14
zainteresowanego, ale przede wszystkim bije z niego uprzejmość.
– Anastasia Steele. Studiuję literaturę angielską razem z Kate,
eee... Katherine... eee... panną Kavanagh na Uniwersytecie Stanu
Waszyngton.
– Rozumiem – rzuca zwięźle. Wydaje mi się, że przez jego
twarz przemknął cień uśmiechu, ale nie mam pewności. – Może
usiądziemy? – Gestem wskazuje na obitą białą skórą kanapę
w kształcie litery L.
Ten gabinet jest stanowczo zbyt duży dla jednej osoby.
Naprzeciwko sięgających od podłogi do sufitu okien stoi wielkie
nowoczesne biurko z ciemnego drewna, wokół którego spokojnie
mogłoby zasiąść sześć osób. Z takiego samego drewna wykonano
ławę stojącą obok kanapy. Wszystko inne jest białe: sufit, podłoga
i ściany. Na jednej z nich, tej z drzwiami, wisi mozaika niewielkich
obrazów, w sumie trzydziestu sześciu, ułożonych w kwadrat. Są
śliczne – przedstawiają zwyczajne, zapomniane przedmioty,
namalowane z taką dbałością o szczegóły, że wyglądają jak
fotografie. Powieszone razem zapierają dech w piersiach.
– Miejscowy malarz. Trouton – wyjaśnia Grey, kiedy
dostrzega, na co patrzę.
– Są piękne. Zwyczajność zmieniają w nadzwyczajność –
rzucam zaintrygowana zarówno nim, jak i obrazami.
Przekrzywia głowę i przygląda mi się z uwagą.
– W pełni się z panią zgadzam, panno Steele – odpowiada
cicho, a ja z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu oblewam się
rumieńcem.
Nie licząc obrazów, reszta gabinetu jest zimna, czysta
i beznamiętna. Zastanawiam się, czy odzwierciedla to osobowość
15
tego adonisa, który z gracją zajmuje jeden z białych skórzanych
foteli naprzeciwko mnie. Potrząsam głową, zaniepokojona biegiem
swoich myśli, i wyjmuję z torby pytania Kate. Następie kładę
na ławie dyktafon, który oczywiście najpierw dwa razy ląduje
na podłodze. Grey nic nie mówi, cierpliwie – mam nadzieję –
czekając, gdy tymczasem mnie ogarnia coraz większe zażenowanie.
Kiedy zbieram się na odwagę i podnoszę wzrok, dostrzegam, że mnie
obserwuje. Jedna ręka leży swobodnie na kolanach, drugą podpiera
brodę i przesuwa palcem wskazującym po ustach. Chyba próbuje
powstrzymać uśmiech.
– Przepraszam – bąkam. – Nie jestem do tego
przyzwyczajona.
– Ależ proszę się nie spieszyć, panno Steele.
– Nie będzie panu przeszkadzać, jeśli nagram pańskie
odpowiedzi?
– Teraz mnie pani o to pyta? Po tym, jak zadała sobie pani
tyle trudu, aby umieścić na ławie dyktafon?
Rumienię się. Przekomarza się ze mną? Oby. Mrugam, nie
bardzo wiedząc, co powiedzieć, a on chyba się nade mną lituje,
ponieważ stwierdza:
– Nie będzie mi to przeszkadzać.
– Czy Kate, to znaczy panna Kavanagh, wyjaśniła cel tego
wywiadu?
– Tak. Ma się pojawić w kolejnym, ostatnim w tym roku
akademickim numerze gazety studenckiej, ponieważ to ja mam
wręczać absolwentom dyplomy.
Och! To dla mnie nowość i zaintrygowana jestem faktem,
16
że ktoś niewiele ode mnie starszy – okej, może z sześć lat lub coś
koło tego, i okej, odnoszący niesamowite sukcesy, no ale jednak
młody – wręczy mi dyplom ukończenia studiów. Marszczę brwi,
próbując się ponownie skoncentrować na wyznaczonym zadaniu.
– Świetnie. – Przełykam nerwowo ślinę. – Mam kilka pytań,
panie Grey. – Zatykam niesforny lok za ucho.
– Tego właśnie oczekiwałem – mówi, zachowując śmiertelną
powagę.
Natrząsa się ze mnie. Gdy dociera to do mnie, policzki
zaczynają mi płonąć i prostuję się, aby się wydać wyższą i bardziej
onieśmielającą. Wciskając guzik w dyktafonie, próbuję wyglądać jak
profesjonalistka.
– Jest pan bardzo młody jak na osobę, której udało się
stworzyć takie imperium. Czemu zawdzięcza pan swój sukces? –
Podnoszę na niego wzrok. Co prawda uśmiecha się, ale sprawia
wrażenie nieco rozczarowanego.
– Biznes to ludzie, panno Steele, a mnie świetnie wychodzi
ich ocena. Wiem, jak pracują, co poprawia ich wyniki, co nie, co ich
inspiruje i jak ich motywować. Zatrudniam wyjątkowy zespół
i sowicie go wynagradzam. – Przeszywa mnie spojrzeniem szarych
oczu. – Żywię przekonanie, że aby osiągnąć sukces w jakiejś
dziedzinie, trzeba stać się w niej mistrzem, poznać ją na wylot, każdy
najmniejszy szczegół. Ciężko nad tym pracuję. Podejmuję decyzje,
kierując się logiką i faktami. Instynkt pozwala mi dostrzec dobry
pomysł i zająć się nim, a także zgromadzić dobrych ludzi. W tym
właśnie sedno: wszystko zawsze się sprowadza do dobrych ludzi.
– Może ma pan po prostu szczęście. – To nie znajduje się
na liście Kate. Ale on jest taki arogancki. Przez chwilę w jego oczach
widzę zaskoczenie.
17
– Nie uznaję czegoś takiego jak szczęście czy traf, panno
Steele. Wygląda na to, że im ciężej pracuję, tym więcej mam
szczęścia. Naprawdę wszystko jest uzależnione od tego, czy ma się
w zespole odpowiednich ludzi i czy należycie pożytkuje się ich
energię. To chyba Harvey Firestone powiedział, że ludzki rozwój to
najważniejsze powołanie przywództwa.
– Widać, że lubi pan rządzić. – Te słowa wydostają się
z moich ust bez mojej wiedzy.
– Och, sprawuję kontrolę we wszystkich dziedzinach życia,
panno Steele – mówi, ale jego uśmiech pozbawiony jest wesołości.
Patrzę na niego, a on odpowiada mi spojrzeniem bacznym
i beznamiętnym. Serce zaczyna szybciej mi bić, a policzki znowu
oblewa rumieniec.
Czemu tak mnie wytrąca z równowagi? Może to kwestia jego
atrakcyjności? Przeszywającego spojrzenia? Sposobu, w jaki palcem
wskazującym przesuwa po dolnej wardze? Naprawdę mógłby
przestać tak robić.
– Poza tym ogromną władzę człowiek zdobywa wtedy, gdy
przekona samego siebie, iż urodził się po to, aby sprawować kontrolę
– kontynuuje gładko.
– Uważa pan, że ma ogromną władzę? – Normalnie obsesja
na punkcie sprawowania kontroli.
– Mam cztery tysiące pracowników, panno Steele. Zapewnia
mi to swoiste poczucie odpowiedzialności, władzy, jeśli takie
określenie bardziej pani odpowiada. Gdybym podjął decyzję, że już
mnie nie interesuje branża telekomunikacyjna i sprzedałbym firmę,
po mniej więcej miesiącu dwadzieścia tysięcy ludzi miałoby problem
ze spłatą hipoteki.
Moje usta same się otwierają. Jego brak pokory wprawia
18
mnie w osłupienie.
– Nie musi pan odpowiadać przed zarządem? – pytam
zdegustowana.
– Jestem właścicielem mojej firmy. Nie muszę odpowiadać
przed zarządem. – Unosi brew. Czerwienieję. Oczywiście
wiedziałabym to, gdybym zebrała choć trochę informacji na jego
temat. Ale, cholera, strasznie jest arogancki. Zmieniam taktykę.
– Inwestuje pan w produkcję przemysłową. Co jest tego
powodem? – pytam. Dlaczego w jego towarzystwie czuję się taka
skrępowana?
– Lubię budować różne rzeczy. Lubię wiedzieć, jak wszystko
działa: na jakiej zasadzie, jak to złożyć i rozłożyć. Poza tym kocham
statki. Cóż mogę powiedzieć?
– Mam wrażenie, jakby mówiło to pańskie serce, a nie logika
i fakty.
Dostrzegam drgnięcie kącika jego ust. Wpatruje się we mnie
bacznie.
– Możliwe. Choć niektórzy powiedzieliby, że ja nie mam
serca.
– A czemu mieliby tak mówić?
– Bo dobrze mnie znają. – Wykrzywia usta w cierpkim
uśmiechu.
– Czy pańscy przyjaciele powiedzieliby, że łatwo pana
poznać? – I natychmiast żałuję tego pytania. Nie ma go na liście
Kate.
19
– Mocno bronię swojej prywatności, panno Steele. Rzadko
udzielam wywiadów.
– Dlaczego więc na ten się pan zgodził?
– Ponieważ jestem dobroczyńcą waszej uczelni, no i prawdę
powiedziawszy, panna Kavanagh nie pozwalała się zbyć. Bez końca
wierciła dziurę w brzuchu moim ludziom z PR, a ja podziwiam tego
rodzaju upór.
Wiem, jak uparta potrafi być Kate. Dlatego właśnie siedzę
tutaj i kulę się pod badawczym spojrzeniem Greya, gdy tymczasem
powinnam zakuwać do egzaminów.
– Inwestuje pan także w technologie rolnicze. Skąd pańskie
zainteresowanie tą akurat branżą?
– Nie da się jeść pieniędzy, panno Steele, a zbyt wielu ludzi
na tej planecie jest niedożywionych.
– Bardzo filantropijne podejście. Czy to właśnie jest pańską
pasją? Nakarmienie biednych tego świata?
Wzrusza niezobowiązująco ramionami.
– To całkiem niezły biznes – stwierdza, choć mnie się
wydaje, że nie mówi tego szczerze. Jaki to ma sens: karmienie
biednych tego świata? Nie widzę w tym żadnych korzyści
finansowych. Zerkam na kolejne pytanie, skonsternowana tym,
co usłyszałam.
– Ma pan swoją filozofię? A jeśli tak, to jaką?
– Nie mam filozofii jako takiej. Może jedynie zasadę
przewodnią, słowa Andrew Carnegiego: „Ten, kto posiądzie
umiejętność władania własnym umysłem, może objąć w posiadanie
20