Idzie góralka
brzegiem strumienia, a po drugiej stronie chłopaki.
- Ej Maryś, pójdź do
nas!
- Nie pójde bo mnie
zgwałcicie!
- Ej, nie zgwałcimy!
- To po co ja tam
pojde?
- Baco, czym
zabiliście sąsiada?
- A synecką, Wysoki
Sądzie...
- Wieprzową, czy
wołową?
- Kolejową...
Góral wraca z
dwuletniej służby w wojsku. Żona Jagna ciągnie go zaraz do sypialni. On
sprzeciwia się i wyprowadza ją na spacer.
- Widzisz Jagna to
piękne błękitne niebo?
- No widzę! Chodź do
sypialni.
- A widzisz te
piękne wzgórza?
- Widzę, no chodź
już!
- A widzisz te
piękne łąki?
- No widzę widzę! No
chodź do ...
- No to patrz i
patrz, bo teraz będziesz przez miesiąc ino sufit oglądała.
Siedzi Baca na
drzewie i piłuje gałąź na której siedzi, przechodzi turysta:
- Baco spadniecie!
- Ni, nie spadne!
- Spadniecie!
- Ni!
- No mówię wam że
spadniecie !
- Eeee, ni spadne!
Nie przekonawszy
bacy Turysta poszedł dalej. Baca piłował, piłował aż spadł. Pozbierawszy się
popatrzył za znikającym w oddali tyrystą i rzekł:
- Prorok jaki, czy
co ?
Przychodzi Baca do
ubikacji. Czeka, czeka, wszystkie kabiny zamknięte. Zniecierpliwiony, zapytuje:
- Je tam kto? [czy
jest tam ktoś? przyp. tłumacza]
W odpowiedzi
dochodzi go zduszony glos:
- Tu sie ni je, tu
sie sro!
Płacze zgwałcona
Maryna, podchodzi baca:
- Czemu płaczesz
Maryna?
- Oj zgwałcili mnie
zgwałcili!
- A o pomoc wołałaś?
- Oj wołałam
wołałam!
- I nikt nie
przyszedł?
- Nikt nie
przyszedł!
- A ku wsi wołałaś?
- Oj wołałam
wołałam!
- I nikt nie
przyszedł?
- Nikt nie
przyszedł!
- A ku halom
wołałaś?
- Oj wołałam
wołałam!
- I nikt nie
przyszedł?
- Nikt nie
przyszedł!
- A ku wierchom
wołałaś?
- Oj wołałam
wołałam!
- I nikt nie
przyszedł?
- Nikt nie
przyszedł!
- A ku lasowi
wołałaś?
- Oj wołałam
wołałam!
- I nikt nie
przyszedł?
- Nikt nie
przyszedł!
- Nikt nie
przyszedł?
- Nikt, nikt nie
przyszedł!
- To i ja sobie
ulże!
Na drodze z
Kościeliska do Zakopanego stoi góral i łapie okazję.
Zatrzymuje się
jakieś auto, baca wyciąga ciupagę, i rzecze do kierowcy:
- Łonanizuj sie pan!
Osłupiały kierowca
posłusznie acz niechętnie posłuchał rozkazu bacy, gdy skończył usłyszał znów tę
sama komendę:
- Łonanizuj sie pan!
Cóż ... wyboru
wielkiego nie miął. Nie miął też wyboru gdy usłyszał kolejną komendę:
- Łonanizuj sie pan!
Gdy skończył baca
znów to samo:
- Łonanizuj sie pan!
Próbował tedy biedny
turysta po raz kolejny ale nic z tego nie wychodziło, głos bacy naglił jednak
nieubłaganie:
- Łonanizuj sie pan!
- Łonanizuj sie pan!
- Łonanizuj sie pan!
I kiedy baca już
widział, że kierowca nie da już naprawdę rady spokojnym głosem rzekł do
stojącej obok gaździny:
- Siadaj Maryna, pan
cie do Zakopanego zawiezie!
Siedzi baca na
przyzbie, podchodzi turysta:
- Co robicie baco?
- A tak sobie siedze
i myśle.
- A to wy zawsze tak
?
- Nie, ino jak mam
czas.
- A jak nie macie
czasu ?
- To sobie ino
siedze.
Przychodzi baca do
kolegi chirurga i mówi:
- Wiesz Kazik pomóż,
mam brzydka żonę! Weź ty jej zrób jakąś operacje!
- Ja nie dam rady,
ale pogadam z doktorami w Krakowie może się da, ale to będzie kosztować z
jakieś dziesięć tysięcy.
Spotykają się po
dwóch tygodniach. Mówi lekarz Kazik:
- Tak jak mówiłem,
da się załatwić, ino dziesięć patyków przynieś.
- A wiesz Kazik, już
nie trzeba, gajowy zgodził się za pięć stówek odstrzelić.
Autostopowiczka
zatrzymuje samochód na drodze z Poronina do Zakopanego. Samochód zjeżdża na
pobocze i szofer odkręca okienko. Autostopowiczka wsadza głowę do środka, a
wtedy kierowca podkręca szybko okienko, wychodzi drugą stroną, zadziera kieckę
i rżnie rzeczoną autostopowiczke, poczem odkręca okienko i odjeżdża. Wtedy zza
drzewa wychodzi góral i rzecze:
- Auto, jak auto,
ale takie drzwi to se musze kupić.
Siedzą dwie Góralki
na płocie i plotkują, plotkują po czym jedna mówi do drogiej :
- Oj Maryna trza mi
cie bedzie pożegnać, widze idzie Franek z kwiatami trza mu bedzie dupy dąć!
- A co to u was
flakona ni ma?
Dialog Góralek:
- Wiesz Maryna
dupcyłam się z inteligentem !
- No i jak bylo ?
- Ty wiesz, On mial
penisa!
- Ooo!, a co to
takiego ?
- Taki ch*j, ino
giętki !
Pewnemu bacy sześć
razy spaliła się bacówka. Pięć razy ją odbudowywał, ale za szóstym razem już
się załamał. Stanął nad resztkami domu, podniósł głowę i woła do nieba:
- Panie Boze! Za
jakie grzechy ?!
Na to głos z nieba:
- Oj nie za żadne
grzechy, nie za grzechy. Tylko cosik ja cię chyba Józek nie lubie...
Siedzi baca przed
chałupą i pierze w misce kota. Przechodzi turysta i słysząc straszne piski
próbuje zaprotestować:
- Baco, co robicie
?!
- ano kota piere -
rzecze baca
- ale baco, kotów
się nie pierze!
- piere sie piere.
Nie przekonawszy
bacy, turysta wybrał się w dalszą drogę. Kiedy wracał po kilku godzinach
zobaczył bacę i leżącego obok zdechłego kota. Pokiwał głową i mówi:
- a mówiłem, ze
kotów się nie pierze?
- piere sie piere
ino nie wyżyma...
Baca znalazł
broszurkę, jak odzwyczaić się od jedzenia przez tydzień. Pierwszego dnia miął
zamiast posiłków pić po 1/2 szklanki wody. Drugiego po 1 szklance itd. (skrót
myślowy) Siódmego dnia półprzytomny z głodu miął wykonać ostatnie polecenie -
wysrać się. Poszedł wiec za chałupę, kucnął, natężył się i nic. (z pustego to i
Salomon...) Siedzi, siedzi, aż nagle słyszy jakieś odgłosy jedzenia. Patrzy, a
tu mu dupa się pasie!
Idzie sobie turysta
polaną w górach i widzi bacę. A baca pasie sobie owce. Czarne i biale. No i
turysta się go pyta:
- Baco.. Ile mleka
dają te owce?
- Ano białe czy
czorne?
- No wszystkie.
- Białe dwa litry..
- A czarne?
- Ino tyż dwa litry.
- A ile trawy jedzą?
- Białe czy czorne?
- No wszystkie..
- Białe trzy kilo.
- A czarne?
- Tyż trzy kilo.
Rozmawiają tak z
piętnaście minut i okazuje się ze białe owce nie różnią się niczym innym niż
kolor wełny. Wreszcie zdenerwowany turysta pyta się jeszcze raz:
- No to czemu baco
je tak rozróżniacie?
- Ano białe owce są
moje.
- A czarne czyje?
- Ano tyż moje.
Obchodzona była
właśnie Setna Rocznica Urodzin Lenina ( SRUL ). Znaleźli tedy i bacę starego z
Poronina, co to Lenina pamiętał, i poprosili go, co by opowiedział im coś o
spotkaniu z Leninem, jaki to Lenin był miły, i dobroduszny. Siad tedy Baca na
rogu chałupy, i powiada:
Pamiętam była
wiosna, topniały śniegi, świeciło ślicznie słoneczko. Towarzysz Lenin
postanowił się ogolić. Wyszedł tedy na ganek z miednicą, mydłem pędzlem. Ledwo
sobie namydlił pysk podbiegł do niego mały chłopczyk. Popatrzył na towarzysza
Lenina i zawołał : " Towarzyszu Lenin, łysiejecie ! ". Towarzysz
Lenin uśmiechnął się, ... a mógł przypierdolić !
Wieczorem przychodzi
baca do I sekretarza gminnej POP i mówi, że chce koniecznie zapisać się do
partii. Sekretarz, ze trzeba pół roku próby. Na to baca:
- Albo mnie tyrozki
zopisecie, albo nie chce w ogole.
- Ależ baco,
powiedzcie, chociaż dlaczego.
- Jok mnie zopisecie
to powim.
- Ale baco, nie mogę
was zapisać, skoro nie znam nawet motywacji.
Po godzinnej
konwersacji w tym stylu sekretarz skapitulował i zapisał bacę do partii.
- No to powiedzcie
baco teraz, dlaczego tak nagle zachciało wam się do partii?
- No, tera powim.
Psychodza jo do chołupy i wchodza do swojego pokoju a tam widza, moja żona w
moim łóżku z kochankiem. No to posedl jo do kuchni, golnął se kielicha i posedł
do drugiego pokoju, a tam widza córka w łóżku z gachem. No to wrócił jo do kuchni,
golnął se drugiego kielicha i se powidziol: Jo wom kurwy wstydu narobie!
Siedzi baca na
drzewie i śpiewa. Przechodzi turysta.
- Baco, spadniecie,
na drzewie się nie spiewa.
- Nie spadne.
Za godzinę wraca
turysta, patrzy, a pod drzewem leży baca.
- A mówiłem wam,
baco - nie śpiewa się na drzewie.
- Śpiwo sie, śpiwo,
ino sie nie tańcy.
Dwóch juhasów
znalazło jeża i kłócą się o nazwę tego zwierzaka:
- to je iglok !
- to je spilok !
Przechodził tamtędy
stary baca i usłyszał sprzeczkę. Podszedł i zawyrokował:
- to nie je ani
iglok, ani spilok. To je kolcok !
Do bacy przychodzi
chłopak z dziewczyną i chcą wynająć jakiś pokój na noc. Baca na początku nie
chce, mówi że miejsc już nie ma i w ogóle ale w końcu zgadza się ulokować ich
na strychu. Wieczorem przychodzi spytać czy aby nie są głodni, a oni mu ze
strychu:
- Nie baco, my
żywimy się owocami miłości.
Baca:
- No dobra, dobra,
tylko nie rzucajcie tych skórek bo mi się gesi podławią.
Idzie baca przez
połoniny i widzi jak turysta robi pompki dla zdrowia. Stanął i kiwa głową z
podziwem.
- Rożne ja wiatry
widziałem, ale żeby babę spod chłopa wywiało...?
Sąsiad mówi do bacy:
- Baco, tam za
stodołą na waszych deskach chłopaki gwałcą waszą córkę.
Baca przerażony
biegnie natychmiast za stodołę, po chwili wraca uśmiechnięty i mówi:
- Aaaaa....
wiedziołem, że żartowałeś, to wcale nie moje deski.
Policjant zatrzymuje
bacę jadącego furmanką.
- Baco, co
wieziecie?
Baca nachyla się i
szepcze:
- Siano.
- Czemu tak cicho
mówicie?
- Źeby koń nie
usłyszał!
Baca wydłubał sobie
oczy, powiesił je na drzewie i powiedział:
- Oczywiście.
Pewien turysta
zabłądził w górach, tracił już nadzieję, gdy zobaczył jakieś światła, a dalej
góralską chalupę.
"Jestem
uratowany - zapłacę im - dadzą mi cos zjeść, napoją mnie, przenocują.." -
pomyślał turysta i wszedł do środka. Patrzy na zapiecku leżą nieruchomo Bacowa
i Baca.
- "Dobry
wieczór, zabłądziłem, jestem głodny, chce mi się pić, zapłacę wam" -
powiedział urysta.
...CISZA
- "Chciałbym
coś zjeść - jestem głodny" - powtórzył.
...CISZA
Zdegustowany brakiem
reakcji Bacy i Bacowej, wziął to co leżało na stole i zjadł.
- "CHCIAŁBYM
SIĘ CZEGOŚ NAPIĆ" - powiedział, już zdenerwowany, turysta.
Gdy po raz kolejny
odpowiedziała mu cisza - wypił co było na stole, przeleciał Bacową i wychodząc
rzekł "Co za popieprzeni ludzie!".
W bacowce ciagle
CISZA, gdy w pewnym momencie Bacowa nie wytrzymała i kichnęła. Baca na to:
"Przegrałaś - gasisz światło"
W Morskim Oku w
przerębli kąpie się baca.
- Baco, nie zimno
wam? - pytają się turyści.
- Ni.
- Ciepło?
- Ni.
- A jak wam jest?
- Jędrzej.
Baca łapie okazję na
drodze, wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jadą,
ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta :
- a co to panocku,
za znacek z psodu ?
- To ? (mówi
kierowca pokazując na znaczek mercedesa), to taki celownik, jak kogoś złapię w
ten celownik, to już na pewno trafię.
- aha.
Po kilku kilometrach
patrzą, a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi:
- A weźcie, panocku,
tego cłowieka w ten celownik ....
Kierowca skręcił i
faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ
kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie
trafić rowerzysty, chwile potem baca się odzywa :
- iiiii, kiepski ten
panski celownik, gdybym nie roztworzył drzwi to byśmy go nie trafili.
Wchodzi baca do
sklepu i nie zamyka drzwi.
- Baco, drzwi w domu
nie macie? - Krzyczy na niego sprzedawczyni.
- Mom, i taką
cholere jak wy, tyż mom.
Turysta pyta się
górala:
- Baco czemu
ciągnięcie ten łańcuch?
- A co, mam go
pchać?
Wywiad z bacą:
- Baco, jak wygląda
wasz dzień pracy?
- Rano wyprowadzam
owce, wyciągam flaszkę i pije...
- Baco, ten wywiad
będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.
- Dobra. Rano
wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze
swoją książką i razem czytamy jego książkę. Popołudniu idziemy do księgarni i
kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczora. Wieczorem idziemy do Franka i
czytamy jego rękopisy.
Spotyka się dwóch
górali wysoko w górach.
- Baco, wełna
drożeje!
- A kto powiedział?
- Wałęsa.
- A gdzie on pasie?
Siedzi baca w zimie
na zboczu i się przygląda jak turyści z Niemiec zjeżdżają na nartach. Nagle
widzi jak jedną babkę wyrzuciło na pagórku że aż wpadła głową w zaspę. Ino jej
tylko tyłek wystaje. Baca długo nie namyślając się zaszedł od tyłu i zaczyna dupczyć.
Nagle słyszy jak ta jęczy:
- Ja gut, ja gut!
Baca na to:
- A skąd ja ci tera
dziwko jagód wezme!
Dwóch górali: mały i
duży sikają na mur. Mały straśnie mrugo ocami. Widząc to drugi pyto:
- Co tak mrugos?
- Bo mi do ocu
prysko!
Zepsuł się kobiecie
samochód na drodze, prosi o pomoc przechodzących górali. Górale naprawili, ale
gdy chciała im zapłacić okazało się, że górale wolą zapłatę w naturze. Nie
bardzo się to jej podobało, ale co miała zrobić. Poprosiła ich tylko żeby
założyli prezerwatywy bo nie chce zajść w ciążę. Górale się zgodzili, itd.
Na następny dzień
spotykają się w knajpie wioskowej i jeden mówi:
- Josiek zależy nam
na tym żeby nie zaszła w ciążę?
- Ni.
- No to ściągamy te
gumki !!
Góral przyprowadził
swoją żonę będącą w ciąży na badania okresowe. Lekarz zbadał gaździnę, przyjął
honorarium, pożegnał. Do gabinetu wchodzi mąż i pyta o zdrowie żony. Lekarz
odpowiada:
- No cóż, u waszej
żony jest ciąża pozamaciczna.
Chłop zbladł i
nerwowo sięga po portfel.
- Nie trzeba, gazdo,
żona już płaciła.
- Panie doktorze,
macie tu 100 tysięcy, i nie mówcie nikomu, ze pozamaciczna, bo jeszcze chłopy
mnie wyśmieją, żem nie trafił tam, gdzie trzeba.
|