|
Sobota, 2024-04-27, 7:01 AM Jesteś zalogowany jako Gość | Grupa "Goście"Witaj Gość | RS |
Smak chwil
|
|
Zofia Nałkowska
[ Pobierz z serwera (7.2 Kb)
]
| 2014-02-17, 5:42 PM |
Zofia Nałkowska
Urodziła się 10 listopada 1884 roku w Warszawie, a zmarła 17 grudnia 1954 również w Warszawie. Zaliczana jest do grona najwybitniejszych pisarek, publicystek i dramatopisarek literatury polskiej.Nałkowska
była zawsze dość niezależną kobietą. W dwudziestoleciu międzywojennym
pracowała w Biurze Propagandy Zagranicznej, była wiceprezesem polskiego
Pen Clubu, działała w Zarządzie Głównym Związku Literatów Polskich, była
posłanką na sejm PRL. Po wojnie natomiast brała udział w pracach
Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskiej. Oczywiście
tragedię czasów wojny opisała w Medalionach.
Za zadanie wzięłam sobie obalić ten przesąd niemądry, że kobieta, co skończyła uniwersytet, przestaje być kobietą.
Motyl, nawet gdy siedzi, rozkłada i składa skrzydła na znak, że istotną postacią jego bytu jest lot.
To, czym jesteśmy dla ludzi, jest ważniejsze niż to, czym jesteśmy we własnych oczach.
Więzienie to możliwie największe
skondensowanie marzenia o wolności i pod największym ciśnieniem. Mury są
napęczniałe od nadziei ucieczki.
Sensacje patriotyczne są tożsame z erotycznymi, że wywołują je łatwe i wiadome środki, że jedne i drugie są wstydliwe.
Pokusy działają na różnych poziomach, pokusą jest też zwalczanie pokusy.
Przy ograniczeniu ścisłym zakresu wrażeń, życie wewnętrzne rozrasta się jak jemioła.
Od każdej rzeczywistości ważniejsza jest konieczność. Wobec konieczności rzeczywistość jest bezbronna.
Największym urokiem świata jest urok drugiego człowieka.
Jak niedużo zostaje z człowieka, gdy odjąć od niego wszystko, co mówią o nim inni.
Wierność cenna jest tylko w takiej kobiecie, którą ona coś kosztuje.
Człowiek robi się podobny do swego losu.
By służyć życiu, nie należy go kochać zbyt silnie. Dziwne, jakie złoża cierpienia czekają w człowieku całkiem gotowe, przeznaczone dla drugiego człowieka.
Jedyną rzeczą, po jakiej poznaję swoje uczucie, jest cierpienie.
Jestem kimś, kto musi żyć powoli. Widzę wtedy urok życia, doznaję go w całości.
Moja miłość jest na całej przestrzeni mnie, na wszystkich szczeblach, jestem nią cała objęta, nie chcę zostawić dla siebie nic.
Pytanie, czy istnieje „nieśmiertelność duszy” jest niekonieczne,
jest z dziedziny złego tekstu. Nieśmiertelność i nieskończoność już „w
tym życiu” – ze wszystkimi udręczeniami i całym upojeniem tego doznania.
Nieśmiertelność jest konsumowana podczas życia, jest całkowicie
wyczerpana, do dna wypita. Myślę, że wszystko jest zawarte i dotrzymane w
obrębie życia. Mam niechęć do nieśmiertelności jako wznowienia życia
indywidualnego. Cała reżyseria nieśmiertelności – zmartwychwstanie,
metempsychoza, życie wieczne – to jest wciąż ten niepotrzebny, zły akt
czwarty dobrze zbudowanego, rozdzierającego dramatu życia. Grzech
śmiertelny przeciw jedności czasu i miejsca.
Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim, jak miejsce, w którym się jest.
Mężczyźni! Jakiś niższy gatunek ludzki, rodzaj zwierząt, które należy opanowywać, ujarzmiać, tresować, które trzeba umieć.
Czyżby naprawdę miłość niemożliwa była bez kochania?
Nie cierpię: w delirium męki przeszłam tę granicę, poza którą
wrażenia nie różniczkują się już na radość i ból, za którą noc
nieszczęścia nie przeciwstawia się już dniowi.
Poznawanie życia nie nauczyło mnie nic, nie doprowadziło do żadnej
syntezy. Im więcej się o nim wie, tym trudniej sformułować uogólnienie. W
życiu wszystko wzajemnie sobie przeczy. Nauka jest bardziej
konsekwentna.
By służyć życiu, nie należy go kochać zbyt silnie.
Jam już widziała tyle zła, które wypłynęło z dobra --takiego zła, z
którym walczyć nie wolno – bo z niego daleko gdzieś – znowu wypłynie
dobro…
Jest to czarowny stosunek między mężczyzną i kobietą, którego nie
psuje miłość. Jest w nim namiętność zakwefiona, nie stępiona tkliwością,
nie osłabiona zbliżeniem, jest wrogość, nie dopuszczająca odkrywania
stron słabych, wzajemne hiperbolizowanie się, prowadzące do szczytów
patosu.
– Nie można pojąć krzywdy, jeśli jej się samemu nie doznało.
– Można – jeżeli się samemu krzywdziło.
Wierność cenna jest tylko w takiej kobiecie, którą ona coś kosztuje.
W Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją coś zrobić – z niczego…
Ból nie jest rzeczą trudną. Z oczami zamkniętymi cierpieć można,
schować się przed groźnym światem głęboko w swoich ciemnościach. Ale sam
mówiłeś mi kiedyś: należy mieć odwagę ponosić szczęście życia… Ach,
jakże to cudnie powiedziałeś: mieć odwagę ponosić także i szczęście –
kiedy idzie od przeznaczenia --
Było to tym gorsze według niej, że zamknięte w dziedzinie
spekulacji, w obrębie projektu. Rzecz dokonana miałaby wytłumaczenie w
wielkiej komplikacji powodujących ją okoliczności i przyczyn. Rzecz
pomyślana nie ma złagodzeń, jest prosta i niewątpliwa.
Człowiek żyje jeden obok drugiego lata całe i nie wie o nim nic.
Żyje między najbliższymi jak w ciemności. Zaledwie siebie zna – i to
źle, źle siebie sądzi. Jakże może sądzić innych? Co można naprawdę
wiedzieć o ludziach z ich czynów, z ich słów – kiedy nie wiadome są
myśli? […] Siedzisz tu, […], naprzeciwko mnie – i tak się patrzymy na
siebie. Gdybym sądziła po czynach, […], po twojej dobroci – mogłabym
myśleć, że mnie kochasz, prawda? Że nie pamiętasz mi nic…
[…]
Tak, trudno jest wiedzieć coś o drugim człowieku.
Dla mnie niedostępne są takie etyczne subtelności jak zbrodnie
myślane… Jedynym możliwym sprawdzianem jest czyn, tylko czyn leży w
obrębie odpowiedzialności ludzkiej --
Jest w tym właśnie jakieś obrzydliwe tchórzostwo czekać tak na tę
śmierć, jak zwierzę, póki sama nie przyjdzie. Jest małoduszność w takim
bezwarunkowym godzeniu się na życie.
Nie jestem kobieta wyzwolona, nie jestem nawet wyzwalająca się
kobieta. Boję się wolności dla siebie jak opuszczenia i śmierci. Boję
się jej jak nieskończoności. Właśnie chcę oddana być w niewolę i móc w
niewolę brać. Chcę pętać sobą – i chodzić w cudzym zaczarowaniu.
Nie jest jeden człowiek. Jest szereg kawałków czasu, nawleczonych na nitkę jednej pamięci.
Wolność nie jest rzeczą zupełną, rzeczą doskonałą. Jest wyzwoleniem
się z pewnych stosunków do spraw świata, jest tendencją do znalezienia
się na zewnątrz cudownych zawiłości życia, organicznych powiązań. Prawdą
życia jest powrót, jest niewola w zamęcie potęg ziemi i nieba, niewola,
zamykająca w sobie panowanie. Człowiek wolny jest ten, który nie
pozostaje do życia w żadnym stosunku. Człowiek wolny nie może władać.
Człowiek robi się podobny do swojego losu.
Kobieta niekochana, kobieta zaniedbywana dla innej – może być z
natury pełna życia, radosna, urocza, stworzona do tryumfów i panowania.
Jednak ta rola ją zmieni, przeistoczy do gruntu, uczyni zależną i
niepewną, da jej poczucie niższości wobec tamtej drugiej, poczucie
upośledzenia, da jej wreszcie niepokój i zakłopotanie wobec każdego.
Między charakterami ludzi nie ma nic. W miejscu, gdzie kończy się
nasza dusza, zaraz zaczyna się inna. Nasza złość przylega ściśle do
cudzej dobroci, kurczy się od jej wielkości albo ją sobą pomniejsza i
ogranicza. Nasza pycha mierzy się cudzym poniżeniem i jest przez nie
ciasno zewsząd opasana. Pożądanie władzy i szczęścia rozrasta się wcale
nie w próżni, ale każdym swym nasyceniem sięga w głąb cudzej krzywdy.
Mnie się wydaje, że człowiek rodzi się każdy możliwy. Właśnie tak
muszę to powiedzieć: każdy możliwy. Wszystko z nim może być –
najbardziej odmienne, najbardziej mu zaprzeczające, najdalsze.
Człowiek chciałby się kończyć na swej skórze – ale się nie kończy.
Tańczyć – jest to właściwie: iść nigdzie.
W formule: Bóg i Ojczyzna – zawiera się więc antynomia i
bluźnierstwo. Bóg jest tym, co ludzi w najwyższych ich tęsknotach godzi i
jednoczy, ojczyzna tym, co według najwyższych haseł – dzieli. Ojczyzna
przywraca politeizm: każda armia do swego Boga modli się o zwycięstwo.
Największym urokiem świata jest urok drugiego człowieka.
Z dawna ustalonym porządkiem świata ludzie w stodole byli inni niż
we dworze. Tu nocowali żołnierze, robotnicy i chłopi, tam mieścili się
tylko państwo. Inne też były tutejsze rozmowy i milczenia. W
przeciwieństwie do tamtych – tutaj nie bardzo dziwiono się wojnie. U
pani Targańcowej wojna była rzeczą niepojętą, nieoczekiwaną, zwalającą
się niespodziewanie klęską, niszczącą życie – uporządkowane, równe,
szczęśliwe. W stodole klęską było samo życie, klęską trwającą od
nieprzejrzanych lat. Wojna nie budziła zdziwienia. Była dalszym ciągiem,
naturalnym następstwem tego, co się działo z ludźmi, co wyznaczało ich
losy.
Każda miłość ma chwile martwe, ale wówczas powinno się nad nią czuwać.
Myśli mają melodię i mają kształt. Można być artystą wiedzy, estetą
matematyki, wyznawcą piękna intelektualnego, można zachwycać się właśnie
wytwornością nauki (…) Są karty u Kanta i u Schopenhauera, przed
którymi staje się z bijącym sercem. Zupełnie, jak przed wielkim jakimś
dziwem natury. To jest upajające, jak widok krateru wulkanicznego, albo
jak widok morza. --Głębia tego, co pomyśleć może – człowiek.
Należy unikać brania gotowej piękności prosto z życia. Model nie
powinien sam przez się być doskonałym dziełem sztuki, ale zaledwie
okazją do samodzielnego poszukiwania piękności.
Nie lubi się ludzi, którym wyrządziło się krzywdę. Ma się żal do
nich, że byli przyczyną tego, co nas zawstydza, chociaż w istocie byli
tylko pretekstem.
Nie to jest mi ważne, co ktoś dany uczuwa kryjomo względem mnie –
ale co chce, abym ja sądziła, że czuje. Pierwsze bowiem jest od niego
niezależne, drugie zaś określa jego stosunek do mnie świadomy, chciany,
rozumowy – i pociąga za sobą odpowiedzialność. Życiową prawdą stosunków
międzyludzkich jest ich strona oficjalna, ich pozór, ich właśnie –
forma.
(…) przy ograniczeniu ścisłym zakresu wrażeń, życie wewnętrzne rozrasta się jak jemioła.
Religia nie powinna zawierać się w formułkach, a w duszy.
Słusznie jest gdzieś tam powiedziane, że estetyczna twórczość kobiety wyraża zawsze tylko niedobór uczuciowy.
Wojna – jest rzecz barbarzyńska. Już sama myśl o ogromie książek po
bibliotekach świata, że ich nigdy nie przeczyta w jedno życie jeden
człowiek, może pragnącego wiedzy wszystkiej doprowadzić do samobójstwa. A
teraz wiadomo tylko, że najbogatsze biblioteki mogą być zrabowane, mogą
spłonąć, że druki jedyne i bez ceny, jakieś manuskrypty bezpowrotne –
nie odczytane, nie skopiowane – mogą przepadnąć.
Wystarczy zwrócić uwagę na człowieka, by stał się pociągający i na swój sposób piękny.
Za zadanie wzięłam sobie obalić ten przesąd niemądry, że kobieta, co skończyła uniwersytet, przestaje być kobietą.
Zło wojny wydaje się rzeczą niewątpliwą, rzeczą zbyt oczywistą, by
należało podejmować trud przekonywania o tym innych.(…) A przecież
obrońcy pokoju zmuszeni są wciąż do poszukiwania nowych środków
perswazji, do przytaczania nowych dowodów, zobowiązani do największej
czujności wobec klas panujących mijającego ustroju, którym do
przetrwania wojna jest potrzebna.
|
Kategoria: Zofia Nałkowska | Dodał: fiolka
|
Wyświetleń: 867 | Pobrań: 40
| Rating: 0.0/0 |
Liczba wszystkich komentarzy: 0 | |
|
|
|
|
|
|
|