Och,jak bardzo
chciałbym być obok Ciebie... Mogę to wyrazić tylko ilością gwiazd na niebie.
Tych światełek jest ilość niemała, tak bardzo uczuciem tęsknoty pałam!
Tęskno, smutno i z dala od Ciebie... Daleko jak do tych perełek na niebie.
Perełki lśnią każdego wieczora, noc to jest ich aktywna pora... Każda z tych
gwiazdek złotych dla kogoś lśni. Jedna z nich czasami mi się śni... lecz nie
przywrócą Ciebie,ani minionych chwil!...
Delikatną nicią
pamięci tkam pajęczynę wspomnień. Delikatną jak uśmiech twój na pożółkłych
zdjęciach sprzed roku.Strumykiem nostalgii łez jak stateczki z papieru,
płyną sercem pisane słowa o tobie . I choćby się zdawało, że smutkiem go
przyoblekłam, nie martw ,to były chwile piękne, które z uśmiechem
wspominam.Nie smuć się tam w niebie, gdy dawne wspomnisz chwile,niech ciepłem
napełnią twoje serce i zapalą ci jaśniutkie światełko .
Odchodzi osoba,
Którą bardzo kocha Twoje serce Odchodzi osoba, Której nie zobaczysz nigdy
więcej. Swej bezradności pragniesz walczyć z przeznaczeniem, Jednak wiesz, że
od Ciebie ono silniejsze jest. Odchodzi osoba, Której nigdy więcej nie
zobaczysz. Odchodzi osoba, Którą już na zawsze wiesz, że tracisz. Pomimo buntu
swego musisz z losem się pogodzić, Gdyż płomień zgasnął, ktoś bliski odchodzi.
Panie Franciszku, Ewciu....Pani Marylko ja o Nich zawsze pamiętam.Niech śpią w
spokoju.Ufam , że kiedyś się wszyscy spotkamy.
To się nie dzieje
naprawdę Na pewno to tylko sen Jak przerwać męczący koszmar I móc obudzić się
Zmęczone oczy blaskiem Oprószyć lekko czas Radości poczuć powiew I szczęścia
słodki smak Czy wrócą przyjazne chwile Ponury to czas i zły Jak się wydostać z
sieci Samotnych nocy i dni Łatwo jest spłoszyć nadzieję Co w sercu głęboko tkwi
Na te pytania niestety Odpowiedź znasz tylko TY.
Życie mi przyniósł w
darze Bóg I choć nie zawsze w Niego wierzyłam Zawsze był przy mnie gdy tylko
mógł Zwłaszcza gdy się ze śmiercią zmierzyłam Wdzięczna Mu wznoszę swą modlitwę
Z nadzieją w sercu liczę dni Mimo iż los wyrządził znów krzywdę On dał kolejną
szansę mi Bolesne chwile czas oddali Choć pozostawi mnóstwo ran Lecz mijający
czas pozwoli O nich zapomnieć nawet nam Wielbiący Boga w sercu żar Modlitwą
spływa w każdy dzień Bo otrzymałam kolejny dar Bóg uratował znowu mnie Nie
porzucajmy swojej wiary Gdy nas boleśnie dotknie los Składając w życiu różne
ofiary
Czy widziałaś te
schody do nieba, rozciągnięte szeroko o świcie, co skrzydłami rosną by śpiewać,
wznosić serca w budzące się życie? W drzew koronach płoną nadzieją, podsycając
świeżych liści zieloność, strzelistością do nas się śmieją, wchodząc w słońca tarczę
czerwoną. A gdy bielą rozjaśnią się skronie i pojawią się pierwsze obłoki, to
zobaczysz pod sklepieniem powiek jak się ciągną w horyzont szeroki. Więc ucałuj
spojrzeniem ich stopnie, co się wznoszą z bólem narodzin i pod świata
wszechobecnym oknem uczą nas do celu wciąż wchodzić.
Usnęły wszystkie
drzewa, ptak żaden już nie śpiewa. Noc lekko opada na ziemię, błądzi tylko
wspomnienie. Niepewnie wędruje drogą, tęsknotę ciągnąc za sobą. Dźwiga na sobie
cierpienie, które ma łzawe spojrzenie. Nie wie, co z sobą zrobić, nie czeka już
spełnienia... Snuje się tak zasmucona niosąc w sobie marzenia. I nagle, na
rozdrożu drogi znajduje serce zgubione. Litością nagłą rozbudzona bierze to
serce w swoje dłonie. Utula cichym westchnieniem, rosą zmywa mu krwawiące rany.
Jest czuła, miła,taka kochana... noc ...gdy śpię ,ona w śnie otwiera mojemu
sercu złudzeń bramy.
Kieliszki winem
czerwonym napełnione, serwetki na talerzach złożone, maleńki świecy płomień
drży. Już nie czekam na ciebie, to z przyzwyczajenia tak nakryłam i miejsce
przy stole zrobiłam lecz serce wciąż popękane jak kra na morzu wspomnień. Czy
kiedyś zdołam Ciebie zapomnieć lub wspominając uśmiechnąć się leciutko, że był
w moim życiu ktoś ważny króciutko? Tęsknota kropelkami przez palce przelana jak
strzelające bąbelki szampana, mozolnie swą duszę w całość składam, wzrok w
nicości błądzi, ostatnia łza spada, mróz figlarz wzór w oknie maluje, jestem
jak szyba od mrozu spękana.
A więc naprawdę już
odeszłaś? Zniknęłaś z moich dni? Twe każde słowo nadal we mnie mieszka, Wciąż
jeszcze w uszach moich brzmi. I jak wędrowiec wzrok o świcie na próżno w
przestwór nieba śle, skowronka ujrzeć chcąc w błękicie, co z dzwoniąc pieśnią
nad nim mknie: Tak ja lękliwe oczy wznoszę na pola, łąki, borów gąszcz i każdą
pieśnią moją proszę: O, wróć,ja czekam wciąż .
Wiem, że nie jestem
tu przypadkiem, choć pewnie długo nie zabawię, nie wiem czy jestem tu w
nagrodę, nie wiem czy jestem tu za karę. Stale próbuję nieporadnie w teatrze
życia zagrać swą rolę, moim suflerem jest sumienie, bo scenariusza nie znam
wcale. Wiem, ze nie jestem tu przypadkiem, ktoś mi wyznaczył czas i miejsce, i
wyposażył nie najgorzej, dając mi rozum, dając serce. Nie obiecywał łatwej
drogi, prostych rozwiązań i wyborów, a jeśli czasem się buntuję niezmiennie
uczy mnie pokory. Wiem, ze nie jestem tu przypadkiem, choć wpadłam tu na krótką
chwilę, wiem, ze mam coś do załatwienia, że po to tu i teraz żyję Wiem, że nie
jestem tu przypadkiem, jestem ogniwem w planach Pana wiem, że za mało wiem o
Tobie, a siebie jeszcze nie poznałam.
Fiołki są wszystkim
dobrze znane, opinię nienaganną mają, niewielkie, skromne i pachnące zawsze
gdzieś w cieniu się chowają. Nie wystawiają się do słońca jak Słoneczniki
złotogłowe, ani nie wdzięczą się jak Róże białe, złociste, purpurowe. Fiolki
gdzieś w kącie, na uboczu tuż za Paproci parawanem, żywot spokojny sobie wiodą
plotek, sensacji nieciekawe. Lecz był wśród Fiołków jeden taki zupełnie inny
kwiatek,taki niebieski, tak bardzo rożny od swych braci, że wszyscy zwali go
Wesołek. Ciekawy świata wiercipięta pomysłów śmiałych miał tysiące, z
wszystkimi był zaprzyjaźniony w sadzie, ogrodzie i na łące. Trochę rozrabiał,
figle płatał rozśmieszał Bratki i Stokrotki, z Malwami lubił porozmawiać, bo
Malwy znały wszystkie plotki. Gdy trzeba było to pomagał biedronkom i motylom
wcześnie wychodził, późno wracał, bo w domu wszystko go nudziło. Było za cicho,
za poważnie więc czekał tylko na tę chwilkę żeby się wymknąć i buszować wśród
wonnych ziół i Margerytek. Martwiły się o niego inne kwiatki i nieustannie się
dziwiły że taki do nich niepodobny niezbyt rozważny i ruchliwy. Nawet wysłały
delegację do Ducha Kwiatów by rozkazał, aby Wesołek siedział w domu, by się tam
gdzieś nie zgubił, nareszcie zmądrzał i spoważniał. Duch Kwiatów jednak dał
odpowiedź, którą zaskoczył wszystkie kwiaty, że Jemu bardzo są potrzebne takie
jak on , wesołe ...Fiołki- Niezapominajki.
Bajka o Róży i
Tulipanie
Błękitną Różą była
ona, a on był czarnym Tulipanem, spotkali się po wschodzie słońca, a płatki
mieli w łzach skąpane. Ona zmartwiona swym błękitem, on swoją czernią
zawstydzony, bardzo cierpieli, że są inni, chcieli odmienić swe kolory. Róża
pragnęła być różową, Tulipan marzył o czerwieni, cicho prosili Ducha Kwiatów,
by ich marzenia zechciał spełnić. Wierzyli mocno, że gdy tylko przywdzieją
barwy wytęsknione, to życie stanie się piękniejsze, wonną radością wypełnione.
Duch Kwiatów słuchał skarg w skupieniu i tylko trochę był zdziwiony, że kolor
płatków dla tych kwiatów takim problemem jest ogromnym. Przyglądał się
Błękitnej Róży, wytwornej czerni Tulipana, a choć niechętnie- prośbę spełnił i
dokonała się przemiana. Róża stała się różową, Tulipan w czerwień się
przystroił, wyschły łzy smutku, a łzy szczęścia skropiły płatki w nowych
barwach. Gdy odchodzili w głąb ogrodu tacy radośni i szczęśliwi, Duch Kwiatów
patrzył zamyślony i wciąż się nie przestawał dziwić. Dlaczego takie piękne
kwiaty pragną zewnętrznie się odmienić? Czy to wystarczy im do szczęścia? Czy
długo będą tym się cieszyć? Zawołał do nich gromkim głosem nim zanurzyli się w
zieleni, że kiedy znów zapragną zmiany to muszą swoje serca również zmienić.
Powiedz,czy za
barierą czasu, gdzie nawet myśl się nie prześlizgnie jest raj? Raj utracony w
dniu narodzin, a odzyskany w chwili śmierci. Dlaczego więc tak trudno pożegnać
się z życiem i bliskimi, bez żalu odejść od utrapień wielu, zostawić książki i
zachody słońca, niedoczytane wiersze i niewypowiedziane szczęście?Czy jesteśmy
ludźmi wiary tak małej jak ziarenko piasku?
Rozpalasz gwiazdy,
gasisz słońca, zanurzasz światy w gwiezdnym pyle, znasz tajemnice ptasich
lotów, stwarzasz komety i motyle... Ponad przestrzenią, poza czasem,
nieodgadniony, niepojęty. Ty co nie mieścisz mi się w głowie, jesteś na
wyciągniecie ręki. Szukałam Ciebie za daleko, na peryferiach Mlecznej Drogi, a
Ty przychodzisz w letnim deszczu okruchach szczęścia, we łzach słonych.
Każdy ma taką swoją
małą wyspę,na której chce być tylko sam. Niewielki domek,cicha przystań,nikogo
nie zaprasza tam. Tu wszystko jest możliwe-nie pada deszcz, nie płyną łzy...
Mijają chwile złe, przychodzą szczęśliwe dni. A kiedy strasznie smutno i pusto
jest-przyjacielem mi tu pies... Tu nie zawinie żaden statek,by zburzyć spokój
cichych fal. Dobrze tu schować się przed światem,gdy sercem targa wielki żal.
Kiedyś były w naszym
domu dni i noce spokojne jak sny. Gwiazdy w dłonie spadały nam,a słowik pieśni
miłosne grał. Pięknie pachniał w ogrodzie kwiat,dookoła wirował świat... Trudno
było nam rozstać się,kiedy oczy zamykał Wam wieczny sen.To straszne wspomnienie
wciąż wraca tu,do tych murów zimnych teraz jak lód i wyciska z oczu łzy... A
kiedyś były w tym domu dni i noce piękne jak sny...
Moje myśli są tam
gdzie Wy,poprzez wichry i poprzez mgły ciągle myślę,że jesteście obok.Kroplą
rosy na trawy źdźble, każdym krokiem i każdym cieniem,plamą słońca na szyby
szkle i szelestem liści na drzewie.Moje myśli są tam gdzie Wy,jak ziarenka
piasku w klepsydrze.
Chociaż mi ciebie brakuje,ja nie narzekam,bo
wiele już nie mam-izdebkę małą i więcej nic. Ale w wieczności, w Niebieskim
Raju będziemy razem,w pałacu, co złotem lśni. Choć jestem zmęczony, nękany
bólem i jak ten prorok pod głową mam głaz, to się nie martwię, bo w Niebie
dostanę te miejsce przy tobie na wieczny czas. Więc mi nie współczuj,choć
myślisz- on biedny. Ja pielgrzymuję/na razie w snach/do Górnych Stron, ja
szukam miasta, ze złotą bramą, bo tam odnajdę nasz wspólny dom.
Oczyma duszy co
szczęścia szukały znalazłem ciebie wśród gwiazd plejady. Słałem ci myśli co
głupie się dziś zdały lecz płynęły z serdecznej potrzeby. Chłonąłem zapachy
ogrodów zielonych i łąk rozkwieconych przed twoim domostwem, śledziłem szpaki
co odpoczynek miały w pobliskim sadzie strojnym w czereśnie. Widziałem postać w
czerwonej sukience, co w gaju na brzozie oparła ręce łącząc swoje myśli z moimi
snami, za to dziękczynne modły składałem Panu. Nagle ta miłość co już
rozkwitała, zwiędła jak róża co to w flakonie bez wody i światła dogorywała
zostawiając marzenia nienaruszone.
Mały Książe
Jest w moim
ukochanym „Małym księciu”, Antoine de Saint-Exupéry,- taki fragment: „Tej nocy
nie zauważyłem, kiedy wyruszył w drogę. Wymknął się bezszelestnie. Gdy udało mi
się go dogonić, szedł zdecydowanym krokiem. (...) Wziął mnie za rękę. - Będzie
Ci przykro ale nie masz racji. Będę robił wrażenie umarłego, a to nie będzie
prawda. Rozumiesz? To bardzo daleko. Nie mogę zabrać ze sobą tego ciała. Jest
za ciężkie. Będzie jak stara, porzucona łupina. Patrz w gwiazdy. Ja też będę
patrzeć w gwiazdy. Ale pójdę sam, jeden krok naprzód.” , jesteście Aniołami i
zrobiliście bez Waszych najbliższych ten jeden krok naprzód... śpijcie
spokojnie...
Dlaczego w oczach
Twojej Matki brak pieszczoty? Dlaczego patrzą z tak surowym chłodem? Jaki tam
smutek legł żałobną plamą i jaki ból z nich wyżarł całą słodycz? Jeszcze
niedawno skrzyły się błękitem, przelotną łzę natychmiast rzęsa starła, a teraz
szarą mgiełką są pokryte, dalekie,puste,jakby już umarłe... Dziecko!Oczy Twojej
Matki, to oczy martwe,na pozór żyjące, spalone łzą jak żar piekącą, w tę
straszną noc,gdy przyszła śmierć po Ciebie! ... Oślepły, patrząc na swe
dziecko, w czerwcową noc wyrwane z Jej objęć. To oczy próbujące skamleć
zmiłowania, co na dnie ukryły oszalałą trwogę i krwawą mękę, mękę pożegnania...
W nich zastygł ból i dziki krzyk rozpaczy. Nie dziwcie się, że nie są jak
bławatki, nie dziwcie się ,bo czy może być inaczej? O dziecko! Oczy Twojej
Matki, już nie zaśmieją się... i nawet nie zapłaczą...brak im łez...
O
|