20
wszystko inne, do czego ma słuszne prawo”. Z determinacją dążę
do celu. Lubię kontrolę zarówno nad samym sobą, jak i nad tymi,
którzy mnie otaczają.
– A więc chce pan obejmować rzeczy w posiadanie. – Ależ
z niego „kontroler”.
– Chcę zasługiwać na to, aby je posiadać, ale owszem, tak to
można ująć.
– Mówi pan jak konsument pierwszej wody.
– Bo nim jestem.
Uśmiecha się, ale uśmiech nie dociera do oczu. Po raz
kolejny nie pasuje to do kogoś, kto chce nakarmić świat, nie potrafię
się więc oprzeć wrażeniu, że mówimy o czymś innym, tyle że nie
mam pojęcia o czym. Przełykam ślinę. Panująca w gabinecie
temperatura uległa podwyższeniu, a może tylko ja tak to odczuwam.
Chciałabym mieć już ten wywiad za sobą. Chyba zgromadziłam dość
materiału dla Kate, no nie? Zerkam na kolejne pytanie.
– Został pan adoptowany. Jak dalece ukształtowało to pański
charakter? – Och, to akurat pytanie osobiste. Patrzę na swego
rozmówcę, mając nadzieję, że go nie uraziłam. Marszczy czoło.
– Nie jestem w stanie tego określić.
Zaintrygował mnie.
– Ile miał pan lat w momencie adopcji?
– To fakt powszechnie znany, panno Steele. – W jego głosie
pobrzmiewa surowość. Ponownie oblewam się rumieńcem. Cholera.
Gdybym wiedziała, że będę przeprowadzać ten wywiad, to
oczywiste, że lepiej bym się przygotowała. Szybko zmieniam temat.
21
– Dla pracy poświęca pan życie rodzinne.
– To nie jest pytanie – rzuca krótko.
– Przepraszam. – Czuję się jak zbesztane dziecko. Próbuję raz
jeszcze. – Czy musi pan poświęcać dla pracy życie rodzinne?
– Mam rodzinę. Mam brata i siostrę, i kochających rodziców.
Nie interesuje mnie powiększanie tej rodziny.
– Jest pan gejem, panie Grey?
Wciąga głośno powietrze, a ja kulę się z zażenowaniem.
Cholera. Jak mogłam nie zastosować czegoś w rodzaju filtra, tylko
od razu głośno to przeczytać? Jak mam mu powiedzieć, że ja jedynie
czytam pytania? Cholerna Kate i jej ciekawość!
– Nie, Anastasio, nie jestem. – Unosi brwi, a w jego oczach
pojawia się chłodny błysk. Nie wygląda na zadowolonego.
– Bardzo przepraszam. To, eee... jest tu napisane. – Po raz
pierwszy wypowiedział moje imię. Szybciej bije mi serce, a policzki
znowu czerwienieją. Nerwowym gestem zatykam pasmo włosów
za ucho.
Grey przechyla głowę.
– To nie są pani pytania?
Krew odpływa mi z twarzy. O nie.
– Eee... nie. Kate, panna Kavanagh, to ona je przygotowała.
– Pracujecie razem w gazecie studenckiej? – Cholera jasna!
Nie mam nic wspólnego z tą gazetą. To zajęcie dodatkowe Kate, nie
22
moje. Twarz mi płonie.
– Nie. To moja współlokatorka.
W zamyśleniu gładzi się po brodzie, przyglądając mi się
uważnie.
– Zaoferowała się pani, że przeprowadzi ten wywiad? – pyta
niebezpiecznie cichym głosem.
Chwileczkę, kto ma komu zadawać pytania? Jego spojrzenie
przewierca mnie na wylot, a ja zmuszona jestem powiedzieć prawdę.
– Zostałam oddelegowana. Kate jest chora – mówię
przepraszająco.
– To wiele wyjaśnia.
Rozlega się pukanie do drzwi i do gabinetu wsuwa głowę
Blondynka Numer Dwa.
– Panie Grey, przepraszam, że przeszkadzam, ale za dwie
minuty ma pan kolejne spotkanie.
– Jeszcze nie skończyliśmy, Andreo. Odwołaj, proszę, to
spotkanie.
Andrea waha się, wpatrując się w niego. Sprawia wrażenie
zagubionej. Grey odwraca powoli głowę w jej stronę i unosi brwi.
Kobieta oblewa się pąsowym rumieńcem. Uff, nie tylko ja tak mam.
– Oczywiście, panie Grey – bąka, po czym zamyka za sobą
drzwi.
Mój rozmówca marszczy brwi, a następnie skupia uwagę
z powrotem na mnie.
23
– Na czym skończyliśmy, panno Steele?
Och, a więc wracamy do „panny Steele”.
– Ja naprawdę nie chcę w niczym panu przeszkadzać.
– Chciałbym dowiedzieć się czegoś na pani temat. Dla
wyrównania rachunków. – W jego szarych oczach błyszczy
ciekawość. Kurde i jeszcze raz kurde. Po co mu to? Opiera łokcie
na poręczach fotela, a palce krzyżuje na wysokości ust. Jego usta są
bardzo... rozpraszające. Przełykam ślinę.
– Niewiele tego jest – mówię, rumieniąc się po raz enty.
– Co ma pani w planach po ukończeniu studiów?
Wzruszam ramionami, zakłopotana jego zainteresowaniem.
Jechać do Seattle z Kate, znaleźć pracę. Tak naprawdę nie wybiegam
zbytnio myślami w przyszłość.
– Jeszcze nie poczyniłam planów, panie Grey. Na razie
muszę zdać egzaminy końcowe. – Do których powinnam się teraz
przygotowywać, a nie siedzieć w tym okazałym, eleganckim,
sterylnym gabinecie, kuląc się pod twoim badawczym spojrzeniem.
– Mamy tutaj doskonały program dla stażystów – mówi
cicho. Unoszę z zaskoczeniem brwi. Proponuje mi pracę?
– Och. Będę to miała na uwadze – dukam skonfundowana. –
Choć nie jestem pewna, czybym tutaj pasowała. – O nie. Znowu
myślę na głos.
– Dlaczego tak pani uważa? – Zaintrygowany przechyla
głowę na bok, a przez jego twarz przemyka coś na kształt uśmiechu.
24
– To chyba oczywiste. – Jestem niezgrabna, mało elegancka
i nie mam włosów w kolorze blond.
– Dla mnie nie.
Już się nie uśmiecha i nagle czuję skurcz jakichś dziwnych
mięśni w brzuchu. Pochylam głowę i niewidzącym wzrokiem
wpatruję się w zaplecione palce. Co się dzieje? Muszę stąd wyjść,
natychmiast. Wyciągam rękę po dyktafon.
– Może oprowadzić panią? – pyta.
– Jestem pewna, że ma pan zbyt wiele zajęć, panie Grey,
a mnie czeka długa droga.
– Wraca pani do Vancouver? – W jego głosie słychać
zaskoczenie, a nawet niepokój. Zerka w stronę okna. Zdążyło się
rozpadać. – Cóż, proszę zachować ostrożność. – Ton ma surowy,
autorytarny. Czemu miałoby go to obchodzić? – Otrzymała pani
wszystko, co trzeba? – dodaje.
– Tak, proszę pana – odpowiadam, wrzucając dyktafon
do torby. On mruży oczy z namysłem. – Dziękuję za rozmowę, panie
Grey.
– Cała przyjemność po mojej stronie. – Jak zawsze uprzejmy.
Gdy wstaję, on także podnosi się z fotela i wyciąga rękę.
– Do zobaczenia, panno Steele. – I brzmi to jak wyzwanie
albo groźba, nie mam pewności. Marszczę brwi. Do zobaczenia?
Ponownie ujmuję jego dłoń, zdumiona tym, że nadal przeskakują
między nami te dziwne iskry. To pewnie nerwy.
– Panie Grey. – Kiwam głową.
25
Sprężystym krokiem podchodzi do drzwi i otwiera je
na oścież.
– Chcę dopilnować, aby nic się pani nie stało, panno Steele. –
Uśmiecha się lekko. To oczywiste, że czyni aluzję do mojego mało
eleganckiego wkroczenia do gabinetu. Oblewam się rumieńcem.
– Jest pan bardzo uprzejmy, panie Grey – warczę, a jego
uśmiech staje się szerszy. Fajnie, że uważasz mnie za zabawną,
wściekam się w duchu, wychodząc do holu. Ku memu zaskoczeniu
sam też wychodzi. Andrea i Olivia unoszą głowy znad biurek, równie
zdziwione.
– Miała pani jakiś płaszcz?
– Tak. – Olivia zrywa się z krzesła i przynosi moje palto,
które przechwytuje Grey. Przytrzymuje je dla mnie, a ja wsuwam
z zażenowaniem ręce w rękawy. Na chwilę kładzie dłonie na moich
ramionach. Wciągam gwałtownie powietrze. Jeśli zauważa moją
reakcję, nic nie daje po sobie poznać. Długim palcem wskazującym
wciska guzik przywołujący windę i stoimy, czekając – ja
skrępowana, on obojętnie opanowany. Drzwi rozsuwają się
i wchodzę natychmiast do kabiny, desperacko pragnąc stąd uciec.
Naprawdę muszę wydostać się z tego miejsca. Kiedy odwracam się,
widzę, że Grey opiera się jedną ręką o ścianę przy windzie.
Naprawdę jest bardzo, ale to bardzo przystojny. Mocno mnie to
rozprasza. Przewierca mnie swymi szarymi oczami.
– Anastasio – mówi tytułem pożegnania.
– Christianie – odpowiadam. I litościwie zasuwają się drzwi.
26