Jak uśmiechać się
szczerze, kiedy łza słona w oku się kręci? Jak z ludźmi rozmawiać wesoło, jak
pocieszyć serce, kiedy słów nie ma więcej? Jak odwrócić myśli, by o szczęściu
znów przyśnić? Może Ty Boże nam to podpowiesz, albo niech w mojej głowie
rozpromieni się myśl i stanie się tak , że twarz przygnębiona, znów uśmiechnie
się do nas, czas się odwróci, a serce zanuci pieśń o kruszynce radości...
Wróćcie proszę,a ja
w zamian ofiaruję Wam wszystko co jest dla mnie najdroższe.Ofiaruję miłość,jaką
tylko kochająca matka i żona dać może,dam gwiazdy z nieba i słońce,które świeci
na dworze.Tylko wróćcie do mnie,nie zostawiajcie mnie w chorobie i trosce. Nie
pozwólcie,bym chciała pójść za Wami do nieba, chcę iść wszędzie,lecz mi zostać
tu trzeba-dla Twojej córki-Franku i dla Twojej siostry-Ewo.A Ty Boże, nie
zabieraj już nigdy najbliższych nam osób-błagam Cię Panie i nade wszystko
proszę!Powiedz, czy musisz nam swą miłość okazywać w ten sposób?
Poddana Panie Twej
woli* Klęczę na czasu krawędzi * Który dotykiem boli * I chaotycznie pędzi *
Nierównym rytmu oddechem* Dotykam emocji zenitu* Który ani jest grzechem* Ani
odbiciem zachwytu* W Twych woli Panie ramionach* Niczym bezwolne narzędzie*
Czuję się taka zmęczona* Niewiedzą tego co będzie* Rozproszonych uczuć chaosem*
Przecinam lojalności wstęgę* By iść za Twoim głosem* Nie hacząc o świętą
przysięgę* Poddana Twej woli Boże* Klęczę w jasności ciemnej* Próbując gestem w
pokorze* Uchwycić tło barwy przyjemnej.
Witaj. Przychodzę
tutaj dzisiaj, by Ci powiedzieć coś ważnego. Ja żyję,a ciebie z nami nie ma,
ale nie pytam już, dlaczego. Sama kazałam na Twym grobie wyryć te słowa: ,,z
Bożej woli…", choć wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to tak bardzo boli.
Teraz już wiem, lecz gdy nad grobem Twoim stoję, wciąż te słowa (chociaż ich
nadal nie pojmuję) czytam od nowa, wciąż od nowa… Modlę się za Twą jasną duszę,
Módl Ty się za mnie, duszo biała- o ukojenie serca mego - żebym już więcej nie
cierpiała. Żegnaj,odchodzę,jeszcze tylko znicz zapalę. Jutro przyjdę do Ciebie
znowu. Zostań w pokoju, w tej mogile, a ja żyć muszę i iść dalej.
Widziałem taki
balkon, w maju, w słońcu, gdy wiatry z pól zbyt pełne woni są, gdy ptaków i
kwiatów jest tak dużo,a na tym balkonie istotę ,że aż się oczy mrużą. Lecz nań
cień naszedł i wszystkie wonie jak miotłą przepłoszył,jeden blask został
jednakże,co miał niebieskie oczy.
...
...Już nie musimy
mówić szeptem i tak przecież mnie nie słyszysz, na sto procent- pewna jestem-
nie potrzebujesz już tej ciszy. Pozbierałam twoje rzeczy, ułożyłam w rzędy, w
pary, tak, jak to byś ty zrobiła, nałożywszy okulary. Zapisałam całą listę, co
byś chciała wziąć na drogę, teraz musisz odejść sama- ja na razie iść nie mogę.
Zostaw tylko cień nadziei, że się kiedyś znów spotkamy. Już nie płaczę i nie
śmieję, pozdrów proszę nasze babcie. Zapamiętam naszą przyjaźń i jak wiele ona
znaczy,teraz odpoczywaj, bo na pewno, kiedyś znowu się spotkamy.
Przybyła dusza na
klęczkach do nieba w bożą obczyznę, Nie chciała patrzeć na gwiazdy i na
wieczności pierwszyznę. Nie chciała ulec weselu, ni nowym jaśnieć obliczem, Ani
wspominać nikogo, ani zapomnieć o niczym. Rozpuściła warkocze i pomyślała w
błękicie, Że w niekochanych objęciach zmarnowała swe życie, Bez zdrady i bez
oporu, starannie kryjąc swą ranę, Pieściła usta nielube i oczy niemiłowane. I
trwała dla nich bezwolna, i kwitła dla nich bezduszna, I przeżywała je-losem i
była losom posłuszna. Że nie kochała tkliwie, nie kochała czule, Że nikt w jej
jasnym uśmiechu nie trafił myślą na bóle. Lecz teraz nagle pojęła, że wobec
Boga i nieba, Już nic nie wolno ukrywać i nic ukrywać nie trzeba. Śmierć w niej
obnaża pośpiesznie prawdę tak długo tajoną, Tą prawdą skrzą się źrenice, tą
prawdą błyska się łono! I dusza lękiem spłonęła, że wkrótce po jej pogrzebie,
Przyjdzie w ślad za nią kochanek,aby odnaleźć ją w niebie. Wyciągnie ku niej
ramiona, ziemskiej wyzbyte rozpaczy, I zajrzy w oczy i te jej dawne niekochanie
zobaczy.- B.L
Sen
Miałam sen... Śniło
mi się,że spacerowałam brzegiem plaży z Jezusem,a na ciemnym niebie
rozbłyskiwały sceny z mego życia.Po każdej, na piasku pojawiały się dwie pary
stóp: jedne należały do mnie,a drugie do Pana. Kiedy błysnęła przede mną
ostatnia scena, spojrzałam znowu za siebie i nie zauważyłam śladów stóp Pana.
Uświadomiłam sobie,że był to najgorszy i najsmutniejszy czas w moim życiu,
nigdy nie mogłam o nim zapomnieć. „Panie – rzekłam – kiedy postanowiłam iść za
Tobą, powiedziałeś mi,że zawsze będziesz przy mnie,a w najtrudniejszych
chwilach mojego życia,, na piasku widniały ślady jednych stóp, dlaczego,kiedy
najbardziej Cię potrzebuję, Ty mnie zostawiasz?”. Jezus wówczas wyszeptał:„Moje
drogie dziecko kocham cię i nie opuszczę, nigdy i nigdzie. W chwilach prób i
doświadczeń, gdy widziałaś ślady tylko jednych stóp, to znak, że cię wtedy na
swoich barkach niosłem.
LUDZIE!!!Szanujmy
swoich przyjaciół, bo są dla nas skarbem największym! Szanujmy przyjaciół ,bo
czyż jest coś cenniejsze? Szanujmy przyjaciół, jak skarb swój cenny! Szanujmy
przyjaciół, bo jeśli ich stracimy, Któż będzie o nas pamiętał?
gość
Kiedy w krainę
nadziei się udasz ,tam gdzie promienie wraz z tęczą tworzą stubarwną
kotarę...tam mnie odnajdziesz na pewno.ja już jestem tam, gdzie jest radość
,gdzie szczęście spływa doliną ,gdzie ptaki siadają na dłoni, gdzie czerwień
soczystą maliną,słowa nadzieją i wszyscy rodziną... Gdzie głos nie łamie się
żalem ,gdzie nikt nikogo nie zdradza, gdzie nie oszukuje się marzeń,gdzie brat
kocha brata...Tam prawda się liczy i szczerość,tam miłość ma wielkie znaczenie
,tam słowo ,,kocham''-znaczy tyle co własne życie ,w sercu z nadzieją. Tam ptak
jest ojcem lub siostrą, a strumień obmywa stopy, tam kamień jest serca spoiwem,
co łączy brzegów potoki... Tam nikt Cię nie zrani,nie skłamie... Szukaj mnie
tam o świcie, bo jestem tam i na zawsze zostanę, bo tam zaczyna się szczęśliwe
życie.
Jesteś choć Cię nie
ma Jesteś jak mgła której dotykam. a ta rozpływa się. Jesteś jak ten biały puch
na błękitnym niebie, do którego daleko mi Jesteś jak Wiatr który niesie piękne
wspomnienia. Nagle umilkł. Jesteś jak sen niewinny dziecięcy, który odległy
jest. Jesteś jak dzień z nocą połączony nieosiągnięty. Jesteś choć Cię nie ma
A więc naprawdę już
odeszłaś? Zniknęłaś, piękna, z moich dni? Twe każde słowo we mnie mieszka,
Wciąż jeszcze w uszach moich brzmi. I jak wędrowiec wzrok o świcie Na próżno w
przestwór nieba śle, Skowronka ujrzeć chcąc w błękicie, Co z dzwonną pieśnią
nad nim mknie: Tak ja lękliwe oczy wznoszę Na pola, łąki, borów gąszcz I każdą
pieśnią moją proszę: O, wróć, kochana, czekam wciąż!
Byłaś przyjacielem
serca mego ,nie zrobiłeś mi nic złego, pokochałam Cię jak bliźniego lecz
zostało mi wspomnienie. Serce łzy wciąż roni, żal za żalem ciągle goni i
rozrywa wnętrze me, bo już nie zobaczę Cię . Przyjaciółko !!! – skarbie drogi-
czas się skończył Twojej ziemskiej drogi , byłaś piękna i uczciwa . Śmierć
bardzo jest niesprawiedliwa! Ta natura jest okrutna, nie zna granic , jest
wciąż smutna -najpierw daje wnet odbiera, wciąż zadaje grom cierpienia. Nie
lituje się nad nami, my jesteśmy wciąż przegrani. Trudno z nią się wciąż
wygrywa przez co rozpacz jest olbrzymia. Bo gdy dusza w niebo wzleci, i na
pogrzeb przyjdzie tłum, to żegnamy się na wieki,tylko w sercu nam zostanie
straszny ból.
Pod powiekami łez
brakuje,wszystko smuci, w sercu Twój obraz się maluje,a ja bardzo tęsknię!
Gdyby łzy mogły budzić z grobu zmarłych, a miłość mogła burzyć śmierci wrota,
one by Ciebie z mogiły wydarły, abyś snuła nić swego żywota. Za szybko doszłaś
do mety i serce chociaż kochane-stanęło. Twoją miłość, marzenia -niestety,
wieko trumny na zawsze zamknęło. Dużo by można było jeszcze pisać lecz straszny
ból serce nęka. Straszna tęsknota, samotność, straszna to dla nas udręka. Ten
kto nie przeżył takiej rozłąki, zrozumieć tego nie może. Tylko modlitwa za Jej
duszę- płynie do Ciebie- o Boże. Przyjmij Ją do Nieba jak własne dziecię, niech
się już czuje bezpiecznie, niechaj Jej światłość Twoja świeci- na wieki wieków
-wiecznie.
Całą sobą moja dusza
płacze,tęsknota,zaczęła hymnami żałobnymi dzwonić;A wieniec kwiatów,taką woń
żałosną rozlewa,że serce mdleje,bo jednym sercem dwa serca kocha!Odpocząć,kiedy
dźwięki takie słyszę?… Anioły, Wasze są to pieśni?…Słyszę śpiewanie…a…tak cicho
w domu… Z jakich kadzideł ta woń się rozlała?…To pewnie wieńce na Waszym
grobie,moimi uroszone łzami,dają takie wonie...
Nawet kwiat,który ledwie paki puści-więdnie, gdy wyznaczony jego życia kres
lecz zapach jego pozostanie w nas. I chociaż po policzku długo płynąć będą łzy,
a życie ci będzie obce i obcy świat, to w oczach twoich i dłoniach twych
pozostanie miłości ślad... Niezapomniany,piękny jak tylko potrafi być kwiat. A
gdy słońce znów wstanie- zrozumiesz, że kochać to dar,to szczęście- nie
wszystkim ono dane jest i choć chwile mijają,choć czasem w sercu pada
deszcz,znowu uśmiechniesz się... gdy spojrzysz pamięcią wstecz.
Kocham Cię – dwa
słowa, a tyle znaczą. Dla jednych to słowa nadziei, szczęścia i radości. Dla
innych oznaczają cierpienie, ból i łzy. Dla mnie są już tylko słowami
rozwianymi na wietrze. Opowiadają o straconych nadziejach i niespełnionych
snach...
Anioła zdefiniowano
jako motyla, maleńkich zjawisk wzmocnienie, jak kamyk, który wzbudza lawinę i
ma dla świata spore znaczenie.Człowiek – to w sumie pyłek, zaledwie a jego
życie – to tylko chwila,a jednak kilku ludzi w historii dało ludzkości „efekt
motyla”. Wszak Aleksander z przydomkiem Wielki i Juliusz zwany także Cezarem
mieli istotny wpływ na historię , gdy przechylali zwycięstwa szale. A Leonardo,
Newton, Kopernik, Kolumb, Magellan, Szekspir, Picasso, Mozart, Edison, Chaplin
i Einstein tworzyli wiedzę i sztukę naszą… Efekt motyla zdarza się z rzadka ,
lecz jest postępu siłą jedyną, gdyż zawsze za tym kamyczkiem pierwszym miliony
innych płyną lawiną.
...Anioł...rodzi się
w ciszy,wchodzi bocznymi drzwiami.Nieśmiało...Nie ocenia nikogo...Nie narzuca
się innym.Tylko jest...Zawsze, do pomocy gotowy,zawsze, idzie prostą drogą.Gdy
się wsłuchasz...To usłyszysz jak wszyscy, wytykają go palcami, że za cichy, nieporadny.
Nie rozpycha się łokciami,kocha ludzi,nie rozbija się słowami.Czas mija...a On,
się nie zmienia. Nie potrafi...Bo jego duszę,wypełniają marzenia o ludziach,z
kryształowymi sercami.
Każdy ma do
szczęścia prawo i szczęśliwy pragnie być. Nie zamartwiać się, nie smucić,tak
zwyczajnie sobie żyć. Wielu jednak szczęścia szuka,które ponad miarę jest. Są i
tacy, którzy myślą,że los kupić można też... Każdy widzi to inaczej-drogę swą
do szczęścia ma. Bo jest ono celem w życiu,choć maleńkie- cieszy nas. Lecz nie
szukaj go daleko,ono tuż przy tobie jest i nie żądaj też za wiele,ciesz się,gdy
uśmiechnie się. Bardzo często też przemija,tak jak ten biegnący czas więc
doceniaj to co masz... Twoje szczęście...to jest; zdrowie,miłość i
rodzina,które bez pieniędzy może trwać... lecz to zależy już od ciebie czego
tak naprawdę w życiu chcesz...
Chciałabym Ci posłać
w liście kroplę rosy ubraną w srebrną pajęczynę,by iskier tysiącami błyszczała
perliście i otulała dłonie w pochmurnej godzinie... Chciałabym Ci kolorowej
łąki ukroić,jak szarlotki kawałek, z jabłkami;w kaczeńce ustrojony i w liliowe
dzwonki i rozwinąć dywanem pod Twymi stopami... Chciałabym Ci w zielonej
kopercie wysłać najlepszą cząstkę moich marzeń,a w rogu z prawej strony-
namalować serce czerwonym atramentem z podpisem ...- Przyjaciel
Chcę Wam podziękować
za promyk,który rano widzę . Za fale nadziei wypełniającą moje serce, za wiarę,
gdy mi jej brakuje,za uśmiech i smutek jednocześnie,za łzę w oku, gdy nikt nie
widzi...Tyle by jeszcze wymieniać,tyle napisać...Może jednak wystarczy samo...
DZIĘKUJĘ,że przy mnie byliście... Wciąż jesteście i zawsze będziecie...
Skusił mnie zapach,w
bzową aleję, zboczyłam z drogi codziennej... Patrzę z zachwytem, a wzrok mi się
śmieje, zakwitły nasze ulubione kwiaty... Kiście bzu ciężkie od porannej rosy,
już mnie witają chyląc się w ukłonie, a wewnątrz krzewów ptasząt dźwięczne
głosy, w prześlicznych trelach, cały szpaler tonie. Idę dalej,wtulona w myśli o
Tobie i swoich marzeń tęczę, jak w transie chwili niesiona falami, nie zdolna
dostrzec ,że obok mnie jeszcze ktoś inny ,także zachwyca się...naszymi
bzami?... Nagle trzask słyszę, gałązka się łamie... Znieruchomiałam...kto śmie
niszczyć to piękno? Przecież nie można być tak bezwzględnym! Proszę...,,dla
ciebie zerwałem tę jedną"...To Ty mój Aniele kochany?...
Aniele..Nie wyrzucaj
z duszy, wspomnień ostatniego lata. Jedna myśl maleńka sprawia, że znów
wszystko do nas wraca... Nie odlatuj nocą,w mroku ciemną dal. W okienku nadziei
płomyk dla nas pal. Zatrzymaj w pamięci to co najważniejsze. Myśli ciepłe i
czułe,chwile wspólne- najpiękniejsze.Zawsze przy nas bądź.
W ten dzionek majowy
pięć kwiatów w wazonie dla Was ustawię. W każdym swoje serce i modlitwę
zostawię. W pierwszym dużo tęsknoty na ciele i duszy, w drugim żal świata-niech
anielskie serca wzruszy. W trzecim światełko dla Was jasne,w czwartym dar
miłości,każdemu potrzebny, w piątym szczery gest pamięci.W bukiecie tym
wszystkim się z Wami podzielę. Nie to bowiem najważniejsze ,że jesteśmy daleko
od siebie, lecz to, że nadal dla siebie
ciepłe myśli mamy.
Sprowadziłem na
ziemie marzenia, ustawiłem w szeregu pod ścianą, gdy realnie zacząłem oceniać,
jęk zawodu, na głowie włos stanął. W co ja wierzę? Do czego ja wzdycham? Same
bajki, nie mogło być gorzej, lecz nadzieja szepnęła mi z cicha, nie wyrzekaj
się marzeń, być może... Zrozumiałem że nie czas nic zmieniać, że zwątpienie
cynikiem mnie czyni, odesłałem w obłoki marzenia, niech czekają aż złapię
optymizm.
Czy słyszysz śpiew
wiatru? Nie, nic nie słyszę. A o czym śpiewa? Powiedz mi Aniele. Śpiewa o zimie
- chłód wkrada się w ciszę, lecz nic się nie martw, do jutra przestanie. A co z
sobą niesie? Opowiedz mój miły. Nie pytaj mnie o to - jak mam Ci powiedzieć, że
zapach świeżej czuję w nim mogiły? Lepiej już śpij, lepiej jest nie wiedzieć.
Popatrz na okno. Mówisz, że nie widzisz, że świat cały w czerni skryła noc
okrutna? Przecież dzień jeszcze! - Ty już się nie dziwisz - Nie płacz mój miły.
Wiem. Nie będzie jutra... Wtulam w poduszkę słonych kropel kiście...
Nie chcę tęsknić
lecz nie potrafię żyć inaczej. Wiem,nie wrócisz lecz nie chcę o tym myśleć.
Chcesz mi pomóc zapomnieć,lecz ja twardo brnę odległą ścieżką,która prowadzi
tylko do krainy słonych łez. Próbujesz mnie zatrzymać, lecz ja i tak swoje
robię. Stawiasz przede mną znak,STOP,ZAKAZ lecz ja po prostu omijam
go.Przepraszam, że ranię Cię swą ślepotą... Przyjacielu,tak wiele Ci
zawdzięczam,nie zostawiaj mnie, nie odchodź!
Nie zapomnę!
Krople deszczu
spadają,z głuchym dźwiękiem, uderzają o parapet,pogłębiając tęsknotę. Otacza mnie samotność i cisza,
słyszę tylko jęki serca... To nie krople
deszczu lecz łzy moje wolno spadają po policzku... Płomyk żalu w sercu rozpala
ognisko, a krople wcale go nie gaszą...Życie bezlitosne do ziemi przytłacza
,los ogromne kłody pod nogi wciąż wtacza. Życie nagle i okrutnie z serca nam
wyrwało to,o co było nam skarbem na zawsze zabrało. Trudno to zrozumieć, czarna
rozpacz miota ,spokój już odpłynął, została tęsknota... Jak ochłonąć z bólu,
gdy jak ogień pali ,czy kiedyś przygaśnie trochę się oddali? Ciężko żyć w
cierpieniu nie znając radości ,wiedząc, że już nigdy chyba nie zagości, kiedy
już zabrakło nadziei i słońca i tylko
czarna rozpacz i smutek bez końca... Jesteś nam aniołem ,tam wysoko w niebie
,gdzie Twój Ojciec czekał już na
Ciebie... My swoją modlitwą zawsze Was wspieramy, smutek i cierpienie Bogu
powierzamy.
Tam,tak daleko
gdzieś,za snów mgławicami,wśród światów przestrzeni jestem i widzę... Horyzont
mieniący się tęczy barwami, a w tle ciała drzew rozmyte tkwią bezlistne i nagie
swe wznoszą konary, jakby modlitwę ku niebu nieść chciały. Ku niebu...Które w
natchnieniu wybuchło fontanną swą. Płoną fioletów i czerwieni odcienie, a łuna
różu i złota wtapia się w tło, w eksplozji kolorów rodzi się nowy dzień. Dla
nas...Ot zwykły słońca wschód... Chwile, co trzepoczą się światła skrzydłami,
pejzażem martwym tylko w oczach nam są obdarci z fantazji, w szarości skąpani,
w zwyczajności otchłaniach toniemy... MY!...Ludzie bezbarwni,codziennością
spętani, istnieniem znużeni,na nicość skazani...
Żem Ciebie wspomniał
dziś, Najświętsza Panno, Będzie mi wszelka darowana wina, I spokój gwiazdą mi
rozbłyśnie ranną, Po nocy, która płacze i przeklina. Może się łaską Twą na
chleb zamieni Me słowo, że nim nakarmić potrafię, Albowiem cisi są
błogosławieni..... wszak tak, Najświętsza Panno na ryngrafie? Naucz modlitwy
serce moje młode, Na głód wskazując pragnień, wspomnień chłostę, O jednym
bowiem marzy w snów pogodę: Oto chce szczere być i chce być proste. Albowiem
człowiek, co na swym zegarze Ujrzał, że młodość ginie mu zdradziecko, Zaczyna
marzyć, o czym ja dziś marzę: Aby się znowu dobry stał, jak dziecko. Spojrzyj w
me serce, Najjaśniejsza Pani, I choć przez chwilę usłysz, co w nim śpiewa, A
ujrzysz wielką miłość w tej otchłani, Co kocha ludzi, kamienie i drzewa. O,
jakże bardzo kochać chcę, jak bardzo, Nie to, co w bisior stroi się i złoto,
Lecz to, czym nawet najnędzniejsi gardzą, Co głodem żywi, poi się tęsknotą.
Chcę serce moje jako bochen chleba, Pokrajać dla tych, których głód uśmierca,
Ty zaś spraw to, o Panienko z nieba, Aby dla wszystkich mi starczyło serca.
Przeto je ozdrów, położywszy ręce I pobłogosław jak zoraną niwę, A ja słów
kłosy własną krwią poświęcę, I pójdę dzielić między nieszczęśliwe. Bo chociaż
lichym jest i nędzny człowiek, Co nicość kryje blaskiem pióropusza, Lecz gdy
choć jedna padnie łza spod powiek- Szczera i czysta - ożyje ma dusza.
Błogosławionaś, Panno święta przecie, Wielkim eposom, co rozbłysły cudem:
Błogosław dzisiaj lichemu poecie, Co biedne słowa w rym zwołuje z trudem. Ja Ci
zaś za to już za dni niemało, Zmieszany między pasterze i grajki, Przyniosę
książkę, jako gołąb białą, Abyś Synowi z niej czytała bajki.
Siedzę na wieży,mój
świat w gruzach leży. Coś jednak dodaje mi pary i pcha w stronę życia,
szeptając z ukrycia;spokojnie to tylko brak wiary. Kto od nas odchodzi na nowo
się rodzi- tę prawdę przykładam do rany... Od razu mi łatwiej,znów mogę jak
dawniej mieć nowe marzenia i plany.. Oni są z nami, niepokonani przez czas! W
każdym oddechu,życia pośpiechu są w nas na żądanie. Świat nie stanie, ale ty
możesz tylko do spotkania liczyć dni...Oni są z nami niepokonani przez czas, w
każdym oddechu,życia pośpiechu są w nas. Choć prawda jest taka,że dla nich na
zawsze stanęły słoneczne zegary, to ciągle są obok, by w tym co robimy dodawać
nam siły i wiary; Oni nadal są z nami!
Gdzie
jesteście?...Gwiazda drogę nam wskazała... Wśród księżyca blasku, pośród
mlecznej drogi, myśl z myślą spleciona cichutko załkała z tęsknoty za Wami, ze
smutku i trwogi. Ze smutku i trwogi, z ogromnej tęsknoty, gdy błądzicie
samotnie pośród gwiezdnych łąk wtulam się w Wasze ramię i mgły oddech złoty, i
w sen tęczowy, i ciepło skrzydeł Waszych...Moje Anioły...
Aniele mój
Zawsze gdy blisko
przy mnie stoisz ... Czuję Twoją obecność ,ciche westchnienie i duszy swej
ukojenie.Czuję jak skrzydłem wachlujesz i choć nie jest Ci łatwo -wiarę i ulgę
mi wyjednujesz . Stróżujesz gdy śpię,muskając moją skroń we śnie,a gdy ciężar
życia do ziemi przygniata mnie ,jako pierwszy podajesz dłoń. Masz w sobie
niewyczerpane źródło dobroci, nadzieją wypełniasz duszę w tęsknocie i smutku
Pokornie proszę Cię ,wybacz czasami zwątpienie i drogowskazem w życiu bądź
do skutku. Pozwól być znowu szczęśliwą ,patrzeć na błękit nieba i biel Twoich
skrzydeł. Składając dłonie z oddaniem w sercu u Twego podnóża pokornie
proszę Cię;Aniele mój,nigdy nie opuszczaj mnie.
Oślepłam odkąd jej
nie ma, nie widzę światła. Ona była nam wszystkim; córka - słońce, siostra -
gwiazda. Śpiew ptaków jest trenem żałobnym, grabarzami - korzenie kwiatu.
Zasadziłam jeden, który zapachem przypomina - o jej nieobecności. Jestem biedną
kobietą matką - garści piachu.
W swoim życiu
spotykasz osobę tą, przy której czujesz szczęścia smak. Wystarczy by się
odwrócił los, i nagle na ziemi zostajesz sam. Kiedy już zdusisz swój ból i lęk,
to w serce swoje patrz. Stoi przy Tobie i uśmiecha się, ktoś, kogo widzisz w
swoich łzach. Po nocy zawsze przychodzi dzień, a czas leczy rany. Ten Anioł
ciągle przy Tobie jest, nawet, gdy odczuwasz jego brak. Kiedyś Twój smutek
przykryje kurz, i zobaczysz lepsze dni. Wspomnij wtedy osobę Tą, która została
w sercu Twym.
Gdy nikt mnie nie
widzi,nie słyszy; krzyczę,wyję! Bo trudno jest iść przez życie, w żalu,w
samotności i w ciszy. Kiedy zaczynam płakać, nie mogę przestać, wylewam swój
żal, czy można z nim przetrwać? Płaczę i ocieram łzy, by swoją drogą życia
dalej iść. Dlaczego tak jest, że cierpi dusza, serce głośno łka, nie można
zebrać myśli, zalewa je łza... Żyję,choć od środka umieram, dotykają mnie
ogromne cierpienia, ból,czy znajdę ukojenie? Płacze deszcz i płaczę ja. Życie
to jest trudna gra. Zagubiona,krzątam się w codzienności, żyję bez żadnej
przyszłości. Ocieram łzy,niech inni nie widzą ich... i idę dalej, z ogromnym
smutkiem i żalem...
Tylko matka..
Tylko matka tak
prawdziwie kocha swoje dziecko, czuje radość gdy jest zdrowe i szczęśliwe. Gdy
odchodzi, traci wiarę, że radości przyjdą nowe. Niepojęte są wyroki, niepojęte
drogi Pana... Chciałam dziecko mieć przy sobie, teraz jestem całkiem sama. Sama
w żalu tak ogromnym, nie zrozumie nikt co czuję. Trudno iść przez życie całe,
kiedy serce się buntuje. Czy nadejdzie kiedyś pokój, kiedy spojrzę w przód bez
strachu? Zawsze już tak będzie chyba, aż miękkiego zaznam piachu. Obok mego
spocznę dziecka, duszą będę już daleko. Tam gdzie szczęście, radość wielka, tam
gdzie czeka moje dziecko.
Nie płacz serce Łez
nie trzeba więcej Smutku nie utopisz Wypłaczesz tylko oczy. Nie płacz serce Łzy
cierniami się wbiły A ja nie mam siły Do życia w udręce. Nie płacz serce Nie
pozwolę już więcej Zamknę cię przed światem W drewnianej szkatule Głęboko zakopię
Zapomnieniem otulę.
Czas zaciera ślady , dawne echa dziś umilkły
niespodzianie, życie pisze samodzielnie scenariusze, robi swoje i nie pyta nas
o zdanie. Pusta ławka, ścieżka biegnie obok, nie wiedziałam ,że istnieje taka
cisza, powiedz proszę -jak mam żegnać się dziś z tobą, skoro nawet nie zdążyłam
się przywitać? Jak motyle drżą w powietrzu dobre słowa, te co w porę nie
zostały powiedziane, już za późno się zrobiło by żałować, pozostaną jak te
listy nie wysłane. Nic nie zrobię i nie zmienię czasu złego wiec zostawię tylko
dobry we wspomnieniach. Liść co opadł nie powróci już na drzewo, a więc żegnaj
lub być może do widzenia.
Pachnący
grobowiec..Okryta płaszczem zapomnienia, jak lazur nieba chmur opoką, na łące
czeka ukojenia leżąc uśpiona pod brzozą wysoką. Kwiecie wiosenne młodą śmierć
upaja, drobiazg owadów słodko brzęczy, miękki grobowiec ciało uspokaja i tylko
Duszę samotność dręczy. Wierna słowu Stwórcy, w wieczność zagłębiona, oddała
powłokę w depozyt ziemi. Gdy się ocknęła była wyzwolona, On martwą skorupę w
biały wrzos zamienił.
Mylisz się aniele,
że mnie nie zraniłaś udając się w lamus z perłami przeszłości. Sądzisz, że snów
dawnych nie sprzeniewierzyłaś, że ścięgnem obrosną moje białe kości? Mylisz się
,że jutro dzień wstanie i da mi nadzieję na przyszłość bez ciebie. Czy wierzysz
naprawdę, że nasze rozstanie piętna nie odbiło na przyszłości niebie? Gdy o
mnie nie myślisz lżej znoszę cierpienie pewny, że twe róże kolce postradały,
byłaś mi tu na ziemi jedynym marzeniem snem moim o szczęściu jak i światem
całym.
Zostań jeszcze
chwilę w ostatnim wspomnieniu, zanim brzask pochłonie sen przygasający, zanim
serce stanie się kamieniem, zostaw na policzku ust balsam kojący. Spod
spuszczonej głowy ciężko dostrzec niebo, gwiazdy rozdeptuję w bezbarwnych
kałużach, szczęściem niegdyś żyłem dziś jestem amebą, przestałem się modlić do
anioła stróża. Jeśli masz w zanadrzu losie mój kochany, jeszcze jakiś dowcip to
nie żałuj sobie, jam twój wierny sługa pokorny poddany, co tylko rozkażesz bez
mrugnięcia zrobię. Zostań jeszcze chwilę na rozstaju marzeń, niech cię
zapamiętam wszystkimi zmysłami, kiedy znikniesz we mgle spalę kalendarze, a
ogień ugaszę ostatnimi łzami.
|