..Jestem tu - w tych
światach,gdzie i ty się zbłąkałaś.Tą samą nam droga. Spojrzyj tylko: woń
wdycham,tarzam się we kwiatach,ocieram się o słońce,o sen i o Boga,o którym
mówisz zawsze ze smutkiem,jak gdyby smutek był wiarą... Spojrzyj:jestem teraz w
lesie,barwią mnie złote bąki i czerwone grzyby i to,że drzewom wokół tak
zielenić chce się! Jeśli wolisz-każ mi się zapodziać na łące,a zobaczysz, jak
zaraz swoją białość zmącę purpura rośnych maków, których dotyk nagły budzi
szczęście i życie tak jasno tłumaczy! Niech mnie tylko po oczach kłos uderzy
smagły,a już świat się rozwidnia i wiem,co świat znaczy. Nie przeszkadzaj mi
widzieć! Milcz, dopóki drzewa szumią, dopóki pachnie jałowiec i mięta! Milcz
,nie mówi się prawdy, lecz bez słów się śpiewa. Kłamie ten, co zna słowa, a nut
nie pamięta. Jam z tych światów, gdzie w ogniu grzech, śpiewając, pląsa, gdzie
płoną piersi, wargi i kły, chciwe strawy - gdzie róża, krwią nabiegła, lilię
białą kąsa, i gdzie jeszcze brzmi w słońce zielony wrzask trawy! Nie tłum owego
wrzasku! Nie nęć mię w mrok głuszy! Nie gardź mną, nie opuszczaj! - Porzuć swe
zaświaty dla wspólnych zabaw ze mną" - tak ciało do duszy mówi, a dusza -
nikła i płochliwa mara - słucha jego szeptów i przez łzy się stara kochać i
rwać te same kwiaty..
On ją dostrzegł
nagle, ona go dojrzała I świat im zniknął z oczu, jak z dmuchawca puszek. Ciało
- jak powietrza - zapragnęło ciała I czujnie się jęły obwąchiwać dusze. Tyle
niepewności i odwagi tyle! Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę...
Liczyli razem gwiazdy, biedronki i ptaki, Bo na siebie liczyć nie śmieli na
razie. Każdy gest - sygnałem, każdy uśmiech - znakiem, Los - szyderczym
szyfrem, astrologią wrażeń. Tyle prawd przewrotnych i tajemnic tyle! Żadne nie
wiedziało, że tylko przez chwilę... Aż wręczył jej tulipan: prężny, łebski,
gładki, Purpurą nabrzmiały, jak płonącym mrokiem. A ona na to róży rozchyliła
płatki, By spłynęły po nich życionośne soki. Tyle tkliwych lęków w nieuchronnej
sile! Żadne nie wiedziało, że to tylko przez chwilę... Misterium energii -
wulkan, błyskawice, Szramy po pazurach i chwalebne sińce; Zachłanną bachantkę
skrzesał z bladolicej, Ona - z trubadura - swego barbarzyńcę. Tyle zapamiętań i
przebudzeń tyle! Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę... Gniazdo i pisklęta,
spełnione pragnienia, Uznali więc, że teraz stać ich już na wszystko: Za dnia
naprawiali usterki istnienia, Nocą przy kominku strzegli paleniska. Tyle dobrej
woli, próżnych trudów tyle! Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę... On ją
zaczął zdradzać, choćby i w marzeniach, Ona drżała - czując cudzych oczu
dotyk... Czas im siebie skąpił na wspólne olśnienia, W bitwy się zmieniały
codzienne kłopoty. Tyle w nich oskarżeń i winy w nich tyle! Żadne nie
wiedziało, że tylko przez chwilę. I dopadł ich spokój. Ani się spostrzegli -
Już grzali zziębłe stopy, choć wygasł kominek. I jeszcze z nawyku stare kłótnie
wiedli, Gdzie miłość błądziła, jak zbędny przecinek. Tyle niespełnienia i
przesytu tyle! Ale już wiedzieli, że tylko przez chwilę... Aż jemu się zmarło i
ona w ślad za nim Odeszła między gwiazdy, ptaki i biedronki. Wszak byli na
wieczność w sobie zakochani, Nie cierpiąc nawet w kłótniach najkrótszej
rozłąki. Tyle było życia - konania w nich tyle... Ani nie poczuli, że było to
wszystko ...tylko przez chwilę...
Ruszył rok jak
pociąg, już po szynach pędzi. Każdy chce być blisko okna, widzieć, co to
będzie. Niby wszystkie stacje są tak dobrze znane, ale wiemy, nie zabraknie
różnych niespodzianek. Zmienić jego trasę wcale nie jest łatwo. Jedzie pociąg i
nie zawsze ma zielone światło. Dotrze tam, gdzie trzeba, lecz nie bez nadziei,
że należy do sprawdzonych, tych boskich kolei.
Trzej królowie :
Kacper,Melchior i Baltazar brzmiały ich imiona. Cenne dary nieśli Panu na
swoich ramionach. Betlejemska gwiazda drogę prosto im znaczyła . I choć droga
trudną była mędrców nie strudziła. Odnaleźli starą szopę daleko za miastem,
którą gwiazda oświetliła swoim jasnym blaskiem. Najpierw pokłon Mu oddali w
wielkim namaszczeniu . Złoto,mirrę i kadzidło zostawili w cieniu. Odnajdując
Pana świata w ubogim posłaniu . Heroldowi nie zdradzili nic o tym mieszkaniu.
Ominęli pałac króla bocznymi drogami, lecz wieść owa popłynęła Boskimi
ścieżkami.
Dookoła pustka... W
zasięgu myśli i wzroku... Teraźniejszość konsumuje twe istnienie. Serce
podpowiada- Kiedyś było inaczej... Jak daleko od tego ? Pozornie nie wiesz.
Lecz serce pamięta i drży z tęsknoty Za tym co było i powrócić nie może...
Przeszłość zawładnęła twym mieniem. Odurzony ilością nabytych wspomnień Z
niemym spojrzeniem w dal skierowanym, Pogrążasz się w głębie poległych zdarzeń
Tęskniąc za czasem beztrosko zapisanym. Po raz któryś powracając do lat
młodości I bliskich sercu osób, których już nie ma. Żal dech zapiera, ściska za
gardziel... Łzy nie dają się więcej powstrzymać. Nie wstydź się swych łez...
Niejeden ulegnie sile wyższej od siebie. No cóż, nie raz jeszcze nas
rozrzewni... Zawsze znajdzie się ktoś w potrzebie. A gdy wyschną źródła, to być
może Na samym końcu ukarze ci się tęcza, A ty zrzucisz z siebie przyległe
brzemię I spojrzysz na wszystko innymi oczami.
Są w życiu takie
chwile, gdy beznadziejny wydaje się świat, smutne i sercu niemiłe, gdy rozpacz
sięga dna, radość znika jak kamfora, a z oczu strumieniem płyną łzy i na
wszystko zła jest pora, sen marzeniem jedynym jest. Smutek i żal, złość i
gniew, mroczna dal i przyszłości kres... Nie, nie będę się smucić, prawie nie
płaczę już lecz jak z serca wyrzucić ten dotkliwy ból, przykrością wywołany
nieoczekiwaną, co jak cios w serce zadany, bolesną krwawi raną? Są w życiu
takie chwile, które przetrwać jednak trzeba, by w życia szarym pyle znów
dostrzec błękit nieba...
Jak biały kamień w
głębi studni ciemnej, tak we mnie jedno czai się wspomnienie. Nie walczę z nim
i walczyć by daremno, bo w nim i radość moja, i cierpienie. I chyba każdy, kto
mi spojrzy w oczy, wyczytać musi je z ich smutnej treści. I głębszym smutkiem
twarz mu się zamroczy, niż gdyby słuchał samej opowieści. W przedmioty ludzi
niegdyś przemieniano, ze świadomością im pozostawioną, by smutki cudze wieczną
były raną. Tak w me wspomnienie ciebie przemieniono...
Jest nam tak słodko,
że słyszymy hymn wczoraj głośno gdzieś śpiewany "Jak szybko mija życie,jak
szybko mija czas..!". Więc gdzieś bieżymy wciąż, z radością, sercem
rozedrganym... Nasz uśmiech, to nie smutku maska, dobroć zaś nie jest
wyrzeczeniem, damy jej światu ile łaska, życie jest pięknem , nie
cierpieniem... Tacyśmy sobą zadziwieni, że cóż nas więcej zdziwić może ? Serca
bijące wśród zieleni ? Rozkołysane falą morze ? Tak było...A teraz...kiedy nocą
zasypiamy, we śnie rozstanie nam się jawi. Czy marzeń sennych złote ramy
powiedzą nam jak świat naprawić ? Nieustannie sen nasz śnimy do nowych się
gotując czynów, by zło mnożyć - co dobre to niszczymy, dla laurów i wawrzynów
.... Budzik się w uszu małże wciska, powieki przecieramy senne , smutek w
oczach widać,juz wiesz,że nie przekupisz śmierci- podstępy nadaremne....
Idziemy wszyscy w jedną stronę, z ręką pustą i zdziwioną miną... A Ona ? Siedzi
już - przed Bogiem i śpiewa : ...,,Jak szybko mija życie,jak szybko mija
czas...Nikt nie zna dnia ,ani godziny....
Pod wiekowym dębem
dziewcze raz płakało, bo jego serduszka inne serce nie chciało. Płakało
dziewcze, a gdzie łzy kapały liście dębu opadały, łezki przykrywały. Płakało
dziewczę bo bardzo kochało, aż wreszcie dębowych listeczków nie stało.
Podniosło dziewczę swe oczy do góry, a dąb stał milczący, bezlistny, ponury...
Zasnęło dziewcze pod dębem zmęczone i śniły mu się serduszka czerwone. Czerwone
serduszka miast zielonych liści, może się dziewczęciu sen tej nocy ziści?
Świt... Słonko rozplata złociste warkocze, złoty promień dziewczę po nosku
łaskocze. Budzi się dziewczę, przeciera oczęta, a z góry płynie pieśń w dębie
poczęta, słucha dziewczę pieśni, wzrok w górę kieruje - tysiąc serc miast liści
na dębie wiruje! Obok dębu namiot pyszni się bajkowy do środka zaprasza motylek
stepowy, dziki dwa w uśmiechu ryjki wykrzywiają, wina nalewają, napis z szyszek
układają: "Deligere ex toto corde, et in tota anima" - niech się
serce twe, dziewcze, na afront nie zżyma, będzie co ma być - tak w życiu pisane
i Twoje serduszko też będzie kochane, jeśli miłość twemu sercu nie cudza, nie
obca tedy spotkasz kiedyś wyśnionego chłopca. Siadło dziewczę za stołem
radosne, zaśmiane, patrzy na serduszka wiatrem kołysane, serduszka jak dzwonki
brzękają z radości śpiewając odwieczną odę do miłości: "Miłuj z głębi
serca, miłuj duszą całą, by się inne serce z tobą radowało. Czerp szczęście z
radości uczucia dawania, w tym największa siła, w tym moc miłowania...".
Jam to wszystko widział, na dębie siedziałem i na pięciolinii pięknie
zapisałem. Czas skrzypki stroić bo serduszek chór już śpiewa słodkie
"Plaisir d`amour".
Opowiem Wam
bajkę.Posłuchajcie!............... Cztery świece płonęły powoli.Było tak
cicho,że prawie usłyszałbyś ich rozmowę. Pierwsza rzekła: "Ja jestem
POKÓJ! Jednak nikt nie troszczy się o to,abym płonęła.Dlatego odchodzę."
Płomień stawał się coraz mniejszy,aż w końcu zupełnie zgasł... Druga rzekła:
"Ja jestem WIARA ! Najmniej z nas wszystkich czuję się potrzebna. Dlatego
nie widzę sensu dłużej płonąć."Gdy skończyła mówić,lekki podmuch wiatru
zgasił płomień... Trzecia ze świec zwróciła się ku nim ze smutkiem: "Ja
jestem MIŁOŚĆ !Nie mam siły dłużej świecić.Ludzie odsunęli mnie na bok nie
rozumiejąc mojego znaczenia." I nie czekając ani chwili zgasła...
Nagle...dziecko otworzyło drzwi i zobaczyło,że trzy świece przestały płonąć.
"Dlaczego zgasłyście? Świece powinny płonąć aż do końca."To
powiedziawszy rozpłakało się... Wtedy odezwała się czwarta świeca: "Nie
smuć się! Dopóki ja płonę,od mojego płomienia możemy zapalić pozostałe świece.
Ja jestem NADZIEJA !" Z błyszczącymi od łez oczyma, dziecko wzięło w dłoń
ŚWIECĘ NADZIEI i od jej płomienia zapaliło pozostałe świece. Od kiedy poznałam
tę opowieść ,znalazłam się bliżej uchwycenia prostej prawdy : Życie,życie ma
sens...pod warunkiem,że nie jest zatopione łzami!.
...Wszakże wy wiecie
co to marzenie, błogość, raj, rozkosz, łzy i westchnienie, bo któż nie marzy tu
na tej ziemi strojąc swą przyszłość mary złudnymi? Kiedy się w duszy wzbudzą
marzenia, rozkosznie płyną chwile istnienia... Jak w duszy błogo, kiedy marząco,
a jak znów smutnie, kiedy płacząco... Któż z tego świata przechodnich gości,
marzeń nie czuł błogości? Któż nie zapłakał cichymi łzami, za niedościgłych
marzeń kwiatami? Cóż jest marzenie? Kwiatem nadziei, w drodze na przyszłej
życia kolei, kwiat ten, gdy dojdziemy wymarzonej chwili, zwiędnie nim listki z
pączka wychyli. Co jest marzeniem? Wszakże wy wiecie, gdy cudnych marzeń siatki
snujecie. Każda stargana nitka marzenia, zmienia się w długie pasmo cierpienia…
|