Na cmentarzu,wokół
płomyki złote, groby całe w chryzantemach. Ludzie przyszli tu z myślą o Was, i
tych,których już nie ma. Wspominają drogie imiona, zasłaniają lampki przed
wiatrem, dla Was te światełka ,wieńce zielone i bukiety jesienne pełne kwiatów.
Jak staruszka przy
drodze ciężarem lat przygarbiona stała kapliczka samotna ,opuszczona. Na tym
miejscu od lat bielą ścian posiwiała czekając na lepsze czasy mchem porosła
,zmurszała. I tylko czasem księżyc nocką ciemną zawitał złotym promykiem
światła z kapliczką się przywitał. Nieraz wietrzyk figlarny liśćmi drzew
zaszeleścił przez zbitą szybę okna przyniósł jakieś wieści. Tylko człowiek
samotny który tu szukał ciszy opuszczonej kapliczki bicie serca słyszał.
W głębokim lesie,
gdzieś między drzewami, azyl znalazłam,echo mój żal niesie, myśli uwolnienie
między trawami, każdą łzę powierzam wiatrowi, każdy uśmiech..motylowi, skargi
do natury wznoszę, cisza kołysze rany niezabliźnione, ptaki śpiewem łagodzą
łkanie, smutek zostawiam, niech w ciemnym ostępie zostanie. Tulę twarz do
kwiatów, rosa splata się z łzami, czy to co czuję to więź między nami? Krzyczę
serca biciem, całą sobą,całym moim życiem, bądź w snach i na jawie, bo dotykam
i czuję twój dotyk prawie, tęsknię i pragnę czegoś lepszego dla ciebie i
siebie,dla świata całego, lecz ciągle wracam do życia...wrogiego.
Znowu świat mi się
zawalił, runął w gruzach jak ruina, nadeszła burza i pioruny, nastała czarna
godzina. Wszystko w co wkładałam uczucia, powaliło mnie, połamało, zabiło we
mnie życie. Chciałam wędrować prostymi drogami, tam gdzie radość tańczy,
dotykać gwiazd, wąchać kwiat pomarańczy. Lecz już nie zagra muzyka, ucichły
gitary struny, czas jak śmierć pomyk. Zapomnieć muszę wszystko, z myśli wyrwać
obrazy i piękne marzenia. To nigdy już się nie zdarzy, płakać już nie mam siły,
serce pękło na dwoje, zakończę już tak życie moje.... Chcę, aby chociaż tobie
świeciło słońce, by wszystko wkoło radością było, bo nic na siłę, to co gorące,
dla ciebie też coś znaczyło. Odzyskaj spokój i wszystkie moce, ja też gdzieś
odchodzę, bo gubię drogę po której kroczę....
Płaczemy gdy się
rodzimy, płaczemy kiedy ktoś bliski odchodzi, czy na pewno życie jest dla nas
nagrodą? często w samotności,w bólu żyjemy, o byt i przetrwanie walczymy,
kochamy, ktoś nas odrzuci, to wszystko nas zabija i smuci, uśmiechu mamy tak
mało, bo dzieci, dom i praca, a źle przeżytych lat, nikt nam przecież nie
wraca, lgniemy do ludzi duszę przed nimi otwieramy, później myślimy,gorycz
przeżywamy, łatwego życia nikt nam nie obiecał, sami go tworzymy, sam się żar
wznieca, lecz coraz częściej się zastanawiamy, czy życie jest dla wszystkich
takie samo, czy tylko my tak mamy?
przechodzień
Szarym dniem ponurym
w duszy śnieg w swe łaty zbarwił liście, nie zaznałam w oczach suszy cierpiąc w
sercu słowa mgliście. Lecz nadziei żar czerwony nie wygasa, choć nie grzeje,
kiedyż wróci utracony Raj, pogody ducha dzieje, może nigdy, po co czekać, po co
złudzeń mur budować? Może odejść stąd, nie zwlekać, gdzie moc w sercu raj
malować, tylko gdzie? I tylko po co?... Przybądź do mnie złotą nocą ,przytul
czule, powiedz jestem i ogarnij swoją mocą…
Ni żywa ni umarła
przechadzam się po wodzie, mącę bosą stopą kręgi przeznaczenia, po falach losu
biegnę nieświadoma, złote liście światła toną w moich oczach. Wyciągam ręce i
ciepłym piaskiem słońca je ogrzewam. Rozpuszczam włosy by grzebieniem wiatru smutnym
je rozczesać. Jak ciche wspomnienie niema i bezradna we mgle świata tańczę. Jak
pragnienie dawne niespełniona, porzucona we mgle świata ginę. Łzami obmywam
wyspę losu mego.
Już nie będę dotykać
twych dłoni, miłości i wiatru nikt nie dogoni, jak chcą przed światem się
schować. Nie szukam już ukojenia w twych słowach lecz wodospadu i serca
tęsknoty, motyli skrzydłami nikt nie pokona. I ogrzewać rąk twoimi myślami, też
nie będę, bo zimy i mrozu nikt nie roztopi, nawet dobrymi słowami. W szczerości
siła, w miłości ból, gdy życie odchodzi, nie pokonamy żywiołów i snów chyba....
że dłużej nie chcemy być już sami....
Szum świata, szum w
skroniach, krzyczący z przestworzy ptak, siedząc spokojnie, czujesz, że kona
szemrzący wokoło świat. Słuchasz i z każdym dźwiękiem porywa ciebie ten dźwięk,
ożywczy oddech, na ustach z jękiem kroczysz do przodu, u boku lęk. Co jeszcze
dla ciebie ma dawczyni dobra, dawczyni zła, Matula - Ziemia twa? Po policzku
spłynęła łza.
Usiadłam w parku na
ławce, zmęczona pustką i samotnością, zamigotał świat barwami, wiatr powiał
wolnością. Lekki zapach traw i kwiatów, przypominał mi te chwile, kiedy byłaś
tutaj ze mną, jak tańczyły tu motyle. Dzisiaj nie ma tego parku, słońce chowa
się za chmury, tylko myśli jak latawiec, szybują coraz wyżej,tam, do góry.
Chociaż myśleć już nie mogę, bo wspomnienia tną jak noże, pięknie kiedyś było,
ale być już tak nie może.
Nieśmiertelni Stojąc w cieniu piramidy, srebrna spływa po
niej woda, tworzy u podstawy mgiełkę, szepcze tajemnice Boga. W mgle się świecą
małe gwiazdy, inne światy i mgławice, to złocisty pył wszechświata, który w dłonie
możesz chwycić. Nagle się pojawiasz lśniąca, rozpraszając wokół cienie,
uśmiechając się rozpalasz we mnie zmysły i płomienie. Oczy iskrzą się
szmaragdem, w których zatopiono błękit, dźwiękiem głosu mnie zniewalasz, jesteś
jak bogini piękna. Włosy wiatr rozwiewa ciepły, lśnią błyskami jak komety i
prowadzisz mnie wśród kolumn, a ja idę zniewolony opleceni promieniami po tęczowej krocząc
ścieżce spoglądamy w swoje dusze ogniem wypełnieni piekieł tam wśród szczytów
gór perłowych pałac blasku oczekuje szepcze woła nas sekretnie w nim będziemy
istnieć wiecznie
Spoza mrocznych
okien jaźni nie widać szlaku przyszłości, tylko snują się marzenia i nadzieja w
sercu gości. Dzień dzisiejszy i na jutro przepchnie znaczną część swych cieni,
układ szczegółów i skutków nasze życie jednak zmieni. Nie ma wizji wilczych dołów,
co czyhają gdzieś przed nami, gdy ruszymy, by głód zmysłów ukoić życia smakami.
Spragnieni strzałów Amora, jak się zjawi księżyc śniady, nie wiemy czy nie
okute ostrymi kolcami zdrady. Karty wróżki nie poradzą , gdzie poszukać
eldorado. Trza je znaleźć osobiście, choć z szansami na to, blado. Sny prorocze
nie pomogą iść bezpiecznie dalszą drogą. Trzeba sprężyć wszystkie siły, by
marzenia się spełniły.
Wystarczyło odejść
na chwilę, a wszystko zmieniło swą postać. Czas zabawił się barwami, zamazał
kontury, już przykrył pyłem dopiero co opuszczone krzesło. Więc jak odchodzić,
jak powracać w to samo, nie to samo miejsce? Dokąd powracać, gdy przybyło zmarszczek?
Odeszłam tylko na chwilę, czasie. A ty tak pozmieniałeś wszystko wokół, tak
szybko, jakbyś już o mnie zapomniał, urządzał świat dla kogo innego.
Przemijanie.........
Już z osnów wyprute wątki urodzin, ślubów, pogrzebów. Zostało mgliste
wspomnienie jak zapach skoszonej łąki. Las młodych drzew już podchodzi, staje
na skraju zapomnień. W tym lesie już inne dzieje. I w tym lesie już inni
młodzi....
przechodzień
Wszystko przemija, i
o tym wiecie - nic nie jest stałe na naszym świecie. Życie przemija w tak
szybkim locie, że do młodości marzysz powrocie. Młodość przemknęła i żal jest
wielki... Przeżywasz może jakieś rozterki? Czy jest coś takiego, co nie
zrobiłeś? Czy za młodością już zatęskniłeś? Uroda i wigor też już przepadły...
już smutne myśli twą duszę dopadły... Lecz tak naprawdę, my z tym walczymy, bo
wielką siłę w sobie nosimy. Wiadomo, że wszystko przeminie jak dzień, a życie
się toczy jak zwykły sen... Ten sen się pojawia i szybko znika. Taka jest nasza
życiowa kronika. Do tej kroniki się zapiszemy... W pamięci bliskich na pewno
będziemy.
Nie mów już o
przemijaniu, z dawien znana to teoria, to jak echo po pięknym graniu, jeszcze
słyszysz, a to już historia. By zatrzymać się na chwilę, we wspomnieniach się
zanurzyć, by móc cofnąć czas o tyle,aby z życia jeden dzień powtórzyć. Mnie
jest także szkoda Tych wieczorów pod gwiazdami ale wszystko mija, i my także
przemijamy.
Tak jak słońce
wschodzi i zachodzi, tak wielu ludzi odchodzi, Ktoś przestaje kochać,lubić...
Bo czasem lepiej nam osobno, lepiej się nie widzieć, By nie cierpieć i się
wzajemnie nie ranić... Choć trudno żyć bez siebie, Choć w sercu smutek, Może
tak lepiej, bo są czasem uczucia zbyt trudne... Czasami lepiej się wyrzec
czegoś, niż wylewać łzy, czasami lepiej nic nie czuć, niż czuć zbyt wiele...
Nigdy nie mów
żegnaj... to słowo ma silne znaczenie, życz powodzenia, może to szansa na
odrodzenie. Czas zagoi wszystkie rany, oby nigdy się nie otworzyły, bo zbyt
silne pragnienie zemsty, doprowadza do zguby. Ile trzeba przeszkód pokonać, by
liczyć na ponowne spotkanie, jak wiele musiało się zmienić, by odejść w
nieznane. Nigdy nie mów żegnaj, życz lepiej szerokiej drogi, by to co gdzieś
zgubiłeś, ponownie do Ciebie wróciło. Choć droga tak kręta, kiedyś na jej
końcu, może czeka ponowne spotkanie ale w innym już świetle.
Samotne drzewko na
środku pustkowia, a wokół tylko cisza. Tylko powiew wiatru, tą ciszę przemóc
zdoła... Nawet kwiatki tam nie rosną, jedynie chwasty porastają zacierając
drogę opuszczoną i zapomnianą przez świat. Drzewko wciąż żyje nadzieją, że los
mu się odmieni, a zamiast pustkowia będzie las, zamiast samotności przyjdzie
radości czas. Ale ciągle stoi same, nie ma nawet kwiatka z którym może
porozmawiać. Nawet niebo mu jakieś nieprzychylne, nie chce zesłać deszczu.
Czasem popłakuje sobie cicho, kiedy opadają mu kolejne liście. Kiedy ptaszek
przelatuje i nawet nie chce usiąść na Jego gałęzi...
....Krążą po
świecie, błądzą w ciemnościach, ukrywają swoje oblicze, by potem atakować. Bez
miłości w sercu, bez uczuć tak bliskich, obojętność jest ich przyjacielem, może
jedynym zbawicielem. Bawiąc się emocjami, szydząc z ludzkich słabości, mając
tyle w sobie złości, by niszczyć . Dzieci ciemności, nigdy nie zaznają spokoju,
pogrążeni w wiecznym chaosie, swojej mrocznej egzystencji....
Teresa
Życie ludzkie jest
jak bieg po okręgu, człowiek uciekając przed samotnością, chroni się w ramiona
ludzi, po czym poznając ich obłudę i zło, ucieka w ciemność.Samotność jest
bolesna, wyczerpująca i nieprzyjemna. Odosobnienie rozpoczyna się i kończy
niezależnie od woli człowieka, ogarnia nas pomimo naszych wysiłków by ją
przerwać....
Barbara Sikora
Nadszedł czas
oczyszczenia, szarej rzeczywistości i pustego milczenia. Przepraszam, że mnie
nie ma, tam gdzie być powinnam. Przepraszam, że nic nie mogę powiedzieć, bo
tylko pustkę w sercu mam. Przepraszam za niezrozumienie, ale nie wszystko
potrafię pojąć. Przepraszam, że wątpię w sens istnienia, w dobroć tego świata,
we wszystko co tylko jest najpiękniejsze, bo i czasem najboleśniejsze.
Przepraszam, za słowa szczerości, za swoje bezowocne starania, że już mi nie
zależy, mimo, że tak być nie powinno...
Trudno przeskoczyć
mury, kiedy przeszkód tak wiele. Trudno odszukać w sobie życzliwość, kiedy na
dnie serca, kryje się żal. Trudno wierzyć w lepszy poranek, kiedy każdy jest
taki sam. Trudno marzyć o uczuć nieprzemijalności, kiedy przestaje się czuć.
Trudno wierzyć w przyjaźń, kiedy egoizm triumfuje. Trudno cieszyć się z
błahostki, kiedy inni nie potrafią. Trudno zacząć płakać, gdy łez zabrakło.
Trudno zacząć się uśmiechać, kiedy ludzie uśmiech odbierają. Trudno poświęcać
się nieustannie, kiedy inni tego nigdy nie zrobią. Trudno lubić, kiedy inni
docenić nie umieją. Trudno się żegnać, to ...zawsze przychodzi trudno. Pomimo
żalu i rozczarowania, trudno powiedzieć ostatnie słowo...
Pali się znicz
złotym promieniem, mgła nad grobami opadła, w duszach ludzkich gości dziś
smutek i wielki żal. Za tych, których dziś nie ma wokół nas modli się kościół i
cała parafia. "wieczny odpoczynek im daj.."- pleban wypowiada
donośnym głosem. Na płycie marmurowej widnieje dogłębny napis: "Przyszłam,
bo chciałeś, Odeszłam bo wołałeś.."
Dzisiaj cmentarze
zniczami rozświecą Pyłki chryzantem wypełnią powietrze Splecione ze świec
dymem, ku niebu polecą Kołysząc się lekko na wietrze. Nad grobem bliskich nam
osób Odżyją wspomnienia, obraz ich życia powróci Obraz...którego zapomnieć nie
sposób Obraz...który nas cieszył...a dzisiaj smuci...
Na cmentarzu płomyki
złote i groby w chryzantemach. Ludzie przyszli tu z myślą o tych, których już
nie ma. Wspominają drogie imiona, zasłaniają lampki przed wiatrem, dla tych
bliskich wieńce zielone i bukiety jesienne pełne kwiatów.
Tańcują wspomnienia
na zimnym marmurze płomieniem świecy przywołane ,nie pozwalają zapomnieć
gorącem serc ogrzane. W sercu na zawsze wyryły ślady słów i zdarzeń słoneczne
promienie i tylko myśli tych co pozostali rzucają nań smutku cienie. Nie płaczę
nad tymi co odeszli w spokoju do lepszych miejsc i krain. Wylewam tylko łzy
tęsknoty z tymi co pozostali.
Umarli…Znajomi…Kochani…
Idą ku mnie tylko kalinami po cierniach, po sinych jagodach, umarli, znajomi,
kochani. Idą ku mnie tylko po szelestach, między wichry zadyszane wplątani:
„Tu, tu?...Ach, cóż za pogoda…” Od
szronów – brwi ich siwe, młode rzęsy dziwnie ociężały… i głaszczę ich, choć
wiem,że – nieżywi… znajomi, ci których kochałam: Jaś, co spalił się wraz z
samolotem, i Kazio, co zginął potem, Pawełek oceanem przykryty Tadzio
zastrzelony przez bandytów… Młodzi. zamyśleni,zmarnowani, idą ku mnie, idą
kalinami znajomi, umarli, kochani.
Kiedy miedzianą rdzą
pożółkłych jesiennych liści więdną obłoki, zgadujemy, czego od nas obłoki chcą,
smutniejące w dali swojej wysokiej. Na siwych puklach układa się babie lato, na
grobach lampy migocą umarłym duszom, już niedługo czekać nam na to, bo i nasze
dusze ku tym lampom wyruszą. Jeżeli życie jest nicią - można przeciąć tę nić, i
odpłynąć na obłoku niby na srebrnej tratwie... Ach, jak łatwo, ach, jak łatwo
byłoby żyć, gdyby nie żyć było jeszcze łatwiej!
Gwiazdom rozsypanym
w niebieskim oceanie, w chryzantemowych wiankach, w jodłowych warkoczach,
płomienie jaśniejące idą na spotkanie; płyną nad horyzontem, w łunę się
jednoczą i swoim ciepłym blaskiem ziemię rozświetlają, modlą się razem z nami i
w zadumie trwają. Ogniki zapalone - jasne serca znaki, płynące cichą nutą
boskiego przesłania; ślady w duszy pisane, pamiętania ptaki, co nigdy nie
odfruną do kraju mijania - rozświetlają nam serca i łzy osuszają, modlą się
razem z nami i w zadumie trwają....
Takie ciche, ciche
święto, rozjarzone świeczkami, dzień, w którym serce pozdrawia, pamięta Tych,
co rozstali się z nami. Święto rozsnute mgliście nad jesiennym, zadumanym
światem, gdy żywi zmarłym dobrą myśl wyślą, zmiotą z grobu zeschłe
liście,położą kwiatek..
Dzień jesienny tak
cicho jak liść zżółkły opada; Złoto ma z października,smutek ma z listopada. I
w ten smutek złotawy, w ten płomyk zamglony Przybrały się Zaduszki jak w
przejrzyste welony. Płoną świeczek szeregi,płoną świeczek tysiące, powiewają
płomyki zamyślone i drżące. Więc płomykiem jak dłonią,dłonią ciepłą i jasną,
pozdrawiamy tych wszystkich, których życie już zgasło..
Dla tych, którzy
odeszli w nieznany świat, płomień na wietrze kołysze wiatr. Dla nich tyle
kwiatów pod cmentarnym murem i niebo jesienne góry.Dla nich ten dzień -pierwszy
dzień Listopada.
Ciszą cmentarną
ukołysani, z dala od życia i znoju, dobiwszy wreszcie cichej przystani,
odpoczywają w pokoju.
Dlaczego tak się w
życiu dzieje?
Raz wierzysz, raz
tracisz nadzieję.
Śmiejesz się ,a
potem lecą Ci łzy,
Siedzisz spokojny ,a
później jesteś zły..
Zyskujesz coś ,a
następnym razem tracisz..
Jesteś szczęśliwy ,a
jednak za to płacisz..
Mówisz dzień dobry
,a później do widzenia..
Raz coś się dzieje
na jawie ,a raz to tylko marzenia..
Kochasz kogoś ,a ten
ktoś nagle odchodzi..
Słońce też wstaje ,a
później zachodzi..
Ale jest coś,co jak
odejdzie -to już nie powróci...ŻYCIE ...
Więc żyj jak
najpiękniej..
Choć droga
kamieniami usłana...
Trwaj ! Nie załamuj
kolana.
Brnij ! Dalej
niezłomnie do przodu...
Zachowaj w sercu
ciepło,
Uchroni cię w dniach
chłodu
I pomoże przeżyć
nawet piekło.
Choć nadzieja często
zawodzi...
Nie pozbywaj się jej
! Niech nie odchodzi...
Bez niej, nieraz już
byś się poddał,
Więc kolejnej życia
próby nie zdał.
Służy wiernie przy
twoim boku,
Kiedy troski
dorównują ci kroku.
Choć czasem opadają
ręce...
A dusza grzęźnie w
udręce.
Patrz uważnie ! Nie
zamykaj oczu
Ważne jest, że
jesteś,istniejesz,
Któż to wie...czy
jutro będziesz ?
Wszystko przeminie,
twój czas też nadejdzie.
Kalendarzy starych
nie zbieram i w lusterka srebro nie patrzę.
Czas , wiadomo,
niezły przechera wspomnień moich nie zatrze.
Mogę łatwo zapomnieć
gdzie są klucze,jak masz na imię
Ale zdarzenia
dawne,łagodnie tak jak kiedyś znów będą przy mnie.
Cóż, że kiedyś twarz
się pokryje siecią zmarszczek jak pajęczyną,
Serce radośnie bije
chociaż dni tak szybko mi płyną.
Rok się kończy-nie
robię dramy, nie roztkliwiam nad przeszłą chwilą,
Ważne są dni są ,
których jeszcze nie znamy ",ale to już już było"
Już prawie koniec
października,
Dzień Wszystkich
Świętych zbliża się..
Pożegnaliśmy piękne
lato,
jesień się mieni
kolorami,
rwie na strzępy babie lato.
Na polach jeży się
ściernisko,
zgubiły liście dęby,
klony,
wiatr się
popisuje swą siłą,
smutne są sady i
zagony.
Już prawie pierwszy
listopada,
jakie to święto –
dobrze wiemy,
czas kupić znicze i
lampiony,
czas kupić złote
chryzantemy.
To Wszystkich
Świętych i Zaduszki,
znicze na grobach
zapalamy,
z wielka powagą i w
skupieniu
w dniu tym swych
zmarłych wspominamy.
Gdy mrok otula całą
ziemię
stłumionym światłem
znicze świecą
i jasna łuna nad
cmentarzem
i smugi dymu w górę
lecą.
Łza po policzku
Mamie spływa
gdy znicz zapalić
znów próbuje,
nie pytam czemu – bo
wiem przecież,
że wielki smutek w
sercu czuje.
Tu Jej mąż i córka
ma mieszkanie,
na krzyżu Ty zaś –
dobry Panie.
Ręce wyciągasz – tak
jak umiesz,
choć cierpisz –
tulisz ich do siebie
i wiem, że bardzo
chcesz powiedzieć :
nie martwcie się –
są ze mną w niebie.
Schwycę za rękę moją
Mamę i czule spojrzę w oczy Jej
bo wiem, że dobry
Pan nigdy nas przecież nie okłamie.
Im jest tam dobrze –
ja w to wierzę,
wszystkim uwierzyć w
to potrzeba,
wiem, że codziennie
spoglądają na nas,
na ziemię z wyżyn
nieba..
|