Autentyk:
Objaśnienie: Inglot
- wykładowca z probalibistyki z Polibudy Wrocławskiej.
----
Inglot męczy na
egzaminie studenta z prawdopodobieństwa. Student nie kumaty, więc Inglot chce
się zlitować nad studentem i pyta się:
- Jakie jest
prawdopodobieństwo wyrzucenia 6 w kostce do gry?
Student: - 1.
Inglot: - Ale niech
Pan się zastanowi. Przecież kostka ma 6 ścian.
Student: - 1.
Ingot ( wnerwiony
podając kostkę do gry ): Masz pan. Rzucaj !
Student wyrzuca 6.
Inglot ( zdumiony ):
- Niech Pan jeszcze raz rzuca !
Student wyrzuca 6.
Inglot: - Poproszę
indeks ! ( i wpisał mu tróję! ).
Student zdaje
egzamin u I., lecz odpowiedzi studenta są poniżej krytyki. W końcu Inglot,
dosyć wściekły, mówi:
- Dam panu 3, jeżeli
powie pan ile jest żarówek w tej sali.
Student zaskoczony
szybko policzył i odpowiada:
- Trzydzieści.
Inglot:
- Nieprawda.
Po czym wyjął jedną
żarówkę z szuflady biurka.
Za rok ten sam
student podszedł do egzaminu i sytuacja się powtórzyła. Na pytanie Inglota o
ilość żarówek odpowiedział, że 31. Na co Inglot z uśmiechem: - Nieprawda. Nie
mam żarówki w szufladzie.
- Ale ja mam -
odparł student wyciągając żarówkę z marynarki.
Dostał troję.
Egzamin z medycyny z
rozpoznawania narządów. Na stole przed egzaminatorami skrzynka z otworem na
rękę. W niej narządy do rozpoznawania. Wchodzi pierwszy student, wkłada rękę,
rozpoznaje nerkę, wyjmuje ją, dostaje 5, wychodzi. Wchodzi drugi, grzebie, grzebie,
w końcu rozpoznaje serce, wyjmuje, dostaje 5, wychodzi. Wchodzi trzeci,
grzebie, grzebie, nie może nic rozpoznać, w końcu mówi:
- Kiełbasa!
- Panie jaka
kiełbasa, czyś pan zwariował?!
- No przecież mówię,
że kiełbasa.
- Proszę wyjąć.
Student wyjmuje ze
skrzynki kiełbasę. Zakłopotani egzaminatorzy postanawiają dać mu w końcu 5,
student wychodzi, po czym jeden egzaminator mówi do drugiego:
- Panie docencie,
czym myśmy wczoraj tą wódkę zagryzali?!
Na egzaminie z
informatyki profesor z widocznym niesmakiem słucha niedorzecznych odpowiedzi
studenta. W pewnym momencie zwraca się do swego psa leżącego pod biurkiem:
- Azor! Wyjdź, bo
zgłupiejesz!
Dwie panienki
lekkich obyczajów starają się o pracę w domu publicznym. Właścicielka urządziła
egzamin wstępny. Po chwili jedna z wychodzi z sali egzaminacyjnej.
- No i jak ci
poszło?
- Oblałam z ustnego.
Gość poszedł na
egzamin, niewiele powiedział, dostał 2.
Wychodzi z kumplem
do ubikacji i tam zaczyna wyzywać:
- A ten ku***
pie****, a ten popie***** jak on mnie mógł tak upier**lić... Nagle otwierają
się drzwi kabiny, wychodzi z nich profesor:
- A bo żeś chu** nic
nie umiał!
Pan Buszek (woźny w
domu studenckim "Żaczek" w Krakowie) mawiał co nastepuje:
---
Studentki zgłosiły
zepsute umywalki. Pan Buszek przez radiowęzeł:
- Panie które mają
zatkane, niech zejdą na dół. Ten facet już czeka.
Jego żona zajmowała
się zmienianiem pościeli:
- Moja żona Eulalia
(autentyk!), niejednokrotnie dziewica, nie będzie zmieniać pościeli, bo się
studenci analizują i ona się wstydzi.
Student filologii
polskiej zaprosił koleżankę z roku do swego pokoju w akademiku.
- Czytałaś Kanta?
- Tak.
- A Joyce'a?
- Tak?
- No to kładź się!
Pewien profesor mówi
do studentów:
- Proszę zadawać
pytania. Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi.
Na to jeden ze
studentów:
- Co się stanie
jeśli stane obiema nogami na szynach tramwajowych, a rękoma chwycę się przewodu
trakcji. Czy pojadę jak tramwaj?
Na sali wykładowej:
Wykładowca pisze na
tablicy, w pewnej chwili zabrakło miejsca. Łapie więc gąbkę i ściera, ale
niestety zaczął ścierać to co przed chwilą napisał. Jeden z studentów, który
nie zdążył tego przepisać nie wytrzymał i na całą salę: O kur... !! Wykładowca
popatrzył się na niego dzikim wzrokiem i .... napisał jeszcze raz to co starł .
:))
Przed restauracją,
opodal bramy universytetu, stoją dwie prostytutki i czekają na klientów. Z
bramy universytetu wychodzi studentka i wyciągnąwszy papierosa, pyta:
- Koleżanki, czy
macie ognia?
Panienki bez słów
przypaliły jej papierosa, po czym komentują:
- Słyszałaś?!
- No! Raz przespała
się z jakimś studencikiem i już "koleżanka"!
Pewien profesor
oblewał zawsze tych co nie chodzili na wykłady.
Wchodzi jeden
student, profesor mówi, że go nie widział na wykładach i stawia mu pałę, ale
sprytny student powiedział, że na wykłady chodził, tyle że zawsze siedział za
filarem. Dostał 3. Kilku następnych studentów powiedziało to samo, dostając 3.
W końcu jednak profesor się zdenerwował i na drzwiach wywiesił:
"Wszystkie
filary są już zajęte"
Szczyty
Szczyt pijaństwa:
Spić tak ślimaka,
żeby do domu nie trafił.
Szczyt optymizmu:
Dwaj homoseksualiści
kupujący wózek dziecięcy
Szczyt zręczności:
Złapać komara za
lewe jajo prawą ręką nad lewym uchem w rękawicach bokserskich.
Szczyt paniki:
Założyć hełm na lewą
stronę... (czyli wywinąć go...)
Szczyt ciemnoty:
Zapalić jedną
zapałkę, a potem drugą, aby zobaczyć, czy ta pierwsza się pali.
Szczyt cierpliwości:
Puścić pawia przez
słomkę.
Szczyt pornografii:
Fidel jedzący
banana.
Szczyt odwagi:
Zjechać z
dziesiątego piętra gołą dupą na brzytwie i jajami hamować na zakrętach
Szczyt precyzji:
W rękawicy
bokserskiej złapać w locie komara za lewe jajo.
Szczyt szybkości:
Zamknąć tak szybko
szufladę na klucz, żeby go jeszcze do niej schować.
Szczyt ignorancji:
Prezerwatywy robione
na drutach.
Szczyt nieufności:
Wiercić w rurociąg
Przyjazni i patrzyć w którą stronę ropa płynie.
Szczyt Szczytów:
Pik Komunizma
Szczyt pecha:
Zostać zabitym przez
meteoryt ze złota.
Szczyt
roztargnienia:
Założyć hełm na lewą
stronę.
Szczyt
niemożliwości:
Połaskotać tak
żarówkę, aby ci w elektrowni się śmiali.
Szczyt siły:
Tak zgiąć złotówkę,
żeby się orzełek zesrał.
Szczyt elegancji:
Wyskoczyć z okna na
ostatnim piętrze, a widząc w locie sąsiadkę poprawić krawat.
Szczyt bezczelności:
Zapytać się
powodzianina:
- Jak się panu
powodzi? Czy się panu nie przelewa?
Szczyt sadyzmu:
Przestraszyć strusia
na betonie.
Szczyt szybkości:
Biegać tak dokoła
słupa żeby z przodu była dupa.
|