Wiersze Miłosne
— Johann Wolfgang Goethe
Wtóry list zakochanej
I czemuż znowu list piszę w udręce?
Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,
Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna...
Ach, wiem, że tych kart dotkną twoje ręce.
Gdym sama, w dali - niech list przypomina,
Że w moim sercu płoną najgoręcej
Zachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.
To się nie kończy - ani nie zaczyna.
I cóż ci powiem? Że o twych ramionach
W snach i marzeniach, i w myśli, i w mowie
Me wierne serce roi potajemnie...
Tak kiedyś stałam w ciebie zapatrzona,
Nie rzekłszy słowa... Cóż rzecz miałam - powiedz -
Gdy cała istność spełniła się we mnie.
Wyznanie
Co trudno ukryć? Ogień, wierzę,
Bowiem za dnia go zdradzi dym,
A w nocy płomień, dzikie zwierzę.
Lecz trudno ukryć na równi z nim
Miłość. Najgłębiej choć ukryta,
Każdy ją z oczu wyczyta.
Piękna noc
Porzuciłem chatki ściany,
Gdzie najmilsza moja mieszka:
Las tu ciemny, mgłą owiany,
Tłumi krok zarosła ścieżka.
Księżyc patrzy poprzez chmurę,
Zefir mu podaje skrzydła,
Brzozy przesyłają w górę
Najwonniejsze doń kadzidła.
Jak rozkosznie teraz czuję
Chłód, co zmysły me ożywia,
Jak ta cicha noc czaruje
I mą duszę uszczęśliwia.
Lecz oddałbym, mogę przysiąc,
Choćby to groziło zgubą,
Takich pięknych nocy tysiąc
Za noc jedną z moją lubą.
Pozdrowienie kwiatami
Kwiatami, które uszczknąłem,
Pozdrowień przyjmij tysiące!
Ach! ileż razy sie zgiąłem,
Gdy je zbierałem na łące,
I do serca przycisnąłem
Nie raz, a razy tysiące!
"Do Lotty"
Nieraz wśród wrzawy przeróżnych radości,
Albo gdy serce troska się czy trwoży,
Wspominamy cię, Lotto, w godzinie czułości,
Jak o cichej przedwieczornej zorzy
Wyciągnęłaś do nas dłoń życzliwie
I na niwie, co w zieleni tonie,
Na przyrody malowniczym łonie
Ukazałaś, jak lekki ślad płonie
Twojej duszy kochanej prawdziwie.
Rad jestem, że cię właściwie przejrzałem.
Że zaraz w pierwszym porywie poznania,
Wcielając w słowo serdeczne doznania,
Dobrym naprawdę dzieckiem cię nazwałem.
Wychowywanych w spokoju i ciszy
Niesie nas w świat, daleko, bez pamięci,
Wokół nas tysiąc fal się kołysze,
Coś martwi, cieszy, a wszystko nęci
Nowością, i z godziny na godzinę
Waha się niespokojnie myśl skrzydlata;
Odczuwamy, a gdyśmy odczuli głębinę,
Porywa ją jaskrawy zamęt świata.
Tak jest, nadzieje różne się plotą
I ból niejeden w sercach nam się kłębi.
Któż poznał myśli nasze, Lotto?
Kto nasze serca poznał do głębi?
Chciałoby serce moje dniem i nocą
Przepływać we współczucie drugiego stworzenia
I ufnie rozkoszować się z podwójną mocą
Źródłem wszelkiej radości, wszelkiego cierpienia.
A oko szuka wkoło daremnie,
Wszystko zamknięte w jego podróży,
Najpiękniejsza część życia roztrwania się we mnie
Bez spokoju i bez burzy.
I na twoje utrapienie wieczne,
Co niegdyś pociągało, dziś odpycha ludzi.
Czy żywić można uczucia serdeczne
Do świata, który łudzi,
I widząc twe radości, niepokoje,
W obojętności trwa zakamieniałej.
Patrz, duch się cofa do skorupy swojej,
Serce zamyka się zbolałe.
Od pierwszej chwili moje przykułaś spojrzenie -
Krzyknąłem: "Tyś jest godna miłości, o miła!"
Błagałem niebo dla cię o błogosławienie,
Które dzisiaj na twoją przyjaciółkę zsyła.
Błoga tęsknota
Tylko mędrcom mówcie o tem,
Bo tłum wzgardzi w zaślepieniu:
Żywych sławić chcę tęsknotę
Za spalaniem się w płomieniu.
Wśród miłosnych nocy chłodu,
Stwarzający i stworzony,
Czujesz nagle serce z lodu,
W cichej świecy krąg wpatrzony.
Już cię więcej noc nie skrywa
Pośród mroków swoich cienia,
Znów pragnienie cię porywa
Wiznioślejszego zaślubienia.
Niczym tobie wszelka przestrzeń,
Lecisz - i znów w pętach tylu,
Aż spragniony światła, wreszcie
Tutaj spalasz się, motylu.
Póki tego nie posiędziesz:
Zgiń i znów się przemień!
Tylko smutnym gościem będziesz
Na tej ciemnej ziemi.
Nowa miłość nowe życie
Serce, serce, skąd to bicie?
I co znaczą troski twe?
I to nowe, obce życie?
Ja dziś nie poznaję cię.
Gdzieś podziało, coś kochało,
Gdzie to, co cię zasmucało,
Gdzie swoboda, żywość twa?
Co to wszystko znaczyć ma?
Czy cię olśnił kwiat jej lica,
Czy powabna kibić ta
I czarowna ta źrenica,
W której odblask niebo ma?
Bo chociaż się jej wyrzekam,
Choć ją mijam, choć uciekam -
Skądem uciekł, wracam tam,
I co począć, nie wiem sam.
I na tej to pajęczynie,
Która się tak wątłą zda,
Udało się tej dziewczynie,
Że mnie w swojej mocy ma;
Że jak w czarodziejskim kole
Mimochcąc jej pełnię wolę.
Żeby tak odmienić się!
Luba, luba, puszczaj mnie!
Przełożył
— Józef Dionizy Minasowicz
|