Środa, 2024-05-08, 2:55 PM                    
Jesteś zalogowany jako Gość | Grupa "Goście"Witaj Gość | RS
Smak chwil
Główna » Pliki » Humor » Żyd

Przychodzi do spowiedzi bardzo zawstydzony facet:
2014-01-11, 4:14 AM

Przychodzi do spowiedzi bardzo zawstydzony facet:

- Proszę księdza, oszukałem Żyda, czy to grzech?

- Nie, synu, to cud...

***

 

U wschodnich Żydów, i nie tylko Żydów, istniał przesąd, że spotkanie kogoś niosącego puste wiadra przynosi nieszczęście, a z pełnymi wiadrami to szczęście. Żona wyprawiła Mosze do studni po wodę. Wrócił z pustymi wiadrami, tłumacząc się, że obce wojska maszerowały przez środek wsi, a on nie chciał im przynosić szczęścia.

"Dlatego wylałem wodę."

Żona łapie się za głowę. "Oj wej, Mosze! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś ty się nie mieszał do polityki!"

***

 

Rzecz dzieje się w bufecie kolejowym. Starozakonny, wierny tradycjom swej wiary, pan Malinower ma straszny apetyt na porcję różowej świeżutkiej szynki. Zwraca się więc do bufetowego, wskazując na trefny przysmak:

- Proszę mi porcję tego łososia.

- To szynka, proszę pana.

- A kto się pana pyta?!

***

 

Dwóch chasydów spierało się na temat palenia papierosów podczas studiowania Pisma Świętego, a że nijak nie mogli dojść do porozumienia, poszli do rabina:

- Rebe - pyta pierwszy - czy wolno palić, jak się studiuje Torę?

- Oczywiście, że nie! - mówi rabi.

Na co drugi:

- Rebe, a ja postawię to pytanie inaczej, czy wolno studiować Torę, jak się pali?

- Oczywiście, że tak!!!! - orzekł rebe....

***

 

Dwóch Żydów zwiedza Watykan, podziwiają przepych i bogactwo. Jeden mówi:

- Popatrz, a zaczynali od stajenki...

***

 

Kawaler składa wizytę pannie w towarzystwie swata i, gdy czekają na nadejście rodziny, swat zwraca mu uwagę na znajdującą się w salonie gablotkę z elegancką srebrną zastawą.

- Spójrz tylko. Od razu widać, jacy zamożni ludzie.

- A może to tylko pożyczone na nasze przyjście? - powątpiewa młodzieniec.

- Co za pomysł! - obrusza się swat - A kto by im cokolwiek pożyczył!

***

 

Goldberg, starszy już wiekiem bogaty finansista, dużo jeżdżący po świecie, zawsze wyruszał w towarzystwie mocno już podstarzałej, brzydkiej żony. Ktoś go wreszcie zapytał:

- Panie Goldberg, powiedz pan wreszcie, o co tu chodzi?

Na to usłyszał odpowiedź:

- Ja mam do wyboru: albo ją zabierać ze sobą, albo całować na pożegnanie...

***

 

Pewien bardzo pobożny pan uczęszczał co sobotę do synagogi. Za każdym razem wychodząc z bożnicy dawał koczującemu nieopodal żebrakowi - Josce Gęślarzowi - 10 zł. Sytuacja powtarzała sie od dłuższego czasu. W pierwsza sobotę października pan wychodzi ze świątyni, podchodzi do żebraka i daje mu 5 złotych.

- A dlaczego tylko 5? Zawsze było 10 - pyta Josek.

- No wie pan, posłałem syna na studia - odpowiada pan.

- A dlaczego na mój koszt?

***

 

Żyd ze sporym workiem na plecach przekracza granicę.

- A co macie w tym worku? - pyta urzędnik celny.

- Jedzenie dla kanarka - odpowiada Żyd.

Celnik otwiera worek:

- Przecież to kawa! Czy kanarek je kawę??!!

- A czy to moje zmartwienie? Niech nie je!

***

 

Izaak Holc znajduje się w przededniu bankructwa. Właśnie wszedł do kantoru kupieckiego.

- Zdaje się, że mam dziś wykupić weksel?

- Tak - potwierdza bankier - i myślę, że pan go dziś wykupi.

- A jeśli nie wykupię?

- To nic, my tylko zrobimy panu niespodziankę: wyślemy zawiadomienie do wszystkich pańskich wierzycieli, że pan wykupił u nas weksel w terminie.

***

 

Dopalają się świece. Wieczerza szabasowa ma się ku końcowi. Siedzący wokół stołu rozprawiają na temat wychowania dzieci. Wspominają z rozrzewnieniem dawne czasy, mówią ze zgrozą o obecnym zepsuciu młodzieży. Tylko osiemdziesięcioletnia matrona jest odmiennego zdania:

- Aj, czego wy właściwie chcecie od nich? Ta dzisiejsza młodzież jest dużo grzeczniejsza i ma lepsze maniery. Ja pamiętam, jak za dawnych czasów młodzi ludzie nie dawali mi przejść ulicą. Jakie to oni słowa pletli, idąc za mną, do czego to mnie namawiali! A teraz młodzi wcale mnie nie zaczepiają...

***

 

- Moniek, co ty wrabiasz? Dlaczego latasz nago po mieszkaniu?

- Bo wiem, że nikt do mnie dziś nie przyjdzie.

- A po co nosisz cylinder na głowie?

- A nuż jednak ktoś wpadnie?

***

 

Jom Kipur. W synagodze jest przerwa w modlitwach, ale na rabina działa atmosfera tego dnia i przed aron hakodesz intonuje: "Panie, jestem pyłem i prochem". Robi to wrażenie na przewodniczącym synagogi. Podchodzi i mówi: "Panie, jestem pyłem i prochem". Wtedy mały Mosze, człowiek biedny i niepozorny, czuje potrzebę wyrażenia tego samego. Podchodzi i mówi: "Panie, jestem pyłem i prochem". Wtedy prezes nachyla się do rabina i z politowaniem zauważa: "Popatrz, kto mówi, że też jest prochem".

***

 

W bóżnicy. Chasyd, wsłuchany w pojękiwania cadyka, modląc się podnosi głos coraz wyżej.

- Słuchaj - szepce mu do ucha najbliższy sąsiad - nie wrzeszcz tak na Pana Boga! Po dobroci wskórasz więcej...

***

 

Lajbusz oznajmia przyjacielowi:

- Wiesz, zawarłem spółkę z Zylberem.

- Jak to, zawarłeś spółkę? Przecież ty nie masz nawet złamanego szeląga!

- Nu tak, on ma pieniądze, a ja doświadczenie.

- To za kilka miesięcy zamienicie się rolami: ty będziesz miał pieniądze, a on doświadczenie.

***

 

We Lwowie mawiano:

- Kiedy żona otrzymuje nazwisko męża?

- W dniu ślubu.

- A kiedy mąż otrzymuje nazwisko żony?

- W przededniu bankructwa.

***

 

Mosze pyta przyjaciela:

- Słuchaj Aron, czy ty wierzysz w Boga?

- Nie, ale na wszelki wypadek udaję, że tak.

- Dlaczego?

- Bo jak Boga nie ma, to chwała Bogu. No, ale a nuż Bóg jest, to nie daj Boże!!!

***

 

Nauczyciel pyta małego Mośka:

- Pożyczyłem od twojego ojca sto tysięcy złotych i po trzech miesiącach oddałem dwadzieścia trzy tysiące. Ile pozostałem dłużny?

- Sto tysięcy.

- Cóż to?! Nie znasz rachunków?

- Rachunki znam, ale pan nie zna mojego ojca.

***

 

Abram, właściciel straganu warzywniczego na bazarze, mówi do żony:

- Zapamiętaj, nie kupuj dzisiaj nic od Rabinowiczowej!

- A czemu?

- Bo pożyczyła naszą wagę...

***

 

Rozmawia dwóch Żydów:

- Moryc, czemu się tak trzymasz za twarz?

- Izaak, widzisz tamtego fircyka? On chciał mi przywalić.

- No to jak tylko chciał, to czemu się trzymasz za twarz?

- Bo jak chciał, to przywalił.

- To skoro przywalił, czemu mówisz że chciał?

- Oj, Izaak. Jakby nie chciał, to by nie przywalił.

***

 

Przed świętami Bożego Narodzenia Żyd pyta rabina:

- Rebe, czy Żyd może mieć w domu choinkę?

- Może - odpowiada rabin - ale po co...???

***

 

Icek Rabinowicz złowił złotą rybkę. Rybka, jak to robią rybki, zaproponowała mu spełnienie trzech życzeń w zamian za wolność. Rabinowicz pomyślał i powiedział:

- Chcę mieć wspaniałą willę, dziesięć milionów dolarów na koncie i piękną żonę.

- OK, już to masz - powiedziała rybka.

Rabinowicz trzymając ją dalej na haczyku, podrapał się w głowę i powiedział:

- Taaaaaaa, to by było pierwsze...

***

 

Rozmawiają dwaj bankierzy:

- Co u pana słychać panie Rozenkranc?

- Same kłopoty. Szukamy kasjera.

- Przecież niedawno zatrudniliście nowego!

- No i właśnie go szukamy!

***

 

Młody Rozenkranc telegrafuje z zagranicy do ojca:

"Zaręczony, dwadzieścia tysięcy, proszę o błogosławieństwo".

Z kolei depeszuje ojciec:

"Dolarów czy funtów?"

Młody Rozenkranc telegrafuje jeszcze raz:

"Funtów".

Ojciec:

"Winszuję, błogosławię".

***

 

Pani Izabela zgłasza się do rabina z prośbą o rozwód.

- Bój się Boga, kobieto - powiada rabin. - Przecież ma pani takiego porządnego męża. Czy ma mu pani coś do zarzucenia?

- Rebe, ja podejrzewam mojego męża, że to ostatnie dziecko, które mamy, to nie jest jego...

***

 

Schadken idzie do biedaka i mówi:

- Chcę zorganizować wesele dla twojego syna.

- Ale ja nigdy nie wtrącam się w życie mojego syna... - odpowiada biedak.

- Ale ona jest córką Rotszylda!

- Aaaa, no chyba że tak...

 

Następnie Schadken idzie do Rotszylda i mówi:

- Chcę zorganizować wesele dla twojej córki.

- Ale ona jest za młoda... - odpowiada Rotszyld.

- Ale ten chłopak jest już wiceprezesem banku!

- Aaaa, no chyba że tak...

 

Następnie Schadken idzie do prezesa banku i mówi:

- Mam dla pana wiceprezesa.

- Ale ja już mam mnóstwo wiceprezesów... - odpowiada prezes.

- Ale ten chłopak jest zięciem Rotszylda!

- Aaaa, no chyba że tak...

***

 

Dwóch ortodoksyjnych zwiedza cmentarz, podziwiają macewy, pomniki, patrzą, a tam gigantyczny grobowiec fabrykanckiej rodziny. Marmur włoski, granit, złocenia, potęga, wrażenie niebywałe. Patrzą, podziwiają, obchodzą w koło...

- Aj, widzisz, Mosze... Tacy to sobie żyją...

***

 

Stary Aaron leży już na łożu śmierci. Przyszedł doktor i po badaniu rozmawia z jego żoną - Sarą - która zatroskana pyta:

- Panie doktorze... Wczoraj miał 39, dzisiaj ma 40... Ja się bardzo boję, co będzie, gdy jutro dojdzie do 41... Na to z łóżka słychać słaby głos:

- Jjjaaak ddooojdzie dddo 41... tttooo... sssprzedać!

***

 

- Wiesz, Mosze, Rubinsztajnowie wreszcie doszli do porozumienia.

- Co ich pogodziło?

- Zdecydowali się na rozwód.

***

 

Na lekcji religii katecheta pyta dzieci, kogo należy najbardziej czcić. Kto przyniesie nazajutrz najlepszą odpowiedź, ten dostanie 10 złotych na cukierki. Nazajutrz:

- No, kto pierwszy? Powiedz ty Jasiu.

- Mamę!

- A ty Rysiu?

- Tatusia!

- A ty Małgosiu?

- Dziadków!

- No a ty?

- Jezusa Chrystusa!

- Świetnie! Ale jak ty się właściwie nazywasz? Pierwszy raz cię tutaj widzę!

- Mosiek Goldberg!

- A skąd ty się tutaj wziąłeś?

- Słyszałem że tu można zarobić, więc przyszedłem.

***

 

Zmarła Salcia i trafiła do nieba.

Pyta Pana Boga:

- Boże, chciałabym znaleźć Icka.

- Salciu, Icków tu mamy 20 milionów daj bliższe dane.

- Icek Szlangbaum.

- Salciu, Icków Szlangbaumów mamy z 10 milionów.

- On miał żonę Salcię.

- No już lepiej, ale tych jest z pięć milionów.

- A, miał jeszcze syna Mosze.

- Już bliżej, ale takich Icków dalej jest około 100 tysięcy. Powiedz może, co powiedział przed śmiercią.

Salcia myśli, myśli .....

- A powiedział, że jak go zdradzę, to się w grobie przewróci.

- Trzeba było od razu. ICEEEEK WIATRACZEEEEK, CHODŹ DO MNIE.

***

 

- Salcia, kiedy potrzebujesz pieniędzy jesteś dla mnie bardzo miła - mówi Mosiek do swojej połowicy.

- Ach, Mosze, ale przecież ja zawsze jestem dla Ciebie miła...

- No właśnie!!!

***

 

Przychodzi Icek do rabiego i mówi:

- Słuchaj rabi, mam problem. Jak pewnie wiesz, chcę się ożenić. Mam dwie kandydatki. Jedna jest piękna, lecz boję się, że będzie mnie zdradzać. Druga jest zdecydowanie mniej urodziwa, lecz wiem, że na pewno będzie mi wierna. Co począć? Którą wybrać?

Na to rabi po krótkim namyśle:

- A sam powiedz, co byś wolał zjeść gówno w samotności, czy podzielić się ciastkiem?

***

 

Dzwoni telefon u Szmula i głos mówi:

- Szmul, twoja Salcia się puszcza.

- A kto mówi?

- Całe miasto.

- Uf, takie miasto, dwie ulice na krzyż.

***

 

Gmina żydowska postanowiła nagrodzić swojego rabina za 25 lat pracy wysyłając go na wycieczkę na Hawaje. Przewodniczący synagogi postanowił, że miłym dodatkiem do podróży będzie wynajęcie rabinowi kobiety do towarzystwa dostępnej przez cały czas urlopu. Kiedy rabin wszedł do swojego pokoju hotelowego, zobaczył tam piękną, nagą dziewczynę leżącą na łóżku. Natychmiast zażądał, by wytłumaczyła mu, co to znaczy, a ona opowiedziała całą historię. W jednej chwili rabin podniósł słuchawkę i zadzwonił do przewodniczącego.

 

- Gdzie twój szacunek? - pyta - Jak mogłeś zrobić coś takiego? Jako rabin powinienem być darzony dużym szacunkiem przez każdego członka gminy, jestem na ciebie bardzo wściekły!

 

Kiedy tak wrzeszczał do telefonu, dziewczyna zaczęła się ubierać i powoli wychodzić. W tym momencie rabin przerwał rozmowę z przewodniczącym i powiedział do dziewczyny:

- A ty dokąd? Czy ja jestem zły na ciebie?

***

 

- Icek! Jak ci poszło na ostatnim polowaniu?

- Ustrzeliłem kozę.

- Przecież u nas nie ma dzikich kóz!

- A kto powiedział, że ona była dzika?

***

 

Wraca Icek wcześniej niż zwykle do domu i zostaje swoją żonę z panem Łabędziem w łóżku, w sytuacji jednoznacznej. No i zaczyna jej robić wymówki:

- Salcia! Czy ja ci nie kupiłem nowego futra!? Czy ja ci nie kupiłem nowego samochodu!? Przecież nowiusieńkie masz mieszkanie! Panie Łabędź! Pan przestanie to robić, jak ja mówię!

***

 

Przychodzi biedny Żyd do synagogi, klęka i zaczyna się modlić. Mówi:

- Panie Jedyny, spraw, abym miał w życiu choć odrobinę szczęścia.... abym tak czasem znalazł 5... może 10 złotych...

Za nim podchodzi drugi Żyd, puka w ramię biednego i mówi szeptem:

- Panie! Masz tu stówkę i spadaj.... bo my tu o poważne sumy się modlimy!

***

 

Akrobata w cyrku berlińskim wznosi istną wieżę ze stolików i krzeseł, na wierzchołku której stawia butelkę z wetkniętą w nią miotłą, po czym balansuje na miotle i gra na skrzypcach. Baruch trąca żonę i szepcze jej do ucha:

- Paganini to on nie jest!...

***

 

Przy kolacji siedzi rodzina ortodoksyjnych Żydów. W pewnym momencie odzywa się syn:

- Mamo, tato, zaręczyłem się.

Ojciec lekko zdenerwowany pyta się:

- A jak się nazywa ta narzeczona synu?

- Goldberg.

Ojciec z wyraźną ulgą:

- Oj to dobrze. Widać pochodzi z dobrej żydowskiej rodziny. I domyślam się, że bogatej. Powiedz jeszcze drogi synu, jak ma na imię twoja wybranka?

- Whoopi.

***

 

Icek leży na łożu śmierci.

- Chawa, moja żono, jesteś przy mnie?

- Jestem, Icek - chlipie żona.

- Moniek, mój synu, jesteś przy mnie?

- Jestem, ojcze.

- Rachel, moja córko, jesteś przy mnie?

- Jestem, ojcze.

- To kto, do cholery, pilnuje interes?!

***

 

Icek usiłuje zasnąć, przewraca się z boku na bok i nic. Żona pyta się:

- Czemu się wiercisz.

- Nie mogę spać. Musze oddać jutro dług Rosenkranzowi z przeciwka, a nie mam pieniędzy.

- Zaraz coś poradzimy.

Żona wstaje, otwiera okno i woła:

- Panie Rosenkranz! Panie Rosenkranz!!

Naprzeciwko otwiera się okno, wychyla się zaspany Rosenkranz w szlafmycy:

- Czego?

- Mój mąż ma oddać panu jutro jakieś pieniądze?

- Ma!

- To ja panu mówię, że on jutro nie zapłaci ani grosika.

Żona zamyka okno i mówi:

- Możesz spokojnie zasnąć. Teraz on nie będzie spał.

***

 

Znany z małomówności Żyd przychodzi do fryzjera.

- Ostrzyc?

- Aha.

- Ogolić?

- Aha.

- Uczesać?

- Aha.

- Gorący kompres?

- Aha.

- Woda kolońska?

- Aha.

- Puder?

- Aha.

- Płaci pan dziesięć koron.

- Oho!...

***

 

Salcia budzi się w środku nocy.

- Co ci jest? - pyta Mosiek.

- Jak byłam malutka, brała mnie mama do łóżeczka, całowała i pieściła i zaraz zasypiałam.

- Gdzie ja ci w środku nocy teraz matkę znajdę?

***

 

Wpada Icek do apteki i wrzeszczy:

- Aj waj! Ja mam straszne rozwolnienie. Prędko jakieś lekarstwo!

Początkujący farmaceuta dał mu jakieś pigułki, Icek zapłacił i wybiegł. Podchodzi do praktykanta szef i pyta:

- Co mu pan zaaplikował? To przecież środek na uspokojenie nerwów!

Farmaceuta przejął się bardzo. Za trzy dni spotyka Icka na ulicy:

- Dzień dobry! Pan u mnie był trzy dni temu w aptece!

- A dzień dobry, rzeczywiście.

- Dostał pan ode mnie lekarstwo. Czy pomogło?

- Panie! Gdzie tam! Jak srałem, tak sram. Ale się przynajmniej nie denerwuję!

***

 

Zasmucony Mosiek spotyka na ulicy Icka.

- A coś ty taki smutny, Mosiek? - pyta Icek.

- Wróciłem wczoraj z Żyrardowa. Dzwonię do drzwi. Dziwne głosy w środku. Otwiera Salcia, jakaś taka zmieszana. Wszedłem do sypialni. Otwarte okno. Firanka powiewa na wietrze. Nie wiem, co o tym myśleć.

- Aleś ty głupi Mosiek. Ja, gdy wracam do domu, dzwonię i od razu pod okno.

- I co? - pyta Mosiek.

- No nie ma dnia, żeby ktoś po mordzie nie dostał.

***

 

Mówią, że Żydzi są wielkimi optymistami: jeszcze nie wiedzą jakiej będzie wielkości, a już obcinają kawałek...

***

 

Kon widzi, że jego buchalter Żółtko wygląda przez okno.

- Panie Żółtko, lepiej by pan zrobił, gdyby pan tyłkiem przyglądał się przechodniom, a oczami zaglądał do ksiąg.

- Często to robię, panie Kon!

- Tak? A co na to przechodnie?

- Mówią "Dzień dobry, panie Kon"!

***

 

Rabin wywiesił przed synagogą napis: "Modlitwa bez nakrycia głowy jest takim samym grzechem jak cudzołóstwo". W grupie przyglądających się wywieszce pobożnych Żydów staje Mojżeszowicz: "Oj waj, próbowałem i jednego i drugiego. Mówię wam - kooooolosalna różnica".

***

 

Żółtko zaprasza Łabędzia do restauracji. Podają dwa sznycle, z których tylko jeden jest pokaźnych rozmiarów. Żółtko spokojnie bierze sobie ten większy. Łabędź nie posiada się z oburzenia:

- Żółtko, jak tak można? To ma być wychowanie? Sobie bierzesz większą porcję, a mnie, zaproszonemu, dajesz mniejszą?

- A jak ty byś postąpił?

- Oczywiście, że sobie wziąłbym mniejszą.

- No więc o co ci chodzi, przecież masz mniejszą porcję.

***

 

Żółtko udaje się po poradę do znanego specjalisty. Po konsultacji wręcza lekarzowi dwadzieścia złotych.

- Przepraszam pana, ale należy się więcej.

- Och, mój Boże, nie wiedziałem i mam przy sobie tylko dwadzieścia złotych.

- Dobrze, ale na przyszłość niech pan pamięta, że wizyta u mnie kosztuje pięćdziesiąt złotych.

- Pięćdziesiąt? A mnie mówiono, że trzydzieści.

***

 

Nowoochrzczony bankier Rozenblum zaręczył syna z córką neofity Kona.

- Zawsze życzyłem sobie takiego zięcia - zwraca się Kon do przyjaciół - Sympatycznego chrześcijańskiego młodzieńca z dobrej żydowskiej rodziny.

Kategoria: Żyd | Dodał: fiolka | Tagi: humor
Wyświetleń: 780 | Pobrań: 0 | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
Imię *:
Email *:
Kod *:
| Główna |
| Rejestracja |
| Wejdź |
Menu witryny
Formularz logowania
Kategorie sekcji
Damsko męskie. [5]
Góralski humor [6]
Bóg [0]
Jasiu [10]
Ksiądz [1]
Pijak [0]
Po alkocholu [1]
Policjant [0]
Pytania [12]
Skojarzenia [2]
Śmieszny horoskop [1]
Śmieszne pytania [1]
Śmieszne teksty [4]
Żyd [3]
Sex [2]
Fąfaro [1]
Indianie [1]
Hrabia [1]
Różne dowcipy [24]
Wojsko [1]
Baba [2]
Blondynki [7]
Rowery [2]
Polak, Niemiec i Rusek, Gruzin, Amerykanin [1]
Gruzin, Amerykanin,Itd...
W szkole [1]
Inne [21]
Dla dorosłych [4]
O informatykach [1]
Wyszukiwanie
Mini-czat
Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek
  • Statystyki

    Ogółem online: 1
    Gości: 1
    Użytkowników: 0
    Copyright MyCorp
    © 2024