"Upał
piwonie śpią
i Bóg się zdrzemnął
Cisza
nic tylko ty :) i ja
i ten obłok
co płynie nade mną"
Już resztki ciepła senne lepkie
Ochryple gdzieś chałturzą świerszcze,
Jabłka są kwaśne gruszki cierpkie, |
To już jesień, to już jesień.
A było lato przecież jeszcze
Opalenizna ci nie zeszła,
Tak artystycznie grały świerszcze, |
Że las od tego drgać nie przestać...
Już zapomniałeś o letniej przygodzie?
o ławeczce w zielonym ogrodzie?
o czeremchach co słodko pachniały,
i płatki wkrąg sypały tak jak snieg?
już zapomniałeś o łanach szumiących?
o dniach parnych i nocach gorących?
o altance wśród białych akacji i ...
o kochance z wakacji też!
.
Erotyk ogrodowy
Gdy ten świerszcz tam w krzakach chałturzy
Ja, trzymam go w dłoniach,
A on taki twardy, gruby i duży
Aż pośladki napinam z wysiłku,
Drążą ramiona i ręce
W koszmarnym robótki wysiłku
Ciągnę, szarpię i kręcę leciutko
Korzeń - wdzięcznie sterczy,
By w końcu ...ulec mięciutko
I oto trzymam go w dłoni!
Ogrodowy szkodnik
Nader krzepko nadal stoi.
Ja - umęczona nie lada,
A on sobie :
"Dzierż mnie dalej" - powiada!
-- wink
Ona mi powiedziała: "Zgaś lampę na werandzie,
już północ, no! nie bądź głupi!"
A chwiałem się na nogach jak flaszka na okręcie,
bo mnie zapach jaśminu upił;
i nagle zobaczyłem, jakbym, się ze snu ocknął,
przez szybę w dzikim winie:
werandę, dzikie wino i ową lampkę nocną,
wiszącą na kroksztynie.
Kroksztyn był morski konik, takem to nagle odczuł,
bo inne zwidziało się wszystko
a świeca - biedna babcia uwięziona w kloszu,
wiatrowi na pośmiewisko;
więc gdy on szedł werandą, woniejący, komiczny,
cały w ironiach, w półtonach,
to lampa na kroksztynie, na łańcuchu, pod liśćmi
kołysała się jak podchmielona,
gubiąc światełka różne. Tak promień za promieniem
cały winograd oplótł,
a gdy blask pchnął dalej, stał się jednym promieniem
promieniejący ogród.
I ujrzałem raptownie, ażem się przestraszył,
wiele dziwów za sprawą muzy -
i wdarła się muzyka i noc do serc naszych
jak woda, gdy spuszcza śluzy.
Górą sunęły chmury, wolno, jak wół za wołem,
zasię w blasku stawał bór za borem,
aż zmogły mnie te chmury i ta noc i runąłem,
jakby w kark rażony toporem.
A wtedy święta rosa zdjęła mi upał z czoła,
ptak się jakiś odezwał w życie...
Kołowałem na nocy, jakby zaśnięta pszczoła
na gramofonowej płycie.
Wtedy oczom zamkniętym otworzyła się nowa
dal śmiertelna, a uszom organy -
i ujrzałem dąbrowy dla królewskich polowań,
i drogi dla zakochanych;
jaśmin znowu zapachniał, wiater znowu zalatał,
noc mi w usta wpadła jak morwa;
i przywarłem do ziemi, i chwyciłem się kwiatów,
żeby Zeus mnie w górę nie porwał;
gwiazdy poczęły wschodzić, zagwieździło się niebo;
trząsłem nimi jak pękiem kluczy;
i przychodziła do mnie sosna i inne drzewo,
i prosiły: "instrument z nas uczyń".
Potem świerszcz się odezwał, potem drugi i trzeci
i zagrały świerszczami pagórki.
I przeszedł kot Salomon, i oczami oświecił
klamkę zielonej furtki...
Poranna atmosfera
Gdy nastaje dzionek,
Ramiona nocy pochylone.
I pokazują świtania cuda
Rozwarte niczym...
I zapraszają ślicznie
W tę grę, co idyllicznie
W objęciach różanych noszą
Nie sennną już....
I ciężka chmura nagle
Z piorunu błyskiem spadnie
Słoneczny blask zasnuje
Bo piorun...
I dreszcze już na skórze
I zmysły niby burze,
Nie myśli już o spaniu
A tylko o....
Błysk - w głąb obłoku wpada
Jak taran- się nie skrada
Lecz w sposób niepojęty
Kolejny opór....
I cisza, aż pulsuje
Oddechem kalibruje
Rytmu, ciśnienia, parcia
W kolejnych tych...
I obłok już się zmienia
W deszczowe roztargnienia
I wulkan ogniami rysuje
A Niebo aż....
I burze, chmury męczą
Lecz -wstaje Słonko tęczą
radośnie ukojone
Porannie już..
Ropusze dramaty
Rzekł ropuch do ropuszki:
" Będziemy ćwiczyć brzuszki!"
I nadął się sążniście
I całkiem uroczyście.
Ta, w oczy mu spojrzała
I wytrzeszcz załapała;
Bo jej kawaler młody
Tak w usta nabrał wody?
Po długiej chwili ciszy
Ten wzdęty, tak usłyszy:
"To ja, Xięzniczka cudna
Ma postać jest obłudna,
Całusa bym wolała,
Nie - wdzięki Twego ciała
A Ty nadęty milczek
W zalotach, niczym wilczek.
Zdobyczy Ci potrzeba.
Ja, chcę zaś... skrawka nieba
Uniesień, a nie wzdęcia
Ja, czekam swego Xięcia!"
Świerszcz cicho zarechotał,
Pod pachą pochrobotał
Bo jak tu MUZĘ tworzyć
Gdy śmiechem można zmorzyć ?
I takie to dramaty
W porannej siedzą rosie.
Ty, z kosiareczką dymasz
I wszystko to, masz w nosie.
Taka cisza w ogrodzie, że się jej nie oprze
Żaden szelest, co chętnie taje w niej i ginie.
Czerwieniata wiewiórka skacze po sośninie,
Żółty motyl się chwieje na złotawym koprze.
Z własnej woli, ze śpiewnym u celu łoskotem
Z jabłoni na murawę spada jabłko białe,
Łamiąc w drodze kolejno gałęzie spróchniałe,
Co w ślad za nim - spóźnione - opadają potem.
Chwytasz owoc, zanurzasz w nim zęby na zwiady
I podajesz mym ustom z miłosnym pośpiechem,
A ja gryzę i chłonę twoich zębów ślady,
Zębów, które niezwłocznie odsłaniasz ze śmiechem
:wink:
I idąc dalej za śladem twojego oddechu,
Z rumieńcem płonącym niczym słońce,
Poddaję się ciepła zmysłowemu echu
Bo lata objęcia są takie gorące...
Ty, oczy zatapiasz w jeziorach zieleni
I widzę w nich chabrów falujące łany
A środkiem źrenicy, czarny diament się mieni
W tęczowych tajemnicach lata, kochany...
A trawy tak bujnie falują w tym roku
Dreszczami dotyku muskają nam skórę,
I oddech się zbliża, już łącząc w półmroku
Tak dobrze jest usnąć wtulonym w naturę...
:wink:
Alicja Zięba
Koniec sezonu
Wokół powoli
cichnie, pustoszeje,
dzień coraz krótszy
i coraz mniej słońca -
w świecie owadzim,
zwolna,
z dnia na dzień,
kolejny sezon
dobiega końca...
Choć jeszcze zagra
i nawet pasikonik
i jakiś drugi
odpowie mu na to,
to już na łące
tylko oni
z licznej owadziej
filharmonii
żegnają lato...
Na scenie łąki
więdną dekoracje
i nie ma artystów
i grać nie ma komu
- jedni i drudzy
już się rozeszli
do swych przemyślnych
owadzich domów.
W ciszy już tylko
wiatr gra na trawach
kilka tych samych
nostalgicznych tonów
- misja spełniona
kwiaty zapylone
koniec sezonu... :wink:
Wpadł do mej sypialni,
to był środek nocy,
nie zdążyłam krzyknąć:
Ratunku! Pomocy!
Wyjął swój instrument
i bez ceregieli
wziął się do roboty
na białej pościeli.
Wnet zniknęły strachy,
odpłynęły smutki,
gdy... spod jego skrzydeł
popłynęły nutki.
To było preludium.
Potem-co się działo!
Mojego talentu,
papieru za mało!
Nie smućcie się, proszę,
końcem wierszowanki.
Skończył koncert u mnie,
poleciał do hanki.
I dompodsosnami
odwiedzić też raczył,
Słoneczko przywitał,
o Teskę zahaczył.
Retrofood z bluszczykiem,
zygmor-zgodnym tonem
wołają doń głośno:
Przyślij nam swą żonę!
Czy spełnił życzenie?
Słów wyjaśnień kilka
wyduście z Pinusa,
albo może Mirka...
Maja
Teraz, prawie pełnia lata
Kwiatów barwą, dzień przeplata.
Zmierzchem pachnie nam maciejka,
I wibruje niemoc wszelka.
Noce ciepłem przytulone
W snu oddechu zatopione
Ranek, słonko znowu wita
W lecie, ogród nam rozkwita.
:wink:
|