Tęsknota niszczy mój świat...
Tysiące łamanych
serc każdego dnia. Miliony łez, które spływają po policzkach zranionych dusz.
Litry krwi przelane bólem miłości. Zmarznięte ciała chorych na samotność.
Bladość niekochanych. Zdarte kolana porzuconych. A Ty? Stąpasz po bezdrożach
miłości? Wdychasz opary samotności? Linie papilarne Twoich dłoni są konotacją
szczęścia? A może błądzisz, bo pęknięte serce zaprowadziło Cię do krainy
niekończącego się smutku. Chcesz uciec? Nie znasz drogi, prawda? Labirynt bez
wyjścia, przypomina Ci drogę do jego serca, do którego nigdy nie dotarłaś, bo
obrałaś złą drogę. Cisza krzyczących ust, stęsknionych dotykiem. Przekrwione
oczy płaczących serc. Wodospad nadziei, w którym topią się pragnienia. Zdeptane
dusze zapomnianych. Rany posypane solą oszukanych przez miłość. Ciała pełne
wewnętrzych zniszczeń, jak po wojnie błagają o przytulenie.
To nic, że upadłaś biegnąc do niego z sercem, które trzymałaś w dłoniach. To
nic. Pozbieraj je i każdy jego element schowaj do kieszeni, nie pomiń żadnego.
A potem idź do niego i wyjmij z kieszeni pokruszone serce, złóż na jego
dłoniach, niech jego miłość uleczy Twoje biedne serce. Przytul go z całych
swoich sił i powiedz mu, że bardzo go kochasz, że jest wszystkim tym, co
posiadasz, a masz niewiele. Ucałuj jego usta w imię miłości, dotykając pasm
jego czarnych włosów przekonaj się, że jest prawdziwy, że nie jest snem, który
skończy się kiedy tylko zamkniesz oczy. Włóż swoją dłoń pod jego koszulkę,
połóż ją tuż przy jego sercu i powiedz, że żyjesz dzięki jego biciu. Spójrz na
jego ręce, na żyły, które są widoczne, dotknij ich i szepnij, że w nich płynie
Twoje życie i szczęście. Przyłóż dłoń do jego policzka i popatrz w oczy, które
są zwierciadłem jego pięknej duszy. Otrzyj swoje łzy i doceń, że ktoś taki jak
on, jest Twój.
Teraz powiedz mi że
już wiesz, że wszystko to co było dane nam przeżyć było tylko aktem niewartym
umieszczenia w naszym życiu. Że jeśli chcemy możemy wyciąć ten niepotrzebny
kadr i najzwyczajniej wyrzucić do kosza po prostu tak jak wyrzuca się śmieci.
Kadr w którym żadne z nas nie istniało. Nasze drogi nigdy się nie zeszły, a
oczy nigdy nie spotkały. Że nasze słowa nigdy nie rozumiały się tak dobrze, a
nasze oddechy nie były spójnością. Że nasze usta nigdy nie pasowały do siebie
tak perfekcyjnie. Że wszystkie uczucia były tylko dymem który uleciał z
powietrzem. I proszę Cię wytnij te wszystkie sceny z mojego życiowego
scenariusza z taką łatwością jaką wyciąłeś z własnego.
Proszę, nie pytaj mnie jak bardzo bolała Twoja nieobecność. Nie pytaj, bo będę
musiała Ci o tym opowiedzieć, będę płakała i nie będę mogła przestać. Nie
zmuszaj do przywoływania wspomnieniami bólu, który był jak kat i każdego
wieczoru niszczył kolejną cząstkę duszy, który deptał po płucach, a w serce
wbijał tysiące noży. Ból, który zabijał mnie swoją toksycznością. Spójrz, po
policzkach płyną mi krople na samo wspomnienie tamtych chwil, ale jeśli chcesz
będę mówić dalej. Każdego dnia upadałam na kolana przed Bogiem prosząc, by mi
Cię zwrócił, głuche modlitwy odbijały się tylko echem w moim sercu. Oczy
wypłakały wszystkie łzy, a ostatnia z nich była krystaliczną kroplą krwi.
Tworzyliśmy własne sanktuarium duszy i ciał, z jednym sercem. Dzisiaj jesteśmy
niepełni, każdy z nas, już osobno nosi nad żebrami jedną połowę. Wyjrzyj czasem
przez okno i patrząc nocą w niebo znajdź jedną gwiazdę, której ramiona
zaprowadzą Cię tam, gdzie Twoje miejsce i scali serce w
jedno.
Szukasz ukojenia, uderzasz kostkami w twardą ścianę tak długo, aż zobaczysz
spływającą krew. Boli i przez chwilę skupiasz się na tylko na tym, co daje
chwilowe wytchnienie. Masz ochotę podpalić własne myśli, wygrzebać z klatki
piersiowej ten kawał mięsa, by przestał dyktować Ci warunki. Osuwasz się na
zimne kafelki z niemocy i jesteś sam na sam z najlepszymi słuchaczami-czterema
ścianami. Składasz ręce do Boga i prosisz, by już nikt nigdy nie trafił w Twoje
serce.
Miłość nie mija, ale nawarstwia się z każdym dniem, wypełnia każdą komórkę,
płynie w każdej żyle i tętnicą prowadzi do serca, by tam się nagromadzić i
pewnego dnia eksplodować. I jeśli jesteś szczęściarzem, największym
szczęściarzem, to osoba, której odddajesz swoje serce, odda Ci swoje w zamian,
na zawsze. To dobry układ, miłość za miłość, szczęście za szczęście, uśmiech za
uśmiech, pocałunek za pocałunek, uczucie za uczucie. Jesteś wygrany, nic nie
tracisz a zyskujesz wszystko o czym marzyłeś przez całe swoje życie, o co
prosiłeś Boga każdej nocy. A co jeśli oddajesz swoje serce nie dostając nic w
zamian, zupełnie nic? Co jeśli jesteś wyrzutkiem dryfującym na morzach
nieszczęścia? Poznaj chociaż namiastkę tego. Czujesz się pusty, niepotrzebny, zupełnie
zbędny. Smutek masz we krwi, toniesz w kroplach płynących z Twoich oczu, boisz
się samotności, która i tak depcze Ci od dawna po piętach.
Dla każdego kto wspierał wczoraj Naszych siatkarzy piątka! Jestem serduchem z
nimi i Anastasim. "Nie widzę jednostek, widzę serce i ducha walki całej
drużyny. Przez sześć miesięcy udało mi się stworzyć zespół prawdziwych
wojowników. To właśnie najbardziej kocham w tej drużynie. Jestem dumny, że
jestem trenerem tych chłopaków." To jest najlepszy trener i nie zgodzę się
z jego odwołaniem. Come on guys!
Jak mam ostudzić policzki, kiedy łzy są takie gorące? Jak mam wydobyć krzyk z
umarłych płuc? No jak, odpowiedz.
Nic nie jest w porządku, przestańmy udawać, zdejmijmy maski, zejdźmy ze sceny i
przestańmy grać. Otwórz serce, otrzyj łzy smutku, strzepnij brud z upadłych
kolan i weź głęboko w płuca to zimne powietrze. Zacznij żyć, zatrzymaj krwotok
bólu, zamknij wspomnienia na starym strychu, których nie przywoła żaden powiew
wiatru. Znajdź w sobie siłę, opróżnij kieszenie z marzeń i spełniaj je. Stań
nocą pod gołym niebem i szukaj w nim piękna, wciel je w samego siebie.
Udowodnij, że ze złamamym sercem i stłuczoną duszą można żyć.
|