- Rebe, a w szabas
można skakać na spadochronie?
- Skakać można. Ale
spadochronu otwierać nie wolno!
***
Pewien magid
wygłasza w bóżnicy wielogodzinne, przeraźliwie nudne kazanie. Już po godzinie
dom Boży świeci pustkami. Gdy minęło dalszych trzydzieści minut, w świętym
przybytku pozostał jedynie szames.
Po pewnym czasie
szames zbliża się do kaznodziei i szepce mu do ucha:
- Rabbi, na mnie też
już czas. Oto klucz. Jak skończycie kazanie, to nie zapomnijcie zamknąć
bóżnicy!...
***
Muszkatenblit idzie
Grzybowską. Nagle ktoś go kopie z całej mocy w jedno z najczulszych miejsc
męskiego ciała. Muszkatenblit odwraca się błyskawicznie i widzi przed sobą
jakiegoś zupełnie obcego współwyznawcę, który mówi z zamieszaniem:
- Ja pana bardzo
przepraszam, ale ja myślałem, że to jest Kohn z Ogrodowej...
- Co znaczy Kohn z
Ogrodowej?? A gdyby to był Kohn z Ogrodowej, to panu zaraz wolno kopać go?
- A co to pana
właściwie obchodzi, dlaczego ja kopię Kohna z Ogrodowej?!
***
Rozmawia dwóch
Żydów:
- Ty, wiesz co,
Mojsze? Ten koń, co ty mnie go wczoraj sprzedałeś, to on wziął mnie i zdechł!!!
Na to ten drugi:
- Ty wiesz co, Icek,
on mi nigdy tego nie robił...
***
Rozmowa księdza z
chasydem:
- Wy, Żydzi, to
dziwny naród. Nie wierzycie w zmartwychwstanie Chrystusa, a wierzycie, że wasz
rabin-cudotwórca na chustce do nosa staw przepłynął...
- No tak, ale to
jest prawda!!!
***
Jeden z Żydów
twierdził, że jego zmarły ojciec powraca z zaświatów i bierze udział w
ceremoniach w synagodze. Sprawa szybko rozeszła się wśród społeczności
żydowskiej. Aż trafiła do rabbiego. Ten ubrał się i idzie do Żyda, i pyta:
- Mojsze, czy to
prawda, że twój ojciec wraca na ceremonie do synagogi?
- Tak, rabbi. To
prawda – odpowiada pokornie Żyd.
- To ja się ciebie
pytam: czemu on nic nie daje na taca?
***
Salcie i Mojsze
prowadzili sklep z dewocjonaliami dla Żydów. Jednak w okolicy wszyscy
wyprowadzali się i coraz mniej było Żydów klientów. W końcu Salcie rzekła:
- Mojsze, Ty musisz
zmienić branża. Ty musisz sprzedawać teraz dla katolików...
Na co Mojsze się
zdenerwował:
- Salcie! My
jesteśmy Żydami i nie będziemy sprzedawać katolickich rzeczy...
Jednak okolica
szybko zmieniła się w katolicką i w końcu duma dumą, ale Mojsze zajął się
sprzedażą katolickich dewocjonaliów. Salcie bierze za słuchawkę i zamawia towar
w jedynej w okolicy hurtowni z katolickimi rzeczami:
- Dzień dobry,
chciałabym zamówić: 100 różańców, 50 katechizmów, 100 obrazków z Papieżem oraz
50 krzyżyków...
Na co głos w
słuchawce odpowiada:
- Niech no sprawdzę:
100 różańców, 50 katechizmów, 100 obrazków z Papieżem oraz 50 krzyżyków... Aha,
krzyżyki mają być z Jezusem czy bez?... No i jutro nie dostarczamy, bo jest
Szabas...
***
Klient, pieniąc sie
z wściekłości, wpada do sklepu:
- Co za materiał mi
pan sprzedał? Krawiec powiada, że to najgorsza tandeta!
- Co tu gadać? -
uspokaja kupiec - Pan jest po prostu szczęściarzem. Pan ma tylko 3 metry tej
tandety a ja pełen magazyn...
***
Do rabina wbiega
zapłakana Żydówka:
- Rabbi! Moje
dziecko ciężko choruje!
- A co mu dolega?
- Biegunka.
- Odmawiaj psalmy!
Po dwóch dniach ta
sama kobieta zjawia się komnacie rabinackiej. Tym razem dziecko trapi uporczywe
zatwardzenie.
- Odmawiaj psalmy -
radzi rabbi.
- Ależ rabbi!
Przecież psalmy wywołują zaparcie!
***
ZSRR, koniec lat
osiemdziesiątych. W MSW urzędnik namawia wybitnego naukowca, by nie wyjeżdżał
do Izraela:
- Przecież całkiem
dobrze się tu panu żyje.
- No tak, ale żona
chce wyjechać.
- Może damy
podwyżkę?
- Córka też chce
wyjechać.
- Otwieramy się na
Zachód, duże możliwości dla młodzieży.
- Ale teściowie też
chcą wyjechać.
- No to niech oni
wszyscy wyjadą, a pan zostanie.
- Ale ja jestem
jedynym Żydem w rodzinie...
***
Zapytano pewnego
studenta medycyny, byłego ucznia jeszubotu, dlaczego twierdzi, że lepiej być
chorym na płuca niż milionerem.
- Bo milionerzy
umierają wszyscy, a chorych na płuca umiera tylko trzydzieści siedem procent.
***
Icek idzie ze swatem
do ewentualnej narzeczonej. Już od początku wizyty widać, że nie jest
przekonany do małżeństwa, ale nie bardzo wie, jak się wykręcić. W końcu mówi:
- Niech się
rozbierze.
Potencjalna panna
młoda, choć zawstydzona, godzi się wszakże. Kiedy już stoi tak, jak ją Pan Bóg
stworzył, Icek kręci głową:
- Nos mnie się nie
podoba...
***
W przedziale
kolejowym toczy się rozmowa o sławnych ludziach. Przy oknie siedzi inteligent
żydowski i co chwila wtrąca krótką uwagę dotyczącą pochodzenia danej
osobowości.
- Zamenhoff...
- Żyd.
- Spinoza...
- Żyd.
- Kolumb...
- Maran, wychrzczony
Żyd hiszpański.
- Mickiewicz...
- Miał matkę
neofitkę.
Siedząca obok dama
wykrzykuje ze zgorszeniem:
- Jezus, Maria!!!
- Też Żydzi!...
***
Icek dostał wyrok
półtora roku do odsiadki. Jako że w jego mieście nie było więzienia, spakował
swój tobołek i zasmucony idzie na stację kolejową. Po drodze spotyka znajomego:
- Gdzie idziesz,
Icek?
- Idę jechać
siedzieć...
***
Krótko przed
wybuchem drugiej wojny światowej nauczyciel w niemieckiej szkole pyta dzieci o
pierwszą wojnę światową:
- Hans, dlaczego
Niemcy przegrali wojnę?
- Bo w niemieckim
kwatermistrzostwie byli Żydzi. I ci Żydzi sabotowali dostawy. I niemieccy
żołnierze nie mieli co jeść i nie mieli amunicji. Dlatego Niemcy przegrały
wojnę!
- Bardzo dobrze,
Hans. A twoim zdaniem, Helmut?
- Bo w lazaretach
byli żydowscy lekarze. I oni mordowali na stołach operacyjnych niemieckich
żołnierzy. Dlatego Niemcy przegrały wojnę!
- Bardzo dobrze,
Helmut. A teraz ty Icchak. Nooo, powiedz mi, Żydku, dlaczego Niemcy przegrały
wojnę?
- Bo w sztabie
generalnym byli Żydzi...
- Milcz, parchu! -
przerywa nauczyciel - W niemieckim sztabie generalnym nigdy nie było Żydów!
- A czy ja to
powiedziałem? Ja mówię, że we francuskim sztabie generalnym byli Żydzi. I
dlatego Niemcy przegrały wojnę...
***
Pociąg zatrzymuje
się na małej stacyjce. Żyd, podróżujący po raz pierwszy koleją, wysiada i
załatwia koło parkanu niewielką potrzebę. W tym momencie konduktor daje sygnał
trąbką i pociąg rusza. Żyd biegnie za pociągiem i woła:
- U-wa! Też mi mądry
kawał.
***
Icek został
spoliczkowany. Pyta oburzony:
- To poważnie czy na
żarty?
- Najzupełniej
poważnie!
- No! To dobrze! Bo
ja nie lubię takich żartów...
***
Żółtko, któremu
urodził się syn, mówi do przyjaciół:
- Jeszcze nie
zrobiłem mojemu synkowi metryki. Jak myślicie, podać wcześniejszą czy
późniejszą datę urodzenia?
- Wcześniejszą -
radzi jeden.
- Późniejszą - radzi
drugi.
- A dlaczego nie
podać prawdziwej daty? - pyta trzeci.
Na to Żółtko:
- Rzeczywiście, o
tym nie pomyślałem...
***
- Jaka jest różnica
między łóżko a zając?
- Łóżko sze szczeli
z przeszczeradłem, a zając sze szczeli z pistoletem.
***
- Rosenblum, wasz
syn się ochrzcił, co teraz zrobicie?
- To samo co Bóg, po
tym, jak jego syn się ochrzcił.
- Czyli co?
- Spiszę nowy
testament.
***
- Tate, ile to 80
plus 70?
- Złoty
pięćdziesiąt.
***
Moszek otworzył
sklep na Nalewkach - "Trąbki, saksofony, bębny, trumny, noże i
pistolety".
- Jak idzie geszeft,
Mosze? – pyta Srul – Taki nietypowy towar...
- Bardzo idzie!
Bardzo. Przedwczoraj sprzedałem trąbę, wczoraj pistolet, dzisiaj trumnę.
***
Rabinowicz ubiegał
się o pracę w dużym moskiewskim banku.
- Panie Rabinowicz -
powiedział szef kadr - właśnie zmarł nasz pracownik, bardzo szanowany był.
Jeśli załatwi pan mu pogrzeb na cmentarzu Nowodziewiczym, to ma pan pracę u nas
załatwioną.
- Nie ma sprawy! -
oznajmił Rabinowicz.
Następnego dnia u
szefa kadr dzwoni telefon:
- Tu Rabinowicz. Mam
siedem miejsc na Nowodziewiczym, trzy w murze kremlowskim i dwa w mauzoleum.
Przygotujcie ludzi.
***
- Panie Akerman,
powiedziałeś pan podobno o mnie, że ja jestem złodziej. Czy to prawda?
- To prawda, ale ja
tego nie powiedziałem.
***
Przed porodówką stoi
Icek i drze się do ślubnej, wychylającej się oknem na czwartym piętrze:
- Salcia, a urodziło
się?
- Urodziło.
- Salcia, a co:
chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec.
- A do kogo podobny?
Salcia macha ręką:
- Nie znasz...
***
Na cmentarzu
żydowskim odbywa się pogrzeb małego dziecka. Nad otwartym grobem stoi matka i
zawodzi:
- Kochany syneczku,
jak staniesz przed obliczem Stwórcy, wyproś u niego dużo pieniędzy dla twoich
rodziców i szczęśliwą starość. I wybłagaj u Wiekuistego, żeby twoje dwie
siostry mogły być zaopatrzone w duży posag, a twoi bracia Natan i Dawid, żeby
dostali za żony dobre, ładne, pobożne i posażne panny. A twojego najstarszego
brata Chaima, żeby zwolnili z wojska. I poproś Jehowę, żeby twój kochany wujek
Abram wreszcie wyzdrowiał...
Obok zawodzącej
matki stoi opart o łopatę grabarz. Kiedy litania próśb ciągnie się w
nieskończoność, grabarz trąca zawodzącą kobietę i mówi:
- Paniusiu kochana,
jak się ma tyle interesów do Pana Boga, to się nie posyła takiego małego
dziecka, tylko się idzie samemu.
***
Jeden chłop kupował
raz u Łabędzia trzewiki. Przymierza je, ale widzi, że ma oba lewe. Leci prędko
do Żyda i mówi:
- Jezusie
Nazaretański, przecież wyście mi sprzedali dwa lewe!
A Łabędź na niego z
gębą:
- Czy wy chłopi
jacyś nienormalni?! Przed chwilą był tu taki inny i wrzeszczał, że mu dwa prawe
sprzedałem.
***
Rozencwajg:
- Jakbym się
przespał z twoją żoną, to byśmy byli jak rodzina.
Łabędź:
- Jak rodzina to
może nie, ale na pewno bylibyśmy kwita.
***
- Więc chce się pan
ożenić z moją córką?
- Tak.
- I powiada pan, że
jest uczciwym człowiekiem?
- Tak.
- To w takim razie,
z czego będziecie żyli?
***
Noc poślubna. Icek
chodzi po sypialni i co chwila odsłania zasłony i spogląda przez okno. Panna
młoda czeka w łóżku w bardzo zachęcającej pozie. W końcu pyta zniecierpliwiona:
- Czego ty tam
szukasz...? Nooo... chooodź tu do mmnnie...
- Mówią... -
odpowiada Icek - ...że noc poślubna taka piękna, a tu leje i leje...
***
Mosiek kupił sobie
nowe lakierki, założył je i paraduje przed Salcią, a ona nic. Wkurzony poszedł
do pokoju obok, zdjął ubranie i wrócił do Salci nagi - tylko w lakierkach, a
ona nic. Zdenerwowany woła do żony:
- Salcia! Widzisz?!
- Co? - pyta ona -
Widzę, że ci wisi.
- OJ Salcia! On nie
wisi! On patrzy na moje nowe lakierki!!!
- Oj Mosze, kupiłbyś
ty sobie lepiej nowy kapelusz...