O bacy
Komisja w Poroninie
pyta górala, czy znał Lenina.
- Powiedzćie gazdo
czy znaliście wodza rewolucji?
- Ni, ale uratowołek
mu życie.
- !???!! Jak to
uratowaliście mu życie?
- Ano ide jo rano,
na grań, a tu jakisik panocek siedzi na pieńku nad przepaścią i cosik pisze.
Wracom pode wiecór i ten som panocek siedzi i cosik rysuje.
- No to w jaki
sposob uratowaliście życie Leninowi.
- Ano przeca, mogłek
go zepchnonć w ta przepaść, ale nie zepchnąłem ... no i tak uratowołek mu
życie.
- Baco napisaliśćie
donos!
- Ni, do wos nie
pisołem.
Przyjechał baca do
Ameryki i okradli bank. Siada w rowie przydrożnym, wyciąga z worka pieniądze i
zaczyna liczyć. Nagle zjawia się przy nim amerykański funkcjonariusz i
pokazując swą służbowa odznakę mówi:
- Police!
Na to baca:
- Dziękuję, panocku,
sam se police.
Baca zatrudnił się w
kopalni. Już pierwszego dnia miął pecha, bo wpadł do starego, zapomnianego
szybu. Zbiegli się koledzy i mówią:
- Franek, jesteś
tam?
- Jo.
- Nic ci się nie
stało?
- Ni.
- To wyłaź stamtąd.
- Kaj nie mogę, bo
jeszcze lece...
- Wojtek, wyście
taki mondrala, wsytko prawie wiycie, to powiydzcie wiela jest prowd?
Gazda na to:
- Jo znom jino trzy.
Piyrso to świynto prowda, drugo tyż prowda, i trzecio gówno prowda.
Wraca gaździna
pociągiem z jarmarku i pyta siedzącego z nią w przedziale pasażera:
- Proszę pana, czy w
Zimnej Wodzie staje?
- Mnie nie!
Rozmawiają dwie
gaździny o swoich dzieciach. Jedna z nich się chwali:
- A mój Jasiek to
teroz studyjuje w takim uniwersytecie, co to się tak jakoś nazywo: ugryz - nie,
nie ugryz!... użarł - nie, nie użarł... A! już wim! UJOT!
Bacowa budzi swojego
męża w środku nocy.
- Antoś, pchła mi
chodzi po plecach, złap ją i zabij.
- Zapal światło -
doradza zaspany baca. - Jak cie zobaczy, to sama zdechnie ze strachu.
Na ostry dyżur
przywożą górala ciężko pobitego, a ten na noszach zwija się ze śmiechu. Lekarz
pyta:
- I z czego się pan
tak śmieje? Szczęka złamana, cztery żebra też, oko wybite?
Góral na to:
- Ja to nic ale
Jontek ma dzisiaj noc poślubną a ja mam jego jaja w kieszeni!
Siedzi Baca razem ze
skoczkami narciarskimi i wysłuchuje ich opowieści. Pierwszy skoczek chwali się,
że skoczył na odległość 100 metrów, drugi, ze pobił rekord skoczni. Na to Baca
mówi:
- Jak ja skoczyłem z
tej skoczni to lecę, lecę, patrzę mijam koniec wybiegu, tam gdzie zatrzymują
się inni, mijam Zakopane, mijam Gubałówkę, a tu jak halny nie powieje i wróciło
mnie na 30 metr.
Baca rozwodzi się z
Gaździną. Odbywa się rozprawa w sadzie. Sędzia pyta się Gazdy:
- Powiedzcie Gazdo,
dlaczego chcecie się rozwieść z tą Gaździną, przecież żyjecie razem już 20 lat,
w czym wam ona zawiniła?
Gazda na to
odpwiada:
- A bo Panie sędzio,
ona mi seksualnie nie odpowiada.
Na to w końcu sali
podnosi się ze swojego miejsca juhas i wola:
- Głupoty Gazdo
gadacie! Całej wsi odpowiada, a Wam nie!
Juhas widzi bacę
prowadzącego duże stado owiec.
- Dokąd je
prowadzicie?
- Do domu. Będę je
hodowal.
- Przecie nie macie
obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać?
- W mojej izbie.
- Toż to straszny
smród.
- Cóż, będą się
musiały przyzwyczaić.
Baca przyjechał do
Warszawy. Myśli sobie - psejode sie tromwojem.
Idzie do kiosku i
gada:
- Poprosze bilet na
tromwaj. Miysce konicnie sidzonce.
Góral stanął przed
sądem oskarżony o pobicie.
- Oskarżony
twierdzi, ze uderzył poszkodowanego jeden raz zwinięta gazetą?
- Ano tak - zgadza
się góral.
- I od tego ciosu
gazeta poszkodowany doznał wstrząsu mózgu?
- Skoro tak dochtór
powiedział...
- W takim razie co
było w gazecie?
- Nie wiem, nie
czytałem.
Jedzie gazda z
gaździną furmanką. Nagle niebo się zachmurzyło, rozszalała się burza. Znienacka
20 metrów przed furmanka uderzył piorun. A gazda patrzy w niebo, palec podnosi
i mówi:
- Nooooooo...
Jada dalej. Po
chwili następny piorun uderzył 5 metrów za furmanka. Gazda znów podnosi palec i
mówi:
- Noooooooooooooo...
Znowu jadą dalej.
Nagle kolejny piorun uderza w gaździnę jadącą na furmance, a gazda zadowolony:
- No!!!
Przyjechał turysta w
góry. Nocuje u bacy. Rano baca pyta:
- Czy wy w nocy nic
ze sobą nie robicie, ze się światło cały czas pali?...
- Baco, przy świetle
to dopiero przyjemność!
Na drugi dzień
turysta pyta bacę:
- No i jak, lepiej
przy świetle?
- Lepiej, lepiej - i
ile dzieci miały uciechy!
Idzie baca do sklepu
mięsnego i pyta:
- Cy jest kiełbasa?
- Jest. Beskidzka.
- Bez cego???
Siedzi góral na
szczycie Rys i krzyczy:
- Hej!... Morze,
nasze morze...
Baca rozmawia z
turystą:
- Zabiłem wczoraj 10
ćmów - mówi baca.
- Ciem - poprawia
turysta.
- Kapciem.
- Wisi Baca na
drzewie na jednej ręce i czyta książkę, którą trzyma w drugiej.
Przechodzący turysta
przystaje i mówi:
- Baco! We wsi
powiadają, że Baca ma zdolności parapsychiczne!
Na to Baca:
- A głupoty gadają!
Na to turysta
odchodzi w swoją stronę. Baca, dalej wisząc na drzewie puszcza gałąź, na której
wisiał i przewraca ze spokojem kartkę, wisząc w powietrzu.
- Oj pieprzą głupoty
w tej wsi, oj pieprzą!
- Baco, czy można tu
gdzieś kupić części zamienne do samochodu ?
- Zaraz za wioska
jest ostry zakręt nad urwiskiem, a części leża na dole...
Idzie sobie baca i
ciągnie na sznurku zegarek.
Przechodzący turysta
pyta zdziwiony:
- A co to baco,
zegarek na sznurku ciągniecie?
- Ja go wreszcie
naucze chodzić!
Nad Morskim okiem
siedzi stary gazda. Przechodzący turyści pozdrawiają go i pytają:
- Co tu robicie?
- Łowie pstrągi.
- Przecież nie macie
wędki.
- Pstrągi łowi sie
na lusterko.
- W jaki sposób?
- To moja tajemnica.
Ale jeśli dostanę flaszke, to ją wam zdradze.
Turyści wrócili do
schroniska, kupili butelkę wódki i zanieśli ją gaździe. On tłumaczy...
- Wkładam lusterko
do wody, a kiedy pstrąg podpływa i zaczyna się przeglądać to ja go kamieniem i
już jest mój...
- Ciekawe... A ile
już tych pstrągów złowiliście?
- Jeszcze ani
jednego, ale mam z pięć flaszek dziennie...
Baca dobiera się do
gaździny. W pewnym momencie gaździna mówi:
- Baco, gniewom sie
- A o co sie
gniewocie gaździno?
- Ja nie mówie że
sie gniewom ino że sie wom ch... gnie!
Turysta spał u bacy.
Rano budzi się i drapie. Widząc to baca pyta:
- Cóż to panocku,
wsiura wos ugryzła?
- Nie, w plecy.
- Baco! To gówno to
ludzkie czy zwierzęce?
- To? Ludzkie.
- A po czym
poznajecie?
- A bo to moje.
Dwóch górali
postanowiło sprawdzić ile ludzi jest w knajpie w Źywcu. Uradzili, że jeden
będzie wyrzucał gości a drugi liczył. Tak też zrobili Słychać brzek tłuczonego
szkła, okrzyk "O Jezu" a góral liczy:
- Roz,
Znowu okrzyk i:
- Dwa
W pewnym momencie
brzęk i wylatujący mówi:
- Teroz nie licz bo
to jo.
|