Burza
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria
Przeżyway dziś burzę, drzewa! ja i wy.
Lecz ja szepcę słowa najcichsze,
a wy ryczycie w wichrze
jak zielone lwy...
Burza
Adam Mickiewicz
Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,
Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.
Wicher z tryumfem zawył, a na mokre góry,
Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu,
Wstąpił genijusz śmierci i szedł do okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.
Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.
Jeden podróżny siedział w milczeniu na stronie
I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,
Albo modlić się umie, lub ma z kim się żegnać..
Burza
— Krzysztof Kamil Baczyński..
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty ciemną smugą
deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane na smużasty,
perlny deszczu zaciek z
kroplociskiem się zwarły ł:uzdrgane,
z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych
kręgów światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą,
białą wstęgę przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami, wiatr wyrywa
pędem okna z zawias, woła, ciągnie nas,
ukrytych w domach, nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem róźom,
pędzą, pędzą słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane Burzą.
Burza
—Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Sine, dymne,
z ceglastą poświatą,
przędąc chmury, jak pośpieszną grzybnię,
leci gniewne, rozjuszone lato,
piorunami grożąc niechybnie.
Już jaśminem
po ziemi
zamiata -
już z drzewami
mocuje się z bliska,
już gazetę śle na koniec świata,
już mi w sercu, śniętym sercu,
błyska.
Nie hamujcie burzy,
pięknej burzy,
modlitwami,
krzykiem nienawiści!
Posłuchajcie opowieści liści!
jak liściowi liść szaleństwo wróży...
Nawałnicę, burzliwą kotarę,
rzućcie na mnie,
na gasnącą świecę!
Niech się wszystko zakończy pożarem,
niech mnie z ziemi
jak wiedźmę wyświecą!
Śnięte serce,
śnięte serce moje,
niech uzdrowią cię te niepokoje...
Burza
— Miron Białoszewski
Na moim odwrocie
omokły gniot:
las w dechę płaszczony.
Amarant zboża
morderczy
ścigał mi serc moich dwoje.
A dom?... Gdzież...
było lwio.
Ponadto lwiało.
Wyrywałem sobie grzywy
anilinowe
i jak deski do prasowania
z korzeniami
żeby się nie straszyć
a biegnąc
doczekiwałem bitej kulminacji
zastrzeliłem się ja i wieś
w jedno:
huk młyna
drewniana lwica (?)
a - jeszcze nie to
Dopiero ulga
lwia
szpara remizy strażackiej:
piorunującą minią
siekiery, trójzęby
w bukiet - grzywę
burza
lwia róża!