Bolesław Leśmian
Czym purpurowe maki
Na ciemną rzucał drogę?
Sen miałem, ale- jaki?-
Przypomnieć już nie mogę.
Twojeż to były usta?
Mojeż to były dłonie?
Głąb sadu mego-pusta,
We wrotach - księżyc płonie.
Dni się za dniami dłużą,
Noce - w jeziorach witam...
Kiedy ty kwitniesz różo?
"Ja nigdy nie zakwitam..."
"Ja nigdy nie zakwitam..."
Twójże to głos, o różo?
Słowo po słowie chwytam,
Dni się za dniami dłużą...
Pieszczota...
Ten pąk róży, co dobył zaledwo pół skroni,
W uścisk liści od spodu tak czujnie ujęty!
Ten uśmiech, co się uczy i barwy, i woni-
Ten czar, co tym czaruje, że nierozwinięty!
Na palcach doń się zbliżam, by kroków odgłosy
Nie spłoszył tej ciszy, w której trwa i rośnie,
I oczy przymykając, całuję zazdrośnie
Jedwab ciepły od słońca i mokry od rosy.
A po chwili, gdy dłonią muskając twe sploty,
Opodal tego pąka w cieniu drzew cię pieszczę,
Ustom moim dorzucam ślad twojej pieszczoty
Do smugi pocałunku, niestartego jeszcze.
|