|
Wtorek, 2024-03-19, 9:05 AM Jesteś zalogowany jako Gość | Grupa "Goście"Witaj Gość | RS |
Smak chwil
|
|
Przygody Alichłopy i 40 Amazonek
Była se taka jedna lafirynda o imieniu Alichłopa. Całymi dniami leżała
na w rozmemłanej pościeli, a wieczorami spotykała się ze swym gangiem
trzepakowym Amazonki. Należały do niego same lafiryndy. Jedynym ich
zmartwieniem to było coś wszamać i skołować kasę na alkohola. Starzy
gnali ich do roboty, ale frysik, tipsy i solary nie pozwalały im zniżać
się do żadnego zajęcia. Miały nawet swój kodeks honorowy : zero pracy-
od starych kasa, wieczorem piwa albo k….a ! Alichłopa wstała pewnej
niedzieli wcześnie rano. Męskie małżeństwo za ścianą zachowywało się
zbyt głośno i nawet walenie w ścianę glanem nie przynosiło efektów. „Co
za buraki, mogliby się ciszej pier….. !” Poszła do łazienki, ale po
powrocie hałas był jeszcze większy, więc chcąc nie chcąc zrezygnowana
klapła w kuchni na taborecie. „Ja Pier…., ale czad, co tu k…a robić o
tej porze”. Wyjęła komórę z naklejką PIEPRZĘ WSZYSTKO i zaczęła dzwonić
po kumpelach. Nie był to dobry pomysł, ale po iluś tam odzywkach „Poj…..
Cię? Masz coś z dynią, Wal się na ryj. itp.” postawiła na swoim i
wyznaczyła miejsce i godzinę spotkania. 10.00 – Małpi Gaj od strony
budy. Każda bierze pięć zeta, albo ile znajdzie w portfelu u starych. U
Alichłopy stara trzymała kasę pod poduszką, więc wywróciła kieszenie
dresu i wysypała na ceratę trochę klepaków. „Ulala, 5,55 – styknie na
browara i fryty”. Narzuciła bluzę z kapturem i z głośnym tupotem zbiegła
po schodach. Na dole jakiś odjechany koleś trzymając w ręce niedopałek
podpierał kaloryfer – sprzedała mu dwa razy z buta, aż huknął o posadzkę
i zadowolona wyszła na zewnątrz. „Do Biedrony i z powrotem 10 minut,
może kogoś zahaczę pod lipą”. Zajrzała do odlotowni – nie było nikogo,
pod kafeją też. Zrezygnowała splunęła ze złością na jakiegoś Merca i
kopiąc puszkę po coli dotarła do sklepu. Przed wejściem stało dwóch
gostków – twarze znajome – „Pewnie z disco w sobotę, albo…” Była
zaprawiona, to jak mogła pamiętać. „Hi lala, masz ochotę na robala ?”
„Ciąg się dupku”. „Suka” – zdążyła usłyszeć i drzwi z szelestem się
zamknęły. 3,35 zeta za litrowe i można wracać. Dupków już nie było, więc
spokojnie wróciła pod blok. Jakiś cholerny jamnik uparł się, żeby
przelecieć jej nogę – co w końcu przypłacił głośnym ujadaniem, a
Alichłopa rozdartą nogawką. „By go szlag pier…….. kundla trafił. Jak się
teraz pokażę laskom ?” Wbiegła szybko na górę, starzy spali. W szafie
nie było nic – wszystko brudne zalegało w pralce. Jedynie dżinsy z
ostatniego wypadu leżały skopane pod krzesłem – w kieszonce bananowa
guma – „Coraz lepiej”. Dres rzuciła ze złością na szafę i wbiła się w
pomięte rurki. Rzuciła okiem w pomazane szminką lustro – było na co
zagwizdać. Jeszcze adidasy bez sznurówek i już pędziła z powrotem na
dół. Na dole pod klatką stał boski kolo – widziała go już kilka razy,
spoko ciuch, frys na żelu, rurki, e-cygaro w futerale „oryginal”. „Hi,
widziałaś tu kogoś przed chwilą ? Jakiś frajer spuścił omłot mojemu
ziomalowi”. „A nie, nie. Dopiero robię wypad. Spoko dzionek co ?” „No
nie wiem. Zależy jak leży. Masz plana ?”. „Robimy zlot z laskami w gaju,
wpadnij, będzie ciekawie”. „O tej porze ? Jak walnę komara i wrzucę coś
na ruszt, to oki. Mam zajefajkę – dam Ci sztacha. Tak bliżej wieczorka.
Masz mobila ?” Podała mu numer i puściwszy całusa ruszyła w stronę
Małpiego. Nie było nikogo. 10.02 ! „Mendy – niczym się k…y zlezą, to
akurat będzie wieczór”. Zajęła miejsce na połamanej ławce i jej wzrok
padł na przypalony kawałek gazety. Flamastrem otoczone było ogłoszenie :
ZATRUDNIMY WOLONTARIUSZY DO ZBIÓRKI NA RATOWANIE RATUSZA MIEJSKIEGO.
ZGŁOSZENIA W URZĘDZIE MIASTA, NIEDZIELA 14.04 GODZ. 10-A. „To coś dla
mnie i lasek. Tylko, że to już się zaczęło ”. W końcu zaczęły się
schodzić amazonki. „Słuchajcie – szykuje się zarobek” – pokazała mi
ogłoszenie. Po bardzo krótkiej dyskusji podjęły decyzję. Oprócz
Alichłopy żadna nic nie przyniosła - więc wypadło po łyku browca i
jednym sztachu Monte Carlo i ruszyły grupkami do Urzędu Miasta. Było tam
już kilka lasek i jakichś niezbyt fajnych gostków. Stanęły w kolejce.
Po podaniu nieprawdziwych danych dostały puszki z napisem RATUJ SWOJE
MIASTO, smycz i ulotki w wizerunkiem brzydkiego ratusza. „Wszystko
fajnie, tylko po ch.. ten fotograf robił każdemu zdjęcie ?”. Alichłopa
stojąca na rogu Wyzwolenia i Placu Wolności kierowała całą akcją. Kazała
amazonkom patrzeć pilnie – ile kto wrzuca do puszki, a teraz sms-owały i
podawały jej orientacyjną zawartość puszek. Po trzech godzinach
dokonała obliczeń : 41 x 85 (średnio) = ok. 3,5 koła. „Fiu, fiu, Na pół
to będzie tydzień imprezowania, resztę się podrzuci, żeby nie było.
Tyrknęła do Dżola i wyłuszczyła mu swój plan – zgodził się za 5 stów.
„Frajer” – pomyślała, ale się zgodziła i akcja nabrała tempa. Po kolei
znikały w Toy-toy’u za potrzebą i wracały z powrotem na swoje miejsce. W
Toy-Toj’uam czekał na nich Dżolo, który umiał otworzyć wszystko i
pomagał im w dzieleniu się łupem z Urzędem Miasta i z nim samym.
Wreszcie po godzinie akcja została zakończona. Alichłopie żal było
reszty kasy w puszkach, ale mądrość zwyciężyła. Nie śpiesząc się powoli
oddawały puszki i odbierały podziękowania od zastępcy burmistrza. Ich
zdjęcia z danymi miały być umieszczone na pamiątkowej tablicy w ratuszu.
„Starzy tam nie chodzą, to się nie wyda, ale co z psorkami z budy ?”
Najwyżej powiedzą, że to ze skromności. W budzie wszystkie siedziały
cicho, żeby być poza kręgiem zainteresowania wścibskich nauczycieli.
Zachowanie poprawne - jedynie te oceny, no ale jak nie było na to czasu…
Po czwartej ostatnia amazonka przyszła do Gaju. Przeliczyły szmal :
2255 – WOW. Rozdzieliły szmal po równo i umówiły się na trzepak na 19-ą.
CDN…
|
|
|
|