Idzie dwóch baców
koło sklepu spożywczego...
- Baco! Wiejmy stąd
ino żywo !!!
- A czemuż to !?
- Bo tu piszą
"Dżemy jaja !!!'
Podczas wizyty
prezydent USA zwiedza z Gierkiem Zakopane. Nagle słyszą krzyk i płacz kobiety.
Patrzą - a gazda za chałupą grzmoci żonę. Prezydent pyta go dlaczego tak się
znęca nad kobietą. Gazda mówi:
- Chciała mieć fiata
- kupiłem. Chciała mercedesa - kupiłem. Ale teraz jej się helikopterem
zachciało latać. Nie kupie, bo tu góry i jeszcze mi się baba zabije!
Prezydent pokiwał ze
zrozumieniem, ale Gierek wziął gazdę na stronę i pyta:
- Gazdo, a tak
naprawdę o co poszło?
- Przeca nie powiem
obcemu, ze mi bździągwa bony na cukier zgubiła.
Pytają bacę:
- Czy te trzy
dziewczynki są twoimi córkami ?
Baca:
- No.
- Ale one urodziły
się tego samego dnia ?!
- No...
- ... w odstępach
piętnastominutowych !!!
- No to co ?! Ja mom
rower ...
W Tatrach na hali
opala się naga blondyna. Raczej śpi, albo jest mocno zamyślona. Przechodzący
turysta zgorszony widokiem nagiego damskiego łona (ale zabrzmiało) przykrywa je
swoim kapeluszem (co za poświęcenie!). Przychodzi Baca, patrzy i mówi:
- O Jezusicku!
Wciągnęło faceta!
- Staro, obróciłabyś
się ku mnie.
- Kces mnie, moj
chłopecku ?
- Nie, ino puscos
bąki.
Do
"Pewex"-u przyszedł z wiaderkiem góral:
- Pani, han co to za
flaska ?
- Francuski koniak.
- Loć!
- Proszę bardzo.
- A hanta flasysia
piykno mi sie widzi.
- To jest najlepsze
wino portugalskie 'Porto'.
- Loć. A hanta ?
- Polski spirytus.
- Dużo loć. Za to
sycko kielo płacem ?
- Dwieście
pięćdziesiąt dolarów.
- Wyloć!
Baca był świadkiem
wypadku samochodowego, poldek walnął w drzewo. Przesłuchuje go gliniarz:
- Baco jak to było?
Na to baca:
- Panocku widzicie
to drzewo?
- Widzę.
- A oni nie
widzieli...
- Baco, czy
pokażecie nam Giewont? - pytają turyści.
- Jo. Widzita ta
pierwsza górka?
- Tak.
- To nie je Giewont.
A widzita ta druga górka?
- Tak.
- To tyż nie je
Giewont. A widzita ta trzecia górka?
- Nie.
- To je Giewont.
Zmarznięty w czasie
śnieżycy turysta puka do bacówki - otwiera baca.
- Macie baco coś do
jedzenia? - Niii! - To może chociaż wrzątek macie ??
- Mom... ino zimny.
Ten sam turysta w
następne wakacje zachodzi w deszczu do bacówki, baca gościnnie częstuje go
gorącą strawą, turysta zajadając spostrzega że do talerza leci mu z góry
woda...
- Baco dach ci
przecieka.
- Wim...
- To dlaczego nie
naprawisz ??
- Ni moge, przecież
deszcz pada.
- To dlaczego nie
naprawisz kiedy nie pada ??
- A bo wtedy nie
cieknie...
W górskiej chacie
pod Gubałówką wielka uroczystość - Jan Gąsienica kończy sto lat. Zjechali się
reporterzy, naczelnik miasta, wręczono medal i dyplom. Wszyscy, trzęsącego się
ze starości pomarszczonego Gąsienicę, pytają jak dożył tak sędziwego wieku.
- Zwyczajnie, nie
piłech, nie paliłech, za dziewkami nie goniłech...
W tym momencie
przerywa mu straszny hałas.
- Nie przejmujta sie
- mówi Gąsienica - to tylko mój starszy brat, całą noc pił gorzałe, to mu sie
chce teraz za dup*mi ganiać.
Początkujący
narciarz pyta bacę:
- Czy ten zjazd jest
niebezpieczny?
- A gdzie tam,
panocku, wszyscy zabijają się dopiero na dole!
- Czy to prawda
baco, ze tutejsi ludzie nie lubią przybyszów z nizin? - pyta turysta górala.
- A bo ja to wim...
Widzicie panocku ten cmyntoz?
- Widzę...
- Tu leżą ci, co
przyśli na zabawe bez zaprosenia...
Pijany góral wraca z
wesela i zaczyna się rozbierać.
- Maryna, pomóż bo
ni moge kosuli sciongnoć - prosi żonę.
Ta podchodzi i
załamuje ręce.
- Jezusicku, Jędrek,
psecie ty mas ciupaske w plecach!
Baca słyszy krzyki z
podwórka:
- Czego tam?
- Bacoooo!
Potrzebujecie drewna?
- Nieeee! Przecie
mom!
Rano baca budzi się,
wychodzi na podwórko, patrzy:
- O kurw*! Gdzie
moje drewno?!
Sprawa w sadzie.
Sędzia pyta oskarżonego - górala:
- Zawód?
- Mechooptyk.
- Co?
- Mechooptyk!
- A co pan robi?
- Optykam chałupy
mchem....
Zapisują bacę do
Partii. Sprawdzają życiorys.
- No a jak to bylo
po wojnie? Byliście w jakiejś bandzie?
- Ni, ta bydzie
pirsa.
Przychodzi turysta
do bacy i pyta:
- Baco, macie jakiś
pokój do wynajęcia?
- Mom.
- Za ile?
- Dwiście.
- Baco! Za tyle? To
bardzo drogo!
- Panocku ale tu
jest piknie.
- No dobra baco, ale
musi tu być spokój i żadnych dzieci.
- Tu nimo żadnych
dzieci.
Turysta idzie spać.
Rano o godz. 5 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszczą,
wywracają meble itp.
Turysta zwleka się z
wyra (przekrwione oczy itp.) i zaspanym głosem mówi do bacy:
- Baco, baco, tu nie
miało być żadnych dzieci!
- Dzieci? To są
skurwysyny nie dzieci!
Idzie turysta po
szlaku i nagle słyszy:
- Ło Jezuuuu!!!
Jezu, Jezu, Jezu, Jezusicku!!!!
Biegnie, patrzy a tu
baca siedzi na pieńku, obok wbita siekiera i:
- Ło Jezu, Jezu,
Jezu!
Turysta: Baco! Baco
co wam się stało?!
Baca: Mnie? Nic. Ło
Jezuuuu!!! Jezu, Jezu, Jezu!!!
T: A może komuś w
waszej rodzinie?
B: Mojej? Ni. Ło
Jezu, Jezu, Jezu, Jezusicku!!!
T: No to co tak
lamentujecie?
B: Ło Jezu, jak mi
sie robić nie chce!
Zapisują bacę do
spółdzielni produkcyjnej.
- Dacie krowę do
spółdzielni?
- Dom.
- Dacie konia do
spółdzielni?
- Dom.
- Dacie owce do
spółdzielni?
- Nie dom.
- Dlaczego?
- Bo mom.
|