemia i
wszystko, co na niej i co - najważniejsze - jesteś Człowiekiem.
Życie przemija,
mijają lata i patrzysz z perspektywy czasu. Otacza cię szara szata i mina bez
wyrazu,bo nie wiesz co znaczy słowo ,, rodzina''.. Więc cofasz się w myślach do
swojej młodości, wspominasz najpiękniejsze lata,dom, w którym są twoje
siostry,mama i tata- masz całkiem inne rozumienie świata.. Ta naiwność tak
szczera,że słychać jak trawa rośnie. Nie trzymała cię żadna bariera ,bo ciągle
myślałaś o wiośnie. O tych łąkach soczystych od marzeń , i świat widziany przez
różowe okulary. To życie beztroskie bez złych zdarzeń , nasączone bezkresem
wiary. Ten świat płynął bardzo powoli , miałaś czasu więcej dla siebie. Nie
uczyłaś się jednej roli, która inspirowała Ciebie. Dzisiaj gdy życia pół masz
za sobą, i wiesz że to wszystko to złudzenie. Pomyśl czasem jaką drogą, może
iść ludzkie marzenie . Masz męża, któremu swój świat powierzyłaś,własny dom i
dzieci gromadkę. Opinię, którą ciężko zdobyłaś, a w pracy ciepłą posadkę.. Już
wiesz na czym życie polega, bo masz pewne doświadczenie. Możesz spojrzeć w oczy
bliźniemu , jeśli wiesz,że masz czyste sumienie. Myślisz często co jest przed
tobą , i co zrobić jeszcze musisz . Rachunek życia robisz przed sobą , może w
myślach do młodości wrócisz? Bo młodość ma swoje prawa, i każdy swą młodość
wspomina. Ale życie to nie zabawa, ani klocki domina..
W pożółkłym płaszczu
szeroką drogą, idzie wędrowiec strudzony . Ludzie ach ludzie go nie wspomogą ,
a on jest drogą zmęczony. Idąc tak płacze że domu niema , a nawet kąta
własnego. Tylko pożółkły paszcz na nim wisi , na grzbiecie wędrowca biednego .
Krwawi mu serce i płacze dusza , na jego dolę żebraczą . Że życiem jego nikt
się nie wzrusza, a oczy same mu płaczą. Tam gdzie przydrożny krzyż w polu stoi,
klęczy i błaga o wsparcie. Może kogoś serce ze współczucia zaboli, podzieli się
chlebem z biednym, otwarcie . Zaproś go, zaproś do domu choć na chwilę , aby
przy stole zażył dostatku. Uszanujesz tradycję naszą, a życie nie poskąpi Ci
datków .
Przebaczenie
najlepiej zacząć od kąpieli. Siedząc w wannie z prysznicem nad głową, czerpać
rozkosz każdą ciepłą kroplą, spłukiwać plecy z tak zwanej urazy, drążąc gąbką
pomiędzy palcami buntu… Wreszcie spojrzeć prosto przez strugi mokrych
włosów,wetrzeć w ręcznik wilgoć rozżalonych aniołów i wchodząc pierwszą nogą w
głąb pantofla poczuć całym ciałem: przesadziłam z tą moją „krzywdą” i własną
,,dobrocią". Innym wybaczyć,a przede wszystkim przeprosić.
Tam Twoja droga
życia.. Gdzie na wzgórzu wysokim , horyzont ziemi łączy się z niebem. Gdzie pod
niebieskim obłokiem , jest kres ludzkiej wędrówki za chlebem. Gdzie kurant
życia ostatnią nutę wygrał , i serce już bić przestało . Los życia za Ciebie
wybrał, a posłuszne stało się ciało. Co wtedy możesz uczynić, co zasugerować
bliźniemu? Kogo wtedy obwinić, czy podać rękę życzliwemu? Już za życia myśl o
prawości, i żyj zgodnie z własnym sumieniem.. Nie uwłaczaj ludzkiej godności ,
a wtedy uchronisz się przed piekielnym cierpieniem...
Nadziejo , matko
nasza kochana, uwierzyć naprawdę nie mogę.. Gryzie mnie myśl taka od rana, jaką
mam wybrać drogę? Płonące serce, a w sercu zadra, która uwiera bardzo. Chyba ,
że życie inaczej zagra, i zapanuje nad nami? Emocje okropne , co sięgają zenitu,
niech miną bezpowrotnie, a ogród szczęścia zakwitnie z zachwytu, i złość
odejdzie samotnie.. Będziemy pielęgnować ogrody miłości , niech kwitną między
nami, rozpalić żar do białości, niech płynie strumieniami..Nadziejo kochana ,
gryzie mnie od rana, jaką mam wybrać drogę?
Kiedy się
rodzisz-wydajesz pierwszy krzyk, krzyk rozpaczy,nie inaczej,bo na ziemski padół
trafiłeś człowieku na przetrwanie. TUTAJ nie ma leku,będziesz płakać od
przedszkola- taka twoja dola... Ze zabawki zabrał kolega-w przedszkolu
płaczesz, potem nie raz jeszcze płacz twój zobaczę.. Inny kolega cię szczypie,a
ty w kącie chlipiesz, dwója w szkole,znowu łzy,nie potrafisz bez łez żyć..
Pierwsza miłość nieudana ,z oczu tryska łez fontanna, gdy problemy w pracy-
także wtedy płaczesz i że oni tacy cię nie rozumieją-wtedy także płaczesz.. Łzy
się ciurkiem leją jeśli się mocno wzruszysz, lecą z oczu perły twej duszy.. A
gdyś smutny,idziesz do łóżka-to rano mokra poduszka.. Ryczysz kiedy zdradzi cię
przyjaciel,płaczesz też, że ktoś płacze.. Wyjesz z bólu,gdy umiera ci ktoś
bliski, płacz towarzyszy ci już od kołyski.. Wylewasz łez zdroje na swe
niepokoje, łzy cię hartują dlatego po nich ból mniejszy czujesz, a że są
słone..cóż,to nieuniknione.. Sól to konserwant doskonały wie o tym nawet mały,
a woda oczyszcza, zmywa ,nieznane pokłady w tobie odkrywa.. A kiedy odejdziesz
stąd na zawsze,inni nad tobą płaczą.. szkoda,że tego nie zobaczysz. . . . . .
Jest w moim sercu
kącik malutki, taki śliczny zaułek, jest tam słoneczko, różowe nutki i barwne
motyle. Gdy jest mi smutno i źle w realu, zaglądam do tego kącika, wchodzę ,
siadam, oczy zamykam i gra muzyka.. W tym miejscu, odosobnionym i odgrodzonym
płotkiem białym, mieszkają sobie moje wspomnienia i to co się kiedyś działo.. A
w samym centrum śliczności miejsca zakwita róża,którą mi Mama podarowała gdym
była jeszcze mała.. To kwiat najczystszej,siostrzanej miłości.. Gdy serce się
kochać uczyło,takiego kwiatu można było pozazdrościć - och,jak nam razem cudnie
było... Lecz wiatr rozwiał wspólne marzenia,trochę rozeszły się nasze drogi..
jednak ja jeszcze pamiętam te uniesienia.. Fajnie, że chociaż mam to
sanktuarium stworzone w moim sercu,mogę tam wchodzić, kiedy zechcę, posiedzieć
na ciszy kobiercu i powspominać te piękne czasy.. Jest mi tu dobrze,mam piękne
kwiaty, serduszka, tęcze i niebo, mogę wchodzić tu zawsze, gdy najdzie mnie
taka potrzeba..
Czym jest życie?
Sztuką grawitacji?A nasze słowa ile są warte,tyle co funt kłaków z łysiny
wytartej . Tak wyliczać można niestety ,które są ważniejsze parytety .To
wszystko złudzenie optyczne, wywody kłamców i stwierdzenia filozoficzne.
Wytarte frazesy , myśli urojone, ja już w to nie wieżę ,bo są puste one. Gdzie
odpowiedzialność pokoleń za starców,rodzinę, przysięga przed Bogiem? Chyba
została gdzieś daleko , daleko za progiem. i wierzyć dzisiaj nie można
nikomu.....
Gdy życie bierze Cię
za bary, i nic się nie układa. A świat wydaje się szary, to przyda Ci się rada.
Trzy krople rozsądku , i tuzin melancholii . Zaparzyć melisę w wrzątku , i
dodać do tego cykorii . A potem dodać odrobinę miłości, i cierpliwość wyssać jak
cytrynę. Nie szukać przyprawy złości, tylko robić zadowoloną minę. Po takiej
kuracji odpocznij troszeczkę, na dachu dzisiejszego świata. I wypij śmiechu
całą beczkę , niech Ci ta rada służy na lata.......
Już te czasy nie
powrócą , niema tych pogodnych dni i tych ludzi , którzy uczą wyważać otwarte
drzwi.. Cóż jest warta ta tęsknota , gdy twą myśl ci sponiewiera, bo ta myśl
choć nawet złota, twą tęsknotę szybko zżera.. Puste słowa nic nie znaczą , bo
odbicia braknie im, chyba że jak nuty skaczą, w pięciolinii naszych dni......
Mój Aniele
Opiekunie, cichy strażniku mojej duszy, żadne dobro mnie nie ominie lecz
poprosić Ciebie muszę.. Strzeż mnie na każdym kroku, wspieraj i ubogacaj,
niechaj w każdym dniu i roku sprzyja mi zdrowie i wszelka praca. Weź mnie na
zawsze pod skrzydła i otul piórami swymi chcę odtąd być szczęśliwa z moimi
najbliższymi.. Spraw, Aniele Stróżu, osobisty strażniku, by już w rodzinie nie
było burzy, cierpienia, bólu, krzyku.. Bym była zanurzona, cała w boskim
źródełku, nawet kiedy się znajdę w mętliku i zgiełku.. I, żebym poradziła sobie
z codziennym życiem i łez bym nie roniła, zsyłaj łaski obficie.. Dziękować Ci
będę z pokorą za łaski darowane i życie nie będzie dla mnie zmorą, wszystko
będzie kochane.. Dziękuję, Aniele, dziękuję.. do grona Twych podopiecznych
dzisiaj się zapisuję.. Więc - mój własny bodyguardzie, dzięki Twemu
wstawiennictwu od dziś - wszelkim strachem gardzę !
Czemu to życie jest
tak okrutne i nęka czasami, jak obłuda i kłamstwo wierutne,zasiada między nami?
Czy nie stać nas na pokorę i rachunek sumienia, a życie tworzy metaforę,za
którą już niema cienia? Wystawiam pierś do przodu, nie chowam się za tarczą. Hołduję
dobru naszego rodu, a inni tym gardzą.. Jeżeli stać Cię na to i jesteś hojnym
człowiekiem , stwórz ciepłe,rodzinne ognisko, a będziesz dla wielu lekiem..
Głową muru nie
przebijesz-nawet nie zaczynaj i dopóki żyjesz szukaj gdzie przyczyna.. Chyba
lepiej obejść ten mur dookoła i powiedzieć sobie- taka moja wola..albo lepiej
może z murem się nie spotkać.. prowadź Dobry Boże lepiej po opłotkach.. Nie
wiem co wy na to,może w mur walicie lecz czy aby dziury w głowie nie robicie?
Może ci się uda mur głową rozwalić i staną się cuda, by honor ocalić?.. Lecz
czy warto było tak głowę narażać-pomyśl wpierw człowieku zanim się powtarzasz..
W oczach ludzkich
piękno swe dusza zawiera, która, choć ciało martwe, nigdy nie umiera... Więc
patrz zawsze ludziom prosto w oczy by natychmiast poznali w czyjej jesteś mocy.
Gdyś uczciwy, nie unikaj ludziego spojrzenia. Jeśli zbłądzisz, przyznaj się szczerze
bez zwątpienia. Nie matacz, bo podłości dość już na tym świecie, lecz wyznaj
swą winę szczerze niech cię więcej nie gniecie. Życie jak rwąca woda płynie
wartkim potokiem słabego zabiera z prądem do bezdennej przepaści, silniejszy
może przetrwa, choć z sercem smutkiem zrytym zdoła się oprzeć nowej, wrogiej
napaści.
R...... Bądź
wreszcie czysta Jak konwalii w lesie toń... Miej słów pięknych wartką toń.
Zapożycz spokoju od błękitnych obłoków, Dobroci i miłości od słowika śpiewu...
Niech słowa wulgarne nie mącą twego toku, Niech nie giną więzy od wybuchu
gniewu tych,którzy wytrzymać tego nie mogą.
Bożena
Czasem nas życie
wiedzie na zbocze i ani myśli zejść na doliny, tylko się w górę pnie gdzie
obłoczek niebieskiej myśli kreśli nurt inny. Nie ma pojęcia, że tam na dole
wiatr wciąż rozwiewa słów idealizm, który osiada na „łez padole” popiołem
marzeń w kolorze szarym. A tam na górze krater krwią płonie, bo się emocje
spalają w tyglu, gdy człowieczeństwo wije w kokonie tezę wolności w niby
zasięgu. Myśli idee pod niebo wznoszą, aż po granice chmur, w zaślepienie, że
mogą duszę wyzwolić, prosząc Boga, by ulżył, skrócił cierpienie. Zatrzymał
obrót koła fortuny, byś naprzemiennie nie igrał z celem, że może końce z
siedmiu barw łuny kiedyś się złączą jak dwie niedziele?
Czasem kaprys losu
gwiazdki w niebie znaczy, choć ulotne ale jakże sercu bliskie. Urok ich
srebrzysty, a człek gestem władczym chciałby je zagarnąć do spichlerza
wszystkie. Czasem motyl szczęścia siada na mej dłoni i ze skrzydeł znaki
strzepuje magiczne. A ja ich okruszki zbieram na czas głodny jako antidotum na
troski zbyt liczne. Wiem, że jest w tych chwilach siła niezbadana, która kruszy
niemoc z marmurowej grani. Gdy skostniało zło, gdy łzy leję od rana
przypomnieniem szczęścia leczę smutki, rany.
Panie ja
proszę...Wieczne odpoczywanie racz Im dać ..Proszę,aby była w każdej pustyni:
oaza pokoju, chwila światła, gest czułości.. Aby źródło wysychające wypełniła
woda czysta jak kryształ.. Aby serca zniechęcone rozpoczęły na nowo swój
dzień.. Aby oczy smutne i puste wypełniła nowa nadzieja nowa radość.. W tylu
gniazdach rodzinnych miłość umiera? Skąd intrygi,zazdrość,brak szacunku i
zrozumienia? Lista moich pytań i próśb jest długa.. Zapytam więc tylko o
jedno;czy są jeszcze ludzie rozumiejący miłość i kochający naprawdę?
Dzisiaj są Twoje
imieniny.. Postawiłam kwiaty , zapaliłam znicze na Twoim grobie i patrzyłam jak
światełko w każdym płonie..Jak rozpala się w nich płomień, a razem z nimi
przyszły setki myśli oraz wspomnień…Na przykład... Że ten maleńki płomyk tli
się w każdym człowieku zanim zaśnie..Tli się jak iskra w sercu, coraz
słabiej,aż gaśnie… Że każdy znicz to czyjaś dusza,tęsknota, wspomnienia
bliskich osób i słowa, które w gardle więzną…Nie złożę Ci życzeń,ale wiem,że
nasz Tata i Aniołowie tulą Cię w ramionach..
Musisz być
niewidzialnym, by spotkać się z nimi. Nie czytanym ,zbytecznym- właśnie byle
jakim, przekreślonym do końca nonszalancją ręki. Aromatem mocnym ,jeszcze nie
poznanym- tuż pomiędzy goździkiem, pieprzem i migdałem. Fotografią nieważną; bo
niedokapaną. Liryzmem- co się siebie wstydzi. Książką- którą się kładzie wciąż
jedną na drugiej, Jabłkiem po gruszce zawsze trochę kwaśnym, Marcepanem-
trzymanym w koszu z pokrzywami, Włosami- co wychodzą jak myszy po cichu,
Szczygłem -co chciał przyfrunąć lecz umarł wysoko z ogonem tak leciutkim ,że
ponad rozpaczą, Biedronką -zapomnianą ,gdy przechodzą żuki, Świętym- któremu w
czas remontu utrącono głowę, Bądź niewidzialnym, skoro chcesz być dobrym.
..Nie boję się dętej
orkiestry ,ani biblijnego tupania,ale boję się
waszej miłości, bo kochacie zupełnie inaczej.. Jak mrówka przed
niedźwiedziem;krzyże przed każdym ustawiacie, niczym żołnierzy..Nie patrzycie
innych oczami.. Może widzicie jak pszczoła, dla której białe lilie są
zielononiebieskie,a pytającego omijacie jak jeża na spacerze lecz w okół głosicie.. że wasza ,,czystość'' jest oddaniem siebie.. Tak ludzi
do ludzi zbliżacie..i stale uczycie odchodzić.. Mówicie zbyt często, słowa do
żywych,które już tylko umarli mogą wytłumaczyć..Boję się tej waszej miłości
śmiertelnej dlatego setny raz proszę.. zapomnijcie o mnie!
nikt ważny..
Nie wiem, śmiać
się,czy płakać szczerze? ..Bo widzisz tu są tacy, którzy tak bardzo innych
kochają,że muszą się spotykać,aby się ominąć .. Bliscy i oddaleni.. Jakby stali
w lustrze- piszą kartki do samych siebie- gorące i zimne,potem rozchodzą się
jak ..z grosików ułożone krzyże ,udając,że nie wiedzą czemu tak się
stało..Zamiast kwiatka i świeczki-nóż w grób wbijają.. Lub przejdą obok ,bo nie
śmią się spotkać..są ,,tak czyści i spokojni ''..jakby śnieg zaczął padać ..
Byliby może doskonali, lecz wad dla nich zabrakło,a ich bliscy boją się być
blisko ,żeby nie być dalej.. Nikt nie jest samotny tylko przez przypadek, są
tacy co się naprawdę kochają i dlatego nie mogą być razem, jak bażanty co nigdy
nie chodzą parami.. Można zabłądzić lecz po drugiej stronie drogi pocięte
..schodzą się z powrotem..
W głębi sali
pożegnań widać cień ,młodej staruszki', co leży wsparta o białe poduszki, w
bluzce upiętej pod brodą, otulającą JEJ twarz z przebrzmiałą przez życie urodą.
W uchylonym oknie wiatr musnął firankę , zajrzał promyk słońca i usiadł na
,drewnianej leżance'. ONA wpatrzona w biblię ,wreszcie odpocząć może, śpiewu
ptaków posłuchać na dworze i wspomnienia snuć o tym,co już za nią.Gdzieś daleko
widzi Anioła z kagankiem i tych co stoją obok ,dzieci stoją na dworze, pożegnać
się z NIĄ nie chcą,a może nie mogą? Wspominając przeszłość, widzi znakomicie
swoje nieudane życie, które różami mogło być usłane,beztroskie,złotem
przetykane. Lecz ONA w przepychu wcale żyć nie chciała.Znowu wspomnieniami w
dal poszybowała.U św. Tomasza przysiadła w kaplicy– teraz była wsłuchana w
słowa Ewangelii świętego Jana; „....niechaj się stanie.... aby wam,tak jak wy
mnie czynili....” Wiatr na dworze ustał,ale już po chwili z hukiem rozwarło się
okno,by jej serce niebios mogło dotknąć. I w zupełnej ciszy, która wnet nastała
słychać było szept:Panie! –dobrze czynić próbowałam, pragnęłam pomagać,żadnych
korzyści nie chciałam dla siebie - więc chyba me życie nie poszło na marne?Com
źle zrobiła-wybaczcie. Na miejscowym cmentarzu w południe parne,stało wielu
ludzi w żalu przeogromnym,wszyscy tam zebrani pragnęli spojrzeć w oczy JEJ
potomnym.Zachować w pamięci obraz niekochanej matki ,razem z NIĄ rzewną łzą
zapłakać po raz ostatni,choć pamięć o sobie chciała zawrzeć tylko w inicjałach
„J.D.” z datą, na kamiennej płycie,którą niebawem pokryją obficie zieleń mchu,
liście i cisza zapomnienia. - Tragiczna moc, dzieci własnych unicestwienia!
Wpis został zmodyfikowany przez administratora strony.
Dlaczego w niebo
patrzeć nie mogę? Wcale nie widzę chmur ani słońca. I coraz mocniej popadam w
trwogę mając nad głową białość bez końca. Dlaczego okien w suficie nie ma?
Niech będą choćby w jednym pokoju.. - tu, gdzie leżę,bo wstać mi się nie chce
wcale.. Gdybym w pałacu wielkim mieszkała i sługa do mnie przychodził stale,
wtedy nad głową pewno bym miała okno jak bulaj i morskie fale. Miałabym słońce,
a z chmur baranki, lub śnieżne szczyty wierchów tatrzańskich, a może nawet
trawy i wianki Lecz tu króluje reżim spartański. Nad moją głowa po prostu nic
nie ma, prócz sufitu i wielkiej muchy. Leżę snując ten temat, by dodać sobie
trochę otuchy..
Tylko lampka na
grobie ćmi... Ciii ... przecież Ewa tam śpi .. Już odeszły sny pełne smutku,
lęku, strachu, z wizją samotności.. Teraz nasz ojciec przy niej jest. Serdeczny
głos i ciepłe jego ręce jak plaster miodu wpływają na jej zszargane serce..
Wreszcie przestało łkać i dobre wróciły sny.. Ciii ..niech sobie spokojne śpi..
Czy wśród wielu dźwięków wyłowisz te tylko dla
Ciebie? Gdyż w gąszczu zamętów coraz bardziej skołatana ma dusza błaganiami
płonie wyciągając do Was po ratunek dłonie.. Siostro! Czy w tej głośnej ciszy
me prośby kiedyś usłyszysz?.. Opiekuj się moim sercem oraz duszą..
Przyjdź,powiedz jak
ci jest tam w niebie ,ale...nie mów mi nieprawdy,lepsze jest
milczenie,kłamstwo,jak wrzód pęknie i boli szalenie nie tylko me serce,ale
każde inne,gdy nastrój się tworzy z obrazów niewinnych.Nie mów mi nieprawdy o
wieczornej porze, zanim zgaszę światło ,do snu się położę.Muzyką anielska też
nie kuś,choćby najpiękniejsza miałaby rozbrzmiewać.. Nie mów mi nieprawdy....
Oj! - nigdy nie mów.....
Tak bym chciała
polecieć na srebrzystej rakiecie, jak najdalej od samej siebie. Móc się pławić
w błękicie, Patrzeć w niebo o świcie I dolecieć do siostry i taty. Tak bym
chciała nad ranem Słyszeć słowa kochane "Nie bój się, wszystkie błędy
naprawię, więcej was nie zostawię".. Chciałabym też w nocy patrzeć w taty
błękitne oczy, W których można było zobaczyć duszę. Ale nie będę marzyć.. Nic
tu się już nie zdarzy. Jutro nowy dzień zacząć muszę..
Nie ma mnie na łące
pełnej kwiatów barwnych, nie ma wśród żywych, ani wśród umarłych. Nie ma mnie
także nawet w sercu własnym, ale jestem przy Was w pudle ciemnym i ciasnym, co
go do grobu ze łzami włożyłam- w wielkiej rozpaczy się wiłam.. Tęsknie nadal ogromnie,bo
tego żalu nie potrafię zapomnieć..
Mówiłam Mamie , że
każdy dzień ją ozłoci, że zazna w życiu wiele dobroci i tylko to, co piękne
zobaczy. Lecz stało się inaczej. Pochowała Was na górce tam, gdzie stale wiatr
wieje i straciła nadzieję..
Jesienią, wiosną,
czy latem ubóstwiam kwiaty te na gazonie i te, które właśnie kwitną na balkonie
i stojące w wodzie, w wazonie szklanym, a także w ogrodzie pośród zwykłych
jarzyn To jest mój azyl w nastrojach podniosłych, gdyż wszędzie barwy pachnące
wyrosły. No, tylko popatrz - tu orliki różowe obok irys duży, tam dalie pąsowe
i krzak polnej róży, zaś w barwnej krainie - oby trwała wieczność, zakwitła
także miłość i serdeczność, w której giną swary i człowiek z człowiekiem się
brata, bo szlachetniejemy w barwach jesieni, wiosny, czy lata, i również w
barwach zimy kolorowe ciepełko w mieszkaniach tworzymy. A więc niezależnie od
miesiąca żyj zawsze bezpiecznie i patrz na ludzi wyłącznie serdecznie.
Gdzie jesteście? W
niebie, czy też w świecie szerokim? Czy może nad brzegiem wieczora? Lub
stąpacie po rozległych dworach szukając wydarzeń z przeszłości ? Było tam
kiedyś wielu zacnych gości szlachetnych i odważnych nad miarę... A ja, samotnie
przechadzam się stale na obrzeżach mojej wyobraźni aż po świt, chcąc by drogę
rozjaśnił dzień, który niesie z sobą chwilowe zapomnienie... - tęskno mi
szalenie ..
Noc. Wszyscy śpią.
Ja nie śpię. W ciemnościach, w ciszy swój własny oddech słyszę... Jak długo
jeszcze? Znów żal mnie rozdziera, pot z czoła ocieram. Tętno tłucze się w
skroniach, chcę ujarzmić go w dłoniach, bym mogła bez smutku i łez przeżyć choć
jedną noc i jeden dzień..Pomóż mi..
Wcale o wiele nie
proszę,. o słowo, o uśmiech z oddali To są już dla mnie rozkosze, jak kołysanie
na fali łódki, która nie tonie. Wyciągam przed siebie dłonie by nie być sama..
Spozieram ku obłokom i kto? - i znowu Ty i Tata przyglądacie się moim krokom, a
ja tu udręczona - Waszej pomocy,opieki Waszej.. bardzo spragniona.
Wszystko tu kiedyś
było..Była radość,dzieci i wielka miłość.. W perlistych blaskach rosy
otulających wrzosy,świtem na skraju lasu- żal minionego czasu. Wszystko kiedyś
było i wszystko odchodziło - młodość, zdrowie, nadzieje,w koło już nikt się nie
śmieje, zaś w dali całun z atłasu- żal minionego czasu.
|